Poprzednie częściKomisar - 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Komisar - 16

– Towarzyszu Paraszenko. Nie spodziewałem się pana.

– Witajcie towarzyszu Milson – przywitałem się z jankesem. – Czy możemy zostać na chwilę sami?

Amerykanin kiwnął na swoich podopiecznych, którzy momentalnie opuścili pomieszczenie. Znajdowałem się aktualnie w bazie „Kooperacyjnej Jednostki Sił Okupacyjnych”, gdzie Milson dowodził tymi, którzy zdecydowali się współpracować z Armią Czerwoną. Pierwotnie miałem zamiar wykorzystać tę jednostkę do minimalizacji utrudnień dla moich ludzi, ale niestety sytuacja się zmieniła. Kapitan Milson, ubrany nadal w amerykański mundur, teraz jednak z radzieckimi przyszywkami wskazał na krzesło przy swoim biurku.

– Zechce pan usiąść, towarzyszu majorze?

– Z przyjemnością kapitanie – uśmiechnąłem się serdecznie. – Widzę, że opanował pan już radziecką etykietę frontową. Dobrze.

– Nie, żebym miał zbyt duży wybór – Milson nie ukrywał swojego rozgoryczenia. – Po co przybyliście, Paraszenko. Mimo że znamy się krótko, wiem, że nigdy nie przybywasz bez powodu.

Milczałem przez dłuższą chwilę, budując napięcie. Musiałem dobrze odegrać tę scenę, by wszystko poszło sprawnie. W końcu westchnąłem i spojrzałem mu prosto w oczy.

– Obawiam się, że grozi ci wielkie niebezpieczeństwo.

Milson zamrugał.

– Chodzi wam o „reformy” Likowa? Spokojnie, poinformowałem ludzi, jesteśmy gotowi do zmian.

Pokręciłem głową.

– Obawiam się, że plan, jaki Panu przekazałem, nie jest już aktualny.

– Co macie na myśli?

Zastukałem palcem w stół.

– Likow planuje aresztować was i wasze rodziny, następnie zamknąć w obozach i rozstrzelać jako zdrajców i sabotażystów – oznajmiłem cicho. – Macie być stałym zapasem partyzantów, jakich będzie można teatralnie rozstrzelać na oczach całego miasta.

Milson siedział tuż obok, sparaliżowany. Widocznie moje słowa wywołały u niego wielki szok.

– Co, żeś mówicie? Czy to dowcip?

Moje oczy nie wyrażały emocji.

– Nie jestem znanym komikiem – odpowiedziałem chłodno.

Milson wydawał się zwiędnąć. Pobladł, a pot pojawił się na twarzy, którą wykręcało tornado różnorakich ekspresji szoku, terroru i niedowierzania. Powstałem powoli z miejsca. Milson spoglądał na moją wielką figurę w strachu.

Właśnie wtedy uderzyłem moją najpotężniejszą bronią.

– Uciekajcie.

Milson zamrugał zdezorientowany, ale kolory pojawiły się na jego twarzy.

– Co?

– Uciekajcie z miasta. Ratujcie przynajmniej swoje rodziny. Nie pozwólcie Likowowi wygrać.

Milson patrzył na mnie całkowicie zbity z tropu.

– Pomagacie mi… Paraszenko? Wy, próbujecie mi pomóc?

– Proszę tego błędnie nie odbierać – pokręciłem głową. – To nie tyle chęć pomocy, ile pogarda względem Likowa i szacunek do własnego sukcesu. To ja doprowadziłem do utworzenia kooperujących sił amerykańskich w pierwszym tygodniu Inwazji – zacisnąłem pięści. – Nie pozwolę, by ten sukinsyn Likow zniszczył, to co stworzyłem i zabił tych, z którymi współpracuję – warknąłem wściekły. – Ten parszywy gnój doprowadzi do niewyobrażalnych zniszczeń. Sabotuje cały plan pokojowej okupacji!

Milson oparł dłonie na stole i z trudem wyrównał oddech.

– Czy jesteście pewni, że to, co mówicie to prawda?

– Oczywiście… – tutaj wbiłem wzrok w ziemię. – Poznałem już mojego następcę, który poprowadzi akcję – przełknąłem głośno ślinę. – „Znajomy” jeszcze z wojny… – pokręciłem głową. – Nawet NKWD się go bało. Zdobył tytuł „Króla Czaszek”. Uwielbiał dekapitalizować SS-manów i zbierać ich czaszki do swojej kolekcji… – moje słowa robiły na Milsonie wrażenie. – Powiedział, że ma plan stworzyć nową i to wasza ma być pierwszą.

Zamilkłem. Pokój wypełniła nietypowa cisza. Wydawać by się mogło, że bicie naszych serc i odgłos tętna, były najgłośniejszymi źródłami dźwięku przez długie kilka sekund.

Odetchnąłem i odwróciłem się do wyjścia.

– Do defilady nadal będę kontrolował siły porządkowe. Macie więc trzy dni, by obmyślić plan i ewakuować wasze rodziny. Postaram się nie widzieć tego, co niewidoczne.

Milson wstał.

– Ale! Ale nasza jednostka ma być obecna na defiladzie! Likow zauważy przecież, że nas nie ma. Może obrócić swą furię na całe miasto.

Założyłem oficerską czapkę i odwróciłem się do niego plecami.

– Tutaj nie jestem w stanie Panu pomóc. To, co już teraz robię, może zostać uznane za zdradę. Macie trzy dni. Postaram się nie widzieć tego, co niewidoczne, ale w sprawie defilady pomóc nie mogę – ruszyłem do drzwi. – Powodzenia, kapitanie Milson.

 

Kilka chwil później, siedziałem już w samochodzie, pozostawiwszy zszokowanego Milsona za plecami. Mrówkow siedział po mojej lewej i uśmiechał się rozbawiony.

– Ty cwany lisie ty! – zarechotał. – Takie rzeczy mu naopowiadałeś?

Spojrzałem na towarzysza i uśmiechnąłem się rozbawiony. Mrówkow chichotał.

– „Król Czaszek”! Co to ma być? – Rechotał. – Naprawdę to kupił?

– Jak rybka robaczka na haczyku – potwierdziłem. – Naprawdę. To niesamowite jak ich własna antykomunistyczna propaganda jest użyteczna w aktualnej sytuacji.

– Rysowali nas jak diabła, to jak mu, żeś powiedział, że diabeł jest, to uwierzył – pokręcił głową. – Idiotyzm.

– Fakt – pokiwałem głową. – Amerykanie są bardzo naiwni.

Mrówkow pokręcił głową.

– Ja nie o tym. Nadal o „Królu Czaszek” rozmyślał. Co za idiotyczny pomysł! Czy oni mają pojęcie, jak wygląda walka frontowa? Gdybym ja zbierał każdą czaszkę SS-mana, którego zabiłem, potrzebowałbym przynajmniej pociągu! – Tutaj spojrzał na mnie rozbawiony. – Ale z drugiej strony, ty potrzebowałbyś dwa.

Zachichotałem.

– Touche – odpowiedziałem po francusku. – Ale z drugiej strony, coś się zbierało. Ja niesamowicie lubiłem te czaszki na ich czapkach. W apartamencie nadal mam całą kolekcję. A wy, co zbieraliście?

Mrówkow wyciągnął papierosa z paczki.

– Pamiętacie, towarzyszu, że ma matka była żydówką? – zapytał.

– Tak, ale co ma to… – zrozumiałem. – Nie… – patrzyłem na niego w szoku. – Nie mówcie mi, że…

Mój towarzysz wypiął pierś i pokiwał głową zadowolony.

– Tak – Mrówkow uśmiechnął się dumnie. – Za wojny miałem kolekcję SS-mańskich napletków. W imię poetyckiej sprawiedliwości. Spaliłem je w Berlinie, bo na hu mi napletki?

Mój szacunek dla niego wzrósł dla niego w tym momencie stokrotnie.

– No, nie powiem… – pokiwałem głową. – Muszę się bardziej starać w tej kampanii, bo mnie za chwilę przegonicie w honorach i chwale.

– A gdzie tam! Z waszym aktualnym planem? Macie chwałę w kieszeni.

– Mam nadzieję, że zrozumiał aluzję, jaką zastosowałem.

– Na pewno zrozumiał, a jeśli nie, masz przecie kreta. Przekona ich, by wybrali ustaloną trasę ucieczki. Proszę się nie martwić. Nim tydzień się skończy, zarówno problem Likowa, jak i partyzantów, zostanie rozwiązany.

 

Zachichotałem, odpalając papierosa.

– Taki jest plan – wypuściłem dym przez nos. – Uczciwie muszę powiedzieć… dzięki nich będą amerykańskiej naiwności.

Następne częściKomisar - 17 Komisar - 18 Komisar - 19

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • TheRebelliousOne 14.04.2020
    Kapelusznik, czy mówiłem Ci kiedyś jak bardzo nienawidzę Czerwonych? :D Rozdział sam w sobie podtrzymuje dobry poziom poprzednich, choć nie wiem ile moje ciśnienie we krwi wytrzyma. No i ten Milson… Kurwa, jak czytam jego nazwisko to mi się rzygać chce. Zdrajca i nic więcej. Oby amerykańscy lojaliści wymierzyli mu solidną nauczkę za zdradę kraju jak już ta wojna się skończy...

    Pozdrawiam ciepło :D
  • Kapelusznik 15.04.2020
    Dziękuję

    Ach... dziwne ile satysfakcji daje mi ta opowieść. To zaskakujące ile ciepła i radości mi daje pisanie w pierwszej osobie jako bezduszny oficer KGB.
    Jest to też częściowo refleksja nad samym sobą.
    Udowodnienie samemu sobie, że nie tak daleko mi od bycia potworem :)

    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 15.04.2020
    Kapelusznik To, co mówisz jest z lekka niepokojące, ale zrozumiałe. Ale hej, każdy z nas ma w sobie potwora. Pytanie tylko czy potrafisz tego potwora ujarzmić... ;) Poza tym, tak długo jak nie jesteś komunistą naprawdę, wciąż możemy się przyjaźnić! :D
  • Kapelusznik 15.04.2020
    TheRebelliousOne
    Zrobiłem chyba 8 testów by upewnić się gdzie stoję politycznie
    Jestem niemalże "radykalnym centrystom" - środeczek praktycznie za każdym razem :)
    Zresztą, idea że albo lewica, albo prawica ma jedyną poprawną drogę do "powszechnej szczęśliwości" jest idiotyczna.
    Gdyby jakiś uniwersalny zawsze działający system istniał - to byłby dominujący na świecie przez całą historię.
    A Historia nas uczy, że czegoś takiego nie ma - nawet Imperium Chińskie, które mogło chwalić się całkowitą dominacją przez tysiąclecia. Będąc potężnym i stabilnym mocarstwem, właśnie w tej stabilności i stagnacji znalazło swój kres.

    Spójrz na tą opowieść z innej strony. Paraszenko nie jest potworem - to zwykły człowiek któremu dano odpowiednie narzędzia, umiejętności, władzę, cel i czas, by stał się tym kim jest.
    Poczytaj przesłuchania pilotów Luftwaffe o ich rajdach na cywilne cele, o życiu SS-manów.
    Nie różnią się oni tak bardzo od nas w swoim prywatnym życiu.
    Poprzez obserwację, samokrytykę analizę, doszedłem do wniosku, że mimo licznych zaprzeczeń, znacząca większość ludzi ma bardzo wysoki potencjał by stać się takim Paraszenkiem.
    Zauważ z jaką serdecznością podchodzi do kolegów z pracy, jaką radość z niej bierze, jak skrupulatnie podchodzi do swoich zadań i jak stara się uczyć nowe pokolenia.
    Gdybym pisał w takim samym charakterze opowieść o Mistrzu Magi, który zabija niebezpieczne potwory grożące królestwu - wziąłbyś go za uczciwego maga i dobrą postać .
    Całą serię Komisar piszę właśnie w takim stylu myślenia.
    Jak wyglądałbym ja - Kapelusznik - gdybym w pełni wykorzystał mój ukryty przerażający potencjał.
    Oto efekt.
  • TheRebelliousOne 15.04.2020
    Kapelusznik

    Jeśli chodzi o pierwszą część Twojego komentarza, zgadzam się w stu procentach. Sam rozwiązywałem tego typu testy na poglądy i też za każdym razem miałem kropkę na środku. Podobnie jak Ty uważam, że skrajna prawica (ONR) jak i lewica (Antifa) to totalne gówno i powinno się je potępiać i walczyć z tym. Powinien być jakiś balans, po prostu powinien.

    Wiesz, ciężko mi spojrzeć na to opowiadanie od strony Czerwonego, ponieważ... no cóż, jest komunistą, a ja tego ustroju nienawidzę równie mocno co faszyzmu! Wychodzę z założenia, że co z tego, że jest to osoba kulturalna, szanująca innych, skoro to wciąż komuch, który wraz ze swoim chorym krajem najechał państwo i narzuca mu swój bestialski ustrój? Zaraz powiesz "ale demokracja ma również swoje trupy!"... Nie mylisz się, ma, ale w tej kwestii nie dorasta Czerwonej Zarazie do pięt. I jeszcze ten tekst o "nowych pokoleniach"... Uhh, oby w opowiadaniu nie musiał ich uczyć XD Także widzisz, jeśli chodzi o mnie, postrzegam Paraszenkę i resztę Czerwonych jako tych złych w tym opowiadaniu. (jest chyba taka nazwa dla złych protagonistów, ale zapomniałem...).

    Ale hej, mogę się zgodzić z tym odkrywaniem potwora wewnątrz nas, bo sam piszę opowiadanie podobne (nie, żadne z obecnych na moim profilu w tej chwili) i sam czuję, że odsłania ono moją "mroczną stronę", nad którą panuję na całe szczęście.

    PS.: I żeby było jasne: Twoje opowiadanie BARDZO mi się podoba i zawsze chętnie czytam kolejne rozdziały. Tylko czuję nienawiść do protagonisty i jego Towarzyszy (pun intended), to wszystko :)
  • Kapelusznik 15.04.2020
    TheRebelliousOne
    Od czasu do czasu wypada napisać z perspektywy "tego złego"
    Choć tutaj jest bardziej kontrast - doświadczonego Paraszenki, który widział już wszystko - no i Milsona - i naiwnej ameryki
    Co się nawet dziś bardzo ładnie potwierdza
  • TheRebelliousOne 15.04.2020
    Kapelusznik
    Nigdy nie powiedziałem, że historia opowiedziana z perspektywy "tego złego" to coś, co nie powinno mieć miejsca. Sam byłem zdziwiony, że np.: w grach wojennych nie dane jest graczowi rozegrać kampanii jako np.: Wehrmacht. Takie opowiadania również są potrzebne :)
    No i fakt, kontrast jest tu bardzo widoczny. Podobne odczucia mam czytając książkę "Czerwone Żniwa" (polecam, by the way). Tak czy inaczej, z dużym hype'em czekam na kolejne rozdziały :D
  • slawko00 16.04.2020
    Daję Ci 5 z zastrzeżeniami. W niektórych wypowiedziach brakowało mi intonacji np. ,,– Tutaj nie jestem w stanie Panu pomóc. To, co już teraz robię, może zostać uznane za zdradę. Macie trzy dni. Postaram się nie widzieć tego, co niewidoczne, ale w sprawie defilady pomóc nie mogę – ruszyłem do drzwi. – Powodzenia, kapitanie Milson." brakuje mi tu powiedziałem chłodno. W jednym momencie wystąpiło powtórzenie ,,Mój szacunek dla niego wzrósł dla niego w tym momencie stokrotnie." Wiem, że to jest skrajne czepiactwo z mojej strony, ale chyba ktoś musi :p A tak serio to Twoje opowiadania są bardzo dobre i chciałbym aby przez takie uwagi stawały się jeszcze lepsze. Przy okazji zapraszam Ciebie do przeczytania poprawionej trzeciej części diabłów.
    Pozdrawiam :)
  • Kapelusznik 16.04.2020
    Dzięki wielkie
    Spojrzę na te poprawione przy okazji
    Zajęcia zdalne zajmują mi sporo czasu :/
    Pozdrawiam
  • slawko00 16.04.2020
    Kapelusznik ooo. Nie przypuszczałem, że się jeszcze uczysz. Zawsze myślałem, że jesteś starszy. Skąd znam ten ból zajęć zdalnych :D
  • Kapelusznik 16.04.2020
    slawko00
    ...
    "Starszy"
    heh
    Piszę od 12 roku życia
    Dlatego mam więcej doświadczenia Xd
    Ale tak - sporo do ogarnięcia
    Dzisiaj 4 wykłady
  • slawko00 16.04.2020
    Kapelusznik dlatego się pomyliłem heh. Na jakimi kierunku studiów jesteś?
  • Kapelusznik 16.04.2020
    slawko00
    ...
    pozwolę sobie na razie pozostać anonimowy
  • slawko00 17.04.2020
    Kapelusznik. Rozumiem
  • Ozar 16.04.2020
    Cześć. Kurdę przegapiłem 16 - Mera Culpa, ale jutro komentarz.
  • Nefer 30.04.2020
    Cóż, Milson to idiota i daje sobą manipulować. Ale o tym wiedzieliśmy już wcześniej. Prawdę mówiąc, obraz społeczeństwa amerykańskiego w tej opowieści nie jawi się w najlepszych barwach. Ale może to zabieg celowy, wynikający z prowadzenia narracji przez NKW-udzistę?
    Pozdrawiam
  • Kapelusznik 30.04.2020
    Częściowo bo NKW-dzista
    A z drugiej -- Milson jest faktycznie naiwnym idiotą
    Znacznie młodszym i nieporównywalnie mniej doświadczonym od Paraszenki
    Milson w porównaniu do paraszenki nic nie widział. Był na froncie jako żołnierz, ale dość krótko (od 44, kiedy Paraszenko służył już w 41) i paraszenko brał udział w większej ilości kampanii
    Wiesz -- Milson siedział w Stanach, był blisko emerytury, odpoczywał, zajmował się rodziną - zmiękł
    Paraszenko to 20 lat spędził na niezliczonych frontach, akcjach itd.

    Nie można ich porównywać
    Zresztą - nie bez przyczyny Paraszenko właśnie jego mianował na "lidera" kooperujących sił porządkowych
    Potrzebował naiwnego idioty
    I go znalazł
  • Agnieszka Gu 25.05.2020
    Ten Paraszenko jest niemożliwie przebiegły. Razem pozostałymi "kolegami" tworzą zgraną paczkę. Bardzo dobrze to opisałeś.
    Dziwi mnie natomiast naiwność Amerykanów.
    Kapitan od razu mu uwierzył...
    Cóż, zobaczymy coś dalej obmyslił...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania