Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 7

W czwartek na treningu rozmawiałam z Dominiką. Musiałam się komuś wygadać z tego,co ostatnio działo się w moim życiu. Na Marco nie mogłam w tej sprawie liczyć, on i tak by nie zrozumiał. Jedynym, co stale mi powtarza jest to, żebym uważała na Moritza. Ale ja już sama nie wiedziałam...

- Odprowadził mnie do domu, a Marco wszystko widział - powiedziałam.

Dominika spojrzała na mnie.

- Jeśli aż tak się wobec ciebie zachowuje, może naprawdę coś jest na rzeczy.

- Marco też tak uważa. Ale jego zdaniem Moritzowi chodzi o coś innego.

- Nie wiem sama - westchnęła. - To twój brat, martwi się o ciebie. Może warto mu zaufać. Ten cały Moritz... Jest dziwny.

- Wiem.

- Moim zdaniem chłopak nie zachowuje się tak jak on. Najpierw ta sytuacja na boisku, a teraz z tego, co mówisz wynika, że odmienił się o kilkadziesiąt stopni.

- Wiem - powiedziałam.

- To nie jest normalne, Ver. Na twoim miejscu również byłabym ostrożna.

Westchnęłam.

- Ale co ja mam zrobić? - zapytałam. - Ja... On naprawdę wydaje mi się OK. I coraz bardziej go lubię.

Dominika pokręciła głową.

- To się źle skończy.

- Marco powiedział mi to samo! - Pstryknęłam palcami. - Czy wy się jakoś telepatycznie porozumiewacie?..

 

Po treningu wyszłyśmy z Dominiką ze stadionu. Chciałam wrócić do domu i wszystko na spokojnie przemyśleć. Może Dominika i Marco faktycznie mają rację i powinnam bardziej na siebie uważać. Ale ja przecież uważam, prawda?

- Spójrz tylko - powiedziała Dominika, gdy szłyśmy obok siebie. Podniosłam wzrok. - To jest podejrzane. Moritz. Dlaczego ciągle na siebie wpadamy?

- O boże, Domi, schowaj mnie - odparłam pospiesznie, zakrywając się torbą sportową.

- Cześć - zawołał. - Miło cię widzieć.

Spojrzałam na niego.

- Chyba nie mam wyboru i muszę powiedzieć ci to samo.

- Słuchaj - zaczął, ale wydawał się zawstydzony obecnością Dominiki. Dziewczyna odeszła na bok, żeby nie przeszkadzać w rozmowie.

- Zaczekam na ciebie - dodała, a ja przytaknęłam.

Potem zwróciłam się do Moritza:

- O co chodzi? Śpieszę się.

Westchnął, ale zebrał się w sobie.

- Miałabyś może ochotę wyskoczyć gdzieś? No wiesz... ze mną.

- Nie mogę, jestem zajęta. - Chciałam odejść, ale mnie zatrzymał.

- Jeszcze nie powiedziałem ci, kiedy.

- Mam napięty grafik - burknęłam. Miałam na siebie uważać, więc...

Uśmiechnął się. Miał tak wspaniały uśmiech, że zmuszona byłam odwrócić wzrok, żeby się w nim nie zatracić.

- Jutro o ósmej, pasuje ci? Wpadnę po ciebie chwilę wcześniej.

- Jeszcze nie powiedziałam, że się zgadzam.

- Zgódź się - poprosił. - Daj mi jakoś zrehabilitować się w twoich oczach.

Westchnęłam, ale po krótkim namyśle dodałam:

- Jutro. O ósmej. Będę czekać.

I pożegnaliśmy się.

Czy dobrze zrobiłam? Nie wiem. Nie mam pojęcia, ale nie dałam rady odmówić.

- Dziewczyno, umówiłaś się z nim?! - zdziwiła się Dominika, gdy do niej dołączyłam.

- Tak - rzuciłam mimochodem, ale zaraz potem coś do mnie dotarło. - Czy ty podsłuchiwałaś?

*

W piątek wieczorem wybraliśmy się z Mo na umówioną kolację. Czekaliśmy właśnie pod restauracją. Nie wiedziałam, czemu tam stoimy, gdyż Mo nie chciał mi nic powiedzieć. Jest uparty jak osioł. W pewnym momencie pojawił się Thomas, jego kumpel. Wraz z nią. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że to ONA.

- Co. Ona. Tu. Robi?! - tym pytaniem zaatakowałam chłopaka.

- No bo... - Złapał się za podbródek. - Thomas wpadł na pomysł, że byłoby fajnie pójść na podwójną randkę, ale nie miałem pojęcia, kogo zaprosi. Słowo!

- Mo - zaczęłam - Emily to zołza.

- Czemu tak mówisz? Może z kimś ją pomyliłaś? - Zerknął na dziewczynę.

- Ty naprawdę myślisz, że mogłam ją z kimś pomylić? - powiedziałam oburzona. - Jeszcze nie mam starczej demencji. Czemu ty jej bronisz?!

- Nie bronię jej. - Chciał mnie przytulić, ale ja się odsunęłam.

- Właśnie widzę - odparłam ze złością. Podniosłam się i wyszłam .

Mo został sam, a ja poczłapałam do toalety. Jak on może mi nie wierzyć?! Dobra, nie jestem jego dziewczyną, ale mógłby okazać chociaż trochę zrozumienia. Czy on uważa mnie za jakąś wariatkę, która nie potrafi rozpoznawać ludzi?! Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Zastanawiałam się, czy wrócić do stolika, czy też nie. Postanowiłam jednak wrócić. Idąc tam zauważyłam jednak, że siedzi przy nim tylko Emily. To był dobry moment, żeby porozmawiać sobie z tą lalunią.

- Za kogo ty się w ogóle uważasz, co?! - odparłam, siadając na swoim miejscu. - Czego ty w ogóle chcesz?!

- Spokojnie, Verczi, bo jeszcze nadwyrężysz nóżkę - zaśmiała się. - Thomas mnie nie obchodzi. Zależy mi na Moritzie.

- To dlaczego z nim jesteś?! Dlaczego nie przyznasz się, że go nie kochasz?

- A po co? Tak jest zabawniej, Veruś. Tom to tylko pretekst, zresztą, co ja ci będę opowiadać. Ciesz się, że masz przy sobie Mo, póki jeszcze możesz.

- Że co?! Ja z nim nawet nie jestem.

- Spokojnie, nie bulwersuj się - zachichotała. - Powiedziałam ci i tak już za dużo. Mo i tak w końcu zauważy, jaką ofermą jesteś. Po tych słowach podniosła się i rzuciła na szyję idącemu Thomasowi, który właśnie wracał z Mo. Moritz spojrzał na mnie i usiadł obok. Musiałam mu o wszystkim powiedzieć. Zaczekałam aż Emily i Thomas ruszą na parkiet. Chciałam powiedzieć mu o wszystkim. Ale zamiast tego rozpłakałam się. Boże, czemu mnie to spotyka?!

- Kochanie, co się dzieje? - zapytał Moritz.

- Nic... - odparłam. - Nic takiego. - Nie miałam już nawet siły, żeby ponownie prosić, aby nie nazywał mnie "kochaniem". - I tak mi nie uwierzysz.

- Uwierzę, daję słowo.

- Dobrze - odparłam, a potem opowiedziałam mu o wszystkim, co mówiła Emily, gdy poszedł z Thomasem po jakiegoś drinka. On zrobił wielkie oczy, a potem dodał:

- Porozmawiam sobie z Tomem.

- Nie, zaczekaj! - Chciałam go zatrzymać. - On nie ma z tym nic wspólnego. Emily chce... ona.. używa go jako przykrywki...

Wyszliśmy z restauracji. Moritz właśnie odwoził mnie do domu, gdy zadzwonił jego telefon. Odebrał.

- Tak, wiem... przepraszam, że wyszliśmy bez uprzedzenia, Tom... Veronica... źle się poczuła i chciała wrócić... tańczyliście z Emily i nie chcieliśmy przeszkadzać... Dobra... no dobra... to do zobaczenia jutro na treningu.

 

Moritz odwiózł mnie do domu. Przez całą drogę powrotną nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Nie wiem, dlaczego. Byłam zdenerwowana. To, co powiedziała Emily sprawiło, że krew się we mnie zagotowała ze złości. Ale nie zamierzałam tak tego zostawić...

 

Moritz

 

Odwiozłem Ver do domu. Przez całą drogę zachowywała się dziwnie, odniosłem wrażenie, że jest zła. Nie wiem, co zrobiłem, ale odkąd zaczęła mówić coś o Emily, wydawała się naburmuszona. Zaraz... Co ona mówiła... Że Emily chce mnie jej zabrać? Ale... Jak? Czy Ver... Czy ona się we mnie zakochała? Przecież mnie nienawidzi! Jak to w ogóle możliwe, przecież ja... To miała być tylko przygoda, nic więcej. A może jednak ja też coś do niej czuje? Wiem jedno: powinienem porozmawiać o tym z Thomasem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • lea07 09.08.2016
    Opowiadanie jak zwykle boskie <333. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :). 5 :D
  • littleplayer19 09.08.2016
    Dziękuje :D Pracuje nad kolejnym może pojawi się niedługo. :D
  • Zagubiona 19.08.2016
    No i co teraz zrobi Mo? :o Co czuję Veronica? (Moja imienniczka :D Tylko, że moje imię po Polsku) Opowiadanie BOSKIE <33 Piłka nożna i miłość, rewelacja. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania