Marudzenia Szalonego Królika (24) Paradoks
Lokal z trzema pomieszczeniami, telewizor, dostęp do gier wideo na takie warunki życia można liczyć w Norwegii. Dodatkowo dostęp do gazet oraz elektroniczna maszyna do pisania i to wszystko całkowicie za darmo z gwarancją użytkowania powyższego przez dwadzieścia jeden lat, a może i więcej. Oczywiście to nie wszystko, dodatkowo bezpłatna opieka medyczna, możliwość uprawiania sportu oraz wizyty prawników i duchownego. Nie można też zapomnieć o bezpłatnym jedzeniu, czyli śniadanie, obiad i kolacja za przysłowiowe "free". Co trzeba zrobić, żeby w pełni korzystać z powyższego? Wystarczy zabić siedemdziesiąt siedem osób w tym wiele dzieci. Jak ktoś jeszcze nie wie, to piszę o warunkach życia mordercy Anders'a Breivika. Mimo tak dobrych warunków bytowania morderca nie jest zadowolony i pisze skargi o nieludzkim traktowaniu jego osoby, a sądy muszą tym się zająć.
Czyż nie jest to jawna kpina z ciężko pracujących osób, które utrzymują mordercę swoich dzieci!? Jednym argumentem za jest fakt, iż cywilizacja moralnie się rozwija i nie dopuszcza kary śmierci nawet za coś tak nieludzkiego. Przyjrzyjmy się jednak drugiej stronie medalu.
Mieszkasz w Europie Zachodniej i jesteś nie większy od śliwki, masz nosek, uszy, powieki nie mówiąc oczywiście o nóżkach, czy też rączkach. Jesteś miniaturowym człowieczkiem, który wyczuwa głaskanie brzucha przez matkę. I tutaj pojawia się problem. Ten brzuch nie jest twój, a w świecie, do którego byś się dostał, obowiązuje maksyma" mój brzuch, to moja sprawa". Zdany jesteś tym samym na właścicielkę brzucha, która może dokonać aborcji, a ty przecież nie protestujesz, bo to będziesz umiał i to nieudolnie za kilkanaście miesięcy. Nie jesteś niczemu winny, ale zostaniesz zabity, a sprawca nie poniesie żadnej kary. Można by powiedzieć, że to cywilizacja śmierci, tylko co z mordercami, których z moralnego punktu widzenia nie zabijemy, a ugościmy jak bogatych turystów?
Mieszkasz w Belgii i niestety cierpisz, bo natura nie była dla ciebie łaskawa. Każdego dnia walczysz o wstanie z łóżka, o oddech, o przełknięcie posiłku, o nieistotną dla zdrowych ludzi rzecz, która dla ciebie jest szczytem możliwości. Szczerze mówiąc, nie ma dla ciebie nadziei na znośną przyszłość. Niestety twoje cierpienie widzą także rodzice, a więc i ty dostrzegasz, że oni cierpią. I możesz wraz z rodzicami podjąć pewną, niełatwą decyzję, którą potwierdzi sąd. Poddajesz się eutanazji i ból mija.
Jak wytłumaczyć powyższe, czy jesteśmy społeczeństwem moralnie upadłym, czy też wręcz odwrotnie? Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę z paradoksu jakiego jesteś świadkiem i czy czasami (nie)świadomie stajesz się walczącą cząsteczką takiego porządku?
Cóż, to wszystko jest bardzo proste, wystarczy socjotechnika. Dostosowujesz nazewnictwo do swoich celów i jesteś moralnie usprawiedliwiony. Powtórzysz to tysiące razy i staje się to prawdą. Jeżeli zaś nazewnictwo jest tak ważne, to czy nie należałoby po prostu nieco je podmienić, co czyniono już wielokrotnie. A więc nie zabijajmy morderców, tylko za zgodą sądu poddajmy ich eutanazji, to przecież takie humanitarne rozwiązanie. Wykonajmy to tylko wtedy, gdy taka osoba nie rokuje dobrze dla społeczeństwa. Pamiętajmy, że morderca jest nosicielem śmiertelnej choroby, która jak i covid może zabić ludzi. Wystarczy ją (jego) tylko wypuścić między ludzi.
Jesteśmy cywilizacją śmierci na wielu płaszczyznach. Nie uznajemy dziecka nienarodzonego za człowieka, traktujemy zwierzęta, jakby nie miały uczuć i hodujemy je po to, by zabić. Wszędzie wokół nas jest krew, ale jej nie widzimy, bo zostaliśmy odpowiednio ukształtowani.
A co z najbardziej pokrzywdzonymi? Nic, po prostu nie mieli szczęścia być Brevikiem.
Komentarze (10)
Poprowadziłbym tekst, żeby tak zakończyć.
Zostaliśmy nauczeni, że trzeba je szanować, że to największa świętość i wartość.
Tymczasem do władzy dochodzą ludzie, którzy życie mają za nic. Niemal tak, jakby to było kryterium przyjęcia do pracy. Dla władzy jesteśmy tylko statystyką. Masą szarą, która na ich nieszczęście jest, bo musi. Dupę zawraca, więc trzeba nimi zarządzić, ale jest też siłą roboczą, więc trzeba też ich przeszkolić, że coś znaczą, żeby się nie pozabijali na wzajem. Wiedzą też, że cześć z nas rzeczoną naukę przyjmie jak mantrę i rzucą od czasu do czasu ochłap po części wyborczy po czesci, żeby narysować grubą, czerwoną krechę między ludźmi, którzy w normalnych warunkach, by się za pewne dogadali, ale przyprawiają serwowane danie głębokimi emocjami, więc zamiast rozsądku górę biorą nerwy.
Z mojego punktu widzenia, życie (jakiekolwiek) dla człowieka jako gatunku, nie ma żadnego znaczenia. Wybacz, ale dla mnie całe to gadanie o ekologii, ratowaniu życia, uzdrawianiu, rewitalizacji i innych pierdach jest jedynie środkiem na poprawienie PR-u, a co za tym idzie wyciągnięcie pieniędzy od zarządzanej trzody i nie wnosi kompletnie nic w faktyczne dbanie o życie.
Jaką zatem wartość ma tak na prawdę nasze życie? Mówią, że nie ma ludzi niezastąpionych w pracy, a po naszej śmierci kilka osób posmutnieje i zapłacze.
Zatem wygląda na to, że ma wartość jedynie sentymentalną.
Jeżeli chodzi o ziemię, to tylko dzięki ludziom powstaje wysoka kultura. Jak jest we wszechświecie, w innym wymiarach tego nie wiemy. Może nie ma nic, a może jest wszystko. Póki jednak tego nie wiemy, powinniśmy szanować to co mamy, czyli życie każdego z nas. Zawsze jest szansa, że jest jedyne i co wtedy jeżeli je zniszczymy?
pozdrawiam
Wiem o czym mówisz, każdy z nas ceni własne życie ponad wszystko. Do tego stopnia, że gotowi jesteśmy przestrzegać prawa bez mocy i iść w niewolę byleby przeżyć.
Raczej chodzi mi o to jaki stosunek mamy do drugiego człowieka. Do innego niż nasze życia. Tutaj już wolimy żyć wygodnie niż się zastanawiać ile żyć kosztuje wyprodukowanie pięknych narzędzi codziennego użytkowania.
Kultura - oczywiście, że by nie powstała jeśli nie było by człowieka, ale też nie było by jej komu podziwiać.
Piękno - natura pod tym względem pozostaje niedoścugniona.
https://m.youtube.com/watch?v=9ub4WTe53fw
Oczywiście można położyć lachę na wszystko: cóż ja jeden poradzę, jak ja mogę naprawić cały świat, ale jednak nic nie zagłuszy wewnętrznej potrzeby ładu i sprawiedliwości, z którą się urodziliśmy. Choćby nie wiem co, oko ludzkie lgnie do piękna, bo któż chciałby oglądać za progiem syf i śmieci zamiast kwitnących azalii, pachnącego bzu? Jak długo ten płomyk tli się w ludzkiej duszy, będziemy zawsze dążyć do poprawy sytuacji, a czy się uda, to już inna sprawa.
Też tak sobie wykombinowałem: bezrobotny dostaje od państwa około 13 tysięcy rocznie, a utrzymanie jednego więźnia kosztuje ponad 100 tysięcy rocznie. W takim razie najlepiej zaplanować skok na bank — jeśli się uda to zgarnę kasy do końca życia, a jeśli mnie złapią to będę mieć przynajmniej jedzenie, opierunek, dach nad głową za darmo i ponadto satysfakcję, że państwo wydaje więcej na kryminalistę niż na uczciwego człowieka. A że jestem już stary, nie grozi mi, że będę w więzieniu robić za panienkę. ?
Ciekawie napisany artykuł na istotny temat.?
Daję ? i pozdrawiam. ?
pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania