Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Komisar - 29
Odcinek jest EKSTREMALNIE ostry.
Czytacie na własną odpowiedzialność.
***
Młodzieniec z trudem podniósł na mnie wzrok. Mój proces „zmiękczania”, widocznie działał wyśmienicie. Chłopak był blady i ewidentnie zmęczony, ale nie na tyle, by nie być w stanie odpowiadać na zadawane pytania. Ostatnia doba zapewniła mi mnóstwo cennych informacji, wyciągniętych od torturowanych partyzantek. Teraz, mogłem wykorzystać całą zdobytą wiedzę w przesłuchaniu. Rozsiadłem się wygodnie przed brunetem i uśmiechnąłem szeroko.
– Johan Turner – wypowiedziałem jego imię. – Lider „Rosomaków”. To przyjemność móc cię w końcu poznać osobiście.
Chłopak jęknął cicho.
– Niczego ze mnie nie wyciągniesz komuchu – oznajmił z determinacją. – Jestem twardszy, niż na to wygląda.
Zachichotałem.
– Ależ panie Turner, nie wątpię w twoją wytrzymałość. Zostałeś już kilka razy postrzelony, w czasie ostatniej walki dostałeś sporą ilością odłamków i dowiedziałem się, że wyciągnąłeś dziecko sąsiada z płonącego domu. Prawdziwie imponujące jak na człowieka w pańskim wieku!
Chłopak drgnął.
– Skąd to wiesz? – Wyglądał na widocznie zaniepokojonego.
Uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany.
– Oh…? Czyżbym naprawdę musiał…?
Kilka dłużących się sekund ciszy. Następnie chłopak szarpnął się wściekle w moją stronę. Nawet mnie zaskoczył mnie, mogę kłamać. Miał w sobie więcej siły, niż się spodziewałem. Łańcuchy trzymały go jednak na dystans, więc nieważne ile się szarpał, nie był w stanie mi zagrozić.
– Sukinsyn! – Wysyczał wściekle. – Zabiję cię!
Odchrząknąłem, znacząco pukając w metalowy stół.
– Proponuję się panu uspokoić, inaczej panience Jessie Quren może się coś stać.
Chłopak obnażył zęby, jak wściekły pies, napinając łańcuchy, ale po chwili przestał się szarpać i powrócił do zwyczajnej pozycji. Przyglądałem się mu przez chwilę, szczerze zafascynowany.
– Ty naprawdę ją kochasz – odezwałem się, nie wierząc w to, co widzę.
Johan spojrzał na mnie, unosząc brew.
– Nie, żeby ktoś taki jak ty, znał to uczucie.
Prychnąłem.
– Znam miłość. Jest bardzo przydatna w mojej pracy – odpowiedziałem. – Miłość do rewolucji oraz miłość tych, których przesłuchuje.
– A sam kochałeś? Kiedykolwiek? Jakąkolwiek kobietę? Tak prawdziwie?
Pytania lekko mnie zaskoczyły. Zwykle to ja zadaję pytania. Zwyczajnie bym je zignorował, ale było na tyle ciekawe, że się zastanowiłem.
– Możliwe – odpowiedziałem po chwili. – Byłem żonaty już trzy razy, mimo wszystko.
– Trzy razy?
– Pierwsza zginęła jeszcze w czasie II wojny światowej, zaraz po ślubie. Niemiecki nalot. Zaraz po tym, jak przeprowadziliśmy się do Sewastopolu. Druga umarła wraz z dzieckiem przy porodzie w pięćdziesiątym trzecim. Z trzecią się rozwiodłem po tym, jak odkryła, że ją zdradzałem… zaledwie tok temu – opowiedziałem historię moich miłości, w tych kilku zdaniach, zapalając papierosa. – Nie najszczęśliwsza opowieść, ale daje mi pewne doświadczenie.
– Kochałeś którąkolwiek z nich?
Dobre pytanie… powoli wypuściłem dym nosem, uczciwie zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Wydaje mi się, że tak. Przynajmniej pierwsze dwie. Trzecia… nie sądzę.
Chłopak prychnął, widocznie rozbawiony tonem, na jaki odpowiadałem na jego pytania.
– Powiedz mi, że masz jeszcze dzieci.
– Oficjalnych? Nie. Bękartów? Kilka – odpowiedziałem spokojnie, odsuwając papierosa od ust. – Ale dość o mnie, Johanie Turner, proszę powiedzieć mi coś o waszych kolegach z partyzantki.
– Niczego ze mnie nie wyciągniesz – odwarknął. – Nie po tym, co zrobiłeś Jessie.
– Spokojnie panie Turner. Pańska ukochana żyje. Dość szybko poddała się woli mojego adiutanta. Miałem nadzieję na większy opór, tak by mógł potrenować przesłuchania, ale torturowanie osoby, która mówi wszystko, czego chcemy się dowiedzieć, jest nieproduktywne.
Chłopak szarpnął się raz jeszcze, stojący obok żołnierz drgnął, ale uspokoiłem go machnięciem ręki. Nie taki typ przemocy zadziała na tego delikwenta.
– Mam nawet dowód.
Na te słowa chłopak skamieniał. Z uśmiechem pochyliłem się i położyłem na stole walizkę. Otworzyłem z nią i wyciągnąłem z niej krótkofalówkę. Nacisnąłem jeden przycisk i odezwałem się spokojnie.
– Towarzyszu Iwanow, słyszycie mnie?
Chwila ciszy.
– Tak towarzyszu Paraszenko – głos Iwanowa zabrzmiał mechanicznie. – O co chodzi?
– Proszę poprosić panienkę Quren o odezwanie się do mikrofonu.
Chwilka ciszy i ze słuchawki odezwał się drżący głos.
– Czego… – kaszlnęła. – Czego Pan chce?
Na głos swojej ukochanej oczy Johana rozszerzyły się szeroko. Z lekkim uśmiechem odezwałem się słodko.
– Jest tu ktoś, kto chciałby z panią porozmawiać – podsunąłem krótkofalówkę do rozmówcy. – Proszę – zachęciłem.
Chłopak wahał się przez sekundę. Jednak uczucie przeważyło nad rozumem. Wpadł w moją pułapkę.
– Jessie? Jessie słyszysz mnie?
– Johan? – Głos dziewczyny niemalże momentalnie się załamał. – Johan! Ty żyjesz!
– Tak, tak żyje najdroższa! – Łzy zakręciły się w oczach młodzieńca. – Jesteś cała?
– Żyję… tak się cieszę. Tak się cieszę, że jesteś cały.
– Ja również… ja również.
Daj im złapać oddech. Zapewnij im iluzję bezpieczeństwa. To, co teraz robiłem, można porównać do zapewnienia dwóch sekund twardego gruntu tonącej osobie. Człowiek łapie wtedy oddech, uśmiecha się, widzi promyk nadziei… i właśnie wtedy trzeba złapać go za nogę i pociągnąć w dół. Odsunąłem krótkofalówkę od Johana i odezwałem się zimno.
– Towarzyszu Iwanow?
Chwila ciszy.
– Tak, towarzyszu?
– Przygotujcie panienkę Quren na eksperyment.
Chłopak spojrzał na mnie przerażony.
– Tak jest.
Z satysfakcją wyłączyłem mikrofon, ale zostawiłem głośnik włączony – tak by wszystko było słychać. Doszedł nas głos otwieranych drzwi i zaskoczony głos panienki Jessie.
– Zaraz. Co? Co wy robicie!? Puszczajcie mnie!
Johan szarpnął się wściekle.
– SUKINSYN! Co masz zamiar z nią zrobić?!
Zachichotałem, wyciągając z teczki niewielką strzykawkę, wypełnioną gęstym, przezroczystym płynem. W tle, krzyki i opór dziewczyny, przed oczami, furia jej ukochanego. Dobrze. Wszystko idzie dokładnie tak, jak zaplanowałem.
– Wiecie, co trzymam w dłoni?
W tle krzyk dziewczyny.
– CO ROBICIE?! Zostawcie moje ubrania!
Johan szarpnął się raz jeszcze.
– Jebany komuch!
Zachichotałem rozbawiony.
– To, mój drogi Johanie Turner, moja własna mieszanka. „Eliksir Miłości” w pewnym sensie – zastukałem w strzykawkę. – Zmieszałem tu masę najróżniejszych narkotyków oraz środków pobudzających. Potężną dawkę. Jedna powinna doprowadzić do całkowitego uzależnienia – odchyliłem się lekko w siedzisku. – Widzicie. Po podaniu tego eliksiru pacjent nie tylko dostaje liczne halucynacje, ale i jego albo jej, ciało, staje się niesamowicie wrażliwe na dotyk – uśmiechnąłem się, jak władca piekieł. – Niesamowicie skuteczne narzędzie.
Chłopak z przerażeniem zaczął domyślać się, co zamierzałem. Z krótkofalówki doszedł mnie głos Iwanowa.
– Pacjentka gotowa, towarzyszu. Towarzysze również. Czekamy na wasz sygnał.
Niewzruszony komunikatem i wyrazem twarzy Johana, kontynuowałem.
– Zaraz po podaniu, obiekt traci jakiekolwiek połączenie ze światem. Staje się bezmyślną zabawką… oraz wyśmienitą partnerką do seksu...
– GNOJU! – Johan szarpnął się wściekle.
– ...szczególnie grupowego – zachichotałem. – Proszę sobie wyobrazić. Jedna dawka, panienka Jessie i piętnastu towarzyszy z armii, którzy nie widzieli cipy od początku kampanii.
Chłopak drżał wypełniony mieszanką furii i przerażenia.
– Nie będzie wiedziała co się z nią dzieje… ale będzie jej dobrze. Proszę mi uwierzyć, mam pewne doświadczenie w używaniu tego eliksiru. Będzie się radować każdym pchnięciem i każdym ładunkiem spermy, który wypełni ją po brzegi – ostatnie zdanie niemalże wyszeptałem. – A Ty, Johanie Turner, będziesz siedział tu, bezsilny i słuchał jej jęków razem ze mną – tutaj zastanowiłem się przez moment. – Choć z drugiej strony? Pewnie w którymś momencie was opuszczę, by samemu skorzystać z tak wspaniałej okazji!
Johan szarpnął się i ryknął wściekle, czerwieniejąc na twarzy. Zacząłem się śmiać, powoli wstając z miejsca. Dominowałem nad chłopakiem całym swoim istnieniem.
– Nawet jeśli udałoby się wam uciec. Ona byłaby uzależniona od mieszanki narkotyków, jakiej Ty nie znasz i na domiar wszystkiego. Zamieniłaby się w seksoholiczkę. Po tym… „spotkaniu” zamieni się dożywotnią dziwkę! – Rechocząc, zacząłem chodzić dookoła ofiary. – Ale czemu się tu zatrzymywać? Może złamię jej jeszcze serce? Kiedy już wydobrzeje i powróci do zmysłów, pierwsze co zobaczy, to jej ukochany, pod wpływem tego samego narkotyku, ruchającego niepełnoletnią Ellie Horn! – Pochyliłem się nad drżącym chłopakiem. – Och! Jakże bolałoby ją jej serduszko, widząc swojego ukochanego, zamienionego w bezmyślne zwierzę, mogącego myśleć tylko jak głęboko może wepchnąć fiuta w niewielką dziewczynkę.
Odczekałem kilka długich sekund, w których szloch Jessie, wymieszał się z płaczem Johana. Wygodnie rozsiadłem się na swoim miejscu, zapalając papierosa. Johan spoglądał na mnie, zaczerwienionymi oczami. Wypuściłem dym ustami, które pewnie przypominały mu wrota piekieł.
– Tak więc… panie Turner? – Odezwałem się spokojnie. – Opowiecie mi o swoich kolegach z partyzantki… czy mam kontynuować eksperyment z panienką Jessie?
Chłopak, płacząc, uderzył głową w blat stołu i chlipiąc, odpowiedział.
– Będę mówił… – odpowiedział drżącym głosem. – Powiem wszystko. Zostawcie nas tylko w spokoju.
Nacisnąłem przycisk krótkofalówki.
– Przerywamy eksperyment towarzyszu Iwanow – odezwałem się rozradowany. – Przynajmniej na razie.
– Oczywiście towarzyszu majorze.
Uradowany wyłączyłem krótkofalówkę i wyciągnąłem kartkę z długopisem. Szeroko uśmiechnięty, spojrzałem na mojego złamanego rozmówcę i odezwałem się słodkim głosem.
– Wyśmienicie… zacznijmy od początku. Dlaczego „Rosomaki”?
Komentarze (14)
Pozdrawiam ciepło :)
aż samemu by się chciało pracować na stanowisku Paraszenki i urządzać takie "eksperymenty".
Z błędów było tylko kilka literówek ale nie przeszkadzały w czytaniu.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Pozdrawiam KK.
Musisz wejść na mój profil i w "publikacje" - tam wskoczyć na 16 i można spokojnie iść do przodu.
Tak jak są trudności z pokazywaniem do tyłu, opowi normalnie pokazuje "następne" rozdziały.
Pozdrawiam
Ja…
…
Znaczy…
…
…
Ten diabeł…
…
Polej pan bo nie mogę.
5 za styl pisania. 1 za moralność (oczywiście pół żartem)
Pozdrawiam
Miałem na myśli językowo
Wyobraźnia działa tak czy inaczej, nawet jeśli nie jest bezpośrednio opisana przez autora.
Pozdrawiam
"Nawet mnie zaskoczył mnie, mogę kłamać." - 2 x mnie
"zaledwie tok temu. " - rok temu
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania