Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Komisar - 1
Powiew słonego wiatru uderzył mnie w twarz. Zapach morskiej wody rozluźnił umysł. Golden Gate Bridge prezentował się wspaniale, podobnie stojące po jego drugiej stronie San Francisco. Nie było chmur ani mgły, mogłem więc podziwiać całą konstrukcję bez przeszkód.
Czerwona farba lśniła radośnie.
- Z tego co wiem… - zacząłem – żeby utrzymać ten piękny czerwony kolor, zużywa się niewyobrażalną ilość farby, a kiedy malarze pomalują całą powierzchnię, muszą zacząć od nowa.
Pozwoliłem, by te słowa zawisły w powietrzu, bez odpowiedzi.
Smakowałem tę chwilę, spoglądając na to wspaniałe dzieło architektury. Spod mostu, unosząc się na falach, wysunął się stalowy dziób statku. Po chwili trzy odrzutowce przemknęły nad nim, zmierzając w głąb lądu. Spojrzałem za samolotami, kierując wzrok na wschód, lecz nic nie mogłem dostrzec. Ich cel był mi nieznany.
- Wszystko wydaje się tak odległe w tym miejscu… nie uważasz?
Rozmówca milczał, zarówno ze swojej, jak i mojej woli.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytałem, spoglądając mu w oczy.
Milczał.
– Żadnych ostatnich słów?
Westchnąłem zrezygnowany, przykładając lufę pistoletu do milczącego rozmówcy.
- A szkoda…
Dłoń zauważalnie drgnęła, kiedy pociągnąłem za spust.
Głuchy odgłos wyciekania zawartości głowy przez dziurę wylotową zmieszał się z dźwiękiem upadającego ciała, kiedy dołączało do innych. Pokręciłem głową i zacmokałem niezadowolony.
- Ręka zaczyna mi drżeć – stwierdziłem, podchodząc do kolejnego rozmówcy. – Kiedy strzelałem do nazistów, nie drgała. – Ponownie pociągnąłem za spust i ruszyłem dalej. – Widocznie się starzeję.
Lufa dotknęła kolejnej osoby. Ta pisnęła i zaczęła się wiercić. Odsunąłem lufę od czoła i odwróciłem się do rozmówczyni przodem. Uprzejmie, lewą dłonią chwyciłem za czapkę i uchyliłem ją przed damą.
- Bardzo przepraszam – oznajmiłem. – Nie chciałem pani poparzyć. Proszę mi wybaczyć, ręce mi dzisiaj drżą… To się nie powtórzy, mimo wszystko, jestem profesjonalistą.
Pociągnąłem za spust raz jeszcze. Dziewczyna, nie zdążywszy pisnąć po raz drugi, padła bez ruchu na asfalt parkingu. Uśmiechnąłem się. Ręka przestała drgać.
Postąpiłem krok naprzód, chcąc kontynuować, kiedy podbiegł do mnie jeden z moich ludzi.
- Panie Komisarzu Majorze. Telefon ze Sztabu Głównego!
Przytaknąłem głową, przyjmując telefon i postępując zamierzony krok naprzód.
- Tu Awangarda-1, odbiór – odezwałem się.
- Awangarda-1, tu Potiomkin. Jakie postępy? Odbiór.
- Kończymy, Potiomkin. – Pociągnąłem za spust. – Pozostało tylko kilku opornych. Odbiór.
- Słyszę, że pracujesz Awangarda-1 – stwierdził głos w słuchawce. – Nie przepracowujecie się? Odbiór.
- Wyrabiam normy, Potiomkin. – Postąpiłem krok naprzód i po raz kolejny pociągnąłem za spust. – Macie dla nas jakieś nowe zadanie? Odbiór.
Odruchowo podałem pistolet stojącemu za mną adiutantowi, który posłusznie go przyjął i przeładował, tak, bym mógł skupić się na rozmowie.
- Potwierdzam Awangarda-1. Przenosimy was w głąb lądu. Pojawiają się tam grupy sprzeciwiające się naszemu wyzwoleniu. Podobno miałeś z takimi typami doświadczenie. Odbiór.
- Partyzanci? Odbiór – zapytałem, przyjmując pistolet.
- Potwierdzam Awangarda-1. Robią trochę zamieszania na tyłach. Awangarda 3 i 4, zabezpieczają okoliczne miejscowości i nie mogą się nimi zająć. Odbiór.
Pociągnąłem za spust pistoletu i oddałem go, wiedząc, że ostatni z moich rozmówców już się nie odezwie.
- Nie powinno być z tym żadnego problemu Potiomkin. Gdzie mamy zacząć? Odbiór.
- Ruszajcie do Santa Rosa. Awangarda 4 organizuje dla was miejsce w mieście. Rozpocznijcie prowadzenie operacji stamtąd. Określcie poziom zagrożenia i jeśli będzie trzeba, wyślijcie prośbę o wsparcie. Zrozumiano Awangarda-1? Odbiór.
Uśmiechnąłem się zadowolony.
- Zrozumiałem Potiomkin. Awangarda-1, bez odbioru.
Odłożyłem słuchawkę.
Odetchnąłem i spojrzałem raz jeszcze na Golden Gate Bridge. Potężny okręt, przyozdobiony czerwoną flagą, zdążył już pod nim przepłynąć i parł teraz dalej, prowadząc statki transportowe. Nad nimi, przeleciał szwadron helikopterów szturmowych, niczym stado gęsi, zmierzając na wschód, na pole bitwy. Wyciągnąłem dłoń w stronę adiutanta, a ten, bez słowa, podał mi papieros i zapalniczkę.
Z przyjemnością wciągnąłem zbawienny dym w płuca i wypuściłem go nosem.
Moi ludzie patrzyli na mnie wyczekująco, stojąc wokół masowego grobu.
- Gdzie teraz komisarzu majorze? – zapytał adiutant.
- Gdzie? – Spojrzałem na niego rozbawiony. – Ku chwalebnej Rewolucji Światowej, oczywiście – zachichotałem. – Odpalać maszyny, zasypać trupy i zebrać wszystkie drużyny. Ruszamy na północ, do Santa Rosa. Chcę by wszyscy byli gotowi do wyjazdu w ciągu trzech godzin, dopuszczalna godzina opóźnienia i nie więcej. Ustalony punkt zborny B. Ruszać się!
Ruszyłem do swojego samochodu, a mój adiutant tuż za mną. Wyprzedził mnie na samym końcu i otworzył drzwi.
Nie wszedłem jednak do środka.
- Towarzyszu Paraszenko? – adiutant spojrzał na mnie pytająco.
- A nic wielkiego Dimitri… zwyczajnie, tak sobie myślałem – odwróciłem się, by raz jeszcze spojrzeć na Golden Gate. – Jak ładnie wygląda teraz z tymi flagami.
Adiutant uśmiechnął się, patrząc tam gdzie ja.
- Aj, towarzyszu majorze. Z flagami wygląda znacznie ładniej.
Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu. Podziwiając piękną czerwoną flagę, powiewającą między stalowymi ramionami, sięgającymi nieba.
Tę piękną czerwoną flagę z sierpem i młotem.
(Od autora:
Ostatnio obejrzałem sobie stary film „Czerwony Świt” – „Red Dawn” – typowa prowojenna amerykańska propaganda. Film jest słaby, ale koncept fajny. Więc trochę się na nim wzorując, piszę z drugiej perspektywy, jako swoiste urozmaicenie).
Komentarze (31)
Jest trochę drobnicy - przecinkasy, powtórzenia, pierdolety, ale nie mam czasu teraz w tym grzebać, wrzuć w ortograf. Dużym plusem jest dynamika narracji, a także dialogi. W me gusta opko, podobało mi się, będę śledzić. Lubię thrillery, a i tematyka mi siadła. Nie wytrać pędu.
Pozdrawiam
Bardziej z angielskiego "Commissar"
Jako że Komisarz - może być z np. policji itd.
Ale Komisar - to już prościutko do NKVD - właśnie dlatego taki tytuł :)
Będę poprawiał przy okazji
Pozdrawiam
Ale już bez przesady
XD
Rozumiem
Nie zmuszam
Przez ekran ci Kapelusznik nie wyskoczy z ekranu, jak zając z cylindra i nie zmusi do czytania :)
PS.
Tak naprawdę bardzo bym chciał mieć umiejętność wyskakiwania z ekranów - ile było by z tym zabawy!
Odpoczywaj :)
"Czerwona farba lśniła[] radośnie."
"- Z tego[] co wiem… - zacząłem[] – [ż]eby utrzymać[] ten piękny[,] czerwony kolor" - chyba bardzo nie lubisz przecinków skoro tak nimi miotasz
"spoglądając na to wspaniałe dzieło architektury. Spod niej" - spod tej Dzieły, bo chyba nie spod architektury. Chyba, że spod "niego", wtedy będzie pasowało
"kierując mój wzrok" - dobrze że nie czyjś
"Wszystko wydaje się[] tak odległe"
"Głuchy odgłos wyciekania zawartości głowy przez dziurę wylotową" - ale jak to właściwie brzmi? Ciur ciur, czy chlup chlup? Obawiam się, że przy strzale bezpośrednio w głowę, jej zawartość raczej wytryskuje otworem wylotowym (zwłaszcza przy większym kalibrze), zamiast jedynie miarowo wyciekać (i to w dodatku w trakcie upadku).
"nie drgała[.] – [P]onownie pociągnąłem" - zły zapis dopisku narracyjnego
"Odsunąłem lufę od czoła i odwróciłem się do rozmówczyni przodem" - wcześniej strzelał tyłem?
"Potiomkin[.] – [P]ociągnąłem
"Potiomkin[.] – [P]ostąpiłem"
"Nad nimi[ przeleciał] szwadron helikopterów szturmowych[], niczym stado gęsi, zmierzając..."
Pomysł fajny i też będę śledził jak to się rozwinie.
To NKWD - nie używa dużego kalibru - nie lubi robić bałaganu. To czysta i elegancka robota (w oczach protagonisty)
Co do odwrócenia się przodem - Paraszenko idzie nonszalancko, mówiąc do siebie, zabijając po kolei osoby ustawione do rozstrzelania. Więc strzelał do nich bokiem, zaledwie zerkając czy celuje w głowę, więc - odwrócił się przodem, kiedy zauważył swój błąd i chciał uprzejmie za niego przeprosić.
Cieszę się że ci się podobało
Będzie więcej
Miłego dnia :-)
Będę nad tym pracował
Nie jestem najlepszy w pisaniu z perspektywy pierwszej osoby
Pozdrawiam
I dobrze i dobrze
Pewnie jeszcze dziś coś wrzucę
Oceniam tekst pod kątem błędów i stylistyki i jak dla mnie 5
Zaledwie koncept - zobaczymy jak się rozwinie
Nie będzie trzeba
To będzie bardziej thriler-kryminał
Jedyne co musisz wiedzieć, że to świat w 1962 roku (tuż przed kryzysem kubańskim)
I wszystko co będę przedstawiał, będzie w większym lub mniejszym stopniu nawiązywało do tego okresu
Początek z mocnym akcentem.
Tło nakreślone, idea również.
Postać głównego bohatera pokazana dobitnie, w pracy. To chyba najlepszy opis jaki czytałam, w sensie - jestem w pracy (strasznej pracy!) i jednocześnie rozmawiam przez telefon (jak gdyby nigdy nic).
Podlecę dalej...
Bardzo prosto:
Pracoholik z NKWD
Tyle wystarczy
"przerażająco okrutną postać" - aż mi skóra ścierpła jak czytałam... masakra...
Taki był plan
Taki był cel
Cieszę się że udało mi się go osiągnąć
Ciekawam :))
Pozdrawiam
Przed naszym bohaterem sporo przygód i obowiązków służbowych
Jeśli znasz "Akwarium" Suworowa, albo "Spec naz" - trochę się nimi inspirowałem
Pozdrawiam
Kapelusznik
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania