Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 27

Mecz...

 

- Szanowni Państwo, witam serdecznie na dzisiejszym spotkaniu. Czeka nas wieczór pełen emocji, bowiem o punkty zawalczą ze sobą dwie świetne drużyny.

- O tak, zarówno nasi goście, Bayern Monachium, jak i drużyna żółto-czarnych z Dortmundu są nieprzewidywalni i dzisiaj wiele zdarzyć się może. Dzisiaj przed nami już ostatni mecz eliminacyjny. Przypominam, że to właśnie to spotkanie rozstrzygnie, jak ułożą się kolejne mecze.

- Zaczynamy! Bayern przy piłce. Prostopadłe podanie do Boatenga. Ten został uprzedzony przez Reusa. Wciąż jednak przy piłce. Reus. Podanie do Lewandowskiego.

GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL! ROBERT LEWANDOWSKI! Müller posyła długą piłkę do Lahma. Ten wykorzystuje błąd Götze, pędzi z futbolówką i płasko dośrodkowuje w pole karne. Lewandowski.

Świetny początek czarno-żółtych. Teraz nie wolno oddać inicjatywy rywalom.

Götze próbuje dośrodkować w pole karne, ale Boateng blokuje. Prostopadła piłka do Robbena. Świetna interwencja Hummelsa. Reus faulowany na środku boiska. Zbyt mocne podanie do Lewandowskiego. Strzał Götze zablokowany przez Alabe. Piłka trafia w pole karne do Müllera. Ten przyjmuje i uderza na bramkę. Wynik przedstawia się 1:1.

 

*

 

Po skończonym meczu, który zaszokował remisowym wynikiem, przeciwnicy podali sobie ręce. W momencie, gdy Marco i Mario podeszli, aby podziękować Müllerowi, ten zapytał:

- I jak, zdecydowałeś się, Mario?

Ten spojrzał na niego i lekko zmarszczył brwi.

- Chyba tak - odpowiedział.

- To świetnie. - Poklepał go po plecach. - Będziemy czekać.

Marco usłyszał tę krótką wymianę zdań.

- O czym on mówił? - zdziwił się, gdy tamten odszedł. - Powiedz mi, że się przesłyszałem. Błagam, przyznaj, że to nic.

- Właściwie to...

- Mario!

- Wybacz, Marco. Chciałem ci o tym powiedzieć. Naprawdę.

- TY ZDRAJCO!

- Marco...

- JAK MOGŁEŚ PODPISAĆ Z NIMI KONTRAKT?! JESZCZE PRZED SAMYMI FINAŁAMI! GRAMY W TEJ DRUŻYNIE OD ZAWSZE, A TY NAWET NIE ZAMIERZAŁEŚ ZAPYTAĆ MNIE O ZDANIE!

- Marco, przepraszam, ale to moja decyzja.

- JESTEŚ ŚWINIĄ! MAM GDZIEŚ, CZY JEST CI PRZYKRO! TRZYMASZ Z PRZECIWNIKAMI I DO TEGO WSZYSTKO PRZEDE MNĄ UKRYWAŁEŚ! JESTEŚMY KUMPLAMI, UFAM CI, A TY BEZ SŁOWA ZAMIERZASZ ZMIENIĆ TEAM.

- Marco, to nie tak!

- A daj mi spokój...

 

Nabuzowany Mario nie pragnął w tamtej chwili niczego innego, jak tylko odejść jak najdalej. Marco go nie rozumiał i nie dał mu nawet szansy na jakiekolwiek wyjaśnienia. Te pretensje sprawiły, że poczuł jakąś dziwną niechęć. Niechęć do Marco, którego zwykł nazywać swoim przyjacielem od wielu lat i z którym nigdy nie zamierzał wpadać w konflikty. Niechęć do drużyny, przed którą wszystko zataił. To wszystko.

Wszedł do szatni, a Reus od razu zaczął zabijać go wzrokiem. Drużyna zachowywała się normalnie - najwidoczniej Marco o niczym im nie powiedział. Ale teraz i tak nadszedł dobry moment. Jeśli zamierzał ich opuścić - musiał zrobić to z honorem, nie burząc za sobą kolejnych mostów.

- Słuchajcie - zaczął. - Muszę powiedzieć wam coś ważnego.

Marco zmarszczył brwi na jego słowa.

- Postanowiłem, że... - kontynuował Mario. - Postanowiłem, że odchodzę.

- Co? - zdziwił się Robert.

- Dlaczego? - dodał ktoś.

W całej szatni uniósł się szmer. Marco pokręcił głową.

- Myślałem, że jesteśmy kumplami - powiedział, wychodząc.

Mario zrozumiał, co miało to oznaczać. Marco właśnie przestał uważać go za swojego najlepszego przyjaciela.

- Odchodzę, a wy macie prawo wiedzieć, dlaczego. Było mi ciężko podjąć tę decyzję, ale...

- My to szanujemy, Mario - odpowiedział ktoś. - To twoja decyzja.

A potem wszyscy otoczyli go jak rodzina. Wszyscy z wyjątkiem Marco.

 

Mario po powrocie do domu znalazł na komodzie wizytówkę menedżera, a zarazem trenera Bayernu. Wystukał numer na ekranie telefonu.

- Czy pan Pepè Guardiola? - zapytał. - Chcę powiedzieć, że podjąłem decyzję.

 

**

 

- Nie możesz mi zabronić spotykać się z Mario. Jestem dorosła i sama decyduję, co jest dla mnie dobre, a co nie.

- To wstrętny zdrajca!

- Nie mów tak o nim!

- Ver, jesteś naiwna. Ja sam myślałem, że jest moim najlepszym kumplem, a teraz co? A teraz nóż mi wbił w plecy!

- Porozmawiaj z nim na spokojnie. Na pewno ma jakieś powody.

- Powody?! Poleciał na kasę. Jest zachłanny i piłka się w ogóle dla niego nie liczy!

- Marco!

- Ten ulizany laluś nie ma prawa więcej pojawić się w tym domu!

- Co on ci niby takiego zrobił?!

- Zataił wszystko przede mną! Gdyby nie ta rozmowa, myślisz, że cokolwiek by wcześniej powiedział? To przecież brak szacunku do bliskich!

- Brak szacunku? To jego decyzja. Skoro chcesz, żeby szanować ciebie, to może ty też powinieneś zacząć?!

Ver wyszła na korytarz.

- Co ty wyprawiasz?

- Wychodzę! Do Mario.

- O nie, nie, nie, nie. Nigdzie nie idziesz.

- Nie będziesz mi rozkazywać - dodała zakładając buta, a potem wyszła.

- I ty, Brutusie, przeciwko mnie...

 

Kilka minut później Veronica była już w domu Mario.

- Wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi - poprosiła.

On opowiedział jej o swojej decyzji.

- Za kilka dni zaczynam grę dla Bayernu - wyjaśnił.

- Ale... Dlaczego?

- Chciałem po prostu czegoś nowego. Borussia jest super drużyną, ale pomyślałem, że Bayern pozwoli mi na rozwój. To wcale nie tak, że mam ich gdzieś.

- Marco właśnie tak myśli.

- Marco zawsze dramatyzuje.

- Zabronił mi się z tobą widywać, dasz wiarę?

Mario uśmiechnął się lekko, ale od razu posmutniał.

- Muszę wyjechać - oświadczył.

- Co?! - zaniepokoiła się Ver.

On przytulił ją.

- Muszę wyjechać z Dortmundu. Moja drużyna jest teraz w innym miejscu. Ale będę przyjeżdżać do ciebie. Obiecuję.

Veronica już nic więcej nie odpowiedziała.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Mów mi Nasya 05.11.2016
    Cóż zaciekawiło mnie to. Może i nie czytałam od początku, ale nadrobię to chyba, bo mi się podoba. W końcu dziewczyna z piłką :) A ja nożną kocham. 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania