Pokaż listęUkryj listę

Liga Niesprawiedliwości Rozdział 23: Śmierć

Flash uklęknął przy Raven i spytał-Po co? Czemu robisz nam te straszne rzeczy? Tylko dlatego, że jesteś demonem, czy masz jakiś inny powód?-Dziewczyna czuła się fatalnie i wiedziała, że nie może już dłużej walczyć, poza tym jej magia wygasała. Oddała mu więc pierścień Klary, który wcześniej zabrała i wskazała na czerwony klejnot, który widniał na jej szyi. Był on w kawałkach.

-Był to ... -Zaczęła z nieco przyciszonym głosem.-Był to dar od ojca. To on dawał mi energię i magię. Jeśli się nie poskleja w jedność ja umrę.-Na te słowa Flash przeraził się. Chciał koniecznie pomóc Raven, mimo iż wiedział, że to przez nią zostali zabici jego przyjaciele, więc chciał dostać gwarancję, że ona to odkręci. Dziewczyna dodała, jakby czytała mu w myślach-Twoi wspólnicy żyć będą, jeśli mi pomożesz. Teraz nie mogę nic zdziałać.-Nagle urwała i położyła lodowatą rękę na jego ramieniu, a ten poczuł dziwny niepokój. Gdy ręka powróciła na dawne miejsce głowa blada opadła na ziemię, a dziewczyna umarła. Flash zdjął z jej szyi naszyjnik z czerwonym kamieniem, po czym zawołał do siebie tych, co przeżyli. Zielona Latarnia wspólnie z Oliwią przybiegł od razu, a dziewczynka spytała:

-Czy to już koniec naszej historii?

-Jeszcze jest nadzieja.-Powiedział Flash, wskazując na klejnot.

-Zawsze tak mówisz!-Zaczęła płaczliwie dziewczynka.-Ciągle to powtarzasz, a nigdy nie jest to prawdą! Może kiedyś, gdy zobaczysz, że jesteś zbyt optymistyczny i nie potrafisz odróżnić dobra od zła to powiesz mi o tym, bo jestem bardzo ciekawa, czy będę wtedy jeszcze żyć!-Flash czuł się okropnie winny. Widział teraz swe błędy, jak na dłoni. Chciał przeprosić dziewczynkę, lecz ta odwróciła się i zrobiła krok dalej od bohatera. Ten uklękną przed nią i położył rękę na jej ramieniu, a jego twarz pokazywała wyraz powagi, jakiego ta nigdy w życiu u niego nie widziała. Nie był to ten rodzaj surowej czy niemiłej powagi ani obojętności, a jakby coś, czego Oliwia nie mogła w żaden sposób pojąc. Spojrzała na niego, a on przemówił:

-Miałem nadzieję, Oliwio, że mój optymizm sprowadzi na nas szczęście.-Po czym westchnął.-Podczas gdy wszystko się waliło ja śmiałem się i mówiłem, że wszystko jest okej, gdyż chciałem was ochronić przed negatywnymi emocjami zamiast skupić się na ratowaniu życia.-Po tych słowach trochę rozłożył ręce do uścisku. Oliwia ze łzami w oczach przytuliła się i zaczęła płakać.-Wiem, że to niewiele zmieni, ale naprawdę mi przykro i przepraszam cię.-Oliwia zapłakała jeszcze głośniej.

-Czyli już nic nas nie uratuję. Ja nigdy nie zobaczę swych przyjaciół żywych, jak i rodziców, którzy pewnie zalewają się, jak ja łzami.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania