Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 20

Obudziłam się cała w skowronkach. Wyszykowałam się na trening i właśnie chciałam wyjść, gdy zauważyłam leżącego obok telefonu kluczyki do auta. Czyli to nie był sen. Marco naprawdę oddał mi Lamborghini! Spotkałam brata w salonie, a potem postanowiłam zrobić mu śniadanie. Pewnie przez te kilka dno będę się mu podlizywać za ten samochodem.

Potem wyszliśmy z domu, a za kółkiem... uwaga, uwaga, usiadłam JA! Marco chyba bał się ze mną jechać, bo wyruszył swoim samochodem. Ale moje Lambo i tak było ładniejsze.

Przyspieszyłam trochę, ale dogonił mnie na czerwonym świetle. Dziwiło mnie, że ruch uliczny umilkł jak nigdy. Spojrzałam w lusterko. Widząc cwany uśmieszek mojego brata wiedziałam, co się szykuje. Czekałam na zielone światło, a sekundę później rozprułam powietrze przede mną, zostawiając jego brykę daleko w tyle. Zaśmiałam się, ale musiałam zwolnić. Przecież nie chciałam spowodować wypadku. Spojrzałam na ulicę za mną, ale już nie dostrzegłam ścigającego - pewnie pojechał na stadion. Ja jednak miałam swój trening w innym miejscu. Nie było to daleko, więc po chwili zaparkowałam.

Sprawdziłam, czy samochód jest zamknięty chyba z dziesięć razy. Boże, mam na punkcie tego Lambo większego fioła niż Marco.

Trening jak trening - męczący, ale dający efekty w meczach, które są dla nas ważne. Po trzech godzinach treningu zeszłyśmy do szatni. Zmęczona poszłam się odświeżyć, a potem opuściłam szatnię razem z koleżankami. Ruszyłam z Dominiką na parking.

- Zgadnij, kto właśnie stał się najlepszym kierowcą w tym mieście. - Wskazałam na siebie. - Podwieźć cię?

- Jasne - przytaknęła.

Podrzuciłam przyjaciółkę do domu, a potem wróciłam do siebie. Z kuchni wydobywał się przepiękny zapach, a że byłam bardzo głodna - podążyłam za nim. To, co zobaczyłam sprawiło, że moje serce zmiękło. Byli to Marco wraz z Leną, którzy właśnie coś pichcili. Słodko wyglądali razem gotując. Przyglądałam się im w ciszy, a oni wystraszyli się na mój widok.

- Bu - powiedziałam. - No witam.

- Kobieto, chcesz, żebym dostał zawału? - Marco złapał się dramatycznie za serce.

- Przepraszam, ale ten piękny zapach mnie tu przywiódł.

- Jesteś głodna? - zapytała Lena.

- I to bardzo - powiedziałam, wyjmując z kieszeni telefon. Spojrzałam na godzinę, była już trzecia po południu.

- To leć umyć rączki i siadaj - zawołał Marco.

- Tak jest, tatusiu. - Zasalutowałam, ale mimo wszystko poczułam się jak ich córeczka.

Po chwili wróciłam, a na moim talerzu wylądował łosoś, na którego widok moje ślinianki zaczęły szybciej pracować.

Kiedy wszystko zostało zjedzone, posprzątałam, żeby odpoczęli. W końcu nieźle się napracowali, żeby to przyrządzić. Potem powędrowałam na górę, aby zanurzyć się w odprężającej kąpieli. Zrobiłam sobie lekki makijaż, aby nie było widać mojego zmęczenia po treningu. Włosy dokładnie rozczesałam i wysuszyłam, zostawiając rozpuszczone. Wyszłam z łazienki. Była już dziewiętnasta, więc stanęłam przed szafą i wydobyłam z niej zwiewną czarną sukienkę. Dopasowałam do niej jeszcze czerwone szpilki i małą torebeczkę.

Przed ósmą byłam już gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, spotykając w salonie swojego brata. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Ty masz na sobie sukienkę - zauważył. - Wychodzisz gdzieś?

- Tak - odparłam. - Wrócę późno. Nie musisz się martwić.

Chwilę potem dostałam SMS-a od Mario i wybiegłam do jego samochodu. W szpilkach. Dobrze, że Marco tego nie widział. Chociaż i tak pewnie się domyślił, z kim wychodzę. Potrafi być przebiegły.

- Pięknie wyglądasz - przywitał mnie Mario. Miał na sobie garnitur, mogłam domyślić się, że zabiera mnie w jakieś dobre, żeby nie rzec wręcz wykwintne, miejsce.

- A ty tez nie wyglądasz źle wręcz seksownie - powiedziałam. Potem wsiedliśmy do auta. Mario

uśmiechnął się i dodał gazu. Zatrzymaliśmy się przed wysokim budynkiem i wsiedliśmy do windy.

- Zamknij oczy - poprosił Mario, gdy weszliśmy do restauracji.

- Po co?

- Po prostu zamknij. I nie podglądaj.

Zrobiłam to, a on złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

- Chodź - dodał cicho. - I nie patrz.

- Nie patrzę - zachichotałam. - Zaraz się przewrócę.

Nagle zatrzymał się i puścił moją rękę.

- Tadaa - zawołał, a ja otworzyłam oczy. Od razu pierwszym, co we mnie uderzyło był widok na miasto. Mario zarezerwował stolik na balkonie. Z widokiem. - Mówiłem, że to będzie niespodzianka - dodał, odsuwając mi krzesło. Nie znałam go jeszcze od tej strony. Zdążyłam dopiero poznać jego piłkarskie oblicze, skłonne do rywalizacji. Teraz, poza boiskiem i kolegami z drużyny wydawał się być tym drugim sobą. Ciepłym i spokojnym. Jakby relaksował się po tym wszystkim, co wnosi do jego życia piłka.

- Tu jest pięknie - powiedziałam.

- Podoba ci się? Bardzo chciałem, żebyś była zachwycona.

- Jestem - dodałam, a potem kelner przyniósł nam kartę.

Złożyliśmy zamówienie. Spojrzałam na Mario, a potem na widok za oknem. Po chwili wróciłam wzrokiem na piłkarza, który uśmiechał się do mnie tak, aż przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

- Mario, czy ja mam coś na twarzy?

- Nie, czemu pytasz?

- Bo uśmiechasz się, jakbym coś miała - odpowiedziałam.

- Na twój widok uśmiech sam wskakuje mi na usta - zaczął mnie radośnie bajerować.

Chwilę potem przyniesiono nam zamówienie i zaczęliśmy zajadać. Wymieniliśmy się kilka razy spojrzeniami, czasem miałam ochotę się zaśmiać. Po posiłku wznieśliśmy toast, degustując czerwone wino. Spojrzał na mnie i musiałam przyznać, że wzrok ten pełen był czułości i iskierek, które powodowały, że natychmiast obrastałam w rumieńce. Nigdy wcześniej nie spotkałam u niego takiego wzroku.

- Słodko się rumienisz - zauważył, a ja spaliłam jeszcze większego buraka.

- Właśnie, że nie. Wkurza mnie to.

- Czemu? Przecież to słodkie.

I w tym momencie nastała cisza. Dopiłam wino, które znów znalazło się w kieliszku.

- Czy ty chcesz mnie upić? - zapytałam, a on się uśmiechnął. - Mario, przecież ty prowadzisz.

- Spokojnie, umiem trzymać umiar.

Po chwili przyszedł kelner i wręczył Mario rachunek. Zapłacił, a ja wpatrywałam się w niego z fascynacją.

Wyszliśmy. Poczułam, jak piłkarz delikatnie łączy nasze dłonie. Zdziwiło mnie to, lecz tez tego chciałam. Spojrzał na mnie i słodko się uśmiechnął, a ja położyłam mu głowę na ramieniu.

- Ver, masz jeszcze chęć, aby się przejść?

- Oczywiście, ale weźmiesz mnie na ręce, jeśli się zmęczę?

- No proszę, jaka księżniczka.

- No wiesz, nie każdy umie chodzić w takich butach. - Wskazałam na szpilki na moich stopach.

- Fakt, podziwiam cię za to.

- Ja siebie też, bo nie lubię obcasów.

- Wolisz korki? - Zaśmiał się, a ja z radością przytaknęłam. Pokręcił głową. - Ach, Ver, Ver...

Chciałam dowiedzieć się, co miał zamiar powiedzieć, ale stwierdził, że wyjawi mi to później.

Potem znowu zapadła cisza, a my wciąż szliśmy ze splecionymi dłońmi. Poczułam, jak Mario zwalnia, gdy stanęliśmy przed stadionem.

Weszliśmy na pustą, wilgotną od nocnego powietrza murawę i poczułam, jak moje serce wypełnia radość. To nie był widok taki, jak na każdym meczu, kiedy trybuny pękają w szwach od ilości wesołych kibiców. To piękno sprawiało, że wracały wspomnienia. Te, kiedy zaczynałam to wszystko...

Nagle poczułam oddech Mario na swoich plecach, a moja skóra zareagowała na jego ciepło. Wręczył mi parę butów piłkarskich.

- Dlaczego mi je dajesz? - zdziwiłam się.

- Żebyś już nie cierpiała w tych obcasach.

- O, to miłe.

Nie zdjęłam jednak obcasów.

- Czy my przypadkiem nie powinniśmy stąd wyjść? - zapytałam. - Wydaje mi się, że nie wolno nam tak po prostu tu wchodzić.

- Spokojnie - dodał. - Załatwiłem to. Całe boisko tylko dla nas. - Uśmiechnął się. A potem podszedł do mnie i objął mnie w talii. - Chciałem cię o coś zapytać. Pozwolisz?

- Śmiało - odpowiedziałam uśmiechem.

On wziął głęboki oddech.

- Dużo o tym myślałem. A właściwie to nie daje mi spokoju. - Spojrzał na mnie. - Kocham cię, Ver i chciałbym być z tobą. Pytanie tylko, czy ty również tego chcesz. Jeśli nie, zrozumiem.

Spuścił wzrok. Nie był pewien, co chciałam mu powiedzieć, chociaż już wiele razy dawałam mu swoim zachowaniem do zrozumienia jedno.

- Ja również cię kocham, Mario. I bardzo chcę z tobą być. Od dawna.

Nareszcie mogłam wyznać mu to, co dusiło się we mnie od długiego czasu. Pokazać mu że też coś dla mnie znaczy.

- Kocham Cię, myszko... - szepnął do mi ucha.

 

Zbliżył się do niej i dotknął swoimi wargami jej wargi, tym samym składając na jej ustach pocałunek. Chciał, aby było tak codziennie. Móc ją przytulić, bez powodu. Pocałować. Powiedzieć jak wiele dla niego znaczy. Jak mu zależy. I przede wszystkim jak bardzo kocha.

 

Czułam, że w tej chwili jestem dla niego najważniejsza. Jakby nikt inny się nie liczył. Ten pocałunek wyrażał więcej niż tysiąc słów, choć nie trwał on długo. Nie chciałam go kończyć, ale z trudem oderwałam się od piłkarza.

- Kocham cię, Mario...- szepnęłam i musnęłam jego wargi.

- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem... - Uśmiechnął się, łapiąc mnie za ręce.

- Ja też... - odparłam z uśmiechem na twarzy.

- Jak to? To po co było to wszystko?.. - chciał kontynuować, ale przerwałam mu.

- Bo ja... Mario... Ja po prostu się bałam.

- Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć? Kocham cię i nigdy w życiu bym cię tak nie zranił.

Zapadła krępująca cisza. Wpatrywałam się w oświetlony lampami stadion, myśląc, jak zapytać Götze o kolejną rzecz, która trapiła mnie od dobrych kilkunastu minut. Stanęłam przed nim. Spojrzał na mnie pytająco, obejmując w pasie.

- Mario czy my...? - zapytałam nie kończąc pytania. - No wiesz...

- A chcesz? - przerwał, patrząc mi prosto w oczy.

- Yhm... - mruknęłam, a ten uniósł mnie do góry i okręcił kilka razy wokół własnej osi. Później "zmusił mnie", abym zaplotła nogi na jego umięśnionych biodrach co było wyzwaniem gdyż miałam sukienkę na sobie. Czule mnie pocałował, na co ja ujęłam jego twarz w dłonie i pogłębiłam pocałunek.

- Wiesz, że stoimy na samym środku stadionu? - zapytałam odrywając się od bruneta. Zarzuciłam ręce na jego szyi.

- I co w związku z tym? Przecież jest... - spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku - środek nocy.

- Ccoo? Żartujesz, prawda? - Zrobiłam wielkie oczy.

- Nie. W ogóle. - Uśmiechnął się.

- Przecież ja muszę do domu...

- Chybaa, że..? Chybaa, że...? Śpisz u mnie? Ze mną? - zapytał, na co ja uśmiechnęłam się lekko, musnęłam jego wargi i zeskoczyłam z piłkarza.

- Nie skorzystam z tej jakże zacnej okazji...

- Ale, kochanie... - To słowo sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Wiesz, że taka okazja może się nie powtórzyć?

- Doprawdy? - Uniosłam jedną brew ku górze.

- Yhm... Proszę. - Złożył ręce w geście modlitwy.

- Nie. Wolę dzisiejszą noc spędzić w swoim łóżeczku. - Uśmiechnęłam się lekko.

- No dobrze. - Brunet schylił się do mnie i musnął moje wargi, po czym złapał mnie za rękę i podążyliśmy do jego samochodu. Po kilku minutach byliśmy już pod domem mojego brata.

- Dziękuję, misiu...- cmoknęłam go w policzek i miałam już wyjść, jednak ten złapał mnie za rękę.

- O nie, nie, nie. Takich pożegnań nie będzie - powiedział i namiętnie mnie pocałował.- TAKIE pożegnania będą. - Wyszczerzył się.

- Głupek - skwitowałam i wyszłam z samochodu mojego ukochanego. Podążyłam do domu. Kiedy weszłam, usłyszałam, jak Mario odjeżdża, co oznaczało, że czekał, aż wejdę. Kochany... Opiekuńczy... Przystojny... Inteligentny... Po prostu idealny...

 

Niedziela minęła spokojnie. Cały dzień leniuchowałam i myślałam nad swoim życiem oraz nad tym, jak będzie dalej wyglądała moja kariera.

Średnia ocena: 3.6  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Tomasz 09.09.2016
    czy to jest autobiografia blachary?
  • Kociara 09.09.2016
    Czy czytałeś to od początku?
  • littleplayer19 10.09.2016
    Kociara
  • littleplayer19 10.09.2016
    Czy ten komentarz miał na celu obrazić moją osobę?
  • littleplayer19 09.09.2016
    Jeśli komuś nie odpowiada to nie warto komentować :) Pozdrawiam
  • Violet 09.09.2016
    Uważam,że każdy komentarz jest cenny i ten niepochlebny i ten krytyczny. Pozdrawiam
  • littleplayer19 10.09.2016
    Cenię sobie każdy komentarz i krytykę pod warunkiem, że jest ona uzasadniona, a nie uderza bezpośrednio w autora tekstu. Rozumiem, że nie każdemu mój tekst musi przypaść do gustu i szanuję zdanie innych na ten temat. Jestem początkującą pisarką i stale pracuję na swoim stylem. Pozdrawiam :)
  • Zagubiona 09.09.2016
    Ojej w końcu szczęśliwa miłość :D Wszystko ładnie napisane, bardzo mi się podoba. Błędów nie widziałam, ode mnie piąteczkaa
  • littleplayer19 10.09.2016
    Dziękuję bardzo i cieszę się, że mam takiego czytelnika :D
  • Kasumi Mai 09.09.2016
    Dawno nie czytałam żadnego opowiadania, ale to mi się podoba. Od naprawdę dłuższego czasu czytam głownie rzeczy przesiąknięte smutkiem i negatywnymi emocjami i właściwie takie wolę, ale to opowiadanie miało w sobie coś co skłoniło mnie do doczytania do końca :)
  • littleplayer19 10.09.2016
    Dziękuję bardzo, cieszę się, że mogłam Cię zaciekawić moim tekstem :)
  • Margerita 15.09.2016
    Pięć

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania