Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Komisar - 20
Dym z papierosa wypełnił moje płuca. Pochłaniało mnie uczucie zbawiennego dymu powoli ulatującego z płuc przez uśmiechnięte usta.
Byłem w bardzo dobrym humorze.
Za oknem San Francisco. Kilkanaście godzin temu serce powstania, teraz symbol potęgi KGB. Obserwowałem, jak ciała są wrzucane do ciężarówki na środku drogi. Wrzucane do środka bez godności, bez ładu, jak worki ziemniaków.
Jakże mnie bawiły zrozpaczone twarze amerykanów, niemogących nic zrobić, widząc swoich przyjaciół bezceremonialnie wrzucanych na pakę wojskowych pojazdów.
– Co się stanie z ciałami powstańców? – Iwanow odezwał się, spoglądając w tylne lusterko.
Ponownie się zaciągnąłem i odpowiedziałem.
– Poza miastem kazałem zorganizować prymitywne krematoria, bo te w mieście nie udźwignęły ilości ciał. Palimy je w dołach i zasypujemy ziemią po skończonej robocie.
Iwanow zmrużył brwi.
– Czy aby szkopy tego nie robiły w swoich obozach śmierci?
– Tak – przytaknąłem. – W Birkenau – ponownie się zaciągnąłem. – Widziałem na własne oczy.
– Wyzwoliliście obóz koncentracyjny?
– Obóz śmierci i nie – pokręciłem głową. – Przybyłem już po wyzwoleniu. Byłem ochroniarzem i przewodnikiem naszych dziennikarzy. Potem raz jeszcze mnie wzięli jak przybyli ci z zachodu – odparłem nonszalancko. – To był… fascynujący widok.
Iwanow zerknął przez ramię.
– Dziennikarzy czy obozu.
– Obozu Iwanow – westchnąłem. – Tyle starań, by wyrżnąć „pod-rasy” ludzi – pokręciłem głową. – Uwierzycie, jak powiem wam, że pociągi używali, żeby Żydów tam transportować, zamiast amunicję na front?
– Aj. Słyszałem o tym.
Zachichotałem, gasząc papierosa.
– Idiotyzm. Tyle potencjalnej siły roboczej, wysłanej zwyczajnie na śmierć. Mogli zrobić z nich niewolników, żywe tarcze… wszystko! A zwyczajnie ich zabijali – pokręciłem głową. – Co za marnotrawstwo.
Iwanow przytaknął.
– Fakt. W naszej ojczyźnie coś takiego jest niepodobne… przynajmniej oficjalnie.
Uniosłem brew. To był pierwszy raz, kiedy Iwanow pozwolił sobie na krytykę systemu przy mnie. Uśmiechnąłem się zadowolony.
– Tak towarzyszu Iwano… oficjalnie takiego marnotrawstwa u nas nie ma.
Samochód ewidentnie drgnął. Iwanow musi jeszcze nad sobą popracować, ale i tak mu nieźle idzie.
– Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, towa…
– System jest skorumpowany – uciąłem. – Od samego początku – zaciągnąłem się głęboko. – Gdyby nie był, nie byłoby czystek i nie musiałbym rozsadzić mózgu Likowowi – stwierdziłem, wypuszczając dym przez nos. – To jednak jest nieistotne Iwanow. Jesteście w KGB. Nasza cała egzystencja polega na dławieniu tej korupcji, samemu starając się nie być skorumpowanym przez władzę, jaką posiadamy… – tutaj zamilkłem na moment. – Nie mogę powiedzieć, że jestem tego najlepszym przykładem.
Iwanow kiwnął lekko głową.
– A jest ktoś, z kogo można brać przykład?
Uśmiechnąłem się szeroko.
– A z kogo syn zawsze powinien brać przykład?
Iwanow zerknął przez ramię, lekko zakłopotany.
– Z ojca?
– Dokładnie, towarzyszu Iwanow – przytaknąłem. – A powiedzcie mi, kto jest ojcem KGB.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.
– Feliks Dzierżyński.
– Dokładnie – uśmiechnąłem się szerzej. – Żelazny Feliks. Czerwony Kat. Ojciec Czeki, GPU, NKWD i KGB. Z niego, towarzyszu Iwanow, powinniście brać przykład. Tak jak ja.
Wjechaliśmy na Golden Gate. Do zatoki zbliżał się potężny okręt ze sporą eskortą, na horyzoncie, statki transportowe… posiłki. Iwanow wyrównał tempo jazdy i odchrząknął.
– Dlaczego on, towarzyszu? – Zapytał. – Wiele się o nim mówi. Kazał zabić wielu ludzi.
– Tak. Tysiące, mówiąc delikatnie – przytaknąłem. – A wiecie, ile razy wykorzystał całą władzę, jaką Czeka mu dawała, dla swojego własnego interesu?
– Nie wiem, towarzyszu majorze.
Prychnąłem.
– Zaledwie raz… – zapaliłem kolejnego papierosa. – By znaleźć i zabić morderców swojego brata.
– Skąd to wiecie?
– Bo jestem jednym, z których nielicznych miał okazję poznać jego najbliższych współpracowników, przeczytać liczne dokumenty i wiele innych. Poznałem nawet jego żonę, Zofię… niesamowita kobieta. Niesłychanie poświęcona sprawie, a podobno Dzierżyński był jeszcze większym fanatykiem – pokręciłem głową. – Fanatykiem i idealistą. Miał w rękach całą Czekę, całą faktyczną władzę w Rosji Bolszewickiej, a po śmierci Lenina, odbudowywał gospodarkę i nie sięgnął ani razu po faktyczną władzę – pokręciłem głową.
– Nie wiedziałem.
– Niewielu wie. Nasza propaganda rysuje go jako „szermierza rewolucji”, propaganda wroga jako chorego psychopatę, który zamordował tysiące… ale ja znam prawdę. Był to fanatyk, którego nie obchodziła moralność, a jedynie sprawa. Wszystko w imię rewolucji. Brak chęci władzy, brak nienawiści, brak pogardy, jedynie całkowita miłość i oddanie idei – zgasiłem kolejnego papierosa. – Taki, towarzyszu Iwanow, był prawdziwy Feliks Dzierżyński. Fanatyk, który zapracował się na śmierć, w imię idei, którą korumpują nieprofesjonalni idioci. Naszym zadaniem, jako dzieci, wnuku i prawnuki, tej wspaniałej jednostki, jest wypalenie wszelkiej zarazy z rozwijającego się ideału komunistycznego świata – samochód stanął. – Rozumiecie, towarzyszu Iwanow?
Adiutant przekręcił kluczyk w zamku i silnik zamilknął. Pokiwał głową i odpowiedział.
– Rozumiem, towarzyszu Paraszenko.
Poklepałem go po ramieniu.
– Dobrze. Bardzo dobrze Iwanow. Będzie z wasz jeszcze oficer, jakiego KGB nie widziało – westchnąłem. – No! To zabierajmy się do pracy.
– W imię pamięci towarzysza Dzierżyńskiego? – Dopytał.
– W imię jego pamięci oraz dla dobra Rewolucji – odpowiedziałem.
Iwanow przytaknął, wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Lekko wyszedłem na zewnątrz i rozejrzałem się zadowolony. Maszyny budowlane stały z boku. Szeroki rów był już gotowy, a więźniowie zostali ustawieni w prostej linii tuż na krawędzi, klęcząc. Iwanow podał mi załadowany pistolet.
– Wszystko gotowe towarzyszu.
– Dziękuję Iwanow.
Podszedłem do pierwszego w linii. Thomsona oczywiście, a raczej tego, co z niego zostało. Pobity. Bez lewego ucha. Większości paznokci. Zęby wybite, a język przypalony rozgrzanym żeliwem, tak że nic nie mógł z siebie wykrztusić, kiedy kończyliśmy nasze wczorajsze spotkanie.
Powiew słonego wiatru uderzył mnie w twarz. Zapach morskiej wody rozluźnił umysł. Golden Gate Bridge prezentował się wspaniale, podobnie stojące po jego drugiej stronie San Francisco. Nie było chmur ani mgły, mogłem więc podziwiać całą konstrukcję bez przeszkód.
Czerwona farba lśniła radośnie.
- Z tego, co wiem… - zacząłem – żeby utrzymać ten piękny czerwony kolor, zużywa się niewyobrażalną ilość farby, a kiedy malarze pomalują całą powierzchnię, muszą zacząć od nowa.
Pozwoliłem, by te słowa zawisły w powietrzu, bez odpowiedzi.
Smakowałem tę chwilę, spoglądając na to wspaniałe dzieło architektury. Spod mostu, unosząc się na falach, wysunął się stalowy dziób statku. Po chwili trzy odrzutowce przemknęły nad nim, zmierzając w głąb lądu. Spojrzałem za samolotami, kierując wzrok na wschód, lecz nic nie mogłem dostrzec. Ich cel był mi nieznany.
- Wszystko wydaje się tak odległe w tym miejscu… nie uważasz?
Rozmówca milczał, zarówno ze swojej, jak i mojej woli.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytałem, spoglądając mu w oczy.
Milczał.
– Żadnych ostatnich słów?
Westchnąłem zrezygnowany, przykładając lufę pistoletu do milczącego rozmówcy.
- A szkoda…
(I tak dotarliśmy szerokim kółkiem do 1 odcinka! Gratuluję wszystkim tym którzy wytrzymali. Była to długa droga... ale chyba było warto!)
Komentarze (23)
Błędów nie zauważyłem.
Pozdrawiam
Udało mi się zebrać i napisać :)
Pozdrawiam :)
To się jeszcze nie kończy
pewnie będzie jeszcze 10 odcinków
Coś koło tego
Pozdrawiam
W jednym z mniejszych miast opanowanych przez Niemców było więzienie NKWD. Mieściło się w starym dużym domu, gdzie był też basen do pływania. Kiedy Niemcy przejęli obiekt okazało się, że stosowano tam bardzo oryginalną torturę. Otóż ze ścian okalających basen wystawały cztery rury po jednej z każdej strony. Kiedy wrzucano delikwenta do wody z rur puszczano gaz i go zapalano. Człowiek w basenie mógł albo się utopić albo się spalić. Jak zeznał jeden ze schwytanych ruskich oprawców nikt nie wytrzymał takiej tortury i albo mówił wszystko, albo ginął spalony a potem utopiony. To taki przykład jakie stosowano tortury, a o których Niemcy nie mieli pojęcia.
Reasumując KGB przejęła władze opierając się na armii, czyli wszystko wróciło do normy, kosztem tych Amerykanów, którzy uwierzyli majorowi. No cóż jak mawiał pewien Adolf „cel uświęca środki”.
Pozdrawiam i czekam na dalsze części. 5
Czytałem sporo Suworowa - i oczywiście znam jego krytykę - ale chyba możemy się zgodzić że całkiem... "kolorystycznie" przedstawił skalę i zróżnicowanie stosowanych w ZSRR tortur
Jak ten jeden raz gdzie Ukraińcy dosłownie wystrzelili z katapulty jednego gościa... prosto w pole drutu kolczastego
Czy chcieli coś z niego wyciągnąć? Nie
Czy chcieli by cierpiał i do ostatniej chwili próbował się uwolnić? Tak
Spoko, kontynuacja będzie, pewnie jakieś 10 odcinków, czy coś w tym stylu.
Będzie ciekawie
Ale na razie przerwa
Strasznie się ostatnio wypaliłem.
Pozdrawiam
Kapelusznik
?
Nie widzę takiego użytkownika czy opowiadania w wyszukiwarce
To jest na opowi, czy nazwa ci się poplątała?
Co do Suworowa - Złoty Eszelon, Lodołamacz i Akwarium uwielbiam
Inne książki też dobre, ale głównie krytyka jego krytyki
Tak czy inaczej, historyk czy nie, bo tutaj wielkie debaty, pisarzem jest świetnym i ładnie wszystko prezentuje
Właśnie zerknąłem
Na początku mnie odrzuciło, bo zapachniało "Człowiekiem z Wysokiego Zamku" - który był ok pod względem fabuły, ale całkowity idiotyzm pod względem logiki
Pozdrawiam
Ostatnio czytałem biografię Czerwonego Kata to pomyślałem że warto coś o nim wspomnieć.
Pozdrawiam
Na razie robię sobie małą przerwę z opowi, ale wrócę
Pozdrawiam
Był Wróg Republiki i nowy odcinek Demona od ponad miesiąca
Trochę żem się wypalił, ale komisara nie porzucę spokojnie
Teraz mam tylko inne sprawy na głowie
Pozdrawiam
Zobaczmy co dalej...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania