Poprzednie częściTwoja na zawsze.

Twoja na zawsze. 23

Rozdział dwudziesty trzeci

 

Od miesiąca wszystko kręciło się wokół tego cholernego ślubu, a ja miałem tego serdecznie dość. Jagoda zgodziła się na ślub cywilny bez większych sprzeciwów, ale uparła się przy pierwszej najbliższej dacie i nie chciała słyszeć odmowy.

W moją matkę też, jakby wstąpiła nowa energia albo siła, bo była stałym bywalcem w moim mieszkaniu i planowała ze szczegółami, każdy najdrobniejszy detal. Chciała, aby ten ślub i przyjęcie były perfekcyjne, w każdym calu tylko do cholery gdzie ja w tym wszystkim byłem? Sam nie mogłem zadecydować o niczym, jakbym był ubezwłasnowolniony i po części tak właśnie się czułem. Schwytany w sidła, zamknięty w pieprzonej klatce i owinięty dodatkowo dookoła drutem kolczastym.

- Jagódko – Regina przeglądała muszki i szukała tej odpowiedniej do garnituru – kiedy poznamy twoich rodziców?

Moja narzeczona pogładziła się po mocno zaokrąglonym brzuchu i uśmiechnęła do mnie z czułością.

- Przyjadą dzisiaj – odparła, a ja wstrzymałem oddech – Fabian będzie musiał naszykować pościel dla gości.

Miarka się przebrała. Zacisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem nią w ścianę. Ból przeszył moją rękę, ale zlekceważyłem go. W porównaniu do tego, co czułem, to była miła odskocznia. Moja matka posłała mi zdziwione spojrzenie.

- Co to miało znaczyć Fabianie?

Zaczynałem tracić nad sobą panowanie. Zanim odpowiedziałem, policzyłem do dziesięciu.

- Mam was dość – warknąłem – kompletnie nie liczycie się z moim zdaniem. Jestem w swoim mieszkaniu, a nie mam nic do powiedzenia. Traktujecie mnie jak pieprzonego manekina i teraz jeszcze to. Bardzo się cieszę, że poznam w końcu rodziców matki mojego dziecka, ale nikt się nawet nie zapytał mnie o zgodę, czy mogą zostać tutaj na noc.

- Uspokój się – Jagoda, chciała jakoś załagodzić sytuację – rozumiem, że ślub i dziecko, to może być dla ciebie…

- Gówno rozumiesz! - krzyknąłem – to miał być ślub na moich zasadach, a nie jakiś popieprzony cyrk na kółkach. Dobrze wiesz, że zgodziłem się na to całe zaobrączkowanie, tylko pod takim warunkiem. Tymczasem nie mogę nawet zadecydować, co wolę muszkę czy krawat.

Obie kobiety wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.

- Więc, co wolisz – Jagoda stłumiła ziewnięcie – muszkę czy krawat?

Musiałem wyjść. Teraz. Inaczej szlag mnie trafi. Uderzałem głową w mur, który nie chciał się skruszyć.

- Gdzie ty idziesz?! - Jagoda krzyknęła za mną, gdy zobaczyła, jak wkładam buty – jesteś mi tutaj potrzebny.

- Zostaw go – usłyszałem konspiracyjny szept Reginy – ochłonie, to wróci.

Wyszedłem z mieszkania, trzaskając drzwiami. Szedłem przed siebie, bez większego celu. Nie wiedziałem, dokąd mam się udać. Wszelkie miejsca, gdzie podawany był alkohol, odpadały. Wbrew temu, co czułem i myślałem, chciałem zrobić dobre wrażenie na swoich przyszłych teściach. Po godzinie chodzenia bez sensu postanowiłem wrócić do mieszkania.

Stojąc przed drzwiami, usłyszałem głośny wybuch śmiechu. Moja kobieta, wcale nie brzmiała na zmartwioną ani przejętą brakiem kontaktu ze mną. Nie wiedząc właściwie dlaczego, nie byłem tym zdziwiony. Ostatnio zaczynałem dostrzegać, jak wiele rzeczy nas różniło. Niby ją kochałem i chciałem mieć ją blisko siebie, ale równie dobrze mogłoby jej nie być. Zastanawiałem się, czy ona czuła tak samo. Może to, co nazywałem miłością, tak naprawdę było zwykłym zauroczeniem? Ta myśl nie chciała dać mi spokoju.

 

Z duszą na ramieniu wsadziłem klucz w zamek i przekręciłem go. Po chwili zamknąłem drzwi i przeszedłem w kierunku salonu. Moje miejsce do odpoczynku zostało zamienione w salę obrad i brakowało tylko okrągłego stołu. Od razu zauważyłem dwie nieznane mi osoby, koło kobiety siedziała Jagoda i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wyglądały niemal identycznie jak dwie krople wody.

Chrząknąłem głośno, a w salonie zapadła cisza i teraz wpatrywało się we mnie osiem par oczu o różnych odcieniach. Ledwo udało mi się ochłonąć, a znów wzbierała się we mnie złość. Patrzyli, jak na jakąś małpę, która uciekła z cyrku.

- Przeszkodziłem wam w czymś?

Chciałem to przerwać, źle się czułem obco i nieswojo.

- Kochanie – Jagoda wstała od stołu i podeszła do mnie – to są moi rodzice. Mamo i tato…

Dalej przestałem słuchać. Wszystko, co mówiła, zlewało się w niewyraźny bełkot. W ogóle miałem nieodparte wrażenie, jakby to wszystko działo się poza mną.

Rodzice Jagody okazali się bardzo sympatyczni i chyba zyskałem w ich oczach aprobatę. Właściwie zapamiętałbym to spotkanie, jako bardzo udane, ale... No właśnie musiało być pieprzone „ale”. Problem rozpoczął się, gdy ojciec Jagody położył przede mną dwa bilety lotnicze i zakomunikował, że wykupił dla nas wycieczkę.

- Bardzo dziękuję – postanowiłem wybrnąć z tej niezręcznej moim zdaniem sytuacji z twarzą – ale chcielibyśmy z Jagodą z uwagi na jej stan wstrzymać się z wszelkimi wyjazdami.

Wtedy Jagoda zrobiła coś, czego nie przewidziałem. Podważyła moje zdanie. Sięgnęła po bilety i podskakując razem z krzesłem do góry, zaczęła dziękować.

- Nie martw się tato – jej głos był przesiąknięty słodyczą, od której chciało mi się rzygać – Fabian ma swoje dziwne humory ostatnio, ale nie przejmuj się tym. My z Reginą, już nawet go nie słucham. Czasami wręcz odnosimy wrażenie…

- Wystarczy – burknąłem, wstając od stołu – tak, jak mówiłem, nigdzie nie jedziemy.

Małżeństwo wymieniło ze sobą spojrzenia, ale miałem w dupie, co sobie pomyślą. Poznałem drugą twarz swojej przyszłej żony i jakoś nie przypadła mi do gustu.

Do głowy by mi nie przyszło, że robienie z siebie słodkiej kretynki wychodziło jej tak dobrze.

- Fabian – mężczyzna również wstał – wycieczka jest opłacona i jest bezterminowa. Możecie z niej skorzystać w dowolnej chwili. Po co te nerwy?

Posłałem Jagodzie mordercze spojrzenie. Udało jej się zrobić ze mnie idiotę przed wszystkimi.

- Zdania nie zmienię – warknąłem – przepraszam, jeśli Państwa uraziłem swoją odmową.

Nie mogąc dłużej wytrzymać w jednym pomieszczeniu z nimi, wyszedłem na balkon. Potrzebowałem odrobiny spokoju i świeżego powietrza.

 

Wychylałem się za barierkę i patrzyłem w dół, gdy poczułem drobne dłonie na swoich plecach.

- Wracaj do gości – mruknąłem, nie odwracając się w jej stronę – powiedz im, że mam podły nastrój, ale poprawię się w najbliższej przyszłości.

Nie chciałem i nie mogłem na nią patrzeć. To, co zobaczyłem przy stole, wystarczyło mi na jakiś czas.

- Już sobie poszli – powiedziała cicho, przytulając się do moich pleców – chyba trochę przesadziłam z tymi biletami.

Trochę? To mało powiedziane. Okazała brak szacunku, więc jeżeli dla niej to znaczyło „trochę”... Nie mam więcej pytań.

- Idź do łóżka – rozkazałem – chcę być sam.

- Nie chcę spać sama – odparła ze smutkiem.

Odwróciłem się w jej stronę i wziąłem ją na ręce. Westchnąłem i uśmiechnąłem się lekko, niosąc ją w kierunku sypialni.

- I co ja mam z tobą zrobić dziewczyno, co?

Wtuliła twarz w moją koszulkę, a ja wdychałem delikatny zapach kobiecych perfum.

- Co tylko chcesz – odparła prowokująco – jestem cała twoja.

Przecząco pokręciłem głową. Seks z nią przestał być pociągający od momentu, gdy brzuch zaczął się powiększać. Za każdym razem bałem się, że zrobię krzywdę mojemu dziecku. Tak, to było absurdalne, ale strach jednak silniejszy. Ostrożnie położyłem ją na łóżku, złożyłem pocałunek na czole kobiety i przykryłem ją szczelnie kołdrą.

- Dobrze wiesz, że nie mogę – usiadłem przy niej i patrzyłem na śliczną, delikatnie zaróżowioną buzię – to nie twoja wina, tylko dopóki nie urodzisz, na nic nie licz.

- To chociaż śpij ze mną – upartość Jagody nie znała granic – od dwóch tygodni śpisz na kanapie w salonie. Szczerze? Ucieszyłam się, że rodzice będą u nas nocować tylko z jednego względu. Byłbyś tam, gdzie twoje miejsce.

Ona nie ułatwiała mi niczego. Może kanapa nie była zbyt wygodna, ale bezpieczna. Powinna wiedzieć, że w nocy nie śpię zbyt spokojnie i mógłbym nieświadomie zrobić im krzywdę.

- Przestań – warknąłem – rozmawialiśmy już o tym.

Gwałtownie podniosła się do góry.

- Ja mam przestać? Chryste! Fabian. Mam wrażenie, że cię tracę. Oddalasz się ode mnie. Odkąd wymusiłam na tobie ten ślub, prawie ze sobą nie rozmawiamy. Co się dzieje? Coraz częściej nachodzi mnie myśl, że zależy ci już tylko na dziecku.

Cieszyłem się, że w końcu powiedziała to na głos i przyznała się do tego. Ślub brałem, bo musiałem. Może gdybyśmy zrobili to po mojemu, podszedłbym inaczej do wizji szybkiego ożenku, a tak? Nie dała mi żadnego wyboru.

- Po prostu – westchnąłem – inaczej to planowałem. Nie miałem zamiaru organizować żadnego hucznego przyjęcia na sto osób i pragnąłem ten dzień spędzić tylko z tobą.

- Więc może powiedz, jak ty sobie to zaplanowałeś? - zaproponowała z nadzieją w głosie – jeszcze możemy wszystko zmienić.

Wstałem z łóżka i przecząco pokręciłem głową. To już nie miało żadnego znaczenia. Ona i Regina powinny być z siebie dumne – dopięły swego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Elorence 25.09.2018
    Facepalm.
    Normalnie i drugi.
    I trzeci.
    Ten koleś jest nienormalny... Kompletnie nic nie wie o kobietach w ciąży i totalnie nie obchodzi go Jagoda, jej zdanie. Kobiety - w większości - zawsze marzą o ślubie jak z bajki. I większość facetów się nie wtrąca. Pozwala im zaszaleć - w granicach normalności, bo widzą, że to je cieszy, a on?
    Niech on odejdzie od niej i pozwoli jej być szczęśliwą z kimś innym... Nawet nie śpi z nią w jednym łóżku. Co za kretyn!
    I te gadki...
    No, chłopie, ja na pewno po główce Cię nie pogłaszczę!

    Wybacz, Minia, ale ten koleś wyprowadza mnie z równowagi za każdym razem...
  • Minia215 25.09.2018
    To jeszcze nic:) bomba tyka.. Tyk tyk
  • Elorence 25.09.2018
    Nieeeeeeee.... zawału dostanę :D
  • Minia215 25.09.2018
    Hmm ogólnie to chciałam trochę pokazać, jak niektórzy faceci potrafią postrzegać ciąże kobiety....
  • Elorence 25.09.2018
    I Ci się udało, bo wielu debili ma tak jak Fabian...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania