Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość t.II r. 8 [1]

Pociąg z Krakowa wjechał na dworzec w Budapeszcie; wysiadających pasażerów otuliło pachnące, ciepłe powietrze.

– Zobaczycie, będzie cudownie! – rzekła Angelika zeskakując ze stopnia i rozglądając się dookoła. Na szczycie schodów stali rodzice i powiewali czerwonym szalikiem.

Starsi państwo Alamassy wyściskali najpierw córkę i zięcia, a później i pozostałą czwórkę. Mama, niewysoka , korpulentna pani rozglądała się za kimś jeszcze.

– Pyta, gdzie nasze dzieci – wyjaśnił pan Wacław – stęskniła się za wnukami.

Mimo późnej pory, miasto tętniło życiem. Nastał czas urlopów; hotele i pensjonaty pękały w szwach. Teściowie Wacława zawieźli gości do swego domu przy ulicy Alagut w pięknej, zielonej dzielnicy – Nephegy. Na tarasie zastali zastawiony stół wszelkim jadłem i napitkiem. Usługiwała im przemiła, starsza pani o cygańskiej urodzie; jak się później okazało, kuzynka pani domu. Nad ranem zachwyconych przyjęciem, ale i bardzo sennych gości gospodarz odwiózł ich do ich domu wczasowego.

Pierwsze dwa dni minęły na zwiedzaniu tego, co wypada zobaczyć. Najpierw tato Angeliki zawiózł ich do Magyar Nemzeti Muzeum. Niewyspani i zmęczeni, początkowo nawet z przyjemnością kroczyli po chłodnych i pięknych salach, ale koło południa mieli serdecznie dosyć! Adam chciał wracać do pensjonatu, Przemek miał więcej samozaparcia i „ zaliczyli” jeszcze Magyar Nemzeti Galeri. Tam Adam z Elwirą i Angeliką usadowili się na wygodnej , długiej kanopie i udawali, że delektują się pejzażem przedstawionym na wielkim płótnie – w istocie bezwstydnie drzemali!

Reszta towarzystwa przemierzała obszerne sale – a popatrzeć było na co. Mirka z nieodłącznym notesem zapisywała autorów szczególnie zachwycających dzieł. Na następny dzień zaplanowali obejrzenie Orszaghaz, czyli Parlamentu.

Adam początkowo namawiał żonę, by odłączyli się od reszty towarzystwa, żeby można było pochodzić po ulicach, popatrzeć na miasto i ludzi bez pośpiechu i pod dyktando. Jednakże, gdy Angelika oświadczyła, że tato czeka z wynajętym przewodnikiem – nie śmieli odmówić. Wysiedli z szybkiej linii tramwajowej, stanęli nad Dunajem i oniemieli z zachwytu!

– To największy gmach parlamentu w Europie – przetłumaczyła z dumą pani Angela – mierzy 268 metrów długości i 180 metrów szerokości. A wysokość kopuły to 96 metrów; mieszczą się tu główne władze państwowe.

– Dobrze, żeśmy się dali namówić, to naprawdę warte jest zobaczenia – szepnął Adam do żony.

– Nigdy w życiu nie myślałam, że ci Madziarzy mają taka wspaniałą kulturę. Toż to potęga! – dodała Mirka przygotowując aparat, by robić zdjęcia.

Gdy wieczorem pan Wacław oświadczył, że nazajutrz planują buszowanie po sklepach, pomyśleli, że na to czekali, że będzie wspaniale!

Przy Vaci utca, w podziemnym centrum handlowym, można było kupić, co dusza zapragnie; rzecz jasna, o ile zawartość kieszeni na to pozwalała. A że wkrótce zobaczyli dno kieszeni z nielicznymi już forintami – zakomunikowali, że teraz to już oni chcą odpoczywać, że kupowanie jest męczące!

– W takim razie Angelika uznała, że przyszedł czas, by poznali miejscowe łaźnie. No bo w Budapeszcie bije ponad sto źródeł z gorącą , a do tego leczniczą wodą. Pięknych łaźni jest mnóstwo – ponad pięćdziesiąt! Jak zapamiętała, tato pracował w jakiejś łaźni – ostatnio w zabytkowej - Szechenyl

Przybysze, raz zasmakowawszy kąpieli w rozkosznie ciepłej wodzie, chcieli ten rytuał powtarzać każdego dnia. Baraszkowanie w wodzie na przemian z wygrzewaniem się na tarasie – istny raj! Po obiedzie drzemka, później spacer, wyśmienita kawa w przytulnej kawiarence i można by dzień zakończyć. Można by, gdyby w ogromnej sali na parterze nie grała każdego wieczoru cygańska kapela! Elwira uwielbiała tańczyć, można powiedzieć, że zapominała się w tańcu. Adaś podobnie, więc wywijali do upadłego. Angelika też miała gorącą krew i dryg do tańca; młody doktor bardzo jej się podobał przez to chłop nie miał chwili spokoju. Mirka ze swoją spokojną i nieco wyniosłą naturą nie wzbudzała żadnych gwałtownych emocji ani u Przemka, ani tym bardziej u pana Wacława. We trójkę przeważnie kibicowali wyczynom pozostałych.

Po wyczerpujących nocach, Adam lubił pospać. Zawsze praktyczna i rzeczowa żona nie dopuszczała nawet myśli, że i ona mogłaby przespać pół dnia w nieznanym i niezwykle pięknym mieście. Nie wiadomo, czy kiedyś jeszcze się tu przyjedzie, wiec skoro jestem, to nie po to , by wylegiwać się w pościeli! - myślała.

Nie było chętnych, wiec sama wybierała się na coraz dłuższe przechadzki po sąsiednich ulicach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania