Najsilniejsze Uczucia Rozdział 4: Mała niespodzianka

Tak więc powoli zbliżał się do Ziemi z dzieckiem w ramionach, a gdy lekko opadł na grunt znajdowali się obok niewielkiego, metalowego okręgu w ziemi. Było to wejście do bazy Ligi Sprawiedliwych.-Nie mogę cię oddać nikomu innemu niż sobie, gdyż masz magiczne moce, a nikt nie jest aż na tyle magiczny, jak ja, by móc zajmować się magicznym dzieckiem. Ja przynajmniej znam już twoje moce. Najwyraźniej, skoro twój strach uaktywnia twe moce to inne emocje również.-Rzekł, a metalowy okrąg rozsunął się, niby właz, a Green Lantern wszedł z małą istotą do środka. Gdyby nie umiał latać, musiałby wskoczyć do dziury w ziemi, ale skoro miał moce, ostrożnie i stopniowo, acz płynnie przechodził coraz to niżej, aż stanął w bazie głównej podziemnej kryjówki Ligi Sprawiedliwych. Akurat w tym momencie wszyscy, prócz Emily i Supermana; pary superbohaterów, byli na nocnej walce ze złoczyńcami. Superman, jak zwykle, siedział obok Emily na łóżku i rozmawiał o różnych rzeczach. Raz opowiada jej o Kryptonie, czyli swojej planecie, o której tak naprawdę tylko Supergirl mu powiedziała i dlatego cokolwiek o niej wiedział. Czasem mówił też Emily o relacjach z kuzynką, a kiedy indziej o wojnach, jakie stoczył z różnymi złoczyńcami. Było to niezwykle trudne, gdyż jego niewidoma żona musiała oczywiście wyobrazić sobie całą sytuację, bo na nic zdałyby się rysunki czy nawet walka na żywo. Bez wzroku nic nie można dostrzec, ale uważnie się wtedy słucha o tym i o owym, a też lepiej sobie wtedy wyobrazić można akcję. Tak więc, gdy tylko Superman i Emily usłyszeli, że ktoś przyszedł do bazy przybiegli, czym prędzej. Superman nie dowierzał, widząc w rękach Green Lanterna malutką dziewczynkę.

-Kto to jest?-Spytał trochę zaniepokojony.

-Znalazłem ją w kosmosie.-Wyznał smutno Green Lantern i podszedł do wyraźnie zmieszanej Emily, która wiedziała, że to był on. Po głosie rozpoznała go. Podał jej do rąk dziewczynkę, ustawił w odpowiedni sposób jej ręce, by dziecina nie spadła i rzekł-To dziecko, dziewczynka, Alex.-Emily jedną ręką trzymała Alex, drugą asekurując ją z przodu i gładząc jej policzek lekko zimną dłonią, po czym przeszła do czoła. Gdy w wyobraźni stanął jej kształt twarzy dziecka Superman zaczął jej opisywać dokładniej dziewczynki twarz.

-Ma zielone oczy, nosek mały, usta okrągłe, acz cieniutkie jeszcze, czerwone leciutko, a skórę ma jaśniutką, niczym światło słońca; troszeczkę żółtą.

-Aleś zrymował.-Powiedziała, uśmiechając się Emily.

-Musimy być z nią ostrożni.-Zaczął Green Lantern temat magii Alex.-Ma moce niezwykłe, które dają jej władzę nad magią niebezpieczną. Polega to na tym, że jej emocje uaktywniają jej magię.-Po tych słowach Green Lantern zrozumiał, czemu Alex tak ciągnęło do jego pierścienia mocy. Wyczuwała w nim magię, przy której to czuć się mogła bezpiecznie.

-Czy chcesz powiedzieć, Green Lantern'ie, że my mamy się nią zająć?-Spytał Superman, z niepokojem wskazując na Emily, jakby chciał powiedzieć "nie może mieć niewidomej matki". Nie żeby popierał dyskryminację niepełnosprawnych, ale wydawało mu się to straszne, gdyby dziecko miało płakać przez ślepotę matki, a Emily-przez to, że nie może zobaczyć swojej córki.

-Nie wiem. Nie widzę innego wyboru.-Rzekł Green Lantern.-Na co dzień muszę być obecny tam na górze. Nie mogę za każdym razem zostawać tutaj. Wy jesteście zawsze w jednym miejscu: w bazie.

-Masz rację, tylko, że czasami ja wychodzę z bazy i wiesz ... -Urwał Superman, ponownie patrząc na Emily. Nie można się dziwić, że nie chce zostawiać dziecka pod jej opieką. A jak raz położy ją gdzieś, a potem już nie znajdzie lub coś się stanie dziecku? Co wtedy? No właśnie, to były obawy Supermana.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania