Najsilniejsze Uczucia Rozdział 19: Blue Lantern

Lecieli tak przez dłuższy czas. Emily czuła się już znudzona, tak samo w sumie, jak Supergirl. Rozmawiały ze sobą przez kilka minut. Dialog rozpoczęła Emily słowami:

-Dlaczego ty i Superman tak bardzo się nienawidzicie?-Na te słowa Supergirl zaśmiała się.

-Że co? Ja go uwielbiam... atakować! He he... To tak właśnie kuzynostwo okazuje sobie sympatię.-Emily nie mogła pojąć słów bohaterki.

-Mam młodszą kuzynkę, ale ja się z nią nie tłukę. Czy robię coś nie tak? Może poczuła się urażona... -Zastanawiała się na głos. Teraz to Superman również zaczął się śmiać.

-Emily, twoje teksty zawsze doprowadzały mnie do śmiechu, ale to to już w ogóle... -Rzekł.-Jak ty to robisz, że wszystko, co mówisz ma wybrzmienie żartu?

-Nie, Emily, w żadnym razie nie. Na pewno czuje się bardzo bezpieczna, jeszcze... -Zaśmiała się Supergirl, odpowiadając na wcześniejsze pytanie dziewczyny.

-Cicho!-Zawołał Green Lantern, a wszyscy zamilkli.-Słyszycie to?-I rzeczywiście, coś było słychać. Był to piękny, cichy, melodyjny śpiew, który brzmiał, niby w ogromnej sali, bo rozchodził się w takim echu. Green Lantern dobrze wiedział, co to oznacza.-W próżni niemożliwym jest, aby dźwięk się rozchodził echem, więc to jedynie magia. Lećmy za śpiewem.-Rzekł i istotnie; wszyscy polecieli w stronę, skąd dochodziły cudowne dźwięki. Nagle ujrzeli niewielką, latającą wyspę. Mieściło się na niej kilka palm i latające morze. Wyglądało to, jakby ktoś wziął kawałek plaży i wyrzucił w kosmos. Na wyspie było kilka kobiet o niebieskich sukienkach, również ze znakiem Latarni, tyle że niebieskich, a na palcach miały Niebieskie Pierścienie Mocy.-To jest Kanoleum, wyspa młodości.-Wyjaśnił Green Lantern.-Jest to podniebna oaza spokoju małego stowarzyszenia Niebieskich Latarni. Ich pierścienie zasilane są mocą spokoju i zrównoważenia. One są również przyjaciółmi, no może oprócz jednej... -I gdy tylko to wymówił wokół Kanoleum pojawiło się błękitne pole siłowe. Stworzyła je Amelia, dziewczyna o tym samym stroju, co inne Niebieskie Latarnie, blondwłosach oraz brązowych oczach. Green Lantern zaczął wykonywać jakieś gesty w jej stronę, niezrozumiałe dla reszty drużyny. Był to język migowy, gdyż musicie wiedzieć, że w stowarzyszeniu znajdowały się osoby niesłyszące i były to przeważnie dziewczyny.

-Co on robi?-Spytała Supergirl.

-Mówi do niej w języku migowym.-Wyjaśnił Superman, który, jako jedyny rozumiał te skomplikowane przekazy gestykulacyjne.

-Każda Blue Lantern nie słyszy.-Dodał Green Lantern, a Emily walnęła się ręką w czoło, tak samo, jak Supergirl i obie zawołały:

-Czyli w drużynie niesłysząca!?

-Chwila, to jak to możliwe, że tak pięknie śpiewały?-Spytała Red Lantern.

-To nie one, a magia wytwarzała ten śpiew. To jest oaza międzygwiezdna, gdzie rzeczywistość działa na swoich zasadach.-Wyjaśnił Green Lantern. Słowa, które przekazał gestami rąk Blue Lantern brzmiały "Wiem, że nawaliłem w przeszłości, ale teraz cię potrzebujemy. Czarne Latarnie zaatakowały Ziemię. Dotrą do nas, jeśli nie uaktywnimy Tęczowego Pierścienia Mocy". Żeby lepiej zrozumieć jego wypowiedź, cofnijmy się nieco w czasie. Gdy miał dziewiętnaście lat poznał Amelię. Żadne z nich nie miało wtedy Pierścienia Mocy, więc mieli czas na pokochanie się od pierwszego wejrzenia i oto nagle... gdy już Amelia myślała, że ją kocha tak, jak ona go, ten został powołany do roli Green Lantern. Musiał lecieć w kosmos i ratować planety. Niestety, ale Amelia nie zrozumiała wtedy jeszcze, że to poważna sprawa i nie można się obrażać za takie coś. Był to niezwykle ważny przywilej, a nie jakieś tam zadanie domowe. Green Lantern jednak czuł się winny do końca życia i nawet teraz, mając dwadzieścia trzy lata żałuje, chociaż nie powinien. Miał zadanie do wykonania, a miłostki wolał zostawić na później i miał słuszność. Teraz rozmawiali tak, nie otwierając ust, przez dłuższy czas, a Superman tłumaczył wszystko na bieżąco Emily i Supergirl, która chyba pierwszy raz zainteresowała się czymś tak naprawdę. Red Lantern była już znudzona i zirytowana ciągłym patrzeniem na nieciekawy obraz ciągnących się w nieskończoność gestykulacyjnych monologów, a za jej złością szła też moc. Pierścień Green Lantern'a świecił się cały czas, gdyż wtedy bohater był pewny, że Alex nie użyje swojej mocy. Jednak nawet tym najmłodszym, a nawet czarodziejkom nudzi się w końcu każda rzecz. Wcześniej Alex miała rozrywkę, Green Lantern poświęcał jej czas... Co się nagle stało, że teraz tak nie jest? Takie pytanie pewno zadawała sobie w swojej małej główce ta malutka istota. Gdyby umiała mówić, powiedziałaby pewnie, żeby Green Lantern bawił się teraz z nią lub rozmawiał. Nie rozumiała powagi sytuacji, nie miała pojęcia, że świat jest w niebezpieczeństwie. Znudzenie również jest emocją, więc, zgodnie z prawem magii, jej moce uaktywniły się. Nagle wokół niebieskiego pola siłowego pojawiła się magiczna, fioletowa kopuła.

-Alex, co ty... -Chciał spytać Green Lantern, lecz oto kopuła znikła, a z nią pole siłowe.-Jak ty... pomogłaś?-Spytał zdziwiony Green Lantern. Zrozumiał wtedy, że dobrze, iż ją wziął ze sobą, bo i lepiej dla Ziemi, a jeszcze dla nich.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania