Stary przyjaciel część 4. Star Wars
Poczekała aż całe towarzystwo rozejdzie się. W końcu, kiedy została sama, skierowała swoje kroki do rozstawionego, wojskowego namiotu. Zwiewne ściany, ubrudzone pomarańczowym pyłem planety podrygiwały na delikatnym wietrze.
We wnętrzu widać było białe światła porozstawianych na terenie obozu lamp przebijających cienki materiał. Podeszła do rozstawionego, polowego łóżka. Usiadła na jego krawędzi z holonośnikiem. Postanowiła jeszcze raz na spokojnie przeanalizować szczegóły planu.
Cyfry skakały jej przed oczami. Z irytacją stwierdziła, że po raz trzeci sprawdza liczbę wojska. Pomyślała, że jest już zbyt późno. Przed samym snem porozsyłała jedynie swoje notatki do pozostałych dowódców.
Szybko zapadła w sen. Śniła jej się Arkantanika.
*
Wpadła do domu zziajana. W podskokach dotarła do stołu. Oburącz wysunęła ciężkie drewniane krzesło i usadowiła się na twardym siedzisku.
- Ręce moja panno! Zawsze myj ręce! – usłyszała wołanie z kuchni.
- Dobrze mamo! – Zeskoczyła z krzesła i pobiegła do łazienki. Musiała przyznać, że jej ręce do czystych nie należały. Na lewej dłoni zobaczyła szafranowy pyłek Smoczych Kwiatów. Z ociąganiem włożyła ją pod strumień zimnej wody.
Kiedy wróciła do stołu czekała już na nią zupa. Chłodnik zrobiony z tutejszych warzyw. Był idealny na gorące wiosenne dni. Asaro pałaszowała ze smakiem.
Do stołu dosiadła się wysoka, szczupła kobieta. Jej włosy były tak samo szare jak włosy czterolatki.
- Powiedz, co dzisiaj robiłaś?
- Bawiłam się z Offim. Uplotłam mu wianek – powiedziała z dumą, przy okazji zapluwając się nieprzełkniętą zupą,
- Ach, nie sądzisz, że go te wianki już nużą?
- Nie! Powiedział, że ten jest naprawdę bardzo, bardzo ładny. – Na te słowa szarowłosa kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie. Cieszyła się, że Asaro ma się z kim bawić. W okolicy nie było zbyt wielu dzieciaków.
Dziewczynka skończyła zupę. Rzuciła niedbale łyżkę do talerza i zaczęła biec w stronę drzwi.
- A to dokąd?
- Mamo! No do Offiego!
- Talerz się sam nie posprząta. No już, odnieś do kuchni.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Kobieta wstała i podeszła do wejścia.
- Witaj Oliphio – usłyszała Asaro odkładając talerz do zlewu.
- Tata! – wykrzyknęła i pobiegła z powrotem do salonu.
W drzwiach stał ubrany elegancko mężczyzna. Miał szpakowate włosy i pierwsze ślady zmarszczek. Widać było po nim, że praca w polityce nie wpływała dobrze na jego zdrowie.
- Cześć szkrabie – powiedział i złapał wpadającą w jego ramiona córkę. – Słyszałem, że świetnie się tu bawisz. Masz jakąś koleżankę?
- Nie, mam Offiego... zaraz muszę do niego lecieć – dodała niepewnie.
- Spokojnie, baw się dobrze. Jak wrócisz to pogadamy. Mam całą masę zdjęć ze stolicy. Teraz korzystaj ze słońca. No leć.
Tak zachęcona dziewczynka wybiegła na ulicę przed domem i pomknęła w stronę znajdujących się za miastem łąk.
*
Wstała jeszcze przed budzikiem. Obudziły ją odgłosy szykujących się do misji żołnierzy. Na zewnątrz dalej było ciemno. Białe światła polowych lamp przebijały się do wnętrza namiotu. Dopiero teraz zorientowała się, że zasnęła w szacie Jedi.
Opuściła namiot. Słońce jeszcze nie wzeszło jednak Asaro dobrze widziała panujące w dolinie Janori zamieszanie. Dobiegał do niej nawet dźwięk uruchamianych silników kanonierek i myśliwców.
Skierowała swoje kroki do zgromadzonej przy wejściu do kanionu grupy ludzi i twi’lekanów.
- Pakować te worki szybciej! – usłyszała, kiedy podeszła bliżej. – Hatax sprawdziłeś te zatrzaski?! Nie chcę mieć więcej przypadków przyblokowań podczas ataku! A co mnie obchodzi, że nie ryksztosuje! Zacieło się w cybancie na ryndlu i nie ryksztosuje, ot co! Jassi! Weź przymocuj tą strzelbę lepiej, bo nie mogę patrzeć! Wszyscy zatankowani? – Odpowiedział jej chór. – No! Wszystko gotowe – skończyła krzyczeć Valkiria. Dopiero teraz zobaczyła stojącą obok Asaro.
- Witam panią generał – powiedziała swym wojowniczym głosem. Oba lekku miała zabrudzone czarnym smarem. Jedi domyślała się, że pewnie jeszcze wieczorem grzebała przy tych motoropodobnych pojazdach.
- Witaj Valkirio. Twoi ludzie są gotowi do akcji?
- Jeszcze jak.
- To dobrze.
Stały przez chwilę w milczeniu. Rozmowa jakoś się nie kleiła. Valkiria co chwilę rzucała przez ramię kolejne polecenia. Asaro uratował Treeke.
- Wszystkie statki gotowe do wylotu, mistrzyni – oznajmił z uśmiechem. Właśnie po tych słowach nad horyzontem pojawiły się pierwsze promienie słońca.
- Czas wyruszać – powiedziała Asaro.
Komentarze (7)
Fajne flashbacki
Pozdrawiam.
Pozdrawaim
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania