Poprzednie częściDrogi Triath część 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Drogi Triath część 7

parę godzin wcześnie w Adorii

 

< Rudowłosa szła sobie powoli przez miasto nikt ją nie gonił nigdzie się nie spieszyła, podziwiała samo miasto, a raczej jego dzielnicę portową, obok niej szła wielka wilczyca, każdy schodził im z drogi. Takiej pary chyba jeszcze nikt nie widziała. Dzielnica portowa miała specyficzny zapach morza ryb, ale też brudu. Kobieta z północy co jakiś czas zatrzymywała się przy jakieś wystawie czy straganie by popatrzeć na miejscowe wyroby. Przy jednym straganie zatrzymała się na dłużej. Przyglądała się sztyletowi, nie widziała jeszcze takiej broni rękojeść wykonana była z kości powietrznego wieloryba, a raczej z jego rogu, ale bardziej zaciekawiło ją ostrze, chciała obejrzeć je dokładnie pewnie było drogie jak cholera, ale zobaczyć nie gdy nie zaszkodzi wyciągnęła dłoń, ale po ten sam sztylet ktoś jeszcze wyciągnął dłoń, dłonie się spotkały.

- Och przepraszam <Głos należał do kobiety która była ubrana jak pokojówka z dobrego domu >

-Nic się nie stało. < Rzuciła rudowłosa dziewczyna > - Chyba podoba nam się te samo ostrze. < Wyszczerzyła się uśmiech do nieznajomej. >

- Chciałam obejrzeć. < Dziewczyna w stroju pokojówki była lekko z konfundowana bezpośredniością nieznajomej bardzo wysokiej kobiety, w dziwnym stroju. >

- Ja też bo pewnie mnie na nie nie stać. < Rzuciła lekko rozbawiona. I dopiero teraz spojrzała na swoją wilczycę która miała uszy na sztorc i lekko uniosła wargi pyska by pokazać swoje kły. Kobieta północy rozpoczęła bacznie się przyglądać dziewczynie, na pierwszy rzut oka nie wyglądała niebezpiecznie, ale Luśka zawsze gdy czuła zagrożenie tak się zachowywała i nigdy się nie myliła, lepiej będzie poznać imię tej dziewczyny.>

-Astrid jestem. < Wyciągneła swoją dłoń w kierunku dziewczyny by się przywitać.>

-Miami. <Obie dziewczyny chwyciły swoje dłonie w mocnym uścisku, Astrid specjalnie mocniej chwyciła i ścisnęła dłoń dziewczyny ale się zdziwiła, kiedy dziewczyna odwzajemniła mocny uścisk. A więc się dobrze maskuje ta całą Miami, ma silny uścisk. Astrid puściła dłoń.>

- Och przepraszam chyba za mocno ścisnęłam, przyzwyczajenie z domu, u nas na północy, zawsze witamy się mocnym uściskiem, a zapominam że nie jestem już w domu na północy i mogę komuś złamać rękę, bacznie obserwowała rękę dziewczyny, jeżeli zacznie masować znaczy że się pomyliła co do oceny tej dziewczyny.>

- Nic nie szkodzi zdarza się <Miami zauważyła, że Astrid zbyt jej się przygląda, a bardziej przygląda się jej dłoni więc zaczęła ją masować. Gosposia u ambasadora królestwa Triant, nie musiała się rozwodzić kim jest dziewczyna na przeciwko niej widziała, że jest wojownikiem, plemiona dalekiej północy szczycili się tym, że u nich, każdy, kto chciał mógł walczyć nawet kobiety, ale te musiały mieć zgodę wodza danej wioski. Coś jej w Astrid nie pasowało, była za młoda i pewnie nie miała jeszcze dużego doświadczenia w walce, ale musiała być bystra, bo ten mocny uścisk sprawdzał Miami, czyżby się domyśliła kim jest, ale to raczej nie możliwe, sklęła się sama umknął jej mały szczegół, wilk który stał koło dziewczyny, to on wyczuł i zaalarmował swoją właścicielkę, wbrew co sądzili nie którzy ludzie zwierzęta, potrafiły wyczuć niebezpieczeństwo, a więc ten wilk uznał ją za niebezpieczną. >

- To wilk północny?

- Tak nazywa się Luśka mam ją od szczeniak.

- Kupują panie <zniecierpliwiony sprzedawca wreście się odezwał.>

- Z czego jest ostrze wykonane.? < Mimo, że Astrid zadała pytanie kupcowi nie spuszczała wzroku z Miami.>

Z Czarnego Cortisu, zwanego gwiezdnym metalem. Ten metal źle działa na demony, można powiedzieć mają na niego śmiertelną alergię. <Kupiec wyszczerzył się w uśmiechu bo dowcip mu się udał. Astrid była lekko zdziwiona, że jest taki gwiezdny Metal ale Miami nie była zdziwiona przyjęła to za fakt, taki sam jak to, że słońce świeci.>

-Ile? <To było konkretne pytanie.>

-Dziesięć tysięcy srebrników. < Cena nie zaskoczyła ani Astrid ani Miami, chyba się obie spodziewały takiej ceny.>

-Nie stać mnie A ciebie?

-Mnie też. < Odpowiedź była pewna ale widać że dziewczyna przyglądała się temu sztyletowi z wielką uwagą, jedna myśl przeszła przez głowę Astrid, czy ta cała dziewczyna spróbuje ukraść ten sztylet czy nie jak by miała się zakładać, na pewno pragnie tego sztyletu ale czy chce ukraść czy nie to już inna bajka> -Obowiązki wzywają na mnie czas. Do zobaczenia Astrid z Północy.

-Do zobaczenia Miami z Adorii. Na mnie też czas. <Rudowłosa spojrzenie od prowadzała dziewczynę i sama ruszyła w swoim kierunku a wilczyca szła obok niej pewnym krokiem. Miami ciekawe kim jest, na pewno jest silna i dobrze zakłada maskę na siebie, pomyśli o tym później. A teraz czas na podziwianie widoków, takich widoków nie miała u siebie, ludzie północy, mieszkali raczej w małych osadach, które miały prosty schemat. Dom rządcy w centrum osady, kuźnia, spichlerzem stajnia i wokół tych budynków były chaty drewniane, wszystko to było ustawione wkoło, osady były chronione palisadą, a ona do tej pory nie widziała ani stajni czy kuźni albo spichlerza, ale za to widziała dużo ludzi w różnych dziwnych ubraniach, mówiących w różnych jjjęzykachrozpoznała Daharyjski i Triant, ta całą Miami mówiła dziwnym akcentem zalatywał Traiant, ale też językiem którego nie znała. Dziewczyna sama nie widziała kiedy się znalazła przed straganem z którego parowało ciepłe jedzenie, zaburczało jej w brzuchu, musiała przyznać była głodna, a zapachy były bardzo smakowite.>

- Co młoda Panienka sobie życzy. <Głos należał do kobiety przy kości z bardzo dużymi piersiami które prawie wylatywały spod koszuli. >

- A co Pani poleca? < Astrid odpowiedziała z radością w głosie chyba chciała przekrzyczeć głód.>

- Zalewajkę mojego przepisu, jest tam kurczak i różne wżywa a do tego kasza.

- To wezmę podwójną porcje. <Położyła dwadzieścia miedziaków na blat. Kobieta sprawnie chwyciła monety, obróciła się i otworzyła kociołek który tak smakowicie pachniał, chochlą zamieszała i nałożyła miskę do pełna po czym się schyliła i wyciągnęła miskę na której był kość surowa skóra kurczak wątróbka i inne części ciała.>

- A to dla towarzysza. <Wskazała na wilczyce> - Ja tego nie ugotuje a nie lubię jak jedzenie się marnuje. < Astrid miała coś powiedzieć, ale kobieta po prostu wyszła ze swego straganu i postawiła przed Luśką miskę, wilczycy dwa razy zapraszać nie trzeba od razu pysk w michę i szamała, Astrid ze swoja porcją podeszła do murka i na nim usiadła i jadła. Po tym jak zaspokoiła głód oddała miskę podziękowała za strawę naprawdę była bardzo dobra i udała się do Smoczego ogona. Drzwi samym wyglądem nie zachęcały do otwierania, ale dziewczyna nie miała żadnych za hamowań i weszła. To było miejsce które można było opisać jednym słowem Mordownia, siedziały tam takie zakazane gęby, Astrid weszła krokiem pewny a obok niej wilczyca rozglądnęła się i już wiedziała, że klienci tego przybytku nigdy nie pracowali uczciwie, każdemu, z nich z oczu źle patrzyło.>

- Karczmarzu nocleg jeden. <Karczmarz wyszczerzył się w uśmiechu jak wilk na owce, widząc dziewczynę. Horsh bo tak się nazywał był wielki jak drzewo prawie dwa metry wzrostu tyle samo w barach, lata młodości miał już za sobą, ale widać było, że jego mięśnie nie z flaczały.

- Oczywiście krajanko. <Mężczyzna odpowiedział płynnym północnym językiem który był twardy w mowie. Astrid jeszcze bardziej się uśmiechy w szczerzyła wreście nie będzie musiała wykłócać się o to czy Luśka może zostać i spać.

- Te Paniusiu weź te bydle za drzwi to nie stodoła. <Rzucił jedne o kaprawych świńskich oczkach.>

- Sam sobie weź. <Astrid odpowiedziała mu od razu, mężczyzna wstał od stołu, wyciągnął miecz i to był błąd, wilczyca zareagowała od razu odbiła się z dwóch tylnych łap a że była wielkości małe konia przewróciła mężczyznę i wbiła mu żeby prosto w bark aż było słychać nie przyjemne chrupnięcie kości, oprych wił się z ból darł się, i pobladł wyglądał jak duch, dwóch kompanów chciała biedak ratować.>

- Nie radzę chyba że chcecie tak jak on. < Rudowłosa wskazała na nieszczęśnika który się wił pod wilczycą.> - Luśka starczy. <Dziewczyna pstryknęła palcami, a wilczyca odskoczyła i podeszła do nogi właścicielki. Kompani podbiegli do swego towarzysza i pomogli mu wstać.>

-Co tu się wyprawia. <Głos był melodyjny i należał do kobiety która schodziła ze schodów z piętra. Wilczyca od razu postawiła uszy do góry i pokazała swe wszystkie zęby. Astrid spojrzała na kobietę i nie musiała patrzeć na Luśkę, bo sama widziała, że ta kobieta porusza się ja drapieżnik, każdy jej ruch był płynny jak u tygrysa, pumy lwa czy innego myślowego, Rudowłosa odruchowa położyła dłonie na toporze. Kiedyś w osadzie mieszkała kobieta która sprawnie posługiwała się cienkim mieczem, potrafiła każdego wojownika z osada pokonać nawet ojca Astrid. Dziewczyna lubiła do niej chodzić, kobieta kiedyś jej powiedziała, że są ludzie którzy chodzą jak drapieżnik, gdy takiego zobaczysz lepiej bądź gotowa do walki, ta kobieta z wioski tak samo chodziła jak ta tutaj.>

- Bydle tej suki rzuciło się na Casiusza. <Kobieta przeniosła spojrzenia na mężczyznę który jeszcze nie doszedł do siebie a na Astrid i wilka.>

- Twój zwierzak zaatakował mojego człowieka.

- Twój człowiek to idiota który rzuca się mieczem na wilka północy <Obie kobiety się mierzyły siebie.>

- Wiesz kim jestem, przedstawię żebyś wiedziała kto ciebie zabił. Jestem Martha Lalko.

- Nie bądź taka pewna siebie. < Ledwo skończyła mówić a zabójczyni skoczyła w kierunki niej nawet nie wiedziała kiedy w dłoniach tamtej pokazały się dwa krótkie miecze, Astrid odruchowo wyciągnęła topory i skrzyżowała je nad głową blokując cios napastniczki. Odepchnęła Lalko od siebie tamta odskoczyła. Astrid była od niej fizycznie silniejsza. Do kobiety podszedł chudy mężczyzna o gębie szczura i coś jej wyszeptał na ucho.>

-Twoje szczęście kobieto z północy, ale mam spotkanie. Jeszcze się spotkamy <Kobieta schowała swoje bronie.>

- Nie mogę się doczekać. < Astrid bacznie obserwowała kobietę, która minęła Astrid i wyszła z przybytku, nie myliła się co do tej całej Lalko to drapieżnik i to bardzo mocny i szybki Rozejrzała się po sali nikt nie był chętny do bitki ale każdy zakapior mierzył ją spojrzeniem. A więc to musiała być ich przywódczyni albo szefowa.. Pod schodami znajdował mały stolik przy którym siedziały dwie postacie, jedna z nich miał słomiany kapelusz kształcie stożka a w ustach trzymała fajkę, obserwowała całe zajście. >

- Mistrzyni czemu nic nie zrobiliśmy? <Młoda dziewczyna która siedziała obok spojrzała na mistrzynię.>

- To proste to nie była nasza sprawa. <Nie dodała, że ta z mieczami to pewnie zabójczyni z Taraka a takiej lepiej nie wchodzić w drogę. Astrid schowała topory po tym jak tamta wyszła. Do rudowłosej podszedł Horsh >

-To było głupie i nie odpowiedzialne, <Mówił północny.> - Ta kobieta jest niebezpieczna widziałem na własne oczy jak zabiła sam dziesięciu członków za bandy przemytników nawet się nie spociła A ty od tak rzucasz jej wyzwanie. To było głupie uważaj na siebie ona jeszcze będzie chciała z tobą wyrównać rachunki,

- Dziękuje za ostrzeżenie porozmawiamy później pójdę się przespać.<Astrid uśmiechała się do mężczyzny i ruszyła do pokoju, a Luśka za nią>

 

** **

< Puszek żył sobie w chacie już długo, poprzednia zielarka przygarnęła go, kiedy, był jeszcze jajeczkiem. Poprzednia właścicielka dbała o węza dobrze, pozwoliła mu się panoszyć po domu, a wąż, spłacał ten dług, bo w okolicy stu metrów szczura czy myszy nie uświadczysz, wąż, skutecznie pilnował aby, żaden szczur, się nie panoszył. Puszek, a raczej Vercia bo tak nazywała go poprzednia właścicielka skutecznie eliminowała szkodniki, i to były dla niej tłuste lata. Wąż prowadził luksowe, życie, miał swój kącik przy piecu gdzie spędzał większość dnia, ale zawsze po popołudniu ruszał na patrol szukając szkodników. A i właścicielka poprzednia od czasu do czasu rzucała jakiś kąsek i tak Puszek żył sobie jak pączek w maśle. Pewnego dnia poprzednia właścicielka, do chatki przyprowadziła, małą dziewczynką, Vercia alias Puszek zawsze unikała dziewczynki, aby jej nie straszyć, zawsze chowała się w kąciku pieca, gdy mała dziewczynki, nie było w pobliżu, puszek zawsze wyłaził i robił swoje. Puszek z ukrycia obserwował, dziewczynkę i patrzył jak rośnie. Pewnej noc, poprzednia właścicielka podeszła do węża, nachyliła się do swojego węża.

-Mój drogi chowańcu, muszę teraz odejść, dbaj O nią. <słowa były skierowane do Verci (Puszka), a kobieta wskazała na dziewczynę>

-Dsssssbsssseeeee.< Puszek wysyczał >

-Bądź jej chowańce. < Tej samej nocy poprzednia właścicielka spakowała się i opuściła swój dom zostawiając kartkę. Puszek przez kilka dni obserwował młodą dziewczynę i jej zamiłowanie do używek, klną w duchu starą właścicielkę, że jej taką podopieczną. Ale Puszek pewnego dnia postanowił, że się ujawni i to był zły pomysł dziewczyna, się przestraszyła chwyciła miotłę i przez pół godziny ścigała biednego puszka po domu i udało się jej złapać i wyrzuciła z chatki. Ale Puszek stary wyjadacz chwilę później wrócił. Dziewczyna kilka razy wyrzucała Puszka z chatki ale on wracał. Puszek w pewnym momencie zobaczył że dziewczyna przestała już go ścigać i chyba się przyzwyczaiła do nieproszonego gościa. Vercia alias Puszek martwił się o swoją nową podopieczną, która, za dużo używała środków odurzających. Puszek postanowił, z tym działać, kiedy nowej Pani nie było, puszek chował jej towar. Co się okazało, że dziewczyna nie jest głupia, i od razu Puszka oskarżyła, w podkradanie towaru. Nawet ta dziewczyna złożyła oskarżenie, i zmusiła jakiegoś biednego człowieka, aby zbadał tą sprawę i tak biedny wielki czarno skóry mężczyzna siedział w chatce i obserwował Puszka, przez pięc bitych dni aż biedny wąż dostał zatwardzenia. Bite pięć puszek leżał wtedy i nic nie robiła. Dobrze że po pięciu dniach mężczyzna dał sobie spokój. Ale Puszek postanowił, że będzie bardziej ostrożny. Dziś dziewczyna wrócił i od razu poszła do swojej bibliotek na piętrze, a potem wróciła i zaczęła sprzątać, biła od niej dziwna aura z jednej strony pod ekcetywania ale z drugiej strony strachu. Wąż leżał i patrzył jak dziewczyna sprząta. Dziewczyna poszła spać Puszek postanowił, że dowie się co tak zmieniło dziewczynę , dlaczego jej aura jest spowita ekscytacją i strachu, wąż postanowił, że uda się z nią , powoli wśliznęła się do jej torby i poszła spać. Wąż czuł przez skórę, że idą wielkie zmiany a jego podopieczna, którą ma chronić w tych zmianach odegra, rolę dużą czy mała to pokaże przyszłość, wąż syknął.

 

** **

<Postać w bieli, spojrzała w przestrzeń która otaczała oś Czasu, Nie które linie czasu jarzyły się mocniej a nie które słabiej, ale jedna przykuła uwagę postaci w bieli. Pojawiała się i znikała jażyła i bladła. Podeszła do lustra i przejechała dłonią aby zobaczyć co się dzieje na tej linii czasu. Przeglądała to co się wydarzyło do tej pory, skupiła się na jednej osobie. Postać w bieli machnęła ręką i obraz znikła > -A więc wykonała ruch . <Biała postać dłonią machnęła ręką i otworzył się świetliste drzwi.>

-Dokąd idziesz, wiesz że ingerowanie na linii czasu jest zabronione. <Głos wychodził z osi czasu.>

-Idę odwiedzić tylko znajomą. < Biała postać znikła świetlistych drzwiach.>

 

** **

-Kochanie. <Głos należał do Daritera, która naga siedziała okrakiem na imperatorze i dłońmi masowała jego klatkę piersiową powolnymi ruchami, wcierając w nią, specjalny eteryczny olejek o zapach drzewa pigwowego. Tylko kochanka wiedziała, że ów olejek nie był zwyczajnym olejkiem a specjalną miksturą, którą stosowało się do manipulowania ludźmi, sam płyn a raczej jego zapach powodował, lekkie nie mal nie wyczuwalne otępienie i wtedy wystarczyło odpowiednią modulacją głosu wpłynąć na osobę która była pod wpływem takiej substancji>

-Tak. <Imperator odpowiedział mimo że to nie było pytanie, miał przymknięte oczy i poddawał się masażowi.>

- Dlaczego twojej matce tak zależało na szybki wylocie do Adorii. <Kobieta bardzo powoli wcierała olejek..>

- Chce przejąć jak najszybciej spotkać się z Tartarusem i wylecieć mu na spotkanie. <Mężczyzna odpowiedział ziewając szeroko,> -Przy okazji spotka się z Gubernatorem Adorii postara się o założenie placówki dyplomatycznej i może jeszcze bazy wojskowej. < Nie to chyba chciała kobieta usłyszeć bo się lekko skrzywiła, imperator tego nie widział.>

- Kochanie nie wydaje ci się dziwne że zgłosiła się na ochotnika i tak szybko wyleciała. Mogłeś wysłać Krążownik liniowy w eskorcie z dyplomatami i byłby ten sam efekt. Może...?

- Co Może? <Geriusz otworzył oczy. >

- Nie chcę aby to źle zabrzmiało. <Kobieta udawała że się waha przed powiedzenie tego co chciała powiedzieć i zmieniła lekko ton głosu na bardziej uległy i poddańczy> -Wiesz twoja matka mnie nie lubi i nie chcę, że się świadczę przeciwko niej, Ona nigdy mi nie wybaczyła, że zajęłam miejsce Rene twojej, żony .

-Mów. <Kochanek ponaglił swoją konkubinę. Kobieta wzięła głęboki oddech, wiedziała, że Imperator nie lubił gdy źle się mówi się on jego matce.>

- Ale czy ona coś nie knuje przeciwko Tobie? < Mężczyzna ryknął że śmiechu słysząc słowa swojej kochanki. >

- Kochanie znam swoją matkę i powiem, że ona zawsze planuje swe działania, ale czasami działa impulsywnie, a poza tym. Kochanie jak dobrze wiesz sama zrezygnowała z bycia imperatorową i od razu wyruszyła w podróż. Ta kobieta nie usiedzi w jednym miejscu ani pięć minut. Odkąd ją znam, widziałem, że nie chce władać i tylko czeka na moją pełnoletność. O mojej Matce można wiele powiedzieć ale nie to, że knuje przeciwko Mnie.< W Deriteri aż się gotowało kiedy słuchała o Kelenie, nie lubiła tej kobiety, i gdyby nie to, że jej się obawiała, to Kelena skończyła by jak Rene, i tylko Podróżniczki nie oszukała. Była władczyni jako jedyna nie dała się jej nabrać. Odkąd żona imperatora zniknęła z pola widzenia, i pojawiła się Deriteri od tego momentu, Kelena zamieszkała w pałacu imperium, i bardzo bacznie obserwowała konkubinę. Dziewczyna nigdy nie zapomni jednej rozmowy z Keleną kiedy ta jasno powiedziała jej, że jeżeli Deriteri maczała swoje łapy w zniknięciu Rene , to Jak Kelena powiedziała, sam Garok nie ochroni ją przed Keleną, Kochanka widziała oczy wtedy byłej imperatorowej i wiedziała, że ona nie kłamie.>

-Nie obraź się kochanie ale twoja Matka mi nie ufam i muszę powiedzieć, że jej nie ufam i dla mnie Ona coś knuje. <Mężczyzna spojrzał pytająco na kobietę, dając znak tym żeby kontynuowała.>

-Myślę, że chce po krzyżować Twoje Plany Sojuszu z duchowieństwem Triant.

-Czemu tak myślisz. <Imperator wiedział że Dereteri nie jest tylko ładna ale jest oczytana i ma zdanie na każdy temat. Kobieta się lekko uśmiechnęła i powiedziała jedno słowo

-Nomadzi. <Powoli zeszła z kochanka i położyła się obok, ale widziała reakcje Gergiusza lekko przygryzł wargę w grymasie. Wreście udało jej się zasiać ziarno niezgody i zwątpienia.>

-Uruchomię szpiegów. <Mężczyzna rzucił oschle po czym dodał> - Skąd wiesz o Nomadach?< Pytanie dziewczynę zaskoczyło, i ona sama siebie skarciła w duszy bo powiedziała o jedno słowo za dużo >

-Czytałam biografie twojej matki ale nie tą Imperium, ale tą małą znaną i tam był fragment o Nomadach i to, że Ona należała do nich. <Dziękowała teraz, że te nudne wykłady które otrzymywała od historyków na coś się zdały, bo tak naprawdę. Istniały dwie biografie Keleny Podróżniczki, jedna spisana przez najlepszego skrybę imperium. A druga bardziej ciekawa, wydana w małej ilość biografia oparta na pamiętnikach samej imperatorowej. Kobieta ziewnęła. > - Dobranoc Kochanie jestem zmęczona<kobieta nie wiedziała czy jej kochanek kupił wytłumaczenie>

 

** **

Sprawdzało się stare powiedzenie ojciec kazał córka musiała zrobić. Jassica stała na okręcie flagowym piratów Nimbus który był przerobionym starym typem Ciężkiego Krążownika, kiedyś ten okręt był jednym z nowoczesny a teraz już nie. Nadal mógł na równi walczyć nawet z Krążownikiem Liniowym czy Dreadnoghtem, dzięki modyfikacją wprowadzonym przez piratów. Jassica nie była zadowolona, że ojciec kazał jej lecieć do Adorii i to jednym okrętem oczywiście zakazał jej wszelakich ataków pirackich. Gdzie tu sława gdzie tu chwała i gdzie łupy. Rozmowa z ojcem była bardzo dziwna. Po kolacji trzy dni wcześniej kiedy już wszyscy wyszli z jadalni ojciec zatrzymał swoja córkę jednym słowem musimy porozmawiać usiać, kiedy dziewczyna zajęła miejsce w wielkim fotelu, ojciec bez żadnych wstępów czy przy długich wypowiedzi powiedział

-Jessica, weźmiesz ze sobą Nimbusa i udasz się do Adorii. <Dziewczyna na niego spojrzała spod łba.>

- Po co mam tam lecieć Adoria to nasze miasto, znaczy pod twoim panowaniem tam nic nie ma a nie ma sensu rabowanie. Miasta które służy nam wiernie.>

-Bo ci karzę. <Głos ojca zmienił się na bardziej stanowczy niż był.>

-To żadne powód. < Jessica odziedziczyła charakter po swojej zmarłej matce równie pyskata i pewna siebie jak Kathrina, dziewczyna wzięła głęboki oddech bo widziała, ze ta rozmowa zupełnie do niczego nie prowadziła> - Tato przez całe życie przygotowujesz mnie abym kiedyś zajęła twoje miejsce porywałeś znaczy sprowadzałeś nauczycieli z całego świata, którzy mnie uczyli nie tylko języków, ale walki strategii, chcesz abym była twoim następcą a nie ufasz mi i nie chcesz mi powiedzieć dlaczego wysyłasz mnie do Adorii. <mężczyzna w fotelu patrzył na swoją córkę uważnie i musiał przyznać że dziewczyna miała swój rozum, nie chciała jej mieszać w sprawy które mogą ją przerosnąć, do których jeszcze nie dorosła. Ale wieści które otrzymał ostatnio od starej znajomej, były niepokojące>

- Dobrze za nim ci wyjaśnię przeczytaj ten list który otrzymałem niedawno<podał swojej córce, dziewczyna zaczęła czytać.

 

Drogi przyjacielu.

 

Burza którą odegnaliśmy wspólnie kilkanaście lat temu , znów do nasz powraca z nową siłą. Moje najgorsze obawy się potwierdzają Nasz wróg jakoś się dowiedział, o naczyniu i zaczyna go szukać. Z moich obserwacji wnioskuję, że myśli że jest tylko jedno naczynie to daje nam czas do działania. Mój człowiek przejął część naczynia jak na razie jest bezpieczne, ale nie wiem na ja długo. Wróg ruszył w pościg, za nim. Obawiam się, że mój syn chce się połączyć z naszym wrogiem, jest pod silnym wpływem pewnej osoby, to jest dla mnie przykre ale nic z tym nie mogę zrobić w danym momencie. Jak dobrze wiesz, nie dzierżę już potęgi w rekach. Udaję się do Adorii przejąć wiesz co. Proszę ciebie mój przyjacielu, abyś zapewnił mi transport, na Nieznane Ziemi, liczę że spłacisz swój dług

 

P.

 

<List był napisany odręcznym pismem, które była bardzo ładne i staranne Jessica odłożyła kartkę i spojrzała na ojca>

- Nie rozumiem prawie niczego z tego listu

- Chciałaś wiedzieć dlaczego wysyłam ciebie do Adorii to już wiesz.

- Nic nie wiem to jakieś brednie napisane ogólnikami<Jessica aż głos podniosła mówiąc>

- Tak to ogólnik dla ciebie ale nie dla mnie. Nad ciąga burza i to wielka.

- Mówisz jak ta całe P. a kim te P. jest i o co chodzi z długiem.<mężczyzna odetchnął >

- P. to była Imperatorowa Daharii Kelena Podróżniczka <Mężczyzna uśmiechnął się widząc jak po raz pierwszy tego wieczoru, jego córka nie wiedziała co powiedzieć> - Co do drugiego pytania, Kelena ułaskawiła twoją matkę kiedy była z tobą przy nadziei, gdy nie jej akt łaski, nie urodziłaś byś się. Opowiem ci po krótce. Twoja matka była wyszkoloną zabójczynią z Zakonu Taraka, nie miała sobie równych, i ta piękna kobieta zakochała w takim piracie jak ja. Ona postanowiła rzucić bycie mordercą, ale córko prawda jest taka, że od przeszłości nigdy nie uciekniesz. Pewnej nocy kilku zabójców zmusiło twoją matkę by wykonała ostanie zlecenie Zabicie Keleny, od razu powiem twoja matka nie miała wyboru, gdyby tego nie zrobiła, Oni zabili by nas wszystkich, a była wtedy z tobą w ciąży. Nie wiem jak wyglądał starcie między twoją matką a imperatorową, ale przegrała. < Jessica po raz pierwszy słyszała tą historię ojciec rzadko mówił o jej Matce która odeszła kiedy dziewczyna miała pięć lat po ciężkiej chorobie.> - Byłem wtedy w Daharii w dniu egzekucji twojej matki. Nie zapomnę tego nigdy. Kat miał już ściąć, przebiłem się przez strażników i zasłoniłem twoją matkę, błagając aby to mnie zabili, a jej darowali życie. Wtedy Ona podeszła do nas jednym szybki pachnięciem rapiera przecieła więzy. Nachyliła się do mnie i powiedziała, że mam teraz u niej dług i że mam się nigdy nie pojawić w Daharii. Od to cała historia. Córko a ja zawsze płacę swoje długi. Dlatego chcę abyś poleciała do Adorii. <Z rozmyślań wyrwał Jessice alarm

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania