Najsilniejsze Uczucia Rozdział 10: Nocny chaos

-Green Lantern'ie!-Zaczęła Valentina.-Za twoje oddanie i chęć pomocy światu może zechciałbyś wziąć Alex do siebie.

-Chwila, chwila, moment! Ja rozumiem magię i teleportację, ale że znajdowanie lokalizacji swojej córki, którą i tak porzuciliście w kosmosie, za pomocą magii?!-Wykrzyknął do obojga rodziców Alex Green Lantern.

-Nie mieliśmy wyboru.-Rzekł Rico i opowiedział mu o wszystkim. O tym, dlaczego i jak porzucili dziewczynkę, a Green Lantern opowiedział im o swoich przygodach z Alex i dodał coś o pierścieniu.

-To ten przedmiot sprawia, że ona do mnie tak lgnie.-Zauważył, a Valentina pokiwała głową.

-Jest wykonany z bardzo zaawansowanej magii. Możliwe, że jest to ten rodzaj, który również napędza Alex. Dziecko należy teraz do ciebie. Pilnuj, aby wyrosło na potężną czarodziejkę.-Rzekła i razem z mężem znikła. Green Lantern od tej pory miał zostać ojcem magicznego dziecka o imieniu Alex, która kreuje emocjami i uczuciami najrozmaitsze potworności, a Emily nareszcie odzyskała wzrok. Gdy podeszła do lustra i spojrzała na twarz oczom nie mogła uwierzyć.

-Mam normalny kolor oczu! Mam zwyczajne, najnormalniejsze, niebieskie oczy!-Po czym podbiegła do męża i spytała-Czy to możliwe? Czy oboje widzimy to samo?

-Najzupełniej! Masz teraz zupełnie nowe, zdrowe i piękne oczęta, które patrzeć na świat będą, nie smutno i ponuro, a pełne życia i radości.

-Teraz jednak przydałoby się iść już spać.-Rzekł Flash, któremu tak naprawdę chodzi tylko o to, by ukradkiem w nocy podjadać słodycze. Jak to tłumaczy; po prostu musi podładować energię. Emily położyła się do łóżka, wiedząc, że nie zaśnie, gdyż tyle przed chwilą się stało. Wzrok odzyskała i miałaby teraz oczy zamykać. Chciała nacieszyć się widokiem miasta. Tak więc, gdy wszyscy już poszli spać Emily po cichu wymknęła się z pokoju. Musiała być naprawdę bardzo cicho, bo Supermana obudzi nawet najmniejszy szelest liści za oknem. Na szczęście udało jej się jakoś prześlizgnąć przez korytarz.

-Najstraszniejsza rzecz już za mną.-Pomyślała i szła dalej. Nagle nie zauważyła jednego z kabli, bo akurat patrzyła się za siebie, czy nikt nie idzie i przewróciła się. Nikt, prócz Supermana się nie obudził.

-Słyszę kłopoty.-Powiedział i dodał-Znaczy kłopoty tego kogoś, kto włamał nam się do domu.-Po czym poszedł do bazy głównej. Nie było nikogo. Emily, chowając się za biurkiem modliła się w duchu, by Superman nie użył rendgenu w oczach. Ten rozejrzał się dookoła i rzekł:

-Hmm ... Chyba nikogo tu nie ma.-Po czym wrócił do pokoju. Emily odetchnęła z ulgą i wyszła zza biurka. Prędko uniosła się w górę i wyszła z bazy Ligi Sprawiedliwych. Jakież było jej szczęście, gdy na nowo ujrzała budynki, parki i ulice. Szła różnymi alejkami, a co jakiś czas unosiła się w górę i niczym wolny ptak, który jeszcze niedawno był w klatce, wpatrywała się w świat, teraz pogrążony w śnie. Gdy opadła na ziemię nagle ujrzała, że na niej leży jakiś naszyjnik. Był to czerwony klejnot na sznurku. Emily wpatrzona była w niego, jak zahipnotyzowana.

-Ale piękny ... -Rzekła i założyła go na szyję. Nagle jej niebieskie tęczówki zamieniły się na czerwone, ale nie od laserów, a od działania klejnotu. Otóż był to inny rodzaj kryptonitu, który zmienia nastawienie kryptonianki lub kryptoniana oraz osoby, która ma moce Supermana. Tak też miało się stać z Emily. Uniosła ona się w górę i rzekła:

-Co tam, Gotham City! Jesteście gotowi na nocną imprezę?-Po czym laserami zaczęła niszczyć budynki i podpalać grunt. Dlaczego lasery nie robiły jej krzywdy? Gdyż uodporniły się na to, od kiedy stały się dwa razy silniejsze i zdrowsze.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania