Poprzednie częściKomisar - 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Komisar - 15

Ostatni haczyk pojawił się na dole kartki. Odetchnąłem głęboko i uśmiechnąłem się z satysfakcją. Wszystko było gotowe… na paradę Likowa znaczy się, nie żebym był zadowolony z faktu, że ją organizuje, ale z tego, że jej organizację miałem już właściwie z głowy. Było z tym pełno roboty, ale w końcu skończyłem przygotowywanie tego parszywego przedstawienia. Przygotowałem scenę, z której to Likow planuje zrzucić mnie do otchłani, nieświadomy, że schody na scenę polałem oliwą w taki sposób, by się przewrócił i złamał kark.

Stojący obok Iwanow odebrał tablicę z kartkami i uśmiechnął się lekko.

– Ostatnie przejście, towarzyszu?

Już nie mogłem się doczekać, ale musiałem być cierpliwy.

– Tak, oczywiście – pokiwałem głową. – Sprawdźmy po raz drugi czy wszystko się zgadza i wracajmy do jednostki. Zasłużyłem na kawę.

– Jej zapasy się powoli kończą – stwierdził Iwanow. – Towarzysz Likow wszystko zabiera dla swojego „rządu”.

– A, cholera – jęknąłem. – Jeszcze mnie zmusi do picia amerykańskiej kawy. Na litość wszystkiego, co dobre, przecież tego paskudztwa nie da się pić!

Odwróciłem się poirytowany i naraz mój dzień stał się piękniejszy. Oto Moskwicz nadchodził z szerokim uśmiechem. Niósł dobre wieści.

– Paraszenko!

Wyciągnął dłoń, omijając zbędne formalności.

– Towarzysz Moskwicz – uścisnęliśmy sobie dłonie. – Dobrze cię widzieć. Jak polowanie?

Zagadnąłem, kontynuując obchód. Ruszyliśmy ramię w ramię obok kolumn sprzętu, który miał brać udział w zbliżającej się paradzie. Byłem bardzo ciekawy, co Moskwicz mi opowie o swojej ostatniej akcji. Nie widziałem go ponad tydzień, a z tego, co słyszałem, poradził sobie świetnie.

– W Sacramento już cicho – odpowiedział głosem wypełnionym satysfakcją. – Amerykanie byli tacy pewni, że ich państwo jest nie do podbicia, kiedy każdy obywatel ma broń – zachichotał, wyciągając paczkę papierosów. – Musiałbyś zobaczyć ich miny, kiedy rozstrzelałem setkę za setką, jako karę za „nielegalne” posiadanie broni.

– Oho! – Tutaj przyjąłem proponowanego papierosa. – Dziękuję – włożyłem go do ust. – A czym to rozstrzeliwałeś? Tradycyjnie?

– Nowatorsko. LKM’ami, towarzyszu – ogniem swojej zapaliczki odpalił mojego papierosa. – Chłopaki świetnie się bawili. Krew i flaki leciały na wszystkie boki. Jankesi krzyczeli, damy mdlały. Niezłe widowisko – tu uniósł palec wskazujący w górę. – Wyobraź sobie nawet: pociski odrywały kończyny, a część sukinsynów nadal żyła!

Uniosłem brwi z faktycznym podziwem.

– Twardzi.

– Oj tak – Moskwicz zarechotał. – Ale nie wystarczająco. Wtedy to dopiero ich wystraszyłem. Szkoda, że nie widziałeś kiedy...

Uniosłem dłoń.

– Poczekaj, daj mi zgadnąć – zastanowiłem się. – Nie zostawiaj całej zabawy dla siebie.

Moskwicz kiwnął głową i spokojnie czekał przez chwilę, maszerując tuż obok. Wokół nas karabiny i polerowane hełmy, a my rozprawiamy o tradycji. Po zastanowieniu pstryknąłem palcami.

– Saperką przez łeb? – dopytałem. – Dobicie ręczne, tak żeby wszyscy widzieli?

Moskwicz pokręcił głową.

– Nie. Tradycyjne koktajle Mołotowa.

Klasnąłem dłońmi rozradowany, aż stanąłem.

– Jak w Berlinie? – Zapytałem z nieukrywaną nostalgią.

Moskwicz uśmiechnął się szeroko, dokładnie tak samo, jak ten sierżant z młodości.

– Jak w Berlinie, towarzyszu – potwierdził z uśmiechem. – Jak za starych dobrych czasów.

Westchnąłem rozmarzony.

Ach!

Wiktoria Berlińska. Zniszczenie Nazizmu. Gwałty. Terror. Tortury. Palenie żywcem. Nabijanie na pale.

Aż serce mi zadrżało.

To były dobre czasy.

Spojrzałem na Moskwicza z uznaniem.

– Połączenie tradycji i nowatorstwa w pięknym stylu – uchyliłem czapki. – Wasz kunszt mi imponuje, towarzyszu Moskwicz.

Oficer uśmiechnął się i skinął głową, nie ukrywając zadowolenia, ale nie obnosząc się dumą.

– Staram się towarzyszu Paraszenko. Wasze słowa przynoszę mi wiele radości.

Wróciłem do głównego wątku.

– Zgaduję, że to przekonało Amerykanów?

– Przynajmniej większość. Reszta poszła w partyzantkę. Już znamy pozycje ich baz. Jeszcze przed paradą, zostaną zlikwidowani… to aż śmiech, jak bardzo są przewidywalni.

Pokiwałem głową zadowolony.

– A co z nowymi grupami partyzantów?

– Są liczni i dobrze uzbrojeni… przynajmniej na razie.

Dobrze. To była część kodu, jaką uzgodniliśmy. Cała ta rozmowa, by dostać tę wiadomość. „Nasi” partyzanci są już gotowi.

– Są jednak ostrożni – te słowa wzbudziły mój niepokój. – I niepewni. Wydają się… nie być wystarczająco zdesperowani – Moskwicz spojrzał na mnie znacząco. – A to może być uciążliwe.

Zamyśliłem się przez moment. Z pewnością to komplikowało sprawy, ale nie zbyt mocno. Odpowiednie kilka ruchów tu i tam i wszystko da się pchnąć w odpowiednią stronę.

– Proszę się nie martwić, towarzyszu Moskwicz. Dopilnuję, by wrogowie rewolucji byli zdesperowani i popełniali przez to błędy.

Moskwicz wypuścił obłok dymu, szczerząc się niczym rosomak. Domyśliłem się, że na tym nie zakończy się nasza rozmowa. Moskwicz był miłośnikiem wszelkiej broni, a na rozkaz Likowa w paradzie brał udział As armii czerwonej na amerykańskim kontynencie. Jeden z powodów, dlaczego nadal nie utonęliśmy w nuklearnym ogniu.

– Chcecie ją zobaczyć? – Poprzedziłem jego pytanie. – Freję?

W oczach KGB’owca pojawił się najprawdziwszy blask. Wypiął lekko pierś i wyszczerzył się szeroko.

– Jeśli można?

– Oczywiście, że można, towarzyszu – zapewniłem, ruszając przodem. – Proszę za mną.

Weszliśmy do drugiej sekcji hali, teraz krocząc wśród ciężkiego sprzętu, od czołgów po samobieżną artylerię. Moskwicz rozglądał się dookoła z szerokim uśmiechem.

– Jak daleko zaszliśmy towarzyszu – oznajmił. – Nie tak dawno stałyby tu KW-2 albo Su-76, a dziś…

Tutaj spoglądał na tłusty kadłub IS-8. Monstrum lśniło świeżo pomalowanym pancerzem, a 122 minimetrowa armata wydawała się drżeć w oczekiwaniu na kolejną akcję.

– Ojczyzna rewolucji rodzi wspaniałą broń, towarzyszu – odpowiedziałem, mijając T-54. – Radziecki Walec Pancerny, który rozgniótł Wermacht i Waffen SS, dziś miażdży Amerykańską Armię i ich dumnych Marines.

Moskwicz zarechotał.

– I robi to, kiedy amerykanie mają bomby atomowe, ale nie mogą ich użyć – wypluł niedopałek z ust i rozgniótł go pod nogami. – Całe nazewnictwo operacji jest niemal poetyckie, towarzyszu.

Zamruczałem twierdząco. Cieszyłem się, że nie tylko ja miałem takie przemyślenia.

– Młot Thora rozbił amerykańskie niebiosa – stanąłem przed potężną maszyną. – A Freja, zapewnia nam ochronę. Dzięki niech będą nordyckim bogom, których imiona służą dziś rewolucji.

Staliśmy tak, ramię w ramię. Spoglądając, na Freję. Najprawdziwszą boginię tego pola walki. Ponad 40 ton wagi, a jednak zgrabna. Ponad osiem wielkich kuł, a jednak zgrabna. Piękna, ale przerażająca. Zapewniająca życia, lecz nosząca miecz śmierci na plecach.

Moskwicz odetchnął głęboko i złapał się za boki.

– Jest… jest prawdziwie piękna, towarzyszu Paraszenko. Jej piękno równa się jedynie jej mocy.

Zachichotałem, spoglądając na sporej wielkości symbol energii jądrowej. Oto tuż przed moimi oczami stała Freja. Mobilna wyrzutnia pocisków nuklearnych. Jedna z wielu sióstr, których obecność przeraża amerykańców wystarczająco, że dotąd nie użyli swojej najpotężniejszej broni. Oto As Armii Czerwonej w tej kampanii. Dziesiątki nuklearnych wyrzutni na amerykańskiej ziemi, grożące im apokalipsą, której ich system samoobrony nie zdoła powstrzymać.

 

Zapaliłem papierosa i spojrzałem na Iwanowa.

– Czy wszystko się zgadza?

– Tak towarzyszu Majorze – potwierdził. – Czekam na pańskie rozkazy.

– Odpalaj samochód, towarzyszu Iwanow – tutaj spojrzałem na Moskwicza. – Mam niewyjaśnioną potrzebę porozmawiania z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi, o zbliżającej się defiladzie.

Następne częściKomisar - 16 Komisar - 17 Komisar - 18

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Ozar 05.04.2020
    Cześć. Rzadko ostatnio bywam na opowi, bo mam zanik veny i nawet komentarze jakoś mi nie ida, jednak Komisarza musiałem przeczytać. To jedna z najlepszych serii na tym portalu, więc nie mogłem opuścić.
    Ten Moskwicz to także oficer KGB? Ale chyba nie wtajemniczony w załatwienie Likow?
    Freja to dobry pomysł. Nie ma jak cos co może strzelać pociskami nuklearnymi na terytorium wroga, to lepsze niż wyrzutnie silosowe na terenie ZSRR, choćby dlatego, że jest mobilna i przez to bardzo trudna do wykrycia. No cóż zobaczymy jak dalej się potoczy akcja, ale mniemam że ten nowy Chruszczow dostanie to na co zasługuje. Partia musi wiedzieć, że jak toczą się walki to nie ona jest najważniejsza, choć nowy władca USA z ramienia KPZR zdaje się o tym nie pamiętać.
    Dobry tekst i czekam na dalszy ciąg z wielkim zainteresowaniem. 5
    trochę mnie dziwi brak komentarzy, bo przecież ta seria jest na prawde dobra.
  • Kapelusznik 05.04.2020
    Moskwicz był jednym z oficerów Awangardy, który przybył by wesprzeć Paraszenkę i on również wspiera w planie załatwienia Likowa.
    Wcześniej Mrówkow - inny z oficerów grał główną rolę, Moskwicz stoi obok niego, jako równy stopniem oficer KGB.
    Dzięki za przybycie i cieszę się że Freja ci się podoba - wydawało mi się że to dobre wyjaśnienie czemu amerykanie nie odważyli się użyć jeszcze bomby atomowej.

    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • TheRebelliousOne 05.04.2020
    Znowu to zrobiłeś, Kapelusznik! Znowu podniosłeś mi ciśnienie swoim opowiadaniem! Serio, jak te czerwone skurwysyny zaczęły opowiadać o masakrze na Amerykanów, aaaaa! Miałem ochotę przywalić w monitor! :P OK, ok... wdech i wydech... W porządku. Kolejny dobry rozdział., który zachęca do dalszego czytania. Obecność tych wyrzutni jest trochę niepokojąca, ale wierzę, że kraj 50 gwiazdek znajdzie sposób na przeciwstawienie się Czerwonej Zarazie, a zdrajcy narodu amerykańskiego zostaną surowo ukarani... Zostawiam zasłużone 5.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • TheRebelliousOne 05.04.2020
    *na Amerykanach
  • Kapelusznik 05.04.2020
    Taki był cel tego odcinka.
    KGB w akcji i wyjaśnienie czemu amerykanie nie stawiają oporu - ponieważ spotykają się z terrorem którego nie mogli sobie dotąd nawet wyobrazić, żyjąc bezpiecznie na swoim kontynencie z daleka od wrogich państw.
    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 05.04.2020
    To prawda. Ciężko się ogarnąć z tą sytuacją, kiedy Twój kraj nigdy nie był wcześniej napadnięty. Ale wierzę, że na pewno znaleźliby się zatwardziali Amerykanie, którzy stworzyliby dobrze zorganizowaną sieć oddziałów partyzanckich. No i fakt, że podbój USA byłby cholernie trudny, nawet jeśli najeźdźca posiada taki arsenał atomowy. Ale hej, to tylko moja prywatna opinia na ten temat :D
  • Pontàrú 06.04.2020
    Ten opis rozstrzeliwania jest tak okropny a jednocześnie reakcje bohaterów są tak spokojne i wręcz śmieją się z całego wydarzenia, że aż mi się niedobrze robi. 5 ale chwilę zajmie mi wytłuczenie tych obrazów z pamięci
  • Kapelusznik 06.04.2020
    Witamy w KGB
  • TheRebelliousOne 06.04.2020
    Powodzenia. Ja do teraz mam ochotę zrobić z tymi komuchami to, co Hulk Hogan zrobił Nikolai'em Volkoffem i flagą ZSRR... XD
  • DEMONul1234 08.04.2020
    Zaiste ciekawe ^^
  • Nefer 20.04.2020
    Epatujesz nie tyle brutalizmem opisu egzekucji, co nonszalanckim i entuzjastycznym podejściem oficerów NKWD do tej kwestii. Ale to w sumie nic nowego w dziejach ludzkości. Gdy w 1757 r. wśród wyszukanych tortur tracono publicznie w Paryżu niejakiego Damiensa (który dokonał nieudanego zamachu na króla Ludwika XV) i trwało to kilka godzin, "oświecona" publicznośc tłoczyła się na całym placu, a okna i balkony wynajmowano za duże pieniądze. Pewne oburzenie (w tym samego króla) wzbudziły przy tym nie drastyczne męki, ktorym poddano zamachowca, ale ekstatyczna reakcja przyglądających się temu z fascynacją wielu dam z najlepszej arystokracji. Co do Freyi, to taki straszak może podziałać na jakiś czas, tzn. tak długo, jak długo przeciwnik liczy jednak na ostateczne zwycięstwo. W sytuacji beznadziejnej na pewno znalazłby się ktoś, kto odpaliłby własne atomówki, niezależnie od dalszych konsekwencji.
    Pozdrawiam
  • Kapelusznik 20.04.2020
    Spokojnie
    Pamiętaj że Freja to zaledwie drugi punkt
    Pierwszy był Thor - a o tym niewiele jeszcze wiecie
  • Agnieszka Gu 25.05.2020
    Przygotowania w tle, do tego imponująca broń.
    Choć najstraszniejsze było dobijanie rannych.
    Dobra, choć makabryczna część..
  • Kapelusznik 25.05.2020
    Miała być makabra
    I makabra jest

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania