Pokaż listęUkryj listę

Stary przyjaciel część 35. Star Wars

— Co to ma znaczyć, że się przebili? — gniewny głos wypełnił mostek. — Miałeś jedno zadanie. Jedno!

— Pomimo tego jak bardzo się staram niektórych rzeczy po prostu nie da się uniknąć. Nieważne jak potężnym komputerem będę operował ktoś zawsze znajdzie wyjście — odpowiedział kapitanowi Frank Getłow

— I mówisz mi, że te dwa nędzne Venatory, dodatkowo zagłuszane, były w stanie przebić się przez zabezpieczenia Providence?

— Zagłuszyłem znaczną ich część lecz w drugiej czy może nawet trzeciej próbie sygnał nadawany był zwyczajnie zbyt mocny — haker kłamał jak z nut. Rozmierzwione włosy zakrywały połowę jego twarzy.

Kapitan Seltyr Ratani dosłownie kipiał na swoim fotelu. Od początku postać obdartego mężczyzny do niego nie przemawiała. Tak właśnie kończyły się umowy z gildiami i klanami. Może czasem dało się trafić na specjalistę lecz należało się również liczyć z kimś pokroju Getłowa – ludźmi, którym zależało tylko aby napchać portfel za byle jaką robotę.

— Masz szczęście, że przyszły do mnie rozkazy od generała Kejta — wycedził przez zęby. — Gdyby nie on już dawno skończył byś jako bryłka lodu w przestrzeni kosmicznej lub w kapsule ratunkowej a mi zechciałoby się poćwiczyć celowanie do małych obiektów z wielkich dział krążownika.

— Ależ się cieszę. Jakaż to łaska spłynęła na mnie? — ironicznie spytał haker po czym głośno zakaszlał w poobdzierany rękaw płaszcza. Seltyr uniósł się w fotelu.

— Wracaj do roboty! — warknął. — Pomimo twego błędu generał zdecydował, że systemy nadal należy chronić a biorąc pod uwagę fakt, że wyciekła tylko niewielka ilość danych pozwala sądzić, iż twoja pomyłka mogła w istocie nie być niczym wielce szkodliwym — szyderczy uśmiech pojawił się na twarzy kapitana, zapowiadając nadciągający ciąg dalszy wypowiedzi — jednak, jeśli okaże się, że przez twoje niedopatrzenie republika otrzyma coś, co zmusi ich do wysłania do układu swoich wojsk, wtedy mam pozwolenie na zrobienie z tobą co tylko mi się podoba.

 

*

 

Obudziło ją głośne stukanie do drzwi. Zanim jeszcze zdążyła się ściągnąć z łóżka już usłyszała kroki kogoś wchodzącego do salonu.

— Pani senator? — odezwał się głos zza sypialnianych drzwi.

— Idę, już idę — wymamrotała zaspana Thirs. Spojrzała na stojący na szafce nocnej zegarek. Było tuż przez wschodem słońca.

Pospiesznie ubrała długi szlafrok i skierowała swoje kroki do salonu. W pomieszczeniu zastała swojego ochroniarza oraz, ku swojemu zaskoczeniu, dwóch klonów w pancerzach z czerwonymi oznaczeniami dzierżących w dłoniach długie karabiny blasterowe. Rozejrzała się a na korytarzu spostrzegła kolejną parę żołnierzy.

— Pani Thirs Anusmi? — Spytał jeden z obrońców pokoju.

— Tak. O co chodzi?

Mężczyzna w białym pancerzu pokazał jej holopad z wyświetlonym dokumentem.

— W imieniu naczelnego generała wojsk republiki proszę panią o udanie się z nami do Głównej Siedziby Strategicznej na Curuscant.

— Prosisz?

— Rozkazuję.

Thirs popatrzyła na swojego ochroniarza a na jej twarzy malował się wyraz zmieszania. Mężczyzna skinął głową dając senator znak, że sprawdził dokumenty a żołnierze faktycznie mają rozkaz zabrania jej do siedziby głównej.

— A co z immunitetem?

— To nie jest zatrzymanie — odpowiedział żołnierz.

 

*

 

Lecieli kanonierką między wieżowcami a chłodne powietrze nocy wdzierało się przez rozchylone klapy. Brunetka siedziała na sześciennej skrzyni otoczona czwórką klonów wyposażonych w karabiny i trzymających się zwisających z sufitu taśm. Nie udało jej się ustalić w jakim celu leci z nimi do siedziby wojska. Żaden z wojaków nie był skłonny udzielać odpowiedzi na jej pytania.

Delikatnie dygotała gdyż wpadające powietrze wiało zimnym strumieniem prosto na nią. Będąc ciągle poganianą przez żołnierzy, wychodząc z apartamentu wzięła tylko biały, futrzany bezrękawnik. Teraz żałowała a jej myśli wracały do wiszącego w szafie ciepłego płaszcza.

— Czy możemy trochę zamknąć klapy? — spytała niepewnie kiedy kolejna porcja chłodnego wiatru wpadła do wnętrza pojazdu. Jeden z klonów podszedł do przełączników i zmniejszył wielkość szczeliny. Przez niewielką już teraz szparę zobaczyła statek swojej eskorty. Pomimo poważnych min, żołnierze republiki ku jej zaskoczeniu nie protestowali kiedy spytała, czy może towarzyszyć im jej własna ochrona.

Rodziło to kolejne pytania. W jakim celu została zbudzona tuż przed świtem i po co aż taka ostrożność. Próbowała wymyśleć, czy aby nie podpadła ostatnimi czasy komuś z wyżej postawionych, lecz przypomniała sobie jedynie sprzeczkę z senatorem z Christophis podczas jej wystąpienia o pomoc dla Qish.

„Może chodziło o sprawę z senatorem z Królestwa Terian? Może w związku z samobójcom prowadzono jakieś śledztwo i zbierano wszystkich świadków wydarzenia? Nie, to raczej nie to. Wszyscy byli teraz skupieni na wzmagających się w tym królestwie walkach. Czy mogło chodzić zatem o samą planetę Qish? Czy republika podjęła decyzję o wysłaniu pomocy?” Poczuła nagły przypływ energii. „Może w końcu mają jakąś dobrą informację! Może chcą mi powiedzieć, że mój dom da się jeszcze ocalić! A co jeśli to chodzi o Asaro? Co jeśli jej się coś stało?” Kolejne myśli nie dawały jej spokoju. „Nie, to nie może być to. Takie informacje przekazaliby mi w wiadomości a nie fatygowali się do mieszkania z nakazem.”

Przelatywali właśnie niedaleko budynku senatu. Nie musieli korzystać z wiecznie zakorkowanych tuneli powietrznych dla śmigaczów. Lecieli wysoko ponad jakimikolwiek wieżowcem a dźwięk silników kanonierki wypełniał przestrzeń.

Sam fakt, iż lecieli transportowcem wojskowym a nie zwykłym, sprawiał, że cała sprawa była jeszcze bardziej tajemnicza. Wskazywało to na pośpiech, co z resztą zgadzało się z zachowaniem żołnierzy.

W końcu dotarli na miejsce. Zanim statek na dobre wylądował, grupa klonów już otworzyła klapy i zaczęła wyskakiwać z pojazdu. Jeden z wojaków zatrzymał się i podał rękę senator. Kiedy byli już na płycie lądowiska skierowali swoje kroki do niewielkiego, unoszącego się nisko nad ziemią transportowca. Thirs zobaczyła jak jeden z ubranych w biały pancerz żołnierzy rozmawia z szefem jej straży przybocznej, kapitaną Seraką. Jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem ochroniarza a po chwili usłyszała w komunikatorze głos mężczyzny.

— Proszą nas abyśmy zostali.

— W porządku Myślę, że tu jestem bezpieczna.

Mały transportowiec wjechał do Głównej Siedziby Strategicznej i zatrzymał się na niewielkim parkingu. Thirs wstała i ruszyła za ponaglającymi ją żołnierzami. Zanim weszli do centralnej części budynku przeszła jeszcze kontrolę osobistą. „Jak dobrze, że nie wzięłam mojego blastera” pomyślała o srebrzystym pistolecie trzymanym w szafce nocnej.

Kiedy byli już w środku przywitała ją większa grupa ludzi w śród której wyróżniał się mężczyzna w mundurze koloru khaki.

— Dzień dobry — rozpoczął rozmowę. — Jestem Hadrian Acquaint zastępca generała naczelnego rejonu galaktyki do którego między innymi należy układ Qish-Qirinee. Pewnie zastanawia się pani, po co panią tu ściągnęliśmy. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że otrzymaliśmy od walczących tam żołnierzy wiadomość i potrzebujemy pani pomocy aby odczytać jej treść. — Zapanowała krótka cisza podczas której na twarzy Thirs pojawiło się jednocześnie zaskoczenie, radość, niepokój i nadzieja, co razem przekształciło się w formę krzywego uśmiechu. — Proszę za mną.

 

*

 

Offerusz patrzył na wysłaną przez analityków próbkę danych, którą uwięzieni republikanie nadali aby przebić blokadę Qish. Zespół musiał przefiltrować setki tysięcy krótkich wiadomości i spośród nich udało im się wyodrębnić tylko jedną, która w jakimś stopniu miała sens. Generał patrzył na wyświetlany prostokąt złożony ze znaków:

 

PWGBKDFVGSEB

HLMJKWVASARO

QUWDFDMETNIG

XZHGLFWYHOTA

VAZDGP_YIRIN

KSKZTKHYRIQV

XPHRSTLZSENE

 

Na pierwszy rzut oka nie było widać specjalnie o co może chodzić, lecz dzięki programom deszyfrującym udało się podzielić tekst na parę części ukazujących ukryte znaczenia.

 

PWGBKDFVGSEB

HLMJKWV__ASARO

QUWDFDME__T__NIG

XZHGLFWY__H__OTA

VAZDGP__Y__I__RIN

KSKZTKHY__R__IQV

XPHRSTLZ__S__ENE

 

Offerusz musiał pochwalić pomysłowość swojej dawnej znajomej. Przefiltrowanie wszystkich wysłanych wiadomości zajęło im trochę czasu a pomimo znalezienia tej właściwej niewiele więcej mogli zrobić. W raporcie jaki przeczytał i jaki został mu dostarczony wraz z wyświetlaną teraz na ekranie wiadomością było zawarte, iż niemożliwe jest odszyfrowanie tych znaków bez posiadania klucza. Znaczyło to tyle, że skoro Asaro nie mogła wcześniej nadać żadnej wiadomości, klucz albo zawiera się w tym ciągu znaków albo sam ciąg zawierał wskazówkę do jego odnalezienia.

— Generale — usłyszał mechaniczny głos w słuchawce komunikatora — sprawdziliśmy wszystkie możliwe powiązania słów Asaro i Thirs i mamy wstępne wyniki. Przesyłamy je na pana holopad.

Po chwili blondyn już patrzył na cyfrowe karty dokumentu. Kiedy skończył czytać jego wzrok spoczął na siedzącym na fotelu siwym mężczyźnie.

— Jak to się dzieje, że ilekroć mnie pan zapewnia o powodzeniu misji i brakach problemów, te nagle znikąd się pojawiają — mówił hrabia Dooku.

— Nikt nie mówił, że republika nie będzie się bronić. Czasem w grze w szachy trzeba stracić skoczka, żeby zbić hetmana.

— Żeby się pan nie zapędził i nie podstawił wrogowi pańskiego hetmana.

— Jeżeli będzie trzeba poświęcę i hetmana aby wygrać.

— Nie wątpię w pana lojalność acz w kompetencje.

— Zatem niesłusznie. Sytuacja z wiadomościami już niemalże opanowana…

— Udało się rozszyfrować co też nasza Jedi wysłała swojej ukochanej republice? — przerwał hrabia. Oferusz wwiercał się wzrokiem w czoło rozmówcy.

— Wysyłam grupę na Curuscant. Jeżeli ktoś może pomóc nam w rozszyfrowaniu wiadomości to tylko senator Thirs Anusmi.

 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Taki krótszy odcinek bo sesja się zbliża i niestety jest to okres nisprzyjający pisaniu :( Mam nadzieję, że i tak coś ciekawego udało mi się opublikować.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kapelusznik 12.01.2020
    Dobry odcinek przejściowy
    Fajnie że nadal pamiętasz o mojej starej serii... może nawet do niej powrócę
    5
    Pozdrawiam
  • Pontàrú 12.01.2020
    No taki mój mały ukłonik w twoją stronę. Z resztą i tak należało czymś "zapchać" przemyślenia bohaterki ;)
  • Nefer 16.03.2020
    Ciekawie rozegrana sprawa zaszyfrowanej wiadomości. Długi opis dotyczący "wezwania" dla pani senator służy podniesieniu napięcia, aktualnie bowiem czytelnik nie wie, czy wezwały ja władze Republiki, czy może została porwana? Bardzo udany zabieg. Ogólnie odcinek ten wcale nie uważam za "przejsciowy", bo sporo się dzieje.
    Język. Zwróć uwagę na te dwa zdania: "Pospiesznie ubrała długi szlafrok i skierowała swoje kroki do salonu. W pomieszczeniu zastała swojego ochroniarza oraz, ku swojemu zaskoczeniu, dwóch klonów." Czego tu mamy za dużo? Samych swoich, rzecz jasna. :-) Ale to nie film o Kargulu i Pawlaku.
    Pozdrawiam
  • Pontàrú 16.03.2020
    Poprawię tych samych swoich. Cieszę się, że udało mi się utrzymać napięcie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania