Pokaż listęUkryj listę

Liga Niesprawiedliwości Rozdział 25: Nie ten komiks

Flash biegł przez las w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby być w metaforze magicznym klejem. Po kilkunastu sekundach zrobił sobie przerwę, gdyż wiedział, że gdyby postąpił inaczej mógłby zmarnować całą energię. W następnych minutach szedł więc przez las i stwierdził:

-To niemożliwe by ten las był tak ogromny. Jeśli jest w nim magiczna istota to na pewno i ten las musi być czymś magicznym.-Nagle ujrzał niewielką wieżę w kształcie litery T.-Dziwne ... Miało tu nie być cywilizacji. Co może oznaczać to T?-Zastanawiał się, lecz rzekł-To może być moja ostatnia nadzieja, więc może powinienem ją wykorzystać.-Po czym udał się do tego dziwnego budynku. Zapukał do drzwi znajdujących się na dole litery, a otworzył mu całkiem niski, niższy o parę centymetrów chłopak o czarnych włosach, czarnobiałej masce na oczach (ale i tak widział), stroju zielono-czerwonym z literą T na klatce piersiowej oraz wielkimi czarnymi butami.

-Tytani! Przybył bohater z Ligi Sprawiedliwych! Rozpocząć komitet powitalny!-Zawołał nieznajomy i w jednej chwili przybiegły trzy osoby zupełnie różne. Pierwszą z nich była różowowłosa dziewczyna o nie całkiem ciemnej, ale i nie za bardzo jasnej skórze. Ubrana była w fioletową bluzkę bez rękawów z metalowymi dodatkami, metalowe bransolety na rękach, fioletową spódniczkę oraz fioletowo-metalowe buty. Latała ona kilka centymetrów nad podłogą, co było cechą wyróżniającą, ale miała też zielone oczy i gałki oczne całe zielone, po czym Flash wnioskował, że jest ona kosmitką. Drugim z osobników był metalowy chłopak. Był on w połowie maszyną i człowiekiem, lecz tylko głowę miał człowieczą o ciemnej skórze, bo reszta to były metal i stal. Następną osobą, na którą Flash skupił szczególną uwagę był trochę niższy od zamaskowanego zielony ludek o ciemnozielonych włosach, a pod nimi kryły się elfie uszy. Jego strój składał się z różowo-czarnych butów spodni i bluzy.

-Kim wy jesteście?-Spytał Flash, a zamaskowany zaśmiał się:

-Zaraz się dowiesz, lecz najpierw zapraszamy cię w nasze skromne progi.-Po czym zwrócił się ostro do innych.-Na co jeszcze czekacie! Plan nadal w toku!

-Jaki plan?-Spytał lekko przestraszony Flash.

-O nic się nie musisz martwić.-Powiedział chłopak i zaprowadził go do salonu. Gdy wchodziło się do budynku w środku był krótki korytarz prowadzący do windy. Gdy wjechali wcześniej windą na piętro najwyższe, czyli ten daszek w literze T byli już na miejscu. W salonie znajdował się wielki telewizor, a przed nim panel sterowania wieżą, po czym Flash zaczął podejrzewać, że mogą być to ogarnięte osoby, które mają co do niego plany. Przed panelem stała półokrągła, różowa kanapa, a ściany lewa i prawa były ze szkła i wychodziły na podwórze. Telewizor był powieszony na ścianie nieprzeźroczystej i był pomiędzy dwoma drzwiami.

-Skromne progi, co?-Powiedział, podchodząc do panelu sterowania, lecz zamaskowany szybko, aby uniknąć niepotrzebnych kłopotów z gościem zaczął rozmowę.

-Więc jaki jest twoja motywacja, która skłoniła cię do przybycia do wieży Młodych Tytanów?-Spytał.

-No więc ... -Zaczął Flash.-Mam takie małe pytanie zanim zacznę mówić. Wy jesteście również jakimś zespołem bohaterskim?

-No raczej. Dlatego tak bardzo się ucieszyliśmy, gdy spotkaliśmy kogoś, kto również jest z komiksu.-Powiedział czarnowłosy.

-Chwileczkę, to wy jesteście z komiksu?-Nagle Flash zrozumiał i pomyślał-No pewnie, skoro oni są z komiksu to znaczy, że ten las to była granica tego świata, bo autor nie wymyślił nic więcej prócz miasta i wieży, dlatego las był magiczny i kręciliśmy się w kółko. Moja zawrotna prędkość sprawiła, że magia ześwirowała i tak to się stało, że ja mogłem tu dotrzeć. Muszę teraz rozgryźć, czy są dobrzy czy źli.

-Oczywiście, że jesteśmy postaciami komiksowymi. Ja to Robin.-Przedstawił się zamaskowany.-No już, tytani! Przedstawiać się!-Krzyknął do towarzyszy.

-Jam jest Starfire!-Powiedziała różowowłosa.

-A jam to chyba Beast Boy ... -Przedstawił się niepewnie zielony ludek, próbując użyć tego samego określenia, co Starfire.

-Ja to Cyborg.-Powiedział robotyczny chłopak.

-A gdzie Raven?-Spytał Beast Boy.

-Już zapomniałeś? Przecież mówiła nam chyba z tysiąc razy, że idzie do magicznego lasu. Ma niedługo wrócić.-Powiedział Robin. Flash był strasznie smutny na myśl, że będzie musiał zaprzeczyć słowom jego.

-Niestety, ale Raven nie wróci.-Powiedział smutno. Tytani zaniemówili, a Robin spytał:

-Co takiego się z nią stało?

-Mogę ją jeszcze ocalić, przysięgam! Tylko muszę skleić ten magiczny klejnot, bo inaczej nie wróci do życia.-Powiedział Flash składając przed nimi na oparciu kanapy kawałki klejnotu.

-To kamień, który Raven nosiła na szyi.-Zauważyła Starfire.

-Może uda nam się go skleić klejem?-Zastanawiał się Beast Boy, a Robin spoliczkował go.

-Głupiś! Nie wiesz, że magiczne kamienie poskładać można tylko magią?!-Po czym zwrócił się do Flasha-Czemu nie pójdziesz z tym do Zielonej Latarni?

-Byłem już tam. Cała nasza drużyna, prócz niego zginęła. Mieliśmy jeszcze pod opieką piątkę dzieci, które miało te same moce, co my, a Zielona Latarnia i Oliwia-jedna z podopiecznych w skrócie nie mogli pójść ze mną, a Zielona Latarnia nie mógł nic na klęskę klejnotu poradzić, bo to ja niechcący go zniszczyłem. Raven ma moc wizji i jakaś wizja zawładnęła nią, przez co ta z nami chciała walczyć i co więcej; robiła to, a my tylko się broniliśmy.-Wyjaśnił Flash.

-Więc wystarczy, że polecimy na moją planetę, Tamaran, a tam znajdziemy identyczny klejnot, bo to stamtąd jej ojciec go wziął.-Powiedziała Starfire.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania