Najsilniejsze Uczucia Rozdział 17: Rainbow Lantern

Niedaleko jednak działo się coś tak niesamowitego, że aż żal byłoby o tym nie opowiedzieć. Mała dziewczynka lat 6 imieniem Alicja szła ze swoją mamą do domu, bo właśnie były w sklepie. Mama jej niosła zakupy, a Alicja, idąc obok, zadawała jej tyle pytań, że dosłownie nie da się ich zliczyć.

-Mamo, a dlaczego niebo jest niebieskie? Czemu słońce świeci? Po co i skąd się biorą chmury? Ile jest planet w kosmosie?-To tylko kilka z nich. Nagle, gdy tak pytała, ujrzała niezwykły blask, mieniący się wszystkimi barwami tęczy. Spojrzała za siebie. Jej oczom ukazał się maleńki, tęczowy pierścionek, latający, jak gdyby nigdy nic, w powietrzu. Dziewczynka na początku wystraszyła się, lecz gdy ten zaczął się oddalać, ta wyciągnęła ku niemu obie ręce, przy okazji puszczając mamy rękę. Ta nawet nie poczuła tego i szła dalej. Dopiero w domu, po kilku minutach zorientowała się, że dziecka nie ma, ale zostańmy jeszcze przy teraźniejszej scenie. Otóż pierścionek był tak zwanym Tęczowym Pierścieniem Mocy. Był to ten rodzaj Pierścieni Mocy, który miał moc zniszczenia wszelkiego zła oraz wiele innych. Posiadał on wszystkie moce każdego Pierścienia Mocy, ale wymienianie ich zajęłoby zbyt dużo czasu. Po prostu miał nieograniczone możliwości i osoba, powołana do noszenia go, miała obowiązek go wykorzystać, no chyba, że jej strach nią zawładnął. Moc Zielonego Pierścienia Mocy, znajdująca się w tym pierścieniu miała niezwykły dar, uaktywniający się tylko za siłą woli. Gdy człowiek obdarzony nią bał się, jego siła woli spadała, a z nią i magia. To tak, jak z baterią w telefonie; nie ma prądu, nie ma baterii. Teraz jednak, dzięki temu, że Alicja przestała się bać, pierścionek wsunął się na środkowy palec jej prawej dłoni. W tym momencie wokół dziewczynki pojawiło się tak jasne, kolorowe światło, że oczy musiała zamknąć.

-Widzicie to?-Spytała Emily, wskazując na nieprzerwany rozbłysk niedaleko nich.

-Jesteśmy uratowani!-Wykrzyknął Green Lantern.

-O co chodzi?-Spytał Superman, nie rozumiejąc entuzjazmu przyjaciela.

-Nie gadać tylko chodźcie!-Zakomenderował Green Lantern, nadal podekscytowanym głosem. Wiedział, co oznacza to tęczowe światło. Legenda głosiła: "Gdy Czarne Latarnie spadną na Ziemię końca świat bliski będzie, lecz światło tęczowej mocy przegna koszmary złej nocy". Tak więc Flash, Superman, Emily i Green Lantern pobiegli w miejsce, gdzie rozbłysk trwał nieprzerwanie.

-Widzę, że ktoś w tym blasku jest.-Powiedział Superman, używając swojego rentgenowskiego wzroku.-Jakaś dziewczynka.

-Musimy zebrać po jednej Latarni z każdego rodzaju. Wtedy moce pierścieni połączą się. Na razie nasza Rainbow Lantern nie obudzi się.-Rzekł Green Lantern.

-Czyli, że czeka nas ciężka podróż...-Westchnęła Emily. Szczerze lubiła "ciężkie podróże" ze swoimi przyjaciółmi, a tym bardziej kosmiczne wyprawy w głąb galaktyki, ale przerażała ją myśl o tym, że przez cały dzień lub nawet tygodnie będą szukać wszystkich rodzajów kolorystycznych Latarni. Przecież kolorów jest nieskończona ilość. Ale cóż miała zrobić. Trzeba ratować świat. W życiu superbohatera nie ma czasu na lenistwo lub słowa "nie chcę" oraz "nie potrafię". Praca herosa polega na podnoszeniu gór, a nie budowaniu zamków z piasku.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania