Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 12

Veronica

 

Obudziłam się nad ranem i natychmiast schowałam pod kołdrą, kiedy dotarło do mnie, która jest godzina. Kompletnie nie miałam chęci, żeby wstać, więc tylko przymknęłam oczy, rozkoszując się panującą w domu ciszą. Myślałam o kilku sprawach, a najbardziej o tym, jak dalej potoczy się moje życie. O tym, co było pomiędzy mną a Moritzem (czy w ogóle coś było). A teraz z kolei pojawił się Mario. Wiem, że to nieprzyzwoicie tak mówić, ale seksowna z niego sztuka, aż szkoda zmarnować taką znajomość. Myśląc o nim, tylko uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam, gdyż musiałam iść na trening.

Wstałam i poszłam się wyszykować. Po chwili byłam już gotowa i zabrałam tylko torbę, i zeszłam na dół, gdzie mój brat buszował w kuchni. Niesłyszalnie przemknęłam do korytarza, założyłam buty i wyszłam. Po drodze kupiłam sobie coś do jedzenia i już byłam na stadionie. Przed wejściem napisałam SMS-a do brata, że niedługo wrócę, ale - oczywiście - i tak będę się musiała tłumaczyć, że "wymykam się" rano z domu, nic mu nie mówiąc.

Weszłam do szatni i przywitałam się z dziewczynami. Usiadłam i zaczęłam się przebierać. Po przebraniu wyszłam z szatni i od razu zauważyłam zadowoloną Emily, mierząc ją wzrokiem zabójcy. Nie patrząc na nią dłużej, poszłam na murawę, gdzie był trener. Przywitałam się z nim.

- Dzień dobry, trenerze.

- Witaj, Veronico - odparł. - I jak noga? Nie łapią już skurcze?

- A dobrze. I nie, nie łapią. - Zaśmiałam się.

On odwzajemnił mój uśmiech i kazał zaczekać na resztę drużyny. Po chwili zobaczyłam Dominikę i inne dziewczyny, jak zbierają się wokół niego. Wstałam i podeszłam do nich. Przywitałam się z Dominiką buziakiem w policzek.

Na rozgrzewkę dostałyśmy pięć okrążeń wokół boiska, ćwiczenia rozciągające, a na koniec krótka gra. Wszystkie naraz zaczęłyśmy biec, ale ja telepałam się z tyłu, wciąż myślałam o nowo poznanym koledze. Nagle usłyszałam głos Emily.

- Uważaj, bo sobie znowu coś zrobisz - zawołała.

- A ty lepiej uważaj, żeby ktoś znowu nie chciał cię udusić - odpyskowałam, biegnąc dalej. Ona już nic nie odpowiedziała, ale miałam wielką chęć ją uderzyć. Powstrzymała mnie od tych myśli Dominika, z którą zaczęłam się rozciągać. Po ćwiczeniach trener wybrał składy i podał nam piłkę. Byłam w drużynie z Domi, Alex, Agnes i Laurą, a naszymi przeciwniczkami były: Emily, Susan, Anna, Roma i Karo. Gra szła nawet nieźle. Każda z nas wykonywała dobre podania i zagrania, ale gra zaczęła nabierać tępa dopiero, gdy w niespodziewanie dostałam piłkę i zaczęłam z nią biec. Podałam do Domi, która celnie dośrodkowała do Laury. Ta bezpośrednio oddała celny strzał. Po zdobyciu gola zaczęła drużyna przeciwna. Widziałam, jak Emily biegnie z piłką, wiec nie marnując czasu, biegłam wprost na nią. Wykonałam wślizg prosto w pod nogi, aby odebrać piłkę. Wyszło mi to znakomicie i Emily się przewróciła, więc przejęłam piłkę. Usłyszałam jedynie jak trener mnie chwali za to, że potrafiłam zachować się w tak ryzykownej sytuacji. Zaśmiałam się z miny tej zołzy. Podałam piłkę do Domi, a ta odegrała ją do mnie i z pół przewrotu strzeliłam wprost na bramkę.

Byłam zadowolona z faktu, że mogłam pokazać Emily, o ile jestem od niej lepsza, nawet po kontuzji. I tak zakończył się nasz trening. Zeszłyśmy do szatni. Przebrałam się i pożegnałam z Domą i innymi dziewczynami. Wyszłam. Nie mogłam już patrzeć na twarz Emily. To mi tylko psuło dzień.

 

Będąc w domu

 

Poszłam do kuchni się czegoś napić. Wracając usłyszałam.

- Gdzie byłaś tak długo? - zapytał mój brat.

- Na spotkaniu z koleżanką - skłamałam.

- Ach, tak. Jak to jej było? Emily?

- Chyba sobie ze mnie żartujesz. Jedyne, co jej mogę zrobić to skrzywdzić i rozszarpać na strzępy. - Usiadłam na fotelu, a Marco parsknął śmiechem, widząc moją poważną minę.

- Och, bardzo śmieszne, Marco - powiedziałam, na co zareagował jeszcze większym śmiechem. - Ty się lepiej szykuj na trening, piłkarzu.

- To dopiero o pierwszej. - Oparł się wygodnie, splatając dłonie na karku.

- Hm, to nie wiem, czy zdążysz. - Zachichotałam. - Będziesz biegł dodatkowe pięć okrążeń za spóźnienie.

- Zdążę - powiedział dumnie.

- Jest za pięć pierwsza, kochaniutki.

On tylko spojrzał na mnie wzrokiem zabójcy i wybiegł z domu do samochodu, prawie upadając na chodnik przez potknięcie się o próg drzwi wejściowych. Chwilę potem się wrócił, chwycił torbę treningową, której zapomniał i wyleciał z domu jak petarda. Sama nadal śmiałam się z

niego, bo nie jestem jedyną osobą, która zapomina, jaka jest godzina. Zamknęłam drzwi i - zabierając torbę z kotłowni - postanowiłam nieco odświeżyć się po treningu. Poszłam na górę i napuściłam sobie wody do wanny. Przy okazji wlałam swój ulubiony płyn i poczekałam, aż wanna się napełni. Zdążyłam jeszcze skoczyć po czyste ubrania i weszłam do pomieszczenia, zamykając drzwi. Zanurzyłam się aż po samą brodę w wodzie. Było mi przyjemnie i mogłam się odprężyć. Minęło 30 minut, a ja nadal nie chciałam wychodzić, ale musiałam, bo bym się całkowicie odmoczyła. Wyszłam, wytarłam się i spuściłam wodę, a potem założyłam czyste ubrania i wyszłam z pomieszczenia. Postanowiłam zejść na dół i zrobić obiad. Wparowałam do kuchni z pomysłem zrobienia lasagne, więc przygotowałam wszystko, co potrzebne i zaczęłam pichcić, aż piękny zapach wypełnił cały dom. Nałożyłam sobie obiad i wlałam wodę do szklanki. Poszłam z wałówką do salonu, gdzie przy okazji włączyłam TV. Usiadłam wygodnie i rozkoszowałam się pysznym obiadem. Po chwili nic nie zostało na talerzu, więc odniosłam go do zmywarki. Potem znalazłam się na górze. Położyłam się na łóżku. Nawet nie zauważyłam, kiedy przymknęłam oczy i zmorzył mnie sen.

 

*

 

Następnego dnia zaraz po przebudzeniu odkryłam, że Marco jeszcze nie wyszedł. Pomyślałam, że to dobra okazja, aby pójść na trening razem z nim.

- Mogę iść z tobą? - zapytałam.

- Jasne. Zobaczysz, jak trenuje mistrz. - Naprężył biceps.

- Oczywiście, wmawiaj tak sobie dalej - powiedziałam, zakładając dresowe spodnie.

- Nie wmawiam, tylko stwierdzam fakty - zawołał z oburzeniem, zabierając swoją torbę treningową.

-Oj, już dobrze, nie będę się z tobą kłócić.

Wyszłam za nim z domu.

- No ja myślę - dodał z uśmiechem. - W końcu tylko ja mam prawo jazdy. A jak się obrażę, będziesz szła z buta, więc uważaj sobie.

 

Na stadion dotarliśmy w okamgnieniu. Nie rozmawialiśmy dużo, bo lekko się stresowałam, ale wszystko minęło, gdy wyszłam na murawę.

- Dzień dobry, trenerze - powiedziałam, lekko się uśmiechając.

- Witaj, Ver. A co ty tutaj robisz?

- Chciałam pooglądać trochę jak brat trenuje.

Trener zaśmiał się.

- To akurat mogę ci powiedzieć od razu: obija się najbardziej ze wszystkich - zażartował.

Nie rozmawialiśmy długo, bo chłopcy akurat pokazali się na murawie, więc usiadłam tylko na ławeczce i przyglądałam się temu, jak trener Jurgen rozdziela każdemu poszczególne zadania. Potem rozpoczęli rozgrzewkę. Obserwując swojego brata i innych, zobaczyłam pomiędzy nimi niewysokiego bruneta, ale z pewnością był wyższy ode mnie. Ech, każdy jest wyższy ode mnie, ale to nic. Był dobrze zbudowany, a jego uśmiech po prostu oczarowywał. Czy ja go już przypadkiem gdzieś nie spotkałam?

No tak! Klub bokserki! To on, nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! Jaki ten świat jest mały!

- Może masz ochotę zagrać? - zapytał trener, a spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Stroje są w pokoiku obok szatni.

- Ale ja nie chcę robić kłopotu trenerowi - odparłam.

- Nie żartuj - odpowiedział. - Za pięć minut cię widzę, to polecenie trenera.

- Skoro polecenie... - Zaśmiałam się.

Szybko dotarłam do szatni, przebrałam się i wróciłam na murawę.Wszyscy patrzyli na mnie, jakbym była z kosmosu. Ale ja nie jestem ufoludkiem - jestem Veronica Reus.

- Dobrze, chłopaki, dzisiaj zagra z wami ta delikatna blondyneczka - mówił im o mnie trener, a ja się aż zarumieniłam.

- Eee tam - zawołał Marco - żeby trener ją w domu widział. Do delikatności to jej daleko.

- Uuu, to będzie się działo - powiedział jeden z chłopaków, a ja widziałam, jak mój brat karci go wzrokiem. Było to strasznie zabawne, więc zaczęłam się po cichu śmiać z niego.

- Marco, nie wzbudzaj sensacji - dodał trener. - Wybierzcie składy i zaczynamy grać.

Wybierał Robert i jego kolega, Maths. Robert wybrał mnie na samym początku.

- Robert, weź mnie - nalegał Marco. Tamten kiwnął głową.

- Ja chciałem być w tej drużynie - dodał z grymasem Mario.

Po wyborze składy przedstawiały się w następujący sposób:

1) Robert, Veronica, Marco, Łukasz i Roman;

2) Matsh, Kuba, Mario, Mitch i Auba. Gra rozpoczęła się i od razu dostałam piłkę. Podałam do Marco, a on odegrał do Roberta. Kiwał się z nią, lecz została odebrana. Ja tylko przewróciłam oczami. Widziałam, jak Mario, chłopak z klubu bokserskiego, prowadził piłkę, więc biegłam prosto na niego, aby mu ją odebrać. Skończyłam na lodzie, bo był sprytniejszy. Jednak nie poddałam się i biegłam za nim dalej. W pewnym momencie dostrzegłam, że odwraca się, aby oddać piłkę, ale nie zdążyłam wyhamować i z całych sił wpadłam prosto na niego. Upadliśmy na ziemię i zaczęliśmy się śmiać.

W pewnej chwili nasze spojrzenia się spotkały i nastała cisza. Wpatrywałam się w niego, póki nie wstał i nie podał mi pomocnej dłoni.

- Przepraszam - powiedziałam.

- Nie szkodzi, śliczna. - Uśmiechnął się. - Veronica, tak?

- Tak - dodałam. - Wybacz, Mario, nie chciałam cię jakkolwiek uszkodzić.

Po rozmowie podeszłam w towarzystwie Mario do mojego brata, który rozmawiał z Leną i Robertem.

 

**

 

- Czy tylko mi się wydaje - zauważył Robert - czy oni nie za szybko znaleźli wspólny język?

- To chyba dobrze - odparł jeden z kolegów Marco.

- Jeszcze chwila, a zacznę podejrzewać najlepszego kumpla o to, że podrywa mi siostrę. - Zaśmiał się Marco.

- A dla mnie to nic dziwnego - dodała Lena która nie wiadomo skąd pojawiła się obok nich. - Ver jest śliczna, Mario przystojny. No proszę was! Nie mówcie, że nie chcecie, żeby się polubili.

- Nie no, ja bardzo chcę - wtrącił Marco.

- Powiedziałeś to niepewnie - podłapał Robert.

- Słuchaj, a może ja opowiem Ver coś o Mario - dodał brat blondynki.

- Chcecie się bawić w swatki? - zdziwiła się Lena.

- Jakie tam znowu swatki. - Robert machnął wstydliwie ręką. - My, no... Chcemy tylko pomóc.

- Działamy w dobrej intencji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Quitii 19.08.2016
    Świetne :** 5.
  • Zagubiona 19.08.2016
    Hehe, podoba mi się bardzo. :D 5 i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
  • lea07 19.08.2016
    Cudooowwwwnnnyyyyy <333333. Super <33333. 5
  • littleplayer19 19.08.2016
    Boże dziękuję za takie pozytywne komentarze :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania