Pokaż listęUkryj listę

Stary przyjaciel część 44. Star Wars

Asaro uważnie obserwowała wskazania instrumentów krążownika. Wartość na wysokościomierzu ciągle rosła a ikonka informująca o zasięgu co chwila wyświetlała chwilowy powrót łączności. W końcu oba statki znalazły się ponad polem zakłóceń. Od razu sterówkę wypełniły informacje o stanach myśliwców, ilości zaopatrzenia i chrobot włączanych mikrofonów.

— Generale, mamy potwierdzenie! Na orbicie znajduje się nasza flota!

Asaro czym prędzej udała się do holostołu i spróbowała nawiązać połączenie. Gdy tylko nadała sygnał hologram wyświetlił postać mężczyzny o ostrych rysach twarzy.

— Generał Erhetia! Jak dobrze panią słyszeć. Mówi admirał Tarkin.

— Jaka sytuacja? — Jedi nie chciała tracić czasu.

— Niestety nasza flota poniosła znaczące straty a separatyści przysłali wsparcie. Obecnie znajdujemy się w odwrocie.

— CO?! — usłyszało dwoje dowódców. — Zostawiacie nas tak jak zrobiliście to na początku?!

— Przepraszam, kim pani jest? — spytał mężczyzna.

— To generał Hemnan, mianowana przez mistrza Plo Koona spośród mieszkańców Qish, którym udało się wydostać ze stolicy — streściła Asaro.

— Powie mi pan prosto w twarz, że zostawicie nas na tej planecie, zamkniętej przez separatystów z dodatkowym wsparciem?

— Nasze siły nie są w stanie przebić blokady a tym bardziej stawić czoła takiej armii. Moje decyzje są czysto logiczne. Może pani sama ocenić.

Na holograficznej mapie pokazał się plan pola bitwy a na nim pięć ocalałych Venatrorów republiki. Flota została otoczona przez siły wroga z dwoma krążownikami typu Providence na czele. Obraz przedstawiał również statki Qirinee dzielnie stawiające czoła separatystom.

— Nie wiem na ile zna się pani na wojskowości — z tonu admirała widać było że twi’lekanka nie przypadła mu do gustu — ale pięć krążowników to za mało by nawet próbować walczyć z taką siłą nieprzyjaciela.

— Jakoś nie przeszkadzało to wam w wysłaniu zaledwie dwóch krążowników do oblężonego układu — odgryzła się Valkiria. Tarkin obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem a Asaro w duchu przyznała, że tym razem nadpobudliwa wojowniczka ma trochę racji.

— Z tego co widzę — postanowiła przerwać kłótnię, Jedi — to jednym statkiem Providence zajmuje się obecnie flota Qirinee i na razie dobrze daje sobie radę. Czy istnieje możliwość przebicia się przez blokadę? W końcu po tej stronie separatystom zostały tylko trzy fregaty. Nasze myśliwce powinny być w stanie się z nimi uporać. Kto jest generałem?

— Jest z nami generał Plo Koon.

Asaro ucieszyła się na wieść o swoim dawnym mentorze. Co prawda zostawił ją na oblężonej planecie na samym początku działań ale szarowłosa zdawała sobie sprawę, że nawet on nie może samodzielnie przeciwstawiać się Radzie, do której z resztą należał. Kobieta wiedziała, że wysłanie mistrza Plo było dobrym posunięciem. Kel dorianin słynął ze swoich umiejętności pilotażu i zmysłu strategicznego.

— Skoro tak, to nie powinniście mieć problemu z pozbyciem się tych trzech fregat.

— Niech pani nie zapomina o Lucrehulku. Nawet gdyby udało nam się wytrzymać ostrzał Providence i przebić się przez jednostki wroga, ten gigantyczny statek bojowy rozniesie nas w pył.

— Nie chcę przerywać tej żywej dyskusji — do rozmowy niespodziewanie dołączył kapitan Tancerville — ale odbieramy kolejną transmisję.

— Od kogo? — spytała Asaro.

— Wychodzi na to, że połączenie chce nawiązać stolica.

— Stolica?

— Zapewne generał separatystów.

Obok holograficznej sylwetki admirała Tarkina pojawiła się nowa postać. Był to krótko obcięty mężczyzna o jasnych włosach, ubrany w standardowy, wojskowy mundur.

— Witam wszystkich zgromadzonych w szczególności generał Asaro Erhetię — odezwał się separatysta.

W tym momencie szarowłosa odruchowo odsunęła się od stołu. Nie chciała wierzyć w to co widzi. Nie mogła dopuścić do siebie faktu, że przywódcą wroga w istocie był nie kto inny a jej stary przyjaciel Offerusz Kejt.

Kiedy przylecieli na planetę oblężoną przez wojska Konfederacji Niezależnych Systemów, nie miała pojęcia kto jest ich dowódcą. Dopiero w momencie kiedy wykradli dane z elektrowni poznała tożsamość generała. Nie mogła jednak uwierzyć, że ten mały Offi mógł dołączyć do wroga. Chciała tłumaczyć ten fakt zwykłą zbieżnością nazwisk. Przecież ktoś mógł się nazywać tak samo jak blondynek z Arkantaniki. Próbowała odrzucić wszystkie informacje przemawiające za tym, że w istocie głównym przeciwnikiem jest jej przyjaciel. Nie potrafiła przyznać przed sobą, że przecież gdy spotkała chłopaka w Pierścieniach Siffary, stacji kosmicznej do której uciekła przed Zakonem, powiedział jej, że pragnie pójść do szkoły wojskowej. Mało tego, nawet mu pomogła wydostać się z dołka. Wszystko po to, żeby teraz spotkać się z nim po dwóch różnych stronach barykady? Była zła i jednocześnie zdruzgotana lecz nie dlatego, że Offi miał odmienne poglądy czy dlatego że był „tym złym”. To zależało tylko od punktu widzenia. Była zawiedziona ponieważ po tylu latach, spotyka się z przyjacielem w tak tragicznych okolicznościach.

— Offi… — imię mimowolnie wydobyło się z jej ust.

— Jestem generał Offerusz Kejt. Dowodzę całą armią na Qish a kontaktuję się z wami w celu uzgodnienia paru spraw.

— Co chce pan uzgadniać? Nasza flota właśnie jest w odwrocie a pan wycofał już swoje wojska. Wszyscy ponieśliśmy straty jak to przecież bywa na wojnie — głos zabrał Tarkin.

— Chciałby dogadać się w prawie uwięzionych na planecie wojsk. Musi pan sobie zdawać sprawę, admirale, że nie mają już zaopatrzenia i pozostawieni tu będą musieli się poddać. Proponuję taki układ: zostawimy generał Erhetię w spokoju a nawet zapewnimy wyżywienie jej ludziom i pozwolimy aby republika przysłała do nas swój transportowiec. Wszyscy, nie licząc mieszkańców Qish, będą mogli na niego wsiąść pozostawiając cały sprzęt jaki mieli. Dosłownie wszystko co elektroniczne wliczając w to broń czy chociażby komunikatory. Tak, miecz świetlny też — spojrzał na Asaro. — Nie muszę oczywiście mówić o obu Venatorach i całym ich zaopatrzeniu. To oczywiście też trafi w moje ręce. Taki ruch jest tylko wyrazem mojej dobrej woli gdyż jeśli nie zgodzicie się na taki układ i tak zdobędę cały wasz sprzęt. Kwestia tego czy wolicie oszczędzić parę ludzkich istnień. Oczywiście republika będzie musiała również zaakceptować nasze zwierzchnictwo nad planetą Qish.

— Dobrze wiemy, że nie chodzi ci o Qish! — warknęła Valkiria. — Admirale, ten parszywy pies zbudował na biegunie południowym gigantyczne działo, zdolne do przebicia osłon Qirinee. Już raz go użył! Dlatego flota tych cholernych wyznawców dołączyła do bitwy.

— A jakie ma pani dowody?

— Chociażby te dokumenty! — Twi’lekanka zaczęła przełączać coś na konsoli holostołu. Obok dwu postaci pojawił się schemat ogromnego obiektu. — Widzicie!

— To jest dowód, w istocie — powiedział admirał Tarkin. — Poza tym, jeśli to prawda, wojska Qirinee mszą mieć rekordy z tego co się wydarzyło.

— Admirale, proszę natychmiast zawrócić flotę! — krzyknęła niespodziewanie Asaro.

— Jesteśmy w odwrocie. Jeśli teraz nie…

— Proszę zawrócić! Teraz!

— Nie mogę narażać wojsk na takie działania… — urwał. Popatrzył na dostarczone mu skany bieguna południowego. Nie wykryły one co prawda żadnego nieznanego obiektu ale zarejestrowały temperaturę, która wynosiła, jak można się było spodziewać, około minus pięćdziesięciu stopni. Teraz te same odczyty pokazywały plus pięćdziesiąt. Tarkin złapał za komunikator.

— Do wszystkich statków! Natychmiast zawracać! Wracamy na pole bitwy! — Odciągnął urządzenie od ust i podbiegł do okna. Położył obie dłonie na szybie i spojrzał na południowy biegun Qish. Wydawało mu się, że widzi nad nim jaśniejącą, czerwoną łunę.

— Za późno na odwrót — usłyszał dobiegający od strony holostołu głos generała Kejta. Wszystko stawało się jasne. Separatyści celowo zostawili im możliwość ucieczki, zwabiając flotę republiki w okolice bieguna. Umieszczone na planecie działo musiało mieć ograniczoną możliwość celowania i teraz wróg planował go użyć by w natychmiastowy sposób, jednym strzałem wyeliminować zagrożenie. Venatory republiki zbliżały się do jednostek wroga gdy nagle czerwona fala pochłonęła otaczającą je przestrzeń. Admirał odruchowo odsunął się od okna. Wszyscy trwali tak w milczeniu do momentu, gdy czerwona łuna zniknęła ustępując czerni kosmosu.

Tarkin dyszał ciężko. Z trudem zrobił krok do tyłu oddalając się od okna. Właśnie był świadkiem użycia jednej z potężniejszych broni w całej współczesnej galaktyce.

Salę wypełnił śmiech. Niebieska, holograficzna postać teatralnie uniosła rękę by wytrzeć spływającą po policzku łzę.

— No i co, droga Asaro, daliście się podejść. Już nikt po was nie przyleci. Qirinee będzie nasza a wy nie możecie na to nic poradzić. — Nagle na twarzy generała pojawiło się wyraźne niezadowolenie. — Co? Jak to? Ktoś przeżył? Jak to możliwe?

Połączenie zakończyło się niespodziewanie. Tarkin czym prędzej podszedł do holostołu i popatrzył na wyświetlane nad nim sylwetki. Szybko zaczął zmieniać ustawienia i po chwili przed jego oczami ponownie pokazał się obraz pola bitwy. Tym razem zamiast pięciu Venatorów admirał zobaczył tylko trzy. Dwa pozostałe zniknęły bez śladu. Nie było żadnego komunikatu, żadnej informacji; nikt nie krzyknął, nikt nie zaalarmował.

Sytuacja była tragiczna. Połowa floty została dosłownie wymazana z przestrzeni a ci którzy przeżyli, pozostawieni bez wyjścia. Tarkin nie wiedział ile zajmie chłodzenie tej potężnej broni i nie mógł ryzykować wysłania statków ponownie nad południowy biegun planety. Cały czas szukał wyjścia z sytuacji ale ilekroć coś wpadało mu do głowy, każdy plan kończył się porażką. Jedyne co mogli zrobić to po prostu skapitulować.

— Słyszy mnie pan, admirale? — usłyszał kobiecy głos. Mężczyzna podniósł wzrok i ponownie wyświetlił obraz trzech postaci.

— Tak… tak słyszę.

— Widzimy co się stało — powiedziała Asaro. — Zawrócił pan statki w idealnym momencie. Chwila zwłoki i nie miałabym z kim rozmawiać. Z danych wynika, że byliście dosłownie na skraju promienia a wszystkie statki mają przeciążone osłony.

— Nie mamy innej opcji. Ogłaszam kapitulację — odpowiedział Tarkin.

— Znowu się poddajecie? — dobiegł go wściekły głos.

— Valkirio, czy choć raz możesz pomyśleć logicznie?! Pokonali nas! Dalsza walka to pewna śmierć — wykrzyczała Asaro. Admirał nie słuchał dalej kłótni obu generał. Słowa odbijały się echem od jego czaszki a wzrok bezmyślnie wodził po zebranych na krążowniku żołnierzach i pilotach. Chwilę czasu minęło, zanim zrozumiał, że kobiety zakończyły kłótnie i obie mówiły coś w jego stronę.

— Admirale? Admirale!

— Tak.. tak, przepraszam?

— Jesteście już w zasięgu dział krążownika Providence.

— W istocie. — Tarkin ponownie spojrzał na plan pola bitwy.

— Nie strzelają.

— Ale o czym pani mówi?

— Jesteście w zasięgu a wróg nie strzela!

Generał Erhetia miała rację. Separatyści gdyby tylko chcieli, byliby w stanie roznieść flotę republiki w pył. Może czekają na akt kapitulacji? Trzy Venatory okazałyby się cennym nabytkiem dla wrogich wojsk. Admirał spróbował nawiązać połączenie z przywódcą floty nieprzyjaciela ale nie było żadnej odpowiedzi.

„Co tam się u nich do cholery dzieje?”

 

*

 

Metalowa proteza stukała głośno o posadzkę krążownika. Ubrany w szary, zniszczony płaszcz mężczyzna co chwila odgarniał opadające na oczy włosy. Jeszcze chwila i powinien znaleźć cię przy kapsułach ratunkowych.

Śluza do podłużnego pomieszczenia odsunęła się a Frank Getłow wpadł do środka niemalże nie upuszczając dzierżonego w ręce komputera. Pomachał w powietrzu zaplątaną w kabel nogą klnąc pod nosem. Zamarł w bezruchu gdy jego uszu dobiegł dźwięk zbliżających się droidów. Nim mężczyzna zdążył się ukryć został zauważony przez grupę bezdusznych maszyn.

— Stać! — usłyszał mechaniczny głos. Roboty wycelowały w hakera z blasterów.

— Stoję! Stoję! — odpowiedział lekko przerażonym głosem najemnik. Chwilę później został otoczony przez sporą liczbę droidów i wyciągnięty przez jednego z nich na środek pomieszczenia. Zobaczył również wiszące z sufitu działa skierowane prosto w niego. Jedna z maszyn wyszła przed szereg z trzymanym w otwartej dłoni holoprzekaźnikiem. Urządzenie wyświetliło przed Getłowem miniaturową postać kapitana Rataniego.

— Witam, witam! Wybierasz się gdzieś, Frank? — Haker nie wiedział co odpowiedzieć. — Nie zostajesz na wielki finał? No popatrz tylko! Flota republiki zaraz zostanie dosłownie spopielona przez naszą małą zabawkę a ty chcesz przegapić takie widowisko? Hmm, no chyba, że z kapsuły ratunkowej lepiej się je ogląda? Pytam, bo może ja po prostu się nie znam — ton kapitana podkreślał jak bardzo pewny siebie był przywódca krążownika. Emanowała od niego łuna kogoś, kto właśnie odniósł zwycięstwo i zamierza się tym chełpić na prawo i lewo.

— Co zamierza pan teraz zrobić? — wymamrotał najemnik.

— Pomogę panu w ucieczce… na lepszy świat.

Po tych słowach lufy wiszących z sufitu dział jak i blastery otaczających mężczyznę droidów zostały wycelowane dokładnie w jego stronę. Salę wypełniły odgłosy strzałów i dźwięki upadających metalowych elementów. Kiedy zasłaniający scenerię dym opadł, Frank podszedł do leżącego na ziemi holoprzekaźnika. Wszystkie droidy leżały zniszczone a wyświetlana postać kapitana okrętu była wyraźnie zdezorientowana.

— Co!? Jak to…

— Taa, słabym pomysłem było mi dawać dostęp do bazy danych i do całych systemów zabezpieczeń krążownika. — Getłow zaśmiał się gardłowo po czym zakaszlał paskudnie. — Myślałem, że spokojnie uda mi się opuścić statek ale chyba będę musiał zostawić jakąś niespodziankę. — Haker uniósł swoją metalową nogę i z całej siły rozdeptał przekaźnik.

Stojący w sterówce Seltyr Ratani kipiał ze złości. Kazał wysłać kolejny oddział do pomieszczenia z kapsułami jednak doskonale wiedział, że droidy nie zdołają tam dotrzeć na czas. Uważnie obserwował poczynania obdartego mężczyzny na kamerach. Widział jak najemnik wchodząc do komory ewakuacyjnej, zanim zamknął drzwi, pomachał w stronę wiszącego pod sufitem obiektywu.

— Cholerni najemnicy — wymamrotał kapitan kiedy komputer poinformował go o odpaleniu kapsuły. Zaraz za nią poleciała kolejna i kolejna. W końcu cały statek pozbawiony był drogi ewakuacyjnej.

— Rozwalcie mi to! — krzyknął a jego głos wypełnił mostek.

— Ale co, sir? — spytał droid.

— Jak to co? Strzelać do kapsuł!

— Wszystkich?

— Czy ja mówię niewyraźnie? ROZWALIĆ!

— Sir, nie możemy.

— Jak to nie możecie?!

— Działa nie odpowiadają. Wszystko jest zablokowane a system przeciążony.

— Zróbcie coś!

— Trzeb będzie zrestartować.

— To do roboty!

— To zajmie parę minut, sir.

— Cholera jasna!

Mężczyzna z całej siły kopnął w swój fotel po czym od razu tego pożałował. Spojrzał przez okno. Widział zbliżającą się w ich stronę flotę republiki. „Jak to możliwe, że oni jeszcze żyją? Offerusz mówił, że ich zmiecie jednym strzałem!”. Popatrzył na wskazania komputera. Cały system statku był właśnie ponownie uruchamiany a na wszystkich ekranach widniał napis „brak sygnału”.

— Niech ktoś inny rozwali te kapsuły!

— Nie możemy się skomunikować z innymi statkami, sir.

Ratani wyjrzał przez okno. Przez chwilę wydawało mu się nawet, że dostrzegł siedzącego w jednej z szalup mężczyznę. Słów które wpadały mu w obecnej chwili do głowy nie ośmielił się wypowiedzieć na głos.

Frank Getłow siedział na wygodnym fotelu przeglądając dane wyświetlane na komputerze. Wszystko poszło zgodnie z planem. Musi tylko blokować możliwość ataku do czasu aż ktoś go odbierze.

Jego myśli zostały zagłuszone przez przelatujące obok myśliwce republiki. Rozpoznał wśród nich statek typu Eta-2 Actis – pojazd najczęściej wykorzystywany przez rycerzy Zakonu Jedi. Zaśmiał się pod nosem. Wyglądało na to, że separatystom jednak nie udało się pokonać nieprzyjaciela i ten wykorzystuje zaistniałą sytuację aby raz jeszcze zaatakować.

— Frank, słyszysz mnie? — usłyszał mężczyzna w komunikatorze.

— Da.

— Zaraz wychodzimy z nadprzestrzeni. Podaj koordynaty to zabierzemy cię stamtąd.

— Się robi szefunciu!

 

*

 

Krążownik Providence tonął pod niekończącym się ostrzałem tego co pozostało z floty Republiki. Tarkin nie miał pojęcia co stało się na statku wroga ale nie zamierzał przegapić takiej okazji. Już na samym początku zestrzelili wszystkie z pozostałych trzech fregat i teraz cały ogień skupiał się na statku dowodzenia. Dodatkowo, kiedy armia Qirinee zauważyła taki obrót sytuacji również dołączyła do bitwy. Myśliwce wyznawców energii doskonale równoważyły wysyłane przez Lucrehulk hordy droidów. Co prawda pozostałe cztery fregaty i drugi Providence również dołączyły do bitwy jednak przed jego atakami broniło ich pole siłowe emitowane przez statek samej matriarchinii.

W admirała wstąpiły nowe siły kiedy główny statek wroga zniknął za zasłoną potężnej eksplozji. Sytuacja w końcu zaczęła odwracać się na ich korzyść. Mimo jakiegokolwiek kontaktu z qirińską flotą nawiązała się między nimi bardzo dobra współpraca. Byli w końcu połączeni wspólnym celem. Zjednoczone siły w końcu dosięgnęły i potężnego Lucrehulka. Admirał nie wiedział ile już czasu walczyli. Ta nieoczekiwana sytuacja była trudna do zrozumienia nawet przez niego.

W tym samym czasie oba Venatory znajdujące się na powierzchni, cały czas stawiały czoła posiłkom nadlatującym ze stolicy. Asaro uważnie obserwowała sytuację na orbicie a Valkiria niemalże skakała z radości. W końcu mieli szansę się przebić i odzyskać Qish!

Radość wypełniła statek, gdy w sterówce ponownie odezwał się głos admirała Tarkina.

— Generale, udało nam się dostać na planetę!

— Świetnie! Ustawić kurs na stolicę!

— Tak jest! — wykrzyknęła uradowana Valkiria.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Kapelusznik 30.03.2020
    NO!
    To się nazywa dobre zawiązanie akcji co do przeszłości Orfeusza
    Akcja dobrze poprowadzona, fajne dialogi
    Reakcja Tarkina - odpowiednia - choć powinien być spokojniejszy
    Tarkinowie pochodzą z planety o bardzo niebezpiecznej faunie i florze - dodatkowo polowania za młodu zamieniają ich w bezlitosnych stoików, których nie łatwo poruszyć
    Jeśli możesz, spraw by był bardziej stoicki, a będzie perfekcyjnie
    Z drugiej strony co do tarkina - jego reakcje, rozkazy, odpowiedzi - genialne :)
    Valkiria mnie wkurwia - aż chciałbym by Adam Terram miał okazję ją spotkać, tylko po to by wysadzić jej mózg z pomocą celnego strzału z blastera.

    Czekam na ten finał
    Czekam!
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Pontàrú 30.03.2020
    No już niedługo, już niedługo. Piszę i piszę i do końca dopisać nie mogę ;)
  • TheRebelliousOne 30.03.2020
    Hmm… chyba naprawdę muszę zagłębić się bardziej w uniwersum Star Wars, bo opowiadanie jest świetne, ale jako osoba znająca Gwiezdne Wojny tylko z filmów czuję się w nim tak... ignorancko XD Kapelusznik już wytknął plusy opowiadania, minusów nie widzę, więc ląduje 5.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Nefer 05.10.2020
    Kolejny dobry rozdział. Wypalają kolejne "strzelby zawieszone na ścianie". Czyta sę dobrze.
  • Pontàrú 05.10.2020
    Dzięki za odwiedziny

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania