Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłośćr.19 [3]

Adam nie drążył jednakże tematu, bo wszystko jeszcze było palcem na wodzie pisane. Najważniejszą sprawą, która zajmowała i jego, i rodziców była zapowiedź przyjazdu doktora Floriana Liebmanna

Nastała chwila ciszy; mama wróciła do zaczętego wątku.

– Zresztą, jak będziecie na Przyjęciu, to sami z wujkiem porozmawiacie. Acha, i babcia Henia bardzo prosi, byście po drodze zjechali do Białośliwia i ich zabrali.

– O, z tym może być kłopot, bo nie wiem, czy czasem nie pojedziemy prosto od rodziców, ze Stargardu. Już chciał napomknąć, że jadą tam w związku ze spodziewanymi odwiedzinami gościa z Francji, ale ugryzł się w język

Pod wieczór goście odjechali, a gospodarze, choć tak było miło – odetchnęli z ulgą. Pojedli nawiezionych przysmaków i poszli spać razem z kurami

Po świętach nastały dni ciche i ciepłe. Ludzie uwijali się w swoich ogródkach grabiąc, kopiąc i siejąc. Mirka też chętnie przystąpiłaby do takiej pracy, lecz póki co, na jej działce harcowały kury sąsiada .,Poszła więc do Dalszewskich i prosiła grzecznie, żeby kury zamykać, bo ona chce obsiać grządki.

Następnego dnia patrzyła z irytacją na głębokie doły , wygrzebane przy młodych drzewkach. Jednakże, gdy po paru dniach poszła do sąsiada złość i irytację ukryła głęboko; porozmawiała o tym i owym i znów poprosiła o to samo. Czekała parę dni i nic, żadnego działania. Zła, wyobraziła sobie mamę w takiej sytuacji.

– Mama poszłaby do takich ludzi, walnęła pięścią w stół i rzekła dobitnie: Albo mi zrobicie porządek z tymi kurami, albo je szlak trafi zaraz jutro! Tak mama Lisowa postępowała w podobnych sytuacjach. Ale ona, Mirka tak nie umiała. Znów poczekała i widząc Stasia na podwórku, poszła ponowić prośby. Sąsiad zły i nadęty, przerwał jej, gdy tylko zaczęła.

– A co ja niby robię, jak nie zagródkę?!

Mirka teraz dopiero spostrzegła parę krzywych kołków wkopanych w ziemię i kupkę desek oblepionych cementem, przyniesionych z pobliskiej budowy. Z tego sklecił prowizoryczną zagródkę. Wszystko było krzywe, fatalnie wyglądało z drogi, ale kury były uwięzione i nareszcie można było siać!

Sąsiad chodził nadęty i obrażony; wolałby by Mirka krzyczała, awanturowała się a ona tylko grzecznie prosiła i prosiła; czuł się przez to podle.

– Adamowi udało się wstępnie załatwić sprawę praktyk na ostatnim roku studiów. Gdyby się wszystko udało – mógłby przez parę miesięcy być w Poznaniu, czyli blisko domu.

Na razie oboje byli bardzo zajęci; Adam na uczelni, Mirka przy domostwie. Wstawała bardzo wcześnie, by siać, chakać, porządkować. Polubiła tę wczesną porę; nigdy w dzień nie śpiewało tu tyle ptactwa. Na posadzone w jesieni, młodziutkie drzewka przylatywały śliczne zięby z żółtymi brzuszkami i czarnymi skrzydłami – siadały nieopodal i przyglądały się z bliska pracy gospodyni.

– Jesteś mój piękny – mówiła do ptaszka siedzącego na gałązce tuż nad jej głową – a już myślałam, że dziś zaspałeś.

Wśród pobliskich szuwarów też wrzało życie. Czajki z głośnym jazgotem odganiały od gniazd stada wron, kaczki rajcowały wśród trzcin z tęczowopiórymi kaczorami, a bocian od świtu spacerował po mokradłach.

.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania