Dogonić marzenia - Rozdział 27
Całą noc nie mogłam zasnąć. Mimo, że Chris już dawno był w objęciach Morfeusza, ja nadal miałam oczy szeroko otwarte, a mój mózg pracował na pełnych obrotach. Nie wytrzymałam i wyszłam z pokoju. Usiadłam w kuchni przy stole. Wzięłam szklankę wody i próbowałam jeszcze raz przemyśleć sobie to, co się stało. Jednak nie było mi dane długo nad tym kontemplować w samotności. Usłyszałam szelest i zobaczyłam Maję idącą w moim kierunku. Usiadła naprzeciwko mnie, patrząc mi w oczy.
- Co się dzieje siostra? Czuje, że coś nie gra - odezwała się, a ja pomyślałam, że odziedziczyła po mamie tą intuicję. Nie owijając w bawełnę, powiedziałam:
- Chris pokłócił się ze swoim tatą. O to, że chce skończyć karierę. On uważa, że to moja wina.
- Że co proszę?! - oburzyła się Maja.
- Cicho bo obudzisz chłopaków - napomniałam ją i wyjaśniłam całą sytuację, w pewnych momentach cytując Jamesa. Majka była zdania, że Chris postępuje prawidłowo i że nie powinien przejmować się zdaniem ojca.
Przez wzgląd na to, że obie nie moglysmy spać, włączyłysmy telewizor i zaczęłysmy oglądać co popadnie.
Obudziłam się na rekach Chrisa. Właśnie wchodził ze mną do pokoju. Na początku nie wiedziałam co się dzieje. Potem uświadomiłam sobie, że musiałam usunąć na kanapie przed telewizorem.
Za oknem było już widno. Pewnie było koło ósmej. Chris położył mnie na łóżku, siadając obok.
- Czemu tam spalyscie?
- Rozmawiałam z Mają i tak jakoś wyszło.
- Przestraszyłem się, gdy zobaczyłem, że Cie nie ma - powiedział z miną, która mówiła, że naprawdę tak było.
- Głuptas - dodałam całując Go w oba policzki.
Chris kazał mi iść spać. Jednak mi się nie chciało. Po kilku minutowej "kłótni", doszlismy do porozumienia. Miałam zostać w pokoju dopóki mnie nie zawoła.
Tak też zrobiłam. Gdy zostałam sama rozejzalam się po Jego pokoju. Muszę przyznać, że jak na faceta umiał utrzymać porządek. Wszystkie rzeczy były ułożone równo na półkach. Książki, płyty, a było ich sporo, leżały w takim porządku, że nie chciałam ich nawet dotykać, żeby nie zepsuć tego ładu.
Na jednej ze ścian było mnóstwo zdjęć. Zajmowały ją prawie całą. Podeszłam żeby się przyjrzeć. Jak można się było domyśleć, był na nich Chris. Oczywiście nie na wszystkich i nie sam. Było wiele fotografii z koncertów, z fanami, ze znajomymi, również z rodziną. Na rzadnym z nich nie było dziewczyny - Jego dziewczyny. Były fanki, ale nie o takie dziewczyny mi chodziło. Patrząc dalej, zostałam miło zaskoczona. Mój ukochany zdążył już dodać na swoją ścianę zdjęcia ze mną. Zrobiło mi się strasznie miło. Nie mogłam jednak długo tam stać bo usłyszałam jak mnie woła. Rozmarzona popędziłam do drzwi. Po drodze oczywiście musiałam jeszcze coś zrobić. Niechcący przewróciłam gitarę, która stała oparta o ścianę. Upewniłam się, że jej nie zepsułam i poszłam dalej.
W kuchni czekało mnie kolejne zaskoczenie. Na stole leżało już śniadanie, a obok stali Chris i Tyga. Zobaczyłam, że w tym samym momencie Maja również wyszła z pokoju i patrzyła na wszystko zaskoczona.
Jedzenie było pyszne. Atmosfera też była w porządku. Chris zachowywał się jakby wczoraj nic się nie stało. Jednak wiedziałam, że w środku jest mu smutno. Postanowiłam nie myśleć o tym, skoro on również tak robi.
Chłopaki zabrali nas na zwiedzanie okolicy. Chociaż bardziej wyglądało to jak zwykłe wyjście. Oprowadzając nas, ciągle opowiadali różne historie. Zabawne, że prawie z każdym miejscem mieli jakieś wspomnienia. Jedne głupsze od drugich, ale przynajmniej było się z czego pośmiać.
Około południa, gdy zrobiliśmy się głodni, poszlismy do restauracji. Tam również czekała niespodzianka. W środku siedział Trey z żoną i córką. Usiedlismy z nimi. To był naprawdę miło spędzony czas. Jego żona - Kim i córka - siedmioletnia Angela, okazały się bardzo pozytywnymi osobami.
Po obiedzie pozegnalismy się z nimi i poszlismy dalej. Do samego wieczora spacerowalismy, nie tracąc humorów.
Po powrocie do domu, Tyga pojechał coś załatwić. Chris poszedł pod prysznic. Ja i Majka zaczęłysmy się wygłupiac, śpiewając piosenki. Czasem, gdy byłsmy małe, też tak robilysmy. Jednak wtedy kończyło się to po paru minutach, gdy Maja zaczynała płakać bo ja lepiej śpiewałam. Tym razem było inaczej. Obie razem świetnie się bawiłysmy.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Sciszylysmy muzykę i poszłam otworzyć. Myślałam, że to Tyga wrócił bo czegoś zapomniał. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stała średniego wzrostu dziewczyna. Miała ciemne, krótkie włosy, na oko miała gdzieś dwadzieścia pare lat. Naturalnie była murzynką. Na rękach trzymała małe dziecko. Nie widziałam Jego twarzy bo przytulalo się do niej. Zdziwiona ich widokiem zapytałam:
- Słucham?
Spojrzała na mnie nieufnie.
- Kim jesteś? Gdzie Chris? - miała dosyć nieprzyjemny głos.
- Jestem Jego dziewczyną.
- O to się świetnie składa - uśmiechnęła się, choć niezbyt przyjacielsko - możesz mu je dać - dosłownie wsadziła mi swoje dziecko w ręce - ja już Go nie chce. Teraz niech tatuś się nim zajmie - po tych słowach odeszła, zostawiając mnie totalnie zdezorientowaną. To napewno jakiś żart. Ona napewno kłamie.
W tej samej chwili, gdy odchodziła, Chris stanął w korytarzu.
- Kto to był kochanie?
Spojrzałam najpierw na Niego, a potem na dziecko, które trzymałam w rękach. Nie mogłam w to uwierzyć.
Komentarze (13)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania