Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Komisar - 18
Ściana zadrżała, kiedy uderzyły w nią kule. Odruchowo skuliłem się za osłoną i zakląłem cicho.
– Jesteście cali towarzyszu?
– Tak! A jak wy się macie Iwanow? – Zwróciłem wzrok na kryjącego się nieopodal adiutanta.
– Nadal cali towarzyszu! – Wychylił się i posłał serię z kałasza w stronę partyzantów. – Uparte skurwysyny.
Uśmiechnąłem się kwaśno, przeładowując własną broń. Operacja Orzeł szła w dobrym tempie, ale nadal, opór amerykanów był bardzo duży. Znałem ich możliwości, sam ich przecie uzbroiłem i pozwoliłem się zorganizować, ale nie doceniłem, jak wysokie będą ich morale oraz determinacja.
– Iwanow! Dam ci osłonę, a ty podbiegnij. Czas wezwać ciężkie wsparcie – Iwanow kiwnął głową. – Dobra. Na trzy. Raz, dwa – wysunąłem się. – TRZY!
Posłałem serię z kałasznikowa, kiedy Iwanow przebiegł niewielki odcinek i skoczył za moją osłonę. Momentalnie się schowałem. Oboje dyszeliśmy. Bez większych ceregieli złapałem za radio.
– Tu Awangarda 1-1 do wszystkich sojuszniczych jednostek. Wpadliśmy w zasadzkę wroga na skrzyżowaniu Kalifornijskiej i Pierce, niedaleko parku Alta. Potrzebujemy ciężkiego wsparcia. Odbiór.
Chwila szumu i z eteru dobiegł nas głos.
– Tu Wilk-3. Jesteśmy w waszej okolicy. Mamy wsparcie baterii Sęp-22. Z czym się mierzycie? Odbiór.
Specnaz! Dzięki niech będą wszystkim gwiazdom na niebie.
– Z północy idzie piechota, w budynkach dwa karabiny maszynowe. Zaatakowali wyrzutnią rakiet, ale już z niej nie strzelają, więc pewnie nie mają amunicji. Odbiór.
Sekunda szumu.
– Przyjąłem Awangarda 1-1. Będziemy na miejscu w ciągu 4 minut. Bez odbioru.
Z ulgą odłożyłem słuchawkę i odetchnąłem z ulgą. Tyle się utrzymamy. Wróg nie dawał nam szansy na odwrót, ale nie był też wystarczająco silny, by nas pokonać. Zmieniłem magazynek i posłałem kolejną serię w stronę przeciwnika, upewniając się, że nie przeprowadzi szturmu. Reszta mojej drużyny robiła to samo. Daliśmy się zaskoczyć w drodze do bazy, ale straty były minimalne. Spojrzałem krytycznie na płonący wrak samochodu.
– Mieli jedną rakietę – westchnąłem. – A zamiast użyć jej na mnie, wystrzelili w wiodący samochód.
– Typowa taktyka – odpowiedział Iwanow spokojnie.
– Nie, kiedy masz tylko jedną rakietę – odpowiedziałem, układając się lepiej za osłoną. – Ach, cholera. Muszę zapalić!
Iwanow patrzył na mnie z niedowierzaniem.
– Czyżby towarzysz już zapomniał, że jesteśmy aktualnie pod ostrzałem?
– Nie, nie zapomniałem. Co nie zmienia faktu, że chcę zapalić.
Iwanow pokręcił głową.
– Jak wy możecie taki spokój pod ostrzałem zachować?
– Przeżyłem front wojny ojczyźnianej – odpowiedziałem, wyciągając papierosa z kieszeni. – Nie wzruszy mnie banda niezorganizowanych partyzantów.
Iwanow uśmiechnął się, wyciągnął zapalniczkę i zapalił mi papierosa.
– Muszę się jeszcze wiele od was nauczyć.
– I właśnie dlatego jesteście moim adiutantem – odpowiedziałem z uśmiechem.
W tym momencie doszedł nas dźwięk silnika. Dobrze wiedziałem, co teraz nastąpi. Z bocznej ulicy wybiegła drużyna Specnazu w towarzystwie szyłki. Ogień ze strony partyzantów momentalnie zmalał. Chyba zrozumieli, w co się wpakowali.
4 sprzężone działka ryknęły pełne furii. Skuliłem się lekko i zakryłem uszy, jako że baraż pocisków leciał tuż nad moją głową. Serie pocisków rozerwały budynek, w którym były karabiny maszynowe i bezprecedensowo, nie przerywając ostrzału, przerżnęły się przez sąsiednie budynki.
Czy byli tam partyzanci?
Najpewniej nie. Powiedziałbym nawet, że z pewnością byli tam cywile, ale to miało małe znaczenie. San Francisco postanowiło stawić opór Armii Czerwonej, a Armia Czerwona miała zamiar ten opór zdławić, zniszczyć i zetrzeć z powierzchni ziemi.
Działa zamilkły, a ja, już spokojny, wychyliłem się zza osłony. Partyzanci uciekali w popłochu, kiedy Specnaz posyłał za nimi krótkie serie. Otrzepałem kusz i z uśmiechem spojrzałem na liderkę drużyny specnazu Wilk-3.
– Towarzyszka Aleksandra Jarowik – kiwnąłem na przywitanie. – Dobrze was widzieć na linii frontu.
Kobieta wywróciła oczami.
– Oszczędź sobie słodki słów Antonii. Że też wpadłeś w taką pułapkę! Czyżbyś tracił czujność?
– Gdybym ją stracił, nie stałbym tu teraz – spojrzałem w stronę parku, skąd nadszedł atak. – Z tego, co widzę, nasi przyjaciele nie mają zamiaru odpuścić.
Z bocznej uliczki wybiegła grupa partyzantów, bardzo duża. Może nawet pięćdziesięciu. W pierwszej chwili nie zrobili na mnie wrażenia, nadal mieliśmy szyłkę. To monstrum bez problemu poradzi sobie z piechotą.
Niestety, nie byli sami.
Iwanow pierwszy zauważył.
– Suka! – Krzyknął, rzucając mnie na ziemię.
Sekundę po tym, jak uderzyłem w ziemię, ściana budynku za mną eksplodowała setką odłamków. W jednej chwili całą trójką siedzieliśmy za stertą gruzów, za którą kryłem się zaledwie trzy minuty wcześniej. Wyplułem papierosa i zazgrzytałem zębami.
– Czołg? – Aleksandra spojrzała na mnie w szoku. – Skąd oni wytrzasnęli czołg?
– To moje cholera pytanie! – Złapałem za słuchawkę radia. – Sęp-22 wycofaj się! Tu Awangarda 1-1. Zostaliśmy zaatakowani przez wrogi czołg! Powtarzam. Partyzanci mają czołg!
Szyłka ruszyła na pełnym gazie do tyłu, posyłając kilka serii w stronę wrogiego pojazdu. Kule jednak niegroźnie odbiły się od pancerza. Czołg wystrzelił po raz kolejny i tym razem nie zdołał trafić szyłki.
Zakląłem pod nosem.
– Musieli dorwać się do placu mechanicznego.
– Albo do hangaru z uszkodzonym sprzętem – zaproponował Iwanow. – Jest słabiej chroniony niż plac.
Serie z karabinów rozbiły się o osłonę. Mój mózg pracował na zdwojonych obrotach. W kilka chwil opracowałem szybki plan odwrotu i jak wciągnąć partyzantów w zasadzkę. Musiałem działać szybko. Partyzantów łatwo rozgnieść, ale broń pancerna to zawsze parszywe utrudnienie.
– Żeby to szlag! – Warknąłem. – Trzeba będzie się wycofać i wezwać ciężkie…
Nie zdążyłem skończyć zdania, kiedy nad do moich uszu doszedł huk, nad głową przeleciał wielki obiekt, a amerykański czołg naraz eksplodował fontanną płomieni. Piszczało w uszach. Zamrugałem i spojrzałem, w stronę z skąd nadleciał wystrzał.
Potężny IS-8, nadjeżdżał w naszą stronę. Ciężki czołg bez trudu rozgniatał niewielkie przeszkody na drodze. Wstałem i wskazałem na wrogą formację.
– Do Ataku! – Ryknąłem. – Chcę jeńców!
Żołnierze kiwnęli głowami i z radosnym „URA!” przeskoczyli osłony i ruszyli do szturmu. Oporu właściwie nie było. Eksplozja powaliła i ogłuszyła większość z atakujących, a widok pancernego monstrum, złamało wrogie morale.
Iwanow powoli wychylił się zza osłony.
– To koniec?
– Chyba – kiwnąłem głową.
– Mam nadzieję – Aleksandra stanęła tuż obok.
Adiutant pokręcił głową.
– Było blisko towarzyszu Paraszenko. Stanowczo za blisko.
– A z tym, to mogę się zgodzić, towarzyszu Iwanow – ponownie otrzepałem się z kurzu. – Cholera. Faktycznie było blisko. Każcie wysłać kilka drużyn do hangaru z uszkodzonym sprzętem.
– Oczywiście towarzyszu – Iwanow zabrał się do roboty.
– Przyprowadź jeńców – zwróciłem się do Aleksandry.
– Oczywiście towarzyszu – zasalutowała i ruszyła ze swoją drużyną naprzód.
Ja natomiast, wyciągnąłem papierosa, zapaliłem go i zbliżyłem się do czołgu-wybawiciela, który stanął w pobliżu. Właz dowódcy otworzył się i z pancernej bestii wychylił się starszy pan z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Dzień dobry towarzyszu majorze.
– Witajcie towarzyszu czołgisto. Dziękuję za wsparcie.
– Takie zadanie pancerniaków – odpowiedział czołgista.
– Czemu nie zgłosiliście się przez radio? – Zapytałem. – Nieźle mnie zaskoczyliście.
– Stare gówno się psuje towarzyszu – odpowiedział czołgista. – Odbieramy sygnały, ale nie możemy nadawać. Na defiladzie już coś zaczęło się psuć, w chaosie odłączyliśmy się od głównej jednostki i tak nasłuchując wezwań pomocy, przemieszczamy się w kierunku placu mechanicznego, by dostać nowe radio.
Pokiwałem głową. Mimo że język czołgisty miał wiele do życzenia, to nie miałem ani ochoty, ani czasu, by go ukarać.
– Jak się nazywacie?
– Towarzysz Jan Dimitrowicz Rasiński.
– Dziękuję za pomoc, towarzyszu Rasiński. Zapamiętam wasze imię. Ruszajcie dalej.
– Dziękuję towarzyszu majorze – czołgista zasalutował, wraz z rykiem silnika. – I udanych łowów!
Tłuste monstrum zaryczało, zawróciło i ruszyło w stronę placu. Westchnąłem cicho, zastanawiając się, jaki to order najlepiej pasowałby takiemu czołgiście. Tę sprawę musiałem jednak zostawić na później. Aleksanda prowadziła właśnie grupkę jeńców.
– Dwunastu – oznajmiła. – Reszta uciekła lub martwa – jeńcy zostali rzuceni na kolana. – Co z nimi zrobić?
Ruszyłem wzdłuż linii pojmanych, przyglądając im się dokładnie.
– Na razie ich przesłuchamy. Wyciągniemy wszystkie cenne informacje, a potem zobaczymy co… – zamilkłem, zauważając znajomą twarz. – Ty… – pochyliłem się nad jednym. – Ciebie chyba kojarzę.
Mężczyzna, którego twarz była okryta czarnym popiołem, spojrzał na mnie groźnie i splunął.
– Czerwona kurwa…
Pstryknąłem palcami.
– A! Thomson! Pamiętam cię!
– To ten, który cię uderzył kolbą w twarz, prawda? – Dopytał Iwanow.
– Dokładnie ten!
Na te słowa Aleksandra uderzyła kolbą tył głowy Thomsona, który padł z jękiem na ziemię.
Nie mogę kłamać. Czułem wielką satysfakcję.
– No… nie powiem. Myślałem, że mam dzisiaj pecha, a tu takie szczęście – uśmiechnąłem się szeroko. – Zapakować ich do wozu i na przesłuchanie. Thomsonem zajmę się osobiście.
Komentarze (27)
Pozdrawiam :)
Wydaję mi się, że w momencie kiedy IS-8 pojawił się na amerykańskiej drodze, powinieneś się domyślić jaki jest ich koniec
Ale tak - będzie ciekawie
Kolejny odcinek powinien wywołać odpowiednią częstotliwość emocji
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Co do tekstu na telefonie - mnie nie pytaj, nie znam się
Pozdrawiam
Limit Opowi
Pokazuje od pierwszego rozpoznanego opowiadania serii naprzód
Poprawnie pokazuje wszystkie następujące
Mam jednak pytanie, bo coś mi tu lekko zgrzytnęło. Paraszenko jak myślałem dogadał się z Amerykanami odnośnie ataku podczas defilady Likowa. Tu ok, ale teraz wygląda mi to na jakieś powstanie? Czyli albo Amerykanie wykorzystali okazję żeby ruszyć mocniej, albo nie dotrzymali umowy że to ma być tylko pozorowany atak na defilujących, albo Paraszenko chciał wykorzystać okazję i łamiąc umowę chciał wykończyć resztki wojsk amerykańskich. Coś mi tu nie gra w sensie samej akcji. No bo jeśli dogadał się to po śmierci Likowa dalsza walka nie ma sensu, a tu potężna wymiana ognia, czołgi itd. Czegoś tu nie kumam.
Co do tekstu i samej walki w zasadzie nie mam uwag. Amerykańskie czołgi a mamy chyba lata 50-te to Sherman i z większych Sherman Fire Fly a także seria M46 Patton, stanowiący rozwinięcie czołgu M26 Pershing, a później M 47 czy M 48. Jednak nawet ten ostatni nie mógł się równać z IS-8, bo miał „tylko” 45 ton i dość słabe działo 90 mm.
Jak widzę w zasadzie wszystko wróciło do normy, czyli powróciła władza Armii i KGB.
IS-8 nadal był produkowany, nie był już nowym czołgiem, ale nadal miał wystarczająco dużą siłę ognia by rozwalić większość przeciwników, a lekki czołg do jakiego amerykańscy powstańcy się dorwali nie mógł się w najmniejszym stopniu oprzeć tak wielkiemu działu.
Co do powstania - nie zaplanował tego ataku, jedynie pozwolił im się zorganizować i zaatakować - patrz na cała scenę bardziej jak na powstanie Warszawskie. Czerwoni po chichu lub na głos "wspierają" opór wobec aktualnego okupanta, ale jak tylko ten znika, to likwidują powstańców.
Całe wytłumaczenie aktualnej sytuacji będzie w następnym odcinku.
Pozdrawiam
Z tego co wiem to T-64 nazywany jest pierwszym MBT (Main Battle Tank) - ostatecznie kończąc erę lekkich/ średnich/ ciężkich czołgów, czy nawet niszczycieli czołgów
Sherman Firefly miał brytyjskie działo
I tak, amerykanie z niego korzystali
Nawet więcej, jak zobaczyli jak bardzo był skuteczny - wzięli schematy i sami zaczęli produkować.
Firefly był po prostu, o niebo lepszy od oryginału
Ej - dobry czołg to dobry czołg - nie ważne kto produkuje, ważne kto używa
Poszukaj zdjęć zdobycznych radzieckich czołgów z II wojny w służbie wermachtu
Masz nawet zmodyfikowane T-34, które zamiast swojej wierzy, miało całą baterię 88 mm.
Przy okazji - jest nowy odcinek
Pozdrawiam
Aktualnie sporo roboty
Dzięki wielkie za komentarz.- fakt. Paraszenki nie da się łatwo wzruszyć. Zresztą, jeśli przeżyłeś Stalingrad, to co cię może po fakcie wzruszyć?
"Otrzepałem kusz" śmiesznie wyobrażać sobie jak wstał spod sterty kusz i się otrzepał. Obok chyba było jakieś muzeum średniowiecza czy coś :D
Witam po długiej nieobecności. W końcu nadrobiłem teksty pozostałych osób i współtwórcę gwiezdnowojennego świata zostawiłem sobie na koniec. Poza tymi zdaniami co wyhaczyłem jest jeszcze parę powtórzeń ale tak to nic więcej do powiedzenia nie mam. Odcinek mi się podobał a zwłaszcza opisanie akcji nie jako obrazu widzianego z góry, ale jako czystej relacji w zasadzie jednej osoby. Ta scena z papierosem mi się podobała :D
Dzięki za ciekawą lekturę
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania