Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 26

Mario...

 

W szatni wlokłem się najwolniej, jak tylko mogłem. Wiedziałem, że Veronica czeka na mnie, aby się przywitać, ale nawet ta myśl na mnie nie podziałała.

Kiedy wszyscy już wyszli, ja zawiązywałem dopiero buty. Po zakończeniu tej czynności złapałem za torbę treningową i miałem już wyjść, kiedy do szatni weszła blondynka.

- Myślałam, że wyszedłeś już dawno i o mnie zapomniałeś.

- Nie zapomniałbym o tobie - odpowiedziałem. Położyłem torbę na ławce, podszedłem do mojej dziewczyny i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Chciałem pokazać jej, jak bardzo ją kocham i jak ważną jest osobą w moim życiu.

- Wydajesz się smutny - szepnęła blondynka, opierając swoje czoło o moją brodę.

- To po prostu gorszy dzień. - Ująłem jej twarz w dłonie i szeroko się uśmiechnąłem. Nie byłem gotowy, aby powiedzieć jej o moich wahaniach co do klubu. To nie był dobry moment.

- Chodźmy - powiedziała, łapiąc mnie za rękę.

Wziąłem torbę i ruszyliśmy w stronę Marco. Ta ponownie oparła głowę o moja rękę. Wyszliśmy przed stadion.

 

Ver...

 

Szliśmy w ciszy. Widziałam że Mario o czymś intensywnie myśli. Wydawał się przygnębiony, ale nie chciał powiedzieć mi, co było tego przyczyną. Gapiłam się na niego z dobre dziesięć minut, gdy nagle usłyszałam głos mojego brata.

- No błagam, myślałem, że już nie wyjdziecie. Nie chcę wiedzieć, co tak długo robiliście w tej szatni.

- Marco! - próbowałam ustawić go do pionu. Wciąż nie potrafił powstrzymać się od głupich docinek pod moim adresem. - Jeszcze jeden taki komentarz, a pożałujesz.

- Nie możesz mi nic zrobić. Muszę być zdrów jak rybka, bo niedługo gramy ważny mecz, co nie, Mario?

- Heh - westchnął mój chłopak.

Zerknęłam na niego z lekką dozą nieśmiałości. Jego zachowanie wydało mi się z deczka dziwnym, bowiem zawsze podzielał entuzjazm Marco co do meczów. A teraz nic. Czy on się powoli zaczął wypalać?

- Mario, wszystko gra? - Położyłam mu dłoń na ramieniu. Przytaknął.

- Jasne. Po prostu mam pewien dylemat, ale niedługo powinienem się z nim uporać.

- Może mogłabym ci jakoś pomóc?

- Nie - dodał. - Nie trzeba.

W samochodzie wygadałam się z planu, jaki przedsięwzięła Dominika względem nadchodzących urodzin Lucasa. Ta rozmowa chyba podziałała na Mario kojąco, bo chyba wrócił mu dobry humor. Ciągle chichotał na przodzie z moim bratem, a gdy chciałam coś powiedzieć, znowu wybuchali śmiechem. Stało się tak dlatego, że poruszyłam temat Lucasa i przyjęcia urodzinowego, na co Mario wyskoczył z jakąś anegdotką, że Lucas bał się strzelby od konfetti i tym sposobem najzwyczajniej w świecie zaczęli go obgadywać.

- Stary, mówię ci, żebyś ty to widział - śmiał się Mario. - On do dwunastego roku życia myślał, że Święty Mikołaj istnieje.

- To jeszcze nic - odparł Marco. - Veronica nadal wierzy, że Mikołaj mieszka na Grenlandii i elfy pomagają mu robić prezenty.

- Elfy istnieją! - zawołałam.

- Jasne, dlatego na Wigilię stawiasz przy choince ciastka i mleko dla Mikołaja. A potem myślisz, że przyszedł, bo jedzenie zniknęło, a prawda jest taka, że to ja je zjadam.

- Jesteś okropny! - Kopnęłam w jego siedzenie. - Normalnie jak dwie plotkary!

Zaśmiali się, ale Mario na sam koniec i tak stwierdził, że moje obawy są urocze i że z wielką chęcią pomoże nam zorganizować imprezę dla Lucasa, bo może to być niezła zabawa.

 

*

 

Mario wrócił do domu w dobrym humorze, ale jego zły nastrój od razu powrócił, gdy ujrzał w salonie Lucasa oraz Leo. I wcale nie chodziło tutaj o to, że przeszkadzała mu ich obecność. Bardziej uderzył w niego fakt, że oglądali mecz. Mecz Bayernu Monachium.

Od czasu otrzymania propozycji czuł, jak ta nazwa go prześladuje.

Bayern, Bayern i Bayern. I coraz częściej zaczynał się z tą nazwą utożsamiać.

- Co za leszcz! - zawołał nagle Lucas, łapiąc się za głowę. - Niecałe dziesięć metrów od bramki, a ten strzela po słupkach!

- To już trzecia zepsuta akcja, Lucasso - odparł Leo, popijając piwo.

- Widzę, że nieźle się bawicie - wtrącił Mario. - Piwo, mecz, trenerskie uwagi... Prawdziwi kibice...

- Daj spokój, sam bym lepiej zagrał w tym meczu - odpowiedział Lucas. - Nawet Leo zagrałby lepiej od niego.

- A ja już w szczególności.

- Ciebie to nawet by tam nie chcieli.

- Tu się mylisz, młody. - Mario pstryknął palcami. - Dostałem propozycję.

- ŻE CO?! - Lucas poderwał się z kanapy. - Bayern zaproponował ci kontrakt?!

- Tak.

- Chyba nie zamierzasz mi powiedzieć, że już nie grasz dla Borussii?!

- Jeszcze nic nie podpisałem.

- Jeszcze? Czyli to rozważasz?

- Słuchaj, zaproponowali mi świetne warunki, powiedziałem, że to przemyślę.

- Ale co tu jest do przemyślenia, Mario? - Zdziwił się, ale jego emocje nieco ochłonęły. - Grasz w Dortmundzie od zawsze. Nie możesz im tego zrobić.

- Powiedziałem, że jeszcze nad tym myślę.

- Och, ja już dobrze wiem, co ty myślisz. Moi kumple mi żyć nie dadzą, jak się dowiedzą, że mój brat gra dla przeciwników.

- Lucas, rozumiesz co znaczą słowa "JESZCZE NIC NIE POSTANOWIŁEM "? - wycedził Mario.

- Jasne, ale ciekaw jestem, o co im chodzi. To dziwne, że proponują ci transfer przed samymi mistrzostwami.

Leo obruszył się na kanapie.

- Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniążki - wtrącił naukowym tonem. - Tak mi powtarza mama, a to całkiem równa kobieta jest.

Mario spojrzał na nich z wyrzutem. Nie rozumieli jego rozdarcia. Nie wiedzieli, co czuje.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • kccb 31.10.2016
    Kiedy kolejny rozdzial ? Juz nie moge wytrzymać po prostu
  • littleplayer19 05.11.2016
    Już jest

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania