Poprzednie częściDziewczyna z piłką - PROLOG

Dziewczyna z piłką - Rozdział 30

Mario...

 

Po kilkugodzinnej jeździe dotarłem na moje tymczasowe miejsce zamieszkania. Odłożyłem torbę w progu. Ciągle myślałem o tym wszystkim, co miało miejsce. Zadziało się to tak szybko, że jeszcze do końca nudzi uświadomiłem sobie swojej sytuacji. Pomyślałem jednocześnie, że ciężko będzie mi przyzwyczaić się do tego miejsca. To tak, jakbym zaczynał coś nowego.

Telefon w mojej kieszeni zawibrował.

- Witam, tej strony Pepe Guardiola. - Usłyszałem.

- Dzień dobry.

- Doszły mnie słuchy, Mario, że jesteś już na miejscu.

- Tak, właśnie przyjechałem - odparłem.

- Chcę ci tylko przekazać, że jutro o 9 jest spotkanie i proszę, abyś na nim był.

- Dobrze, na pewno będę.

- Cieszę się. Więc do zobaczenia.

- Do widzenia - pożegnałem się.

 

Ver...

 

Siedziałam w pokoju, gdy mój wzrok spoczywał na białym suficie, a myśli błądziły wokół jednej osoby. Myślałam, że rozstania nie są tak ciężkie, jednak to cholernie boli. Teraz rozumiem, że jestem po uszy zakochana w facecie, który zaakceptował mnie taką, jaką jestem.

Całe moje "ja" czuło się rozdarte, jednak obiecałam Mario, że będę silna. I zamierzałam tej obietnicy dotrzymać.

Rozmyślania przerwał mi dźwięk SMS. Byłam przekonana, że to wiadomość od chłopaka, o którym myślałam, jednak okazało się inaczej. Był to nieznany numer.

 

Nieznany:

Witaj, ślicznotko.

Ja:

Kim jesteś? Znamy się?

Nieznany:

Może tak, może nie.

Ja:

Skąd masz mój numer?

Nieznany:

To nieistotne. Ważne jest to, że doskonale wiem, kim jesteś i jak wyglądasz.

 

Czytając to, trochę się przeraziłam.

 

Ja:

Kim ty jesteś, do cholery jasnej?!

Nieznany:

Od dzisiaj twoim koszmarem, kochanie...

 

Nie odpisałam na kolejne SMS-y. Pewnie ktoś postanowił urządzić sobie świetną zabawę i wysyłać pogróżki na przypadkowe numery...

Zeszłam na dół, ale nie było ani śladu Marco. Nie odbierał telefonów, więc zaczęłam się martwić, ale potem w oczy rzuciła mi się karteczka na lodówce. "Jestem u Leny, wrócę wieczorem." Ulżyło mi. Odruchowo zerknęłam na zegar. Było chwilę przed południem, dlatego spakowałam rzeczy i wparowałam do garażu. Po chwili znalazłam się pod fight clubem. Naparzałam w wór tak mocno, że moje kostki na palcach zaczerwieniły się, jakby zaraz miały zacząć krwawić. Obwiniłam ten głupi wór o wszystko - o kłótnię Marco i Mario, o SMS-y od dziwnego typa i o wyjazd chłopaka, bez którego nie wyobrażałam sobie życia.

W pewnym momencie odniosłam dziwne wrażenie, że jestem obserwowana. W sumie to nonsens, bo nikogo nie dostrzegłam. Czułam jednak czyjś wzrok, jakby wypalał we mnie dziurę. Musiało mi się przywidzieć... Nie zwracając dalszej uwagi na to, znowu zaczęłam ćwiczyć i uderzać worek z myślą, że to mój przeciwnik.

 

**

 

Trenowałam, dopóki nie opadłam kompletnie z sił. Nie wiem, ile to dokładnie trwało. Zmęczona poszłam do szatni. Było pusto, ale nadal czułam czyjąś obecność. Tak jakby ktoś nieustannie za mną podążał. Odruchowo odwróciłam się, ale nikogo tam nie było. Chyba za bardzo przesadzam i moja podświadomość właśnie się ujawniła. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam z powrotem do domu. Jechałam spokojnie, jednak coś skusiło mnie, by spojrzeć w lusterko. Odniosłam wrażenie, że jadące za mną czarne auto sportowe skręca dokładnie w te same uliczki, co ja. Potem jednak zniknęło z mojego pola widzenia. Jestem przewrażliwiona.

 

Kiedy weszłam do domu panowała kompletna cisza. Pomyślałam, że mój brat gdzieś wyszedł, jednak wyskoczył chwilę później z salonu i zaczął się śmiać, bo prawie przyprawił mnie o zawał serca.

- Nie strasz mnie, idioto - powiedziałam twardo, udając, że uderzam go w bark.

- O co ty mnie oskarżasz, kobieto?

- O to, że we własnym domu muszę się bać.

- Tak właściwie, to jest mój dom. No, ale przepraszam.

- Wybaczam, nie rób tak więcej.

- Dobrze, siostrzyczko.

Zrobiłam sobie ciepłą herbatkę i usiadłam obok Marco w salonie.

- Gdzie byłeś przez cały dzień? - zapytałam.

- Musiałem pozałatwiać parę spraw.

Upiłam trochę napoju.

- A jak tam z Leną? Już dawno jej nie widziałam.

- Wszystko u niej dobrze. Przez kilka dni źle się czuła, ale teraz już jest w porządku.

- Marco, nie chcę być nachalna, ale czy to jest właśnie ten moment, w którym zaczynasz wkraczać w nowy etap życia?

- Co?

- Może Lena jest w ciąży - dodałam. - Rozmawiałeś z nią o tym?

- Matko boska, Ver! - zawołał. - To niedorzeczne!

- To, że możesz być ojcem?

- To, że ty wiesz, skąd się biorą dzieci!

- Dorastam.

Mimo wszystko, rodzeństwo to naprawdę silna więź, która - bez względu na przeciwności losu - nie przestanie istnieć. To, że często się kłócimy, wyzywamy czy nawet traktujemy przemocą - to wszystko kiedyś znika. Przestaje być istotne, bo wiemy, że możemy na sobie polegać.

Śmiałam się tak długo, że zaczęłam czuć się zmęczona. Nie pamiętam nawet, kiedy moja głowa opadła na ramię Marco.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joker 27.12.2016
    LEGIA WARSZAWA TO NAJLEPSZY KLUB!
  • Joker 27.12.2016
    Nie jestem pseudokibicem jak cuś :)
  • littleplayer19 28.12.2016
    ?????
  • Joker 28.12.2016
    ???

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania