Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość r.18 [3]

– Był wszakże jeden wyjątek, kiedy Mirka nie okazywała zniecierpliwienia. Zdarzało się, że Lila, choć się głowiła, nie mogła rozwiązać zadania, albo jak uczeń użył swego sposobu – nie wiedziała jak to ocenić. Przychodziła wtedy do Mirki i prosiła nieśmiało, czyby sąsiadka nie zerknęła. Mirka nie tylko zerkała, ale z prawdziwa przyjemnością liczyła, zapisując wszystko równiutko i porządnie.

Wyjaśniała cierpliwie skąd to, a skąd tamto. Interesowała się też, czy uczniowie zrozumieli, jak poprowadziła lekcję itp. To co dla Lili było nudne i uciążliwe, ją autentycznie zajmowało. Za często bala się prosić o pomoc z obawy, by kuzyn nie dowiedział się o j jej brakach; ale kiedy się tak natrudziły i owocnie spędziły wieczór, to Mirka podawała kolację, tak jakby to Lila oddała jej jakaś przysługę. Gospodyni nakrywała stół czystą serweta, starannie rozstawiała talerzyki, kładła sztućce. Dziewczyna protestowała – po co tyle zachodu - myślała, ze Mirka tylko ze względu na nią tak czyni, że gdyby jej nie było, nie bawiłaby się w żadne ceregiele

. Mirka nie rozumiała o co chodzi. W domu, mama miała całe stosy lepszych i gorszych obrusów na różne okazje. Posiłki spożywało się na czystym obrusie i już! A jak można inaczej? Tak nauczona; nawet, jak podawała zupę majstrom, wpierw przykrywała stół czysta serwetą. To mobilizowało Walusia i kompanów do umycia rąk i przyczesania włosów przed posiłkiem.

Protesty panienki gospodyni zrozumiało po jakimś czasie. Wychodząc rano do pracy, poczuła swąd spalenizny. Pomyślała, ze lokatorka śpiesząc się, mogła zostawić coś na kuchni. Zajrzała i otworzyła szeroko oczy.

Lila jadła śniadanie, lub kolację w pokoju. Na gołym stole leżała gazeta na niej resztki chleba, ryby wędzonej szklanki, butelki po oranżadzie... Stół był; spory, było dość miejsca i na książki, zeszyty, lusterko, kosmetyki, jakieś fatałaszki.

– Mój ty Panie, to ci wychowawczyni młodzieży! No, niechby to moja mama zobaczyła, ona by cię porządku nauczyła - myślała schodząc po schodach. A dym pochodził z pobliskiej budowy.

Adam wiedział, ze żona przyjęła pod dach nauczycielkę, rad by ją poznać, ale póki co nie mógł przyjechać, bo miał kłopot z zaliczeniem ostatniego egzaminu z okulistyki. Wyglądało na to, że będzie komisyjny. Mirka spokojnym głosem pocieszała, uspakajała i wierzyła, że będzie dobrze; toteż dzwonił do jej biura prawie każdego dnia, by usłyszeć ten kochany głos.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania