Pokaż listęUkryj listę

Marudzenia Szalonego Królika (26) Unia Europejska się "opłaca"

„Europejska rewolucja musi być socjalistyczna, musi opowiedzieć się za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków życia

Altiero Spinelli (nad gmachem Parlamentu Europejskiego w Strasburgu widnieje nazwisko tego pana)

 

Obojętnie w jakich czasach żyjemy, zawsze jest kilka pewników i nie mówię o podatkach i śmierci. Kiedyś było wiadomo, że Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich jest wieczny, teraz zaś, że Unia Europejska się wszystkim opłaca, w szczególności zaś Polsce. Oczywiście EURO także jest wspaniałe – podobno. Kolejnym pewnikiem, który ma szersze granice czasowe, to fakt, że mały kraj nie jest stanie poradzić sobie sam, dlatego też, co pewien czas próbuje się scalić różne narody. Wróćmy może do tak bliskiej naszemu sercu Unii Europejskiej.

 

Cóż mówi się, że matematyka jest królową nauk i ja ją także tak traktuję. Dlatego też chciałem sprawdzić, jak to jest z tą naszą Unią Europejską i EURO. Na Facebooku VGraphs wrzuca ciekawe informacje w formie zmieniających się grafik rozciągniętych w czasie. Jedną z nich był udział PKB poszczególnych państw w PKB światowym. Jako punkt wyjścia przyjęto 1970 r. więc i ja taki przyjąłem. W tamtych odległych już czasach cztery największe gospodarki, które aktualnie tworzą UE (Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy) miały udział w światowym PKB na poziomie 17,22%. W 1979 r. udział ten wzrósł do poziomu 19,22%. Fenomenalny wynik, można by powiedzieć i tak też faktycznie było. Gospodarki kapitalistyczne rozwijały się szybko, a my w Polsce patrzyliśmy na to wszystko z zazdrością, niestety musieliśmy szukać „najlepszej” możliwej socjalistycznej drogi. Też byśmy tak chcieli jak na zachodzie, to jednak nie zależało od nas, a od wschodniego „przyjaciela”, który był tak jak Bóg starotestamentowy karzący i zazdrosny.

 

Do roku 2000 udział ten spadł do poziomu 15,56%, jednak wciąż był na dosyć wysokim poziomie i niewiele niższym od punktu wyjścia, czyli roku 1970 (spadek o 10%). Cóż „Zachód” powoli się cywilizował i coraz śmielej stosował metody, które tak „dobrze” sprawdziły się za „żelazną kurtyną”. Tragedia jednak miała dopiero nastąpić. Postanowiono połączyć to, czego połączyć się nie dało, czyli wprowadzono w 1999 roku jedną walutę dla tak różnych krajów, jak Niemcy, Grecja czy też Włochy. To nie mogło się dobrze skończyć. W 2010 r. udział tych czterech krajów w gospodarce światowej spadł do poziomu 14,98%. W sumie nie widać zapowiadanej przeze mnie tragedii. Jak mawiał Andrzej Lepper „Jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, o co chodzi”.

 

W tym przypadku przyczyną przyzwoitego wzrostu były niskie stopy procentowe i gwałtowne zadłużanie się gospodarek. Francja i Niemcy w 2000 r. miały zadłużenie na poziomie około 59% ich PKB. W 2010 r. na poziomie 82-85% PKB. Włochy z poziomu 109% zwiększyły zadłużenie do poziomu 119%. O Grecji nawet nie wspominam. Kredyt był tani i państwa bardzo chętnie z tego korzystały, zresztą z wyłączeniem Niemiec wciąż to robią. Jednak pod koniec 2007 r. wybuchł kryzys zadłużeniowy, którego symbolicznym początkiem był upadek Banku Lehman Brothers. Tak więc w statystyce nie ujawniła się jeszcze prawdziwa skala upadku Unii Europejskiej. W 2020 r. możemy zauważyć, jak bardzo tracimy w stosunku do świata. Cztery największe kraje UE zmniejszyły swój udział w gospodarce światowej do poziomu 11,4%, a w 2022 r. do 10,38% (prognoza).

 

Tak gwałtowny spadek znaczenia tych czterech państw powinien nam pokazać, że coś jest nie tak z Unią Europejską i EURO. Powinien, ale tego nie widzimy. Gdy w 2007 roku wybuch kryzys zadłużeniowy obawiano się, że w tej sytuacji mogą zbankrutować Włochy, czy też Hiszpania. Zbankrutowała jedynie Grecja.

 

Teraz gdy zadłużenia Włoch sięga 151% PKB (w 2007 r. 103,9% do PKB), Francji 113% (w 2007 r. 64,5% do PKB), Hiszpanii 118,4% (w 2007 r. 36% do PKB) nikt nie bije na alarm. Dlaczego? Może to jest strach przed tym, co może się stać. Gdy Grecja bankrutowała w 2009 roku jej zadłużenie do PKB wynosiło 127%. Teraz gdy kryzys został „opanowany”, zadłużenie do PKB wynosi ponad 193% PKB. Widać jak na dłoni, że zadłużenie państw europejskich wymyka (lub wymknęło) się spod kontroli. Czy jest to dobry prognostyk na przyszłość? Nie sądzę.

 

A jak jest z korzyściami Polski, jakie czerpie z bytności w Unii Europejskiej? PKB Polski w ciągu dwunastu lat przed wejściem do UE rosło w tempie 4,35%. Dwanaście lat bytności w UE spowolniło ten wzrost do poziomu 3,78%. Inflacja w 1992 roku wynosiła 43% i spadła do poziomu 3,5% w 2004 r. W 2016 r. mieliśmy deflacją na poziomie 0,6%., ale na koniec 2022 r. była ona na poziomie 16,6%. W 1992 roku dług do PKB wynosił około 100%, w 2004 r. spadł do 45%, w 2016 r. wzrósł do poziomu 54%.

 

Co z powyższego wynika, że przed wejściem do UE rozwijaliśmy się szybciej, zmniejszaliśmy zadłużenie do PKB i umieliśmy zdławić inflację. Dlaczego tak się stało? Dlaczego bytność w Unii Europejskiej nam nie pomaga? Odpowiedź nie jest tak prosta i wymagałaby napisania osobnego felietonu. Dlaczego wydaje się nam, że UE daje nam mnóstwo korzyści? Cóż to jest tylko (albo aż) socjotechnika. No i postęp technologiczny miesza nam nieco w głowach. Inteligentny człowiek wszystko łyknie, nieinteligentny też.

 

A może matematyka się myli i dzięki Unii Europejskiej jest nam faktycznie lepiej? Cóż, dla mnie matematyka jest królową nauk. A dla Was?

 

Gdyby ktoś chciał zobaczyć tabelki: https://www.blogger.com/blog/post/edit/preview/5618152073179406157/6111895852838917634

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (29)

  • Noico1 ponad rok temu
    Józefie, Unia tak samo opłaca się Polsce, jak dawny Związek Sowiecki. Moloch niszczący ludzką różnorodność, tak samo zakłamany, jak ZSRR. Tam gdzie Rosja, albo Niemcy próbują rządzić nie może być nic innego, jak terror, krew i łzy. Jedynie kolaboranci i kapusie mają się dobrze, jak zawsze.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    W sumie racja. Taka opozycja jak w Polsce to prawdziwy skarb dla silniejszych od nas państw.
  • Noico1 ponad rok temu
    Józef Kemilk raczej skundlony, słaby rząd, pełzający na kolanach i skomlący o parę miliardów, to prawdziwy skarb. Przypominam Józefie, że Szwedów, tych z czasów potopu, ściągnął do Polski i zachęcił do przyjazdu tylko jeden człowiek. HIERONIM RADZIEJOWSKI. Mało znana jest historia Hieronima Radziejowskiego, ale po ucieczce z Polski przed przybyciem do Sztokholmu próbował zrobić podobny numer z Austrią, namawiając Austriaków do interwencji i zajęcia Krakowa i Galicji. Gdy ci go wykopali i uznali za psychicznie chorego, którym chyba był pojechał do Szwecji. W sumie wystarczył jeden wariat, żeby wywołać taką niszczącą wojnę. Liczy się więc pretekst, a liczebność zdrajców nie ma aż tak wielkiego znaczenia, choć oczywiście im więcej folsksdojczy, to zawsze dla zagranicy lepiej.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Noico1 Cóż poradzić. W Polsce politycy zawsze chcieli komuś służyć. Rosja, Niemcy, USA, czemu nie. Za mało u nas pragmatyzmu, za dużo kłótni.
  • Noico1 ponad rok temu
    Józef Kemilk, sojusze to mieliśmy w historii niemal od zawsze, najbardziej dla nas opłacalny sojusz był z Węgrami, i vice wersa przez kilka stuleci. A ci którzy się teraz z Węgier śmieją nie mają pojęcia, że kiedyś państwo to opierało się o Adriatyk i dokonywało interwencji nawet we Włoszech, obejmowało dzisiejszą Słowację, część Rumunii. Dopiero po układzie w Trianon zostało zredukowane do roli nic nie znaczącego karła, oderwano wtedy od Węgier duże obszary zamieszkane przez Węgrów, włączając je do Słowacji, Chorwacji, Serbii, Rumuni. Zostali ukarani za winy Niemców austriackich, którzy nie wiadomo czego traktowani są jako odrębne plemię, a przecież najgorliwsi esesmani, gestapowcy to byli Austriacy.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Noico1 a teraz praktycznie jesteśmy sami
  • Noico1 ponad rok temu
    Józef Kemilk na własne życzenie zresztą.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Noico1 niestety
  • Noico1 ponad rok temu
    Bardzo ładnie to ekonomicznie uzasadniłeś, ale ekonomia to nie wszystkie. Wszędzie gdzie ten moloch stąpnie pozostaje spalona ziemia. ZSRR zostawił po sobie homosowietikusy. Podobny typ duraczenia ludzi stosuje propaganda unijna.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Dzięki za koment
  • SwanSong ponad rok temu
    Dobrze, że możesz tylko sobie pomarudzić na portalu literackim, a nie decydujesz o niczym.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Każdy podejmuję wiele ważnych decyzji w życiu, tak jak ja, czy też ty. Dobrze, że czytasz, może po czasie zaczniesz tak jak i ja zadawać pytania. Kiedyś wydawało mi się, że KLD jest fajną partią. Kiedyś...
    Pozdrawiam
  • SwanSong ponad rok temu
    Józef Kemilk
    Mówię o decyzjach w wymiarze krajowym. Jeśli tkwimy w tej UE, a jest taka zła, to któryś rząd robi nas w ciula bardziej niż zwykle.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    SwanSong UE obrała zły kierunek, tj socjalizm. Widać jak na dłoni jak Europa traci na świecie znaczenie. Jestem za wolnym handlem, wolnym przepływem kapitału, wolnością gospodarczą i za cholernie restrykcyjnym prawem antymonopolowym. Oczywiście za brakiem cenzury też. Jestem przeciw jakimkolwiek instytucjom unijnym i dotacją. Tylko tyle i aż tyle
  • Narrator ponad rok temu
    Józef Kemilk

    Matematyka i ekonomia stanowią dwie odrębne dziedziny: matematyka to abstrakcja liczb; ekonomia to manipulacja liczbami, żeby czarne było białe. ⚫→⚪

    Nie powinienem zabierać głosu w tym temacie, ponieważ od dawna nie mieszkam w Polsce, lecz z drugiej strony Polska to nie jest odrębny świat, ani cały świat; nawet Europa nie jest całym światem, a dopiero trzecią ekonomią: po Ameryce i Azji; ponadto od dnia lądowania Aliantów w Normandii losy Europy nie zależą wyłącznie od Europejczyków.

    Zachowanie dystansu do palących zagadnień ma również inna zaletę — pozwala dostrzec rzeczy niezauważane przez lokalnych mieszkańców. Miałem okazję odwiedzać Polskę w latach 1999-2012 średnio dwa razy w roku, zazwyczaj w grudniu i gdzieś między majem, a wrześniem, dwa razy byłem w marcu. Dzięki tym wizytom mogłem obserwować sytuację w Polsce jako serię migawek, a nie ciągły rozwój, niezauważalny z dnia na dzień. Co mi się najbardziej rzuciło w oczy to zmiana jaka nastąpiła po wejściu Polski do Unii: zaczęły znikać bazary, ohydne budki i kramy z towarem podejrzanego pochodzenia, położono kres mafijnym taksówkom na lotnisku Okęcie, obudziły się wreszcie z wieloletniego letargu polskie koleje: rozkręcano stare tory, w ich miejscu układano bezstykowe szyny według europejskiego standardu: na sprężynki, nie na śrubki jak za czasów Georga Stephensona; profilowano linie, budowano bezkolizyjne przepusty i wysokie perony, aby umożliwić jazdę pociągów z prędkością 100 mph; nawet mój kolega przestał biadolić i liczyć na wygraną w lotka, ale postanowił wziąć się do roboty, oszczędzać i zainwestował we franki szwajcarskie. Na australijskim zadupiu po raz pierwszy pojawiły się produkty polskiego pochodzenia: powidła śliwkowe, ogórki konserwowe, wędzone sardynki, meble z Ikei, no i oczywiście wódka. Nie wszystko poszło
    zgodnie z planem, ale żadnego planu tak dużej skali nie da się zrealizować w stu procentach. Oczywiście na bazarku można było kupić pysznej kiełbaski, podczas gdy ta w supermarkecie ma smak papieru toaletowego, ale to już nie wina Unii.

    Podczas licznych podróży, nauczyłem się jednego: gdy ktoś daje ci pieniądze, to się nie zastanawiaj, ale zgarniaj wszystko, rób ładną minę, wytnij hołubca i proś o więcej. Sprzedawanie się? Jak najbardziej, bo wszystko na tym świecie jest kwestią układu i przetargu: ile można zyskać, ile stracić? Być wyzyskiwanym, czy samemu wyzyskiwać innych? Alternatywnej drogi nie ma, chyba że jesteś niezależnym artystą, którego twórczość cieszy się dużym popytem. Ale my, Polacy, naród dumny: chcemy zyskać wszystko, mieć ojczyznę od morza do morza, nie oddając jednego guzika od munduru. Dlatego największą sztuką jest odrzucić dumę, bo nikt jeszcze się nią nie najadł, ani na niej nie zarobił. Dumny jest młodziak, dopóki włosy mu nie wyjdą, zęby nie wypadną, wtedy będzie się rozglądać za ratunkiem, tylko duma nie pozwoli mu żebrać i będzie zanosić lament do nieba, utyskiwać na nieszczęścia, jak dziad pod kościelnym murem.

    Mam wrażenie, że tutaj chodzi nie o przynależność do Unii i co na tym mariażu Polska może zyskać, ale ogólnie zderzenie kultury zachodnioeuropejskiej i tradycyjnych wartości, w których się wychowaliśmy. Trzeba także uwzględnić zmianę generacyjną, ponieważ większość młodego pokolenia jest za przynależnością do wspólnoty; ja również wolałbym się urodzić w kraju zintegrowanym, nie odseparowanym. Izolacji i stagnacji szukają zazwyczaj ludzie w podeszłym wieku, gdyż wtedy czują się bezpieczniej.

    Tym pozytywnym akcentem kończę i życzę jak największego profitu z Unii ?? oraz giełdy. ?? ?
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Ekonomia i matematyka chodzą parami, bo są dobrymi kumplami. Wie to każdy dobry przedsiębiorca i niestety już nie każdy minister finansów. Świat jest dosyć złożony i jedno wpływa na drugie. Gdy mamy jak na dłoni, że największe gospodarki UE tracą znaczenie na świecie, a w tym samym czasie USA nie traci, to powinno to dać do myślenia. Jeżeli wzrost PKB Polski po wejściu do UE spada o około 0.5 p. p. to jest tego pewna przyczyna (np. szeroko rozumiane przeregulowanie gospodarki). Warto dyskutować i szukać przyczyn, a nie trzymać się dogmatu "UE się opłaca" . Druk pieniądza pokazuje, że nie jest to właściwa droga. Ten eksperyment dosyć długo prowadzi Japonia i powoli staje się marginesem gospodarki światowej. Koniec PRLu to także dodruk pieniądza - nie pomogło.
    Co do wyglądu Polski, porównaj ją z 1945 i 1963 roku. Postęp przeogromny. Masz taki od 2004 do 2022 r (tyle samo lat)? A wtedy był siermiężny socjalizm, a teraz niby kapitalizm.
    Zobacz co w ciągu ostatnich dwudziestu lat stało się z Grecją, Włochami, Hiszpanią czy też Francją? Jest postęp? Ludzie czują się bardziej bezpieczni? Mają więcej wolności? Te kraje mają nawet EURO.
    Jak jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?
    Wolałbym jak Norwegia, czy też teraz WB zapłacić za możliwość handlu z krajami z UE, niż być w UE i stosować się do często absurdalnych obostrzeć w różnych obszarach gospodarki. Wolność w gospodarce daje szansę na dobrobyt, brak wolności i rządy korporacji to prosta droga do zniewolenia.
    Inna sprawa to ludzie karmieni bzdurami. To jest kolejny problem, ale to temat zbyt szeroki, tak więc go odpuszczam
    Dzięki za koment
    PS Liczby nie kłamią?
  • Noico1 ponad rok temu
    Józefie, ekonomia to żadna nauka.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Noico1 To co?
    I drugie pytanie, co powoduje, że jedne firmy) państwa) lepiej sobie radzą, inne gorzej? Przypadek?
  • Noico1 ponad rok temu
    Józefie, ekonomia opisuje i próbuje, zaznaczam próbuje wyjaśniać niektóre zjawiska w gospodarce postfactum i uzurpuje sobie prawo stawiania diagnoz i rozwiązań na przyszłość. Tymczasem na różne, pozornie takie same zdarzenia gospodarcze wpływa tak wiele zmiennych czynników, że w praktyce każde zdarzenie gospodarcze jest inne i nie da się go opisać w jednym modelu matematycznym. Owszem są jakieś ogólne prawa i zasady przyjęte przez ekonomistów, jak choćby krzywa Laffera, prawo Pareto, ale to nie są równania matematyczne i one niczego nie rozwiązują, tylko opisują pewne masowe zjawiska. Ekonomia może dać przedsiębiorcom co najwyżej jakieś ogólne wskazówki bez gwarancji, że one się sprawdzą akurat w tym konkretnym przedsiębiorstwie.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Noico1 bo ekonomia, to połączenie wielu nauk: matematyki, psychologii, socjologii. Ekonomia pokazuje jaki model jest najlepszy. Nie jest to socjalizm, co wielokrotnie praktyka pokazywała. Socjalizm co do zasady zabiją kreatywność i chęci. Kapitalizm zaś zmusza do pracy i kreatywności. Niby proste, tylko po co komu wolny człowiek. Dlatego socjalizm zawsze jest górą
  • Narrator ponad rok temu
    Józefie,

    matematyka jest ledwie narzędziem w rękach ekonomistów i jak każde narzędzie może być wykorzystana w różnym celu.

    W matematyce wszystko się da sprowadzić do prawdy lub fałszu, nie ma nic pomiędzy, żadnego „być może”. Natomiast ekonomia opiera się na wielu zmiennych czynnikach, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Przykładem niech będzie wojna w Ukrainie powodująca wzrost cen paliwa, nawozów sztucznych, żywności na całym świecie, a która tak naprawdę zaczęła się w chwili upadku ZSRR, ale żaden ekonomista jej nie przewidział. Tak samo covid-19. Czy istnieje matematyczna formuła, żeby wyliczyć z całkowitą pewnością, kiedy znowu spadnie na nas podobna zaraza?

    Tyle w temacie niezawodności ekonomii — natomiast co się tyczy socjalizmu: jest to taki wehikuł, który można łatwo zmontować w szopie przy pomocy prostych narzędzi i prędko go uruchomić, ale nie da rady jechać nim szybciej niż 50 kmh i wymaga częstych napraw. Kapitalizm potrzebuje więcej czasu i pomyślunku, lecz oferuje większe możliwości. Wystarczy przestudiować historię rozwoju dwóch państw na półwyspie koreańskim. Korea Północna szybko stanęła na nogi, podczas gdy na południu ludzie długo się borykali z nędzą, a jak jest obecnie? Socjalizm odstrasza korporacje, kapitalizm z kolei zbytnio je rozpieszcza, aż stają się decydującą siłą polityczną, mocniejszą niż rząd i parlament. Dlatego najlepszy jest model pośredni, ale co to praktycznie oznacza, nikt nie wie. Do tego dochodzi odwieczna walka przeciwieństw: plantator bawełny modli się o deszcz, właściciel winnic o coś wprost odmiennego — żeby w okresie poprzedzającym zbiory świeciło słońce.

    Z Twoich publikacji i komentarzy odniosłem wrażenie, że jesteś osobą głęboko wierzącą, a skoro tak powinieneś zostawić te problemy Bogu — już jego w tym głowa, jak naprawić świat; ludziom zostawmy pisanie limeryków. ?
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Narrator
    Troszkę odbiegliśmy od tematu, czyli dlaczego UE szybko traci udział w PKB światowym. Co do Twojego komenta
    Wykluczyłeś z matematyki m.in. rachunek prawdopodobieństwa, tam masz tylko szansę na dany scenariusz. Brak pewności.
    Co do wojny na Ukrainie może zacznę od mojego królika.
    Rano jak po kąpieli idę boso do sypialni, ten, gdy na niego nie patrzę, atakuje mi nogi (ociera się o nie) cichutko warcząc. Gdy na niego patrzę, czasami atakuje, częściej nie. Gdy mam skarpety, nie atakuje. Tym samym mogę z dużym prawdopodobieństwem ocenić, czy królik zaatakuje. Reszta mojej rodziny także to może ocenić, natomiast inni ludzie nawet nie obstawią takiego scenariusza. Królik atakuje bose stopy? Warczy? Absurd. Dlaczego? Bo nie mają danych i nawet nie wiedzą, że może być taka sytuacja.
    Atak na Ukrainę dla mnie był całkowicie niespodziewany i nie obstawiałbym na niego złamanego grosza. Ale osoba, która śledzi poczynania Rosji, stwierdziłaby: w październiku 1999 roku Rosja zaatakowała Czeczenię, w sierpniu 2008 r. zaatakowała Gruzję, w 2014 roku zaatakowała Krym i stała za wojną (partyzancką?) w Donbasie i Ługańsku. Tak więc nikogo nie powinien zaskoczyć atak Rosji na Ukrainę. A zaskoczył niemal wszystkich. Media? Ile Europa miała czasu, by uzależnić się od rosyjskiej roby i Gazu? Dwadzieścia trzy lata. A jednak uzależniła się jeszcze bardziej, budując Nord Stream I i II, przy jednoczesnym zaniechaniu (ekologia, zresztą organizacje ekologicznie chojnie były finansowane przez Rosję) wydobycia gazu i ropy łupkowej. Pojawia się zatem pytanie, czy nie można było przewidzieć ataku Rosji (zresztą wywiady o tym mówiły wiele wcześniej, a PGNiG bodajże pół roku od rozpoczęcia wojny wstrzymał podłączanie do gazu indywidualnych odbiorców – wiedzieli?)? Można było. Czy można było przewidzieć znaczący wzrost cen gazu? Oczywiście, że tak, potrzebne są jednak do tego dane (tak jak w przypadku mojego królika). Bez danych, ani rusz.
    Wracając do ekonomi.
    Najprostszy przykład z zakresu mikroekonomii.
    Zarabiasz 3 tysiące, wydajesz 6 tysięcy. Co się dzieje? Najpierw się zadłużasz i jeżeli nie znajdziesz lepiej płatnej pracy, lub nie ograniczysz wydatków, to ogłaszasz upadłość konsumencką. Prosta zasada ekonomii.
    Nieco trudniej.
    Firma przygotowuje biznes plan. Szacuje wartość inwestycji z podziałem na środki trwałe, środki obrotowe oraz odsetki (do czasu zakończenia inwestycji zaliczane do środków trwałych). Szacuje potencjalny pobyt przy danej cenie i prawdopodobieństwo tego scenariusza. Zakłada rezerwę na wzrost wydatków. Wylicza NPV i IRR i podejmuje decyzje co do inwestycji. Czysta matematyka. Pewności nie ma, ale swoimi decyzjami zwiększa lub zmniejsza prawdopodobieństwo sukcesu.
    Makroekonomia
    Państwo zwiększa podatki i jednocześnie wydatki socjalne. Dodatkowo wprowadza coraz to nowe ograniczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej (także w zakresie emisji CO2), Nie walczy jednak z monopolami. Jaki efekt? Produkcja przenoszona jest do innych krajów, gdzie nie ma takich ograniczeń i koszty są mniejsze. Kraje przeregulowane tracą udział w gospodarce światowej. Czyż nie jest to przykład UE? Dobrze piszesz o socjalizmie, tylko czy zauważyłeś, że świat zachodni właśnie go wprowadza w nieco zmodyfikowanej formie (dopuszcza wielkie korporacje międzynarodowe, co korzystne też nie jest). Jaki efekt?
    Co do wiary w Boga, to wydaje mi się, że są to dwie inne rzeczy i to co boskie należy oddać Bogu, a to co ludzkie Ludziom. Jakoś tak było. Raczej w tym przypadku nie ma sensu tych dwóch rzeczy ze sobą mieszać.
    Podsumowując, im więcej znasz zmiennych i umiesz się nimi odpowiednio posługiwać, czyli na przykład stworzysz układy równań w postaci macierzy i wprowadzić do odpowiedniego programu komputerowego, tym bardziej jest prawdopodobne, że twój model ekonomiczny się sprawdzi. Łatwe nie jest, ale zwiększa twoją szansę na sukces i o to właśnie chodzi. Nie o pewność, a o zwiększanie szans (prawdopodobieństwa). Kapitalizm zwiększa szansę (zmusza do działania i kreatywności), socjalizm zmniejsza (rozleniwia i uzależnia od państwa). Szkoda, ale tak jest.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Noico1 Sam zauważasz, że są pewne zależności. jaki system lepszy? Socjalizm czy kapitalizm? Zależy jak patrzeć. Dla rządzących socjalizm (ludzie są bardziej zależni), dla ludzi kapitalizm (mniejsze obciążenia podatkowe, większe dochody i większa wolność). Tak więc przewidzieć można wiele (zerknij na koment do Narratora_
  • Narrator ponad rok temu
    Józefie,

    odbieganie od tematu jest największą zaletą tego portalu; poza tym trudno stwierdzić, od którego miejsca dokładnie zaczyna się owo odbieganie. ?

    Co do rachunku prawdopodobieństwa — nie tylko nie wykluczam go z matematyki, ale wręcz przeciwnie, na nim się opiera moje rozumowanie: wszystko jest szansą, nic nie następuje z absolutną pewnością, dopóki się nie wydarzy. Rachunek prawdopodobieństwa używa pojęć: „zdarzenia sprzyjające sytuacji”, „wartość oczekiwana” (zwana również „nadzieją matematyczną”). Sprzyjają, ale nie powodują; oczekują, ale nie następują; nadzieja, ale nic pewnego…

    Przedwczoraj spadła cena ropy naftowej, lecz podskoczyła cena rudy żelaza; następnego dnia stało się dokładnie na odwrót. Któż to przewidział? Komputer? Na jutro zapowiadają 10% szansę deszczu. Co to oznacza? Czy wychodząc z domu powinienem wziąć parasolkę? Załóżmy, że nie zabrałem parasolki, bo dziesięć procent to prawie nic, a mimo to spadł deszcz i zmokłem. Teraz deszcz jest stuprocentowym faktem i tutaj tkwi subtelna właściwość zdarzeń: rachunek prawdopodobieństwa dotyczy jedynie przyszłości, natomiast powyższy artykuł traktuje o rzeczach, które już miały miejsce: oczywiście, że nie mogło być inaczej, tak się musiało stać; a jeśli się zdarzyło coś mało prawdopodobnego, wtedy mówimy: przyfarciło się, głupiemu szczęście sprzyja. Nawet najlepszy matematyk nie potrafi przewidzieć zdarzeń w przyszłości z całkowitą pewnością, bo przyszłości jeszcze nie ma, a nie można zmierzyć czegoś, co nie istnieje. Dlatego używamy pojęcia szansy (czytaj: na dwoje babka wróżyła).

    Jak ktoś zarabia trzy tysiące na miesiąc to łatwo obliczyć, ile zarobi przez rok, a znając jego wydatki można również policzyć, czy wpadnie w długi. Ale to jest model skrajnie uproszczony i mało praktyczny, bo w życiu różne nieprzewidziane rzeczy mogą się wydarzyć: ten człowiek może stracić robotę, albo go awansują i dostanie podwyżkę, albo żona zajdzie w ciążę i trzeba będzie się rozglądać za przedszkolem, a może i większym mieszkaniem, albo się rozpije i zacznie trwonić pieniądze w szulerni, albo przejdzie na weganizm i zacznie oszczędzać, albo szlag go trafi… Albo, albo, albo… — gdzie są na to matematyczne wzory, gdzie są te cudowne macierze? Królik nie jest nakręcaną na kluczyk zabawką i co mu przyjdzie do króliczego łba, tego nie wiesz. Możesz jedynie przypuszczać, ale wtedy znowu wpadasz w błędne koło szansy, jak z powyższym deszczem. Nawet firmy ubezpieczeniowe w swoich reklamach umieszczają u dołu ekranu mikroskopijny druczek: „Podana kwota opiera się na minionych okolicznościach i nie odzwierciedla przyszłości”.

    Odnoszę wrażenie, że chodzi tu o coś więcej aniżeli ekonomię, o to, że trudno żyć w świecie rządzonym przez przypadek, lecz jeśli światem nie rządzi przypadek, to cóż takiego nim rządzi? Nie Bóg, bo jak już wspomniałeś, Bóg nie wścibia nosa w ludzkie sprawy i to nie on ustala cenę gazu. W takim razie może jacyś idioci, nie znający się na ekonomii? Też nie, bo natura eliminuje automatycznie idiotów, pozbawiając ich prędzej czy później możliwości zarabiania pieniędzy, aż skończą na ulicy, bądź w przytułkach. Pozostaje zatem teoria konspiracji: światem rządzi banda cwanych złoczyńców dla własnych korzyści, ale i ta teoria nie trzyma się kupy, bo ludzie są z natury skłóceni, uwikłani w rywalizację, zazdrośni i zawistni o wszystko: o wygląd, o lepsze pochodzenie, o popularność, o władzę, o talent… Prędzej czy później w każdej grupie dochodzi do niezgody i rozłamu, a wtenczas nawet najdoskonalsze przedsięwzięcie kończy się niepowodzeniem. Symbolem czegoś takiego jest biblijna Wieża Babel: Bóg celowo pomieszał ludziom w głowach, żeby nie wpadli w synchronizację i jak szarańcza nie ogołocili świata z wszelkiego dobra. Moim zdaniem światem nic nie rządzi, a jednocześnie wszystko rządzi: świat zwija się i rozwija na skutek przypadkowych, chaotycznych zmian, dopóki nie przestanie istnieć.

    Żaden komputer nigdy nie będzie w stanie wyliczyć niczego z całą pewnością, bo musiałby uwzględnić ruch każdego atomu i to nie tylko na Ziemi, ponadto musiałby być zaprogramowany na możliwość każdej fuzji lub rozszczepienia jąder atomowych, ucieczek neutronów, rozkładu wytwarzanej w tych reakcjach energii i jej przepływu na dużą odległość, a to jest niemożliwe choćby z tego prostego powodu, iż nie można odtworzyć całej materii atom po atomie, a tym bardziej po cząstkach elementarnych.

    Dlaczego UE traci szybko udział w światowym PKB? Nie wiem. Wiem natomiast z obserwacji, że każda wartość rośnie lub spada, ale nie lubi stać długo w jednym miejscu i jest wynikiem cyklicznych zmian. UE zacznie wreszcie zyskiwać, tylko nie wiadomo kiedy, tak jak nie wiadomo kiedy w Polsce będzie śnieg na święta.

    No i znowu odbiegłem od głównego wątku, którym jest opłacalność europejskiej unii, więc wypada zakończyć czymś na temat: dla mnie unia jest najlepszą rzeczą jaka spotkała Polskę, również dla mojej rodziny i większości znajomych. Wprawdzie mój ojciec narzeka na kolejki do lekarza, tłok w autobusach miejskich, sąsiada na górnym piętrze, bo jest Murzynem, ukraińskich uchodźców na parterze, ale w jego wieku coraz trudniej wszystko akceptować i być szczęśliwym.

    Pozdrowienia, również dla królika. ?
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Narrator Ja nie twierdzę, że można wszystko przewidzieć, tylko to, że określone działania zwiększają bądź zmniejszają szansę na sukces. I o to chodzi w ekonomii. Ekonomia (ta klasyczna, nie nowoczesna, gdzie orędziem jest min. dodruk pieniądza) pokazuje, co należy robić, by państwo/firma był/a bogata i czego lepiej nie robić, bo przyniesie opłakane skutki. Niestety od kilkunastu lat w świecie zachodnim rządzący doszli do wniosku, że socjalizm (oczywiście go tak nie nazywają - stary numer z socjalizmem, w końcu faszyzm chętnie przypisuje się nacjonalistom, a wyszedł z socjalizmu - NSDAP), to klucz do sukcesu. I powolutku państwo (i korporacje międzynarodowe) zawłaszczają coraz większe obszary gospodarki. Nam, ludziom zostaje coraz mniejsze pole manewru, bo...
    - podatki coraz większe
    - coraz to nowe wymogi
    - coraz więcej potrzebnych koncesji, licencji, certyfikatów... (a to podraża koszty i zniechęca)
    - coraz więcej organów, które mogą kontrolować firmy
    - coraz więcej obciążeń, innych niż podatkowe, przekazuje się na kark przedsiębiorcy
    - coraz mniej wolności słowa, bo to także może być przyczyną szykan przedsiębiorcy
    - dotuje się wielkie korporacje, lub ratuje za publiczne pieniądze
    Jednocześnie:
    - coraz więcej różnorakich zapomóg
    - coraz większa grupa ludzi pracuje na rzecz państwa, samorządu lub jednostek/firm powiązanych z państwem
    Przewidzieć efekt łatwo, a jednak ludzie tego nie widzą, bo? Tak jest wygodniej? Po co się nad tym zastanawiać? A później się mówi: " Nikt tego nie mógł przewidzieć" I mają rację, bo główne media pilnują, by nie przewidzieć. Przewidują ludzie, którzy mają zasięg góra pół miliona ludzi, ale oni tak naprawdę nie istnieją dla ogółu. Ich nie ma w przestrzeni publicznej.
    Pozdrawiam
  • Narrator ponad rok temu
    Józef Kemilk

    O to mi właśnie chodziło — wygrywa na końcu ludzka natura: jakoś to będzie, po co się martwić zawczasu. ?

    Uważasz, że warto to zmienić, a jeśli, to jak❓
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Narrator
    Ludzka natura? https://www.opowi.pl/mysia-utopia-a59122/
    Jakie należy podjąć działania mniej więcej wiem. Skrótowo, dać ludziom więcej wolności (mniej państwa w państwie), co oczywiście związane jest z odpowiedzialnością za swoje czyny.
    Większym problemem jest, czy jest to możliwe? Teoretycznie tak, praktycznie niemal niemożliwe, bo świat wyznaczył sobie inny kierunek. A kopanie się z koniem nie jest zabawne (i bezpieczne).
    Inna sprawa to pokazać jak jest. Pokazuję to na liczbach. Ludzie jednak w nie nie wierzą, bo media im powiedziały i wciąż mówią co innego. A jak tysiąc razy się skłamie, to jest to najprawdziwsza prawda.
  • Narrator ponad rok temu
    Józefie

    Jesteś idealistą.

    >>>> Skrótowo, dać ludziom więcej wolności (mniej państwa w państwie)
    Wolnymi ludźmi trudniej manipulować. Korporacje nigdy się na to nie zgodzą, a rządy państw siedzą w ich kieszeni.

    Wolność nie spada z nieba; trzeba ją wywalczyć. ???
  • Józef Kemilk rok temu
    Narrator ano jestem idealistą. Realistą też. A że nie pozwolą, to pisałem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania