Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 3

Nie dokończyliśmy rozmowy, gdyż zadzwonił jego telefon, który po chwili odebrał. Nie tracąc czasu, skierowałam swoje kroki na górę. Będąc w pokoju, rozłożyłam się na wyrku i przymknęłam oczy.

 

Marco

 

Gdy zadzwonił mój telefon, podszedłem, zerkając wcześniej na wyświetlacz, gdzie pojawiło się zdjęcie Leny. Odebrałem, wychodząc na taras.

- Hej, kotek, co tam?

- Cześć, tak po prostu dzwonię. Jak tam? - odparła Lena.

- A dobrze, a jak się czujesz?

- Dobrze, a ty, jak wytrzymujesz z siostrą?

- Jest dobrze, dzisiaj chcę nauczyć ją trochę jak grać - odparłem dumnie.

- Oo mój słodziak, to dobrze, że chcesz, aby się rozwijała.

- A dziękuje, kochanie. Tylko mam prośbę, czy przyjdziesz dzisiaj i pokażesz jej coś, hm?

- No dobrze, przyjdę i pomogę. A o której mam być?

- O 17, jeżeli ci to nie przeszkadza - odparłem.

Bardzo chciałem, aby przyszła, gdyż wiem, że Ver bardziej posłucha jej niż mnie.

- Nie przeszkadza, dobrze, będę.

- Kocham cię, słoneczko i dziękuję.

- To nic wielkiego, kochanie. Kocham cię mocno.

- Dobra, lecę i widzimy się za 30 minut. Pa pa, kochanie.

- Do zobaczenia, kotek - powiedziała, po czym rozłączyła się.

Po zakończonej rozmowie poszedłem jeszcze się napić. Później pomknąłem na górę, zabierając potrzebne rzeczy. Gdy tak wszystko zbierałem, myślałem, czy dobrze robię. Chcę jej pomóc, ponieważ czuję, że ukrywa coś przede mną. I przez to jest tak skryta w sobie. Wiem, że minęło dużo czasu, odkąd jej nie widziałem, ale teraz mogę wszystko zmienić. Jeszcze chwilę myślałem nad tym wszystkim. Potem wziąłem torbę i wyszedłem z pokoju. Zapukałem do pomieszczenia naprzeciwko, mówiąc, aby Ver się zbierała.

 

**

Leżałam tak, dopóki mój brat nie zapukał, powiadamiając mnie, abym już się zbierała. Podniosłam się z łóżka i spakowałam torbę, i wyszłam z pomieszczenia. Schodziłam po schodach, kiedy zauważyłam Marco, który już na mnie czekał. Zeszłam z ostatniego schodka, od razu kierując się za bratem, który zamknął dom. Włożyliśmy torby do auta, które stało na podjeździe, a chwilę po tym siedzieliśmy na swoich miejscach. Jadąc na obiekt, Marco ciągle się uśmiechał. Zauważyłam to, kiedy przypadkowo odwróciłam głowę w jego stronę. Lecz nie wiedząc, o co mu chodzi, zaczęłam się zastanawiać, czy nie potrzebuję lekarza. Jednak nie trwało to długo, ponieważ zatrzymaliśmy się na parkingu. Wysiedliśmy, zabierając torby z bagażnika. Potem kierowaliśmy się do szatni. Brat pokazał mi pomieszczenie, gdzie mam się przebrać. Po wejściu do pomieszczenia położyłam torbę i zaczęłam się przebierać. Zakładałam trampki, kiedy usłyszałam, że mój brat z kimś rozmawiał. Przebrana wyszłam z szatni. Zamknęłam drzwi. Odwracając się, poczułam, że wpadam na kogoś, a tym ktosiem okazał się być nie kto inny, jak Marco, który był przebrany. Przyglądał mi się badawczo. Widziałam, że coś mu nie pasowało. Kiedy jednak jego wzrok padł na moje obuwie, wiedziałam o co chodzi. Spoglądając na niego, ponownie zaczęłam rechotać, ponieważ jego mina była rozbrajająca. On tylko machnął ręką, karząc iść za nim. Dotarliśmy pod pomieszczenie tzw. schowek. Gdy otworzył, zobaczyłam tam sam sprzęt piłkarski. Jedno pytanie, jakie chodziło mi po głowie to: "Skąd on ma klucze do schowka?''. Nie zważając na to, zobaczyłam, jak Marco podszedł do jednej z szaf i czegoś szukał. Pokazał ręką, abym weszła do środka.

- No to mała, wybierz sobie - powiedział.

- Ale ja nie chcę, bo to nieładnie. - powiedziałam.

- Wiesz, że nie będziesz grać w trampkach - odparł stanowczo.

- No dobrze - zrezygnowana wzięłam pierwsze lepsze. Założyłam, aby się już nie kłócić.

- I zobacz, jak idealnie, grzeczna dziewczynka - odparł, tarmosząc moje włosy.

- Ja jakoś się w tym nie czuję, tatusiu mój kochany - powiedziałam, po czym lekko dźgnęłam go w brzuch.

- Dobra, młoda, koniec, idziemy - odparł z powagą, która mu nie wychodziła. Ja już więcej nic nie powiedziałam, tylko szłam za nim.

Dotarliśmy na murawę. Marco opuścił mnie, idąc po piłki. Wracając, zobaczyłam, że towarzyszyła mu śliczna dziewczyna. Wyglądała na starszą ode mnie. Najpierw pomyślałam, że jest pracowniczką tego obiektu. Będąc blisko, spojrzeli na mnie oboje, jakbym była kosmitą. Może trochę dziwnie wyglądałam, bo odkąd ich zobaczyłam, to nie mogłam oderwać wzroku. Podchodząc bliżej, brat przywitał mnie z tajemniczą osobą.

- Ver, poznaj moją dziewczynę, Lenę - powiedział na co ja stanęłam jak wryta, nie wierząc w to, co usłyszałam.

- Leno, poznaj moją siostrę, Veronic'ę.

- Hej, miło cię poznać - odparła, podając mi dłoń. Aby nie wzbudzać podejrzeń uścisnęłam jej dłoń. Po czym zastanawiałam się, czy gdzieś jej już nie widziałam. Lecz nie było mi dane dalej myśleć, gdyż przerwał mi jej głos.

- To co, lecimy trenować? - usłyszałam.

- Ale ja miałam z Marco trenować - zaśmiałam się. - Nie wiedziałam, że mój brat jest dziewczyną - dodałam, za co zostałam spiorunowana przez Marco, który stał obok.

- Ver, nie przeginaj - powiedział, patrząc na mnie groźnym spojrzeniem.

- A teraz chodźcie - odparł, idąc w stronę bramki. Idąc tak za nimi, zastanawiałam się, co robi tutaj ta cała Lena.

Wydawała mi się podejrzana, ale nie pokazując mojego zainteresowania tym, podeszłam siadając na murawie. Patrzyłam na nich jak rozmawiają między sobą. Lecz kiedy spojrzałam na nich zainteresował mnie bardziej kosz pełen piłek. Po cichu jak snajper doczołgałam się. Wyjęłam jedną, ustawiając, aby wykonać rzut wolny. Przy wykonaniu tego strzału ukryłam swoje umiejętności. Wzięłam rozbieg i kopnęłam piłkę bardzo mocno, a ona z dużą siłą wpadła do siatki bez przeszkód. Na początku nie zdziwiło mnie w ogóle, że wpadła. Jednak chcąc uniknąć zbędnych pytań, ucieszyłam się. Stałam, patrząc w bramkę, kiedy za plecami ktoś zaczął klaskać. Odwróciłam się i zobaczyłam brata wraz ze swoją dziewczyną oraz trzech innych chłopaków, którzy mi klaskali. Ja tylko popatrzyłam na nich jak na debili, ale zebrałam oklaski przy czym dygnęłam jak prawdziwa królowa strzelców, czym wywołałam lekki śmiech u zebranych gapiów. Nie zwracając dalszej uwagi na nich, odwróciłam się plecami, idąc po piłkę. Wracając, podchodząc do brata, zobaczyłam jak mizia się z Leną.

- Fuuu - rzekłam, przechodząc obok nich i śmiejąc się.

- Zobaczymy, jak ty znajdziesz sobie chłopaka - odparł, odgryzając się mi.

- Nie będę miała, zostanę zakonnicą - odparłam.

- Zobaczymy, pamiętaj: nigdy nie mów nigdy - upierał się przy swoim.

- Dobra, i tak nie wygrasz - powiedziałam, siadając na ziemi i patrząc, jak Lena nie wyrabia ze śmiechu z naszych docinek.

Po chwili zdjęłam buty. Ale jednym z nich zaczęłam machać. Machając, poczułam, jak but opuszcza moją dłoń. Postanowiłam jednak nie odzywać się nic. Nie trwało to długo, ponieważ usłyszałam czyjeś jęknięcie z bólu. Nie wiem, czemu, ale zaczęłam się śmiać, przez co sama siebie wydałam. Jak widać moja głupota sięgnęła zenitu. Śmiejąc się nadal, poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. Przestraszyłam się, co dało się zauważyć. Nie wiedząc co zrobić, powoli odwróciłam głowę. Spoglądając, mimowolnie się uśmiechnęłam. Był to chłopak, prawdopodobnie w moim wieku lub starszy. Patrzył na mnie jak na wariatkę, która rzuca butami, gdzie popadnie. Po chwili oddał moją zgubę, przy czym słodko się uśmiechnął. Teraz to ja wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Miał takie czekoladowe tęczówki, w które mogłabym patrzeć cały dzień. Po chwili otrząsnęłam się widząc, że chłopak macha mi przed oczami. Zmieszana całą tą sytuacją tylko podziękowałam mu i po prostu odeszłam do brata.

- Jestem sierotą - powiedziałam, będąc obok pary.

- Dlaczego tak myślisz? Przecież masz mnie - odparł Marco.

- A powiedz mi, kto normalny rzuca w kogoś butem, hm? - powiedziałam, pokazując dowód zbrodni.

- Ha-ha, a w kogo ten pocisk został wystrzelony? - odparł, śmiejąc się.

- W tamtego chłopaka - odparłam, wskazując na grupkę chłopaków.

- Uuuu, to masz przerąbane. Tylko tyle ci powiem - zaśmiał się Marco, a wraz z nim Lena. Mina mi zrzędła.

- Ej, czemu ja?! To ty mnie tu przyprowadziłeś! - zawołałam, ściągając drugi but. Ale on nic sobie z tego nie robił, tylko dalej się śmiał.

- Ooo, zaraz będzie drugi leciał. - Marco nabijał się ze mnie. Patrzyłam na niego wzrokiem zabójcy. - Ha-ha, bardzo śmieszne - odparłam, siadając.

- Mieliśmy trenować, a nie się ze mnie śmiać - powiedziałam.

- Hej, Marco - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się. Zobaczyłam ponownie tego samego chłopaka, który oberwał ode mnie przypadkowo butem ale nie był sam tylko z kolegami.

- Siema,stary. Jak tam? - odparł mój brat.

- A dobrze. A jak tam u ciebie? - zapytał. - Uu, a kim ta piękna istota jest? - zapytał, patrząc na mnie kątem oka.

- Lucas, nie zapędzaj mi się tutaj. To moja siostra. - odparł Marco.

- Na serio? Niepodobni jesteście. - Uśmiechnął się.

- Lucas jestem - powiedział, podając rękę.

- Wandzia, nie rusz z domu, zostaw - powiedziałam przy czym wywołałam falę śmiechu. - A tak na serio, Veronica. - Miło poznać.

- Mnie też miło.

- To co, trenujemy czy wracamy do domu? - zapytał mnie Marco. Nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy ktoś mi przerwał.

- Można polemizować - odparł jeden z kolegów Lucasa. Spojrzałam w jego stronę, a on obdarował mnie przyjaznym uśmiechem.

- Ruszać tyłki - odparła Lena, która nie odzywała się do tej pory.

- Ty mi, kobieto, życia nie będziesz układać - powiedział Marco z bananem na ustach, a po chwili pobiegł wraz z Lucasem po piłki.

Truchtałam sobie wolno, aby się trochę rozgrzać. Gdy tak truchtałam, zobaczyłam, jak grupka miłośników ''Obgadujemy Ver, bo jest daleko'' powstaje. Zaczęłam się z nich śmiać. Przyglądałam się im jeszcze chwilę, co mnie zdziwiło, bo brakowało tam jednej osoby, a dokładnie tego chłopaka, który oberwał ode mnie korkiem. Nie zwracając dalszej uwagi na to, biegłam, dopóki nie zostałam powalona na ziemię. "Więc masz za swoje Reus" - pomyślałam sobie w duszy. Wracając do rzeczywistości.

-Ałć!.. - zawołałam trochę zdezorientowana.

-Przepraszam - usłyszałam męski głos.

-To ja przepraszam - powiedziałam po chwili i podałam rękę mojej ofierze.

-Nic się nie stało - odparł, podnosząc się.

- Cześć, jestem Moritz - przywitał się.

- Veronica, w skrócie Ver - odparłam bez żadnych emocji. Otrzepałam się i słuchałam jego wypowiedzi.

- Ver, mam pytanie - powiedział.

- A jakie?

- Czemu wcześniej zostałem uderzony twoim korkiem? - Zaśmiał się.

Jednak mi nie było wcale do śmiechu . Nie wiedząc, co mu odpowiedzieć, wymyślałam na poczekaniu.

- Aaa... bo... no... wiesz... ja tak zapoznaję się z ludźmi - powiedziałam. - A tak na serio, to nie wiem, po prostu wypadł mi z rąk, a jak się okazało, to uderzył właśnie w ciebie.

- No już rozumiem. Ale wiesz, teraz to by się masaż przydał - powiedział patrząc na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem. Postanowiłam zignorować jego prośbę i poszłam do grupki, gdzie był mój brat. Jednak on nie ustępował i szedł za mną.

- Hej, nie ignoruj mnie - powiedział i złapał mnie za rękę, czym mnie zatrzymał.

- Puść mnie - powiedziałam, wyrywając się. Zaczął mnie denerwować. Co on sobie wyobraża?! Myśli, że mnie zna, aby z takimi tekstami wyjeżdżać?! A co ja jestem, jakąś masażystką?!

- Porozmawiajmy - dodał. - Nie mamy o czym - powiedziałam.

- Przed chwilą buzia ci się nie zamykała, a teraz udajesz wielce obrażoną - powiedział, podchodząc do mnie. Gotowało się we mnie jak diabli.

- Myślisz, że jesteś pępkiem świata. Przykro mi, księżniczko, ale jest inaczej - powiedział, stojąc za moimi plecami.

- Odwal się, bo sam nie jesteś lepszy, panie Mo - powiedziałam i chciałam już iść, jednak znowu zostałam powstrzymana.

- O nie, tak to nie będzie - powiedział, po czym szarpnął mocniej moją rękę tak, że się obróciłam. Patrzył na mnie nie tak, jak na początku. Teraz dało się wyczytać złość oraz poniżenie. "Hmm, czyżbym złamała mu jego wielkie ego?" - pomyślałam przez chwilę.

- Teraz będzie na moich zasadach. - usłyszałam i poczułam jego rękę na swoim pośladku. Tego było już za wiele. Zebrałam w sobie całą siłę, która we mnie była i ściskając pięść, uderzyłam go prosto w twarz. Byłam z siebie dumna bo taki dupek jak on nie ma prawa mnie dotykać bez mojej zgody. Szczęśliwa podeszłam do brata i patrzyłam jak Mo zwija się z bólu oraz posyła mi wrogie spojrzenie.

- Jeszcze tego pożałujesz - usłyszałam z daleka.

Niewiele myśląc, pokazałam mu środkowy palec i odwróciłam się do grupy.

- Marco możemy już wracać? - zapytałam

- Jeżeli chcesz, to jasne.

- To chodź - powiedziałam, odciągając go od grupy.

- Już, poczekaj, tylko się pożegnam - powiedział. Tak, jak powiedział, to też uczynił. Pożegnał się ze wszystkimi wraz z Leną. Potem wrócił do mnie. Poszliśmy do szatni. Nie chciało mi się przebierać, więc tylko zgarnęłam torbę i wyszłam. Kierowaliśmy się do samochodu. Byłam zmęczona, ale też szczęśliwa. Wsiadłam do pojazdu i nie wiem, kiedy, ale po prostu zasnęłam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • lea07 02.08.2016
    Świetny rozdział :) Oczywiście 5 :)
  • littleplayer19 03.08.2016
    Dziękuję za miłe słowa :D
  • Tina12 11.08.2016
    Ciekawie sie zapowiaza niwa znajomość Ver.
    5
  • Zagubiona 19.08.2016
    No no, akcja się rozkręca. Podoba mi się coraz bardziej. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania