Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Komisar - 5
Strzeliłem obcasami i zasalutowałem.
- Starszy Major Bezpieczeństwa Antoni Paraszenko, aktualny głównodowodzący sił porządkowych na terenie San Francisco – przedstawiłem się uprzejmie.
- Starszy szeregowy Dimitri Iwanow, adiutant – przedstawił się mój młodszy kolega.
Wrogi dowódca przeszył nas wzrokiem, po czym odpowiedział salutem.
- Kapitan John Milson – przedstawił się. – US marines.
Opuściłem dłoń i rozluźniłem mięśnie. Fortunnie, byłem od niego starszy stopniem. Dawało mi to pewną przewagę, niewielką, ale przewagę.
- Pali pan?
- Palę, ale nie z takimi jak ty – odpowiedział chłodno.
- W pełni rozumiem. Dobrze, przejdę więc do rzeczy. Chcę, byście z nami współpracowali.
Kapitan zamrugał zdezorientowany.
- Twój angielski jest słaby, chciałeś chyba powiedzieć: „byście skapitulowali”.
- Nie – zaprzeczyłem. – Nie chodziło mi o kapitulację, chodziło mi o współpracę. Przyszedłem tu by zawiązać kooperację między wami a siłami porządkowymi – dobrze, element zaskoczenia był po mojej stronie. – Wasza kapitulacja nie jest dla mnie istotna. Jak już mówiłem, jesteście odcięci od: wody, gazu i elektryczności. Zapasy wam się skończą, będziecie zmuszeni się poddać, prędzej czy później – widząc, że kapitan próbował coś powiedzieć, odezwałem się cicho, ale dobitnie. – Proszę oszczędzić kłamstwa dla swoich ludzi. Jestem weteranem i oficerem frontowym. Pod Stalingradem przyjmowałem kapitulację całych jednostek żywych trupów przybranych w mundury Wermachtu i Waffen SS – pozwoliłem, by ta informacja ułożyła się w jego głowie. – Czy widział pan, co głód robi z ludźmi, kapitanie?
Ten milczał przez chwilę, a następnie przytaknął.
- Tak – przytaknął. – Jestem weteranem wojny na Pacyfiku… widziałem i sam go poznałem.
- Ja również – uśmiechnąłem się i spojrzałem przez jego ramię. – A czy pańscy młodzi żołnierze poznali?
Kapitan milczał. Oczywiście, że go nie znali. Żyli w czasie dobrobytu i względnego pokoju. Kapitalistyczny świat rozpieszczał swoje dzieci. Dawna stal stała się brązem. Obaj byliśmy weteranami z różnych frontów, ale tej samej wojny. Wiedzieliśmy, jak wygląda jej oblicze.
- Poznają go – stwierdziłem – i będą cierpieć. Nie ważne, czy pozwolę wam powoli zdychać, czy wezmę was siłą… - mówiłem cicho i spokojnie. – Mam lata doświadczenia w NKWD. Wiem jak łamać ludzi. Wiem jak zabić ludzką duszę i zostawić za sobą pustą skorupę… i jeśli mnie pan do tego zmusi, kapitanie, wykorzystam wszystkie z mych umiejętności, by was zniszczyć.
Zamilkłem. Kapitan oceniał mnie wzrokiem. Wiedział, że nie kłamałem. Podobno moje oczy były bezdusznymi otchłaniami, pochłaniającymi duszę… a przynajmniej tak opisywały je moje kobiety. Nie wiedziałem, czy to prawda, ale ten fakt był widocznie dość przydatny w tej rozmowie.
- Nie musi się to jednak wydarzyć – przerwałem ciszę. – Jeśli zadecydujecie się współpracować, nie tylko wy, ale i całe miasto, znacząco zyska.
- Co masz na myśli?
- Chciałbym zreorganizować was w miejscowe siły porządkowe, pod moją komendą – uderzyłem niczym młotem.
Kapitan Milson, aż się cofnął, widocznie oszołomiony. Zamrugał kilkukrotnie i pokręcił głową.
- Czyli to prawda… - mruknął. – Komuniści są popierdoleni.
Prychnąłem rozbawiony.
- Proszę oszczędzić sobie takich komentarze kapitanie.
- Pierdolisz od rzeczy – odpowiedział mężczyzna. – Chcesz, żebym zdradził swoją ojczyznę?
- Chcę, byś pozostał wierny wobec swoich ludzi – tutaj postanowiłem się sprecyzować. – Amerykanów.
- I jak dołączenie do was, miałoby im pomóc? – Kapitan zapytał cynicznie.
Westchnąłem. Nie był zbyt bystry…
- Mam za zadanie zabezpieczyć miasto, tak, by nie pojawiały się komplikacje w transporcie i komunikacji. Oznacza to nie tylko usunięcia punktów oporu, taki jak wasz, ale i upewnienie się, że nie dojdzie do utworzenia się ruchu oporu. Oznacza to więc, że muszę zebrać broń prywatną, przeszukiwać domy, aresztować osoby podejrzane i likwidować jednostki niebezpieczne – twarz kapitana, wykrzywiła się w złości. – Osobiście, staram się, by okupacja była cywilizowana i jako aktualny dowódca, mogę do tego doprowadzić… problem polega niestety na tym, że Ja, wkrótce zostanę przeniesiony bliżej frontu, by zabezpieczać nowo-zajęte terytoria, a na moje miejsce wejdą biurowe dupki z ministerstwa… ci, co nigdy prochu nie wąchali, a bardzo, ale to bardzo, będą chcieli się wykazać – oczy Milsona rozszerzyły się, kiedy zaczęła do niego docierać wizja. – Jeśli, przygotowany przeze mnie fundament, nie zadowoli dowództwa, rozkażą go zniszczyć i rozpoczną rządy terroru na skalę, której nie jesteś w stanie sobie wyobrazić – na chwilę umilkłem. – Jesteś jednak w stanie temu zapobiec. Jeśli będziesz współpracować, nie tylko, obecność administracji bezpieki będzie mniejsza, ale i ogólny opór cywilny i związane z nimi problemy. Amerykanin inaczej zareaguje na Rosjanina, domagającego się by oddał swoją broń, niż kiedy zrobiłby to inny Amerykanin. Jeśli się wykażesz, możliwe, że zostanie ci nadana wysoka pozycja w miejscowych siłach bezpieczeństwa i milicji. Osobiście, będziesz mógł zminimalizować wszelkie straty dla ludności cywilnej. Uratować setki, jeśli nie tysiące istnień… żeby jednak to zrobić, będziesz musiał się zgodzić na kooperację…
- Mam… uścisnąć dłoń diabłu?
Kapitan zapytał, widocznie rozdarty wewnętrznym starciem lojalności wobec nacji, a narodu. Spokojnie zapaliłem papierosa i wypuściłem obłok zbawiennego dymu, ku niebu.
- Nie musi pan dzisiaj odpowiadać. Rozumiem, że to dla Pana, bardzo trudna decyzja kapitanie – stwierdziłem uspokajająco. – Dam panu dobę na podjęcie decyzji. Jeśli będzie Pan chciał porozmawiać, proszę zamachać białą flagą i poprosić o kontakt ze mną, dam znać kolegom z armii, by udostępnili Panu radio – spojrzałem na zegarek. – Dobrze… jest za dziesięć czwarta. Proszę się mnie spodziewać za dokładnie dwadzieścia cztery godziny. Mam nadzieję, że podejmie Pan rozsądną decyzję…
Strzeliłem obcasami i zasalutowałem. Stojący obok Iwanow poszedł w moje ślady. Kapitan Milson, trochę spóźniony, widocznie rozrywany przez stres, również zasalutował.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem z powrotem. Po drodze chwyciłem za swój pas i zapiąłem go. Kiedy schowaliśmy się za rogiem, Iwanow rzucił na bok białą flagę, schylił się i zwymiotował. Uniosłem brwi, lekko zaskoczony, by po chwili uśmiechnąć się rozbawiony.
- Nieźle sobie poradziłeś Iwanow – pochwaliłem adiutanta. – Długo to w sobie trzymałeś?
Iwanow jęknął w widocznym bólu. Łyknął z manierki i przepłukał usta. Wypluł wodę i spojrzał na mnie krytycznie. Nie był w najlepszym humorze.
- Suka bliat, towarzyszu – wyszeptał. – Proszę. Błagam. Nie. Robić. Więcej. Czegoś. Tak. Szalonego.
Zachichotałem.
- Czy tak adiutant zwraca się do przełożonego?
- Po tym, jak zaciągnął mnie na rozmowę z wrogim oficerem, kiedy celował we mnie czołg? Tak. Tak towarzyszu, wydaje mi się, że zasłużyłeś sobie – jęknął. – Kurwa. Byłem pewny, że tam zdechnę!
Poklepałem go po ramieniu, zadowolony. Nie pomyliłem się wobec niego.
- No, niech ci będzie towarzyszu Iwanow. Widocznie zasłużyłem… obawiam się więc, że nie spodoba ci się kolejny punkt w moim planie – tu spojrzałem na moją drużynę. – Łączyć z pułkownikiem Reznowem.
W kilka chwil podano mi słuchawkę.
- Tu Awangarda-1, do Wilka-4. Odbiór.
- Tu Wilk-4 – odezwał się głos Reznowa. – O co chodzi? Odbiór.
- Mam niewielką prośbę. Potrzebuję specjalnego argumentu do pewnych rozmów. Odbiór.
- O jakim argumencie mówimy Awangarda-1? Odbiór.
- A, nic wielkiego. Warzący czternaście ton i wyposażony w cztery armaty dwadzieścia trzy milimetry...
Komentarze (15)
Tak - to ZSU-23-4 - stara dobra sziłka :)
Acha - źle pomyślałeś - Paraszenko nie ma zamiaru użyć tej maszyny BEZPOŚREDNIO na marinsach... co nie oznacza że niebezpośrednie użycie, będzie mniej efektywne :)
Pozdrawiam
Szczerze - jestem zaskoczony, że ta seria tak dobrze idzie.
5 odcinek, a ludziom widocznie się nie nudzi
E
Powiedziałbym że jest już dość mocno przerobiony.
Jestem graczem - ilość gier gdzie USA jest celem inwazji - z zasady rosyjskiej - jest idiotyczna
Ostatnio wpadłem na ciekawy pomysł - omówienie propagandy amerykańskiej - najlepiej widocznej w popkulturze i różnego typu mediach
Pewnie napiszę artykulik na ten temat
Nie tyle sił zbrojnych, a NKWD - a właściwie co z niego zostało w ministerstwie bezpieczeństwa. W tym opieram się na materiałach historycznych i książkach Suworowa.
Cieszę się że ci się spodobało.
Pozdrawiam
Drobiazgi:
"- Ja go również – uśmiechnąłem się i spojrzałem przez jego ramię" - spokojnie "go" można odpuścić - wiadomo o co chodzi.
"Podobno moje oczy były bezdusznymi otchłaniami, pochłaniającymi duszę… a przynajmniej tak opisywały je moje kobiety. Nie wiedziałem, czy to prawda, ale wszystko wskazywało, że były one dość przydatne w tej rozmowie." - co lub kto były przydatne? Oczy czy kobiety? Pewnie oczy ;) Więc może uściślić, że" te informacje/opisy/ lub ta ich charaktertstyka/ lub fakt ten był dość przydatny w tej romowie... "
Świetna cześć. Byłam bardzo ciekawa, jak to rozegrasz. Postać Paraszenki świetnie scharakteryzowana, mówię o jego działaniu - bystry, inteligentny i bezwzględny sukinsyn.
Jedziesz tu bardzo konsekwentnie z opisem tej postaci.
Wyczemuję na cd...
Całość na 5 z + :))
Pozdrowionka :)
Nie mam uwag
5
Pozdrawiam i nie omieszkam czytać dalej.
Paraszenko musi przynieść zadowalające efekty dowództwu - i przyniesie
Wkrótce poznamy jego przeszłość i czemu jest takim bezdusznym profesjonalistom
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania