Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 17

Veronica

 

Wyszliśmy. I nie wiadomo kiedy poczułam jak dłoń Mario wymyka mi się. Zobaczyłam, jak upada na ziemię, trzymając się za głowę, z której leciała krew. Podbiegłam do niego. Potem spojrzałam w stronę oprawcy. Był to Moritz.

- Odejdź! - krzyknęłam, dotykając zakrwawionej twarzy Mario.

- Porozmawiajmy! - usłyszałam z jego ust.

- Nie mamy o czym! - odparłam.

Przybliżył się, ale odstąpiłam krok do tyłu. Jak widać moja odwaga się gdzieś schowała.

- Jesteś nienormalny! - dodałam.

- Co?! Przecież mnie znasz! Ufałaś mi.

- I to był błąd! - stwierdziłam pospiesznie.

Mario odwrócił się w jego stronę i popchnął go.

- Zostaw ją! - powiedział.

- Jeszcze ci mało pięknisiu? - zawołał Moritz.

I zaczęła się szarpanina.

Mario znowu przyjął cios, lecz Mo już się nie wybronił, gdyż ochroniarz go obezwładnił i zadzwonił na policję. Podeszłam do Mario i widziałam tylko, jak krew mu ścieka mu po twarzy. Chciałam, aby ktoś go opatrzył, jednak on odmówił, lecz ja nie byłam ustępliwa. Potem podeszliśmy do ławki obok i usiedliśmy na niej, aby nieco ochłonąć. W tym samym momencie dostałam SMS-a od brata z pytaniem, gdzie jestem. Odpisałam mu, że wracam do domu, aby się nie martwił.

Odłożyłam urządzenie i spojrzałam w kierunku klubu, widząc chłopaka który coś mówił.

- Co za człowiek...

- Leo? - zdziwił się na jego widok Mario. - Z kim ty rozmawiasz?

- A nic, nic, biję się z własnymi myślami - dodał, a potem zauważył, że piłkarz wyciera twarz chusteczką. - A co tu się stało?

- Wypadek - odparł Mario pośpiesznie.

Zerknęłam na niego z politowaniem.

- Nic takiego - odpowiedziałam. Wiedziałam, że Mario nie chciałby, żeby ktoś dowiedział się o tym, że dostał w twarz. I tak miał już na policzku dużego siniaka, którego trudno będzie mu przykryć.

- To ty go tak urządziłaś? - zdziwił się Leo. - Kobieto, ale ty masz cios!

- Leo, weź ty lepiej już wracaj do domu, co? - zapropo0nował Mario, ale Leo wystawił dłoń w kierunku Ver.

- Miło poznać, Leonardo Bittencourt. Ale wolę zwyczajnie: Leo.

- Veronica. - Uśmiechnęła się. - Cześć, zwyczajny Leo

Spojrzałam na Mario.

- Słabo to wygląda - dodałam, wyciągając z torebki kolejną chusteczkę i przetarłam mu policzek. - Naprawdę powinieneś przyłożyć lód, bo będzie jeszcze gorzej.

- No co ty, nawet nie boli - powiedział, a potem skrzywił się cicho, gdy dotknęłam jego policzka.

- Obroniłeś mnie. I przeze mnie teraz tak wyglądasz. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę...

- Nie musisz, ważne, że jesteś bezpieczna i ten koleś już ci nic nie zrobi.

- Przepraszam - powiedziałam.

- Za co? - zdziwił się.

- Że sprowadzam na ciebie takie kłopoty.

- Czy gdybyś sprawiała kłopoty, chciałbym dalej tak często cię widywać?

- No nie wiem...

 

W tym samym momencie Leo zadzwonił telefon i odszedł w swoją stronę.

- Moritz? - zdziwił się. - Compadre, gdzie ty się podziewasz?!

- Nie mów tak na mnie.

- Jasne.

- Słuchaj, mam sprawę, pomógłbyś koledze w potrzebie, co?

- Uuu, misja, powiadasz?

- Tak, bardzo ważna misja. Wyobraź sobie, że twojego kumpla, znaczy... hermano, zamknęli na noc w pierdlu.

- Mojego hermano? A co ten Lucas nawywijał?

- Mówię o sobie, jasne? Pomóż, jestem na policji i nie chcą mnie puścić.

- Taaa, a ja jestem Wróżka Zębuszka z Krainy Kaktusów. Zadzwoń, jak wytrzeźwiejesz.

- Czekaj, Leo, ja...

Nie dokończył, bo Leo rozłączył się.

 

Ver

 

Zapadła cisza. Żadne z nas się nie odezwało. Jednak odważyłam się i przerwałam ciszę między nami.

- Chcę do domu.

- Może pojedziemy do mnie? - zapytał, a mnie zatkało. Nie myślałam, że tak do mnie powie, lecz to miłe z jego strony. Nie chciałam być teraz sama w domu. Najwidoczniej bałam się tylko kogo?Samej siebie? - karciłam się w myślach.

- No dobrze - odpowiedziałam. - Ale będziemy sami?

- Pewnie tak, jeśli Lucas jeszcze nie wrócił.

- Lucas?

- To mój młodszy brat - odparł. - Ale możesz mi zaufać. Naszykuję ci pokój gościnny, jeśli będziesz chciała. Nie ma sensu, żebyś siedziała sama w domu, bo Marco i tak pewnie wróci nad ranem. Boże czy on czyta mi w myślach - pomyślałam.

 

Dotarliśmy do domu Mario. Miał rację, że nikogo nie było. Gdy weszliśmy, poszliśmy opatrzeć jego rany. Po chwili krew przestała lecieć, lecz pokazywał się siniak. Nie było mi do śmiechu, ponieważ to przeze mnie oberwał.

Nie miałam pidżamy, więc dał mi swoją koszulkę, która strasznie nim pachniała. Pokazał mi łazienkę i pokój, w którym miałam spać. Poszłam się przebrać.

Po wyjściu z łazienki, poszłam do salonu, żeby z Mario obejrzeć jakiś film. Włączył komedię romantyczną, a ja położyłam głowę na jego kolanach i oglądaliśmy.

Po skończonym filmie ja poszłam do swojego pokoju, a Mario do swojego.

Strasznie chciało mi się spać, ale przed snem dużo myślałam.

Czemu Mo nie może odpuścić? Dlaczego ciągnie to wszystko, jakby ten zakład miał wpływ na jego życie? Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na te myśli. Ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.

 

Idę na trening tak, jak każdego dnia i ukrywam to wszystko przed bratem. Na ławce przed stadionem zauważam Moritza. Przechodzę obok niego obojętnie, bo nie chcę mieć już z nim nic wspólnego. Ale wszystko na marne.

Łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę.

- Dokąd idziesz? - pyta.

- Nie powinno cię to obchodzić.

- Ale obchodzi. Ja cię kocham, Ver - mówi delikatnym głosem.

- Moritz...

- Naprawdę.

- Przestań, proszę cię.

- Też mnie kochasz? - Nie odpowiadam na to, zamierzam przemilczeć. - Kochasz mnie, wiem to.

- NIE KOCHAM CIĘ! JA KOCHAM MARIO!

Patrzy na mnie z rozczarowaniem. Potem puszcza moją dłoń, ale za chwilę łapie ją ponownie. Zaczyna mnie całować. Opieram się, ale ma więcej siły ode mnie. Boję się, ale po chwili otwieram oczy.

 

Obudziłam się z tego koszmarnego snu. Spojrzałam na zegarek i była 4 nad ranem. Bałam się, dlatego poszłam do sypialni Mario, smacznie sobie spał. Miałam nadzieję, że go nie obudzę, ale ja - jak ta niezdara - potknęłam się o coś, co leżało na podłodze i upadłam .

- Veronica? - zdziwił się.

- Tak. O jezu, przepraszam, że cię obudziłam.

- Nic się nie stało. I tak nie spałem. Co ty tu robisz?

- Śnił mi się koszmar - powiedziałam, siadając na jego łóżku.

- Ooo, chodź tu do mnie.

Weszłam pod kołdrę, przytuliłam go, on mnie również. Dalej byłam przestraszona tym snem, on był straszny. Już wiedziałam, że nie chcę go znowu napotkać.

 

Marco

 

Impreza była wspaniała. Do czasu, kiedy usłyszałem od Roberta, że Mario chciał pobić chłopaka Ver, stając w jej obronie. Byłem dumny z przyjaciela. Wtedy zrozumiałem, że bardzo zależy mu na mojej siostrze i że nie chce jej wykorzystać. Nie wiedziałem, gdzie jest Ver, więc napisałem do niej SMS-a. Po chwili dostałem odpowiedź, że wraca do domu. Ulżyło mi. Posiedziałem jeszcze chwilę w klubie i potem całą grupą postanowiliśmy już wracać. Droga nie dłużyła mi się i po chwili byłem w środku. Powędrowałem na górę do swojej sypialni. Otworzyłem drzwi. To, co zobaczyłem, rozczuliło moje serce. Była to śpiąca słodko Lena. Przebrałem się i delikatnie, aby jej nie obudzić, położyłem się obok i przytuliłem do niej.

 

Mario

 

Czułem się niesamowicie trzymając w ramionach cały swój świat. Wiedziałem że mi ufa i nie chce abym ją skrzywdził. Nie mógłbym jej tego zrobić gdyż zakochałem się w niej na zabój. Nie wiem sam dokładnie jak ona to zrobiła aby tak mnie oczarować. Jestem ciekaw czy czuje to samo do mnie co ja do niej. Nie będę zachłanny i poczekam na to aż będzie gotowa. Kto wie może już niedługo będziemy razem. Myśląc tak po chwili zasnąłem z uśmiechem na ustach oraz tuląc się do dziewczyny o której marzyłem wieczność.

 

Ver

 

Wstałam. Na zegarze dochodziła dziesiąta rano. Odwróciłam się na drugi bok, zastając jeszcze śpiącego słodko Mario. Podniosłam się powoli, aby go nie obudzić, jednak nie wyszło mi to, gdyż piłkarz po chwili wstał.

- Cześć, piękna, nie śpisz już? - zapytał, składając lekki pocałunek na moim policzku.

- Cześć, przystojniaku. Obudziłam się przed chwilą.

- Wyspałaś się?

- Oczywiście, a ty?

- Z taką ślicznotką obok zawsze się wyśpię - powiedział, czym wywołał uśmiech na mojej twarzy.

- Nie wierzę, ze mną nie da się spać - odparłam, wstając.

Chłopak, widząc, że się podnoszę, złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie. Zaczął się uśmiechać, a ja po chwili ogarnęłam, że leżę na nim. Szybko się podniosłam, czując, jak moje policzki robią się czerwone.

- Słodko się rumienisz - zauważył, przysuwając się, po czym przejechał kciukiem po moim czerwonym policzku.

- Nieprawda, nienawidzę tego uczucia - powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. Mario spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. - Co cię śmieszy? - zapytałam, zabijając go wzrokiem.

- Ty, kochanie - odparł, a moje oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.

- A od kiedy my przeszliśmy na "kochanie", mój drogi?

- Przepraszam - odparł. - Tak jakoś mi się powiedziało...

Uśmiechnęłam się.

- Ej, ale podoba mi się. - Zachichotałam. - Kochanie.

- Nie mam nic przeciwko, złotko. - Wstał z łóżka.

- Bo znowu się zarumienię, przystojniaku - powiedziałam, kierując się na dół.

- Gdzie mi już uciekasz, kochanie? - Podążył za mną.

Jednak ja przyspieszyłam. On również. Truchtem uciekłam do kuchni. Mario jednak po chwili znalazł się w pomieszczeniu. Zatrzymał się i patrzył na mnie tym swoim wzrokiem, jakbym była jakąś zwierzyną. Wystraszyłam się trochę, gdyż zaczął się zbliżać. Szłam do tyłu, kiedy moja droga ucieczki się skończyła. Oparta o blat nie miałam szans. Zbliżał się do mnie. Patrząc na niego, zobaczyłam, że jest w samych bokserkach. Na ten widok zrobiło mi się gorąco. Jego umięśniony tors pożerałam wzrokiem. Normalnie bóg seksu. Boże, Ver, co ty najlepszego wygadujesz...

- Teraz już mi nie uciekniesz, kotku - powiedział swoim seksownym głosem, czym wywołał dreszcze na mojej skórze.

- Dobra, poddaję się.

Mario podszedł bliżej mnie, łapiąc za biodra i podnosząc mnie do góry. Usadził mnie na blacie. Obserwowałam każde jego zagranie. Nie wiadomo, kiedy poczułam smak jego słodkich jak truskawki ust. Całował delikatnie wraz z nutą namiętności. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. Mario odsunął się ode mnie i podszedł do lodówki, zostawiając na mojej twarzy lekkie zaskoczenie.

 

Mario

 

Zostawiłem Ver, którą posadziłem wcześniej na blacie. Nie zamierzała zejść. Cały czas mi się przyglądała, czułem jej wzrok na swoim ciele. Postanowiłem trochę się z nią podroczyć. Zamknąłem lodówkę. Odwróciłem się przodem do dziewczyny, która nadal siedziała na swoim miejscu i bacznie na mnie patrzyła tymi swoimi zielonymi oczkami.

- Co się patrzysz?

- To nie na Ciebie. - Zaśmiała się.

- Jak to nie? - zapytałem smutno.

- Wiesz, masz bardzo interesującą podłogę - odparła, uśmiechając się.

- Hmmm, no, może to i prawda - powiedziałem, podchodząc do niej bliżej.

- Stwierdzam, że ma bardziej poukładane niż ja - dodała, na co oboje się zaśmialiśmy, po czym spojrzałem na nią, a ona na mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Przybliżyłem się do niej i - łapiąc w talii - musnąłem jej usta. Widząc, że nie protestuje, pogłębiłem pocałunek. Nie powstrzymała mnie, co było znakiem, że jej się podoba. Po chwili poczułem dłonie Ver, które jeździły po moim torsie, zataczając gdzieniegdzie małe kółka. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz podniecało. Jej dotyk sprawiał, że czułem się jak w niebie. Całowaliśmy się jeszcze chwilę, dopoki nie zabrakło nam powietrza. Dziewczyna oderwała się ode mnie i oddychała szybko. Spojrzałem na nią, a jej oczy wyrażały jakby niepewność, chociaż się lekko uśmiechała. Odsunąłem się od niej, aby miała trochę przestrzeni.

- Mario, masz dziewczynę? - zapytała, a moje mięśnie się napięły.

- Dlaczego pytasz?

- Tak po prostu, chcę wiedzieć.

Delikatnie przysunąłem się do niej, zgarniając grzywkę z oczu.

- Miałem, ale nam się nie układało i teraz to przeszłość.

- Rozumiem - odparła i zeskoczyła z blatu, wychodząc z kuchni.

- Ver, zaczekaj! - Złapałem w ostatnim momencie jej dłoń. - Czy to, co powiedziałem cię uraziło?

- Nie, czemu pytasz?

- Bo myślę, że jednak coś do mnie czujesz. Nie jest tak?

Pocałowała mnie.

- Chyba taka odpowiedź wystarczy.

- Tak, dużo mi to mówi.

 

Ver

 

Nie minęła chwila, a oboje byliśmy już ogarnięci.

- Mario, ja już się zbieram.

- Rozumiem - odparł smutno.

- Tylko mi tu nie smutaj, proszę - dodałam, po czym zbliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek.

- Już nie będę - powiedział i przeczesał ręką swoje ciemne włosy.

Wtuliłam się w niego, a on złożył lekki pocałunek na moich wargach. Matko, co on ze mną robi?! Pamiętaj, Ver, że nie możesz popełnić kolejnego błędu.

- Do zobaczenia, kochanie - wyszeptał mi do ucha przy czym musnął jego płatek.

- Do zobaczenia, Mario - odpowiedziałam.

- Dziękuję za wczoraj - dodał, gdy wychodziłam.

- To ja dziękuję.

- Nie masz za co, naprawdę. - Oparł się seksownie o drzwi.

- Właśnie, że mam, Mario, i jestem bardzo ci za to wdzięczna.

Ostatni raz pożegnałam się z nim i opuściłam jego posesję.

 

Prawie biegłam do domu, gdyż musiałam się przebrać i spakować na trening. Wparowałam na posesję, chwytając klamkę z całych sił, chciałam popchnąć drzwi. Lecz zaskoczyło mnie to, że stawiały opór. Niewiele myśląc, zadzwoniłam do Marco, który po chwili wpuścił mnie do domu. Wbiegłam szybko na górę i spakowałam się. Potem się przebrałam i byłam gotowa do wyjścia. Zjadłam śniadanie i zabrałam ze sobą kilka kanapek oraz napoje. W korytarzu zaskoczył mnie Marco.

- A gdzie to się wybierasz tak rano? - zapytał, czym doprowadził mnie prawie do zawału.

- Człowieku, czy ty nie umiesz chodzić głośniej?! - Lekko ukryłam torbę.

- No wybacz, jestem ninją od najmłodszych lat. Więc gdzie się wybierasz ? - powiedział.

- Do klubu bokserskiego - powiedziałam pośpiesznie, zatajając całą prawdę.

- I co, ciężko było się przyznać? Przecież krzywdy ci nie zrobię.

- Myślałam że tego nie popierasz.

- No co ty, cieszę się, że próbujesz rozwijać się w jakiś sposób.

- Staram się, a teraz już lecę - dodałam. - Będę później.

 

Dotarłam na stadion, a w szatni przywitałam się z koleżankami z drużyny. Potem wyszłyśmy na murawę i okrążyłyśmy trenera.

- Witam was, dziewczęta - odparł. - Chcę oznajmić wam, że jutro gramy przedostatni mecz przygotowawczy. Więc cztery okrążenia na początek.

Ruszyłyśmy. Zdziwiło mnie jednak to, że Emily się nie pojawiła.

- Hej - zawołała radośnie Domi z uśmiechem, który nigdy nie znika jej z ust i tym samym wyrwała mnie z zamyślenia. - Jak się trzymasz? Słyszałam o tym, co stało się w klubie.

- Ja dobrze - odpowiedziałam. - Gorzej było z Mario, ale teraz już wszystko w porządku.

- To świetnie! Grunt, żeby się nie przejmować chamskimi ludźmi.

- Właśnie - podłapałam. - Co do chamskich ludzi: widziałaś Emily?

- Emily? - Zamyśliła się. - Nie. Raczej nie. Chyba jej dzisiaj nie będzie, bo zwykle się nie spóźniała.

Ucieszyło mnie to, że nie było tej podłej zołzy. Kto wie, co bym jej zrobiła. Nie mogę na nią patrzeć. Ani słuchać.

- Wiesz - zaczęła Dominika, biegnąc obok mnie - ci twoi znajomi piłkarze to bardzo fajni ludzie. Z wyjątkiem Moritza, rzecz jasna. Jestem twoją przyjaciółką, nie lubię ludzi, których ty nie lubisz.

- Nie powiedziałam, że go nie lubię, Domi - odparłam, chociaż wydaje mi się, że skłamałam.

- Jasne. Szczególnie po tym, co zrobił wczoraj Mario. I z tym zakładem. Wierz mi lub nie, ale wszyscy teraz o was mówią.

- Wszyscy czyli kto?

- Chłopaki. Leo zaczął snuć przypuszczenia, co robicie, kiedy wyszliście z klubu. Wierz mi, lepiej żebyś nie wiedziała, co mówił - zachichotała, a ja zdążyłam się domyśleć, co mógł mieć na myśli.

- Ha. Ha. Ha. Baaardzo zabawne, Dominiko.

Potem zaczęłyśmy się trochę rozciągać. Gdy już skończyłyśmy, trener poprosił nas do siebie.

- Chcę przedstawić wam skład na najbliższy mecz. Bramkarz: Roma. Obrońcy od lewej: Rebbeca, Megan, Isabell i Chloe. Pomocnicy defensywni: Nina, Patrice. Pomocnicy ofensywni od lewej: Dominika, Alexis, Nicola. Napastnik: Veronica. A teraz możecie już iść.

- Dzisiaj bez gry? - zdziwiłam się. - To po co ja się przebierałam?

- Jutro przyjdźcie o dziewiątej. A na dziś to już wszystko.

- Dziękujemy.

 

Wracałam z treningu razem z Dominiką, ale musiałyśmy się rozstać, kiedy skręciłam w swoją stronę. Gdy dotarłam, doprowadziłam swój wygląd do porządku i założyłam coś luźniejszego. W kuchni spotkałam Marco i Lenę. Rany, ona przesiaduje u nas 24/7.

- Gdzie byłaś na noc? - zapytał Marco. - Martwiłem się, bo mówiłaś, że wracasz do domu.

- Mario zaprosił mnie do siebie.

- Ou, to nowość. - Zabawnie poruszył brwiami. - Będę wujem?

- Zbereźnik - dodałam.

- Nie pyskuj. Lenka, czy ja ci wyglądam na jakiegoś zboczucha?

- W małym stopniu tak, kochanie - powiedziała, na co Marco się oburzył. - No nie obrażaj się. - Pocałowała go w policzek.

- Ja się wcale nie obrażam, tylko udzielam wam minuty ciszy na przemyślenie swojego zachowania.

Zaśmiałyśmy się. Ja tylko zjadłam obiad i powędrowałam do salonu.

- Vera, my lecimy na trening - usłyszałam głos brata. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Była osiemnasta, więc dziwne, że ma tak późno trening, ale nie mieszam się w to.

- Uuu, to teraz tak się to nazywa.

- Mała, nie zaczynaj już.

Kiedy wyszli, wzięłam się za małe porządki i zrobiłam pranie. Zmęczona tym wszystkim położyłam się na łóżku i zasnęłam.

 

Mario

Po wyjściu Ver usiadłem przed telewizorem. Nie zauważyłem nawet, jak Lucas wszedł do salonu.

- Kiedy przyszedłeś? - zapytałem.

On spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Jestem już w domu od kilku godzin, Mario. - Usiadł obok mnie na kanapie z paczką czipsów i skrzywił się na mój widok. - Opsss, to źle wygląda.

- Siniak?

- Twoja twarz. Nie sądziłem, że Moritz tak cię urządzi.

- Ja też.

A potem Lucas przybliżył swoją twarz do mojej.

- Czy ty masz odcisk szminki na policzku?

O nie.

- O czym ty znowu mówisz? - Udałem zdziwienie.

- Veronica tu była? Uhuhu, nie wiedziałem, że to zaszło aż tak daleko. Będę wujem?

Spiorunowałem go wzrokiem.

- Ty się lepiej zajmij sobą i Dominiką. Wiem, że na nią lecisz.

- Wcale, że nie! - zapiszczał.

- No jasne.

Młody pobiegł na górę, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zdenerwowany poszedłem otworzyć. Nie spodziewałem się o tej porze Marco, ale wpuściłem go do środka.

- Siemka, stary - przywitałem się.

- Jak po imprezie? - zapytał.

- W miarę. - Wskazałem na ranę.

- Auć, kto ci to zrobił?

- Prześladowca twojej siostry.

- Niech ja go tylko spotkam.

- Nie, Marco, nie warto - powiedziałem spokojnie.

Usiedliśmy w salonie.

- Podoba ci się Veronica? - wyskoczył Marco.

- Skąd w ogóle takie pytanie?

- Bo chcę wiedzieć. Odpowiesz mi?

- A jeśli nie chcę?

- Przecież wiem, że ci się podoba. Widzę to po tobie.

- Phi, bardzo śmieszne. - Udałem, że się obrażam.

W tym czasie zobaczyłem, jak Lucas wychodzi, pokazując migowo, że będzie później.

- Mario, nie obrażaj się, ja tu wywiad z tobą przeprowadzam.

- To już go zakończyliśmy.

A potem zaczęliśmy się śmiać.

 

Domi

 

Po treningu pożegnała się z Ver i ruszyła do domu. Założyła na uszy słuchawki i włączyła swoją ulubioną piosenkę. A potem radosnym krokiem zaczęła biec. W pewnym momencie poczuła, że o kogoś uderza. Zatoczyła się do tyłu, ale czyjeś ręce złapały ją i nie pozwoliły jej upaść.

- Ojej, przepraszam - odparła, a potem spojrzała na tę drugą osobę. - Lucas?

- Dominika? - zdziwił się.

- Moritz? - Zauważyła chłopaka obok. A chwilę potem przypomniała sobie, że nie powinna z nim rozmawiać, więc zwróciła się do Lucasa, kompletnie olewając obecność tamtego: - Wybacz, nie zauważyłam cię.

- Nie szkodzi. - Uśmiechnął się.

- Wracasz z treningu? - wtrącił Mo, a Domi niechętnie kiwnęła głową. - Jest tam Ver?

- Teraz już pewnie nie - odparła, a Lucas dopiero teraz skapnął się, że jeszcze ją trzyma. Puścił ją szybko i oboje spojrzeli na Mo. - Więc... na mnie już czas.

- Jasne, nie będziemy cię zatrzymywać - odpowiedział radośnie Lucas. Pożegnali się i pobiegła dalej. Oni sami szli przez jakiś czas w milczeniu, a potem Lucas odparł: - Mówiłeś coś o Ver... Wiesz, to śmieszne, dziewczyna mojego brata ma na imię tak samo. Znaczy... ona nie wie, że jest jego dziewczyną, dasz wiarę? Powinienem was kiedyś zapoznać.

- Jest piłkarzem?

- Jasne. Jak my. Mówię ci, mielibyście wiele tematów.

- Jak ma na imię? - zapytał Mo, a potem aż znieruchomiał, słysząc słowa Lucasa.

- Mario.

 

Mario , Marco

 

- Mario, proszę, nie olewaj mnie.

- Nie olewam cię, tylko się zastanawiam, jak ci to pytanie w ogóle przyszło do głowy.

- Wziąłem je z mojego czarnego jak smoła umysłu. - Zaśmiał się. - Więc? Odpowiesz mi?

Westchnąłem głośno.

- TAK - wycedziłem. - Podoba mi się bardzo i zwróciła mi w głowie, ale nie wiem, czy ona też tego chce, więc czekam. Nie wierzę, że ci o tym mówię.

- Rozumiem cię, Mario, ale zobaczysz, będzie dobrze - powiedział, klepiąc mnie po plecach na pocieszenie.

- Tak myślisz?

- Oczywiście, jestem tego pewien, bo wiem, że nie zrobisz jej krzywdy i chcę, aby była szczęśliwa.

Zatkało mnie.

- Czy ja mam rozumieć, że pozwalasz mi umawiać się z twoją siostrą? - zapytałem.

- To nie pozwolenie, ale wiem, że zależy ci na niej, a jej na tobie, ale nie chce się do tego przyznać.

- Dziękuję, stary, za takie słowa otuchy.

- Nie ma za co. Dobra, ja już się zbieram.

- No rozumiem.

- A jeszcze jedno: chcesz iść jutro ze mną na mecz Leny? - zapytał Marco.

- Hmm, może być ciekawie, więc mogę się przejść. Tylko o której?

- O dziesiątej rano wszystko się zaczyna.

- Będę na pewno - odparłem. - To na razie - dodałem, żegnając się z kumplem.

- Do jutra.

 

Lucas jeszcze nie wrócił. Dzwoniłem do niego, lecz nie odbierał . Potem wysłałem SMS-a. A potem przypomniałem sobie, że jest z kumplami i ulżyło mi. Napisałem jeszcze do Ver, czy ma chęć pójść ze mną jutro na ten mecz. Pytacie skąd mam jej numer? Kiedyś, jak Marco nie patrzył, spisałem z jego telefonu. Ale mniejsza z tym. Czekałem na odpowiedź, ale jej nie dostałem. Pomyślałem, że może śpi, dlatego odłożyłem telefon i zajrzałem jeszcze do kuchni, aby coś zjeść. Potem poszedłem się wykąpać. Wyszedłem z pomieszczenia i położyłem się na łóżku odruchowo zerkając na telefon. Ver jednak zaskoczyła mnie, gdyż napisała, że nie ma ochoty. Nie nalegałem, więc położyłem się spać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dośka 31.08.2016
    Mam nadzieję że jutro bd cd :D 5!!!
  • littleplayer19 31.08.2016
    Jutro to nie za bardzo gdyż zaczyna się szkoła :/
  • Zagubiona 31.08.2016
    Wszystko się wyda, jak pójdą na mecz. Chyba, że Ver nie pójdzie. Jak zawssze świetnie wszystko opisane, bardzo mi się podoba to opowiadanie. 5
  • littleplayer19 01.09.2016
    Dziękuję za takie słowa już wkrótce prawda wyjdzie na jaw :D :D :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania