Poprzednie częściPamięć Pustkowia - opis

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pamięć Pustkowia - epilog

Lucjusz Sarge, Feridion de Jamara – Igrasil jęknął w duchu, przeglądając listę nowych kandydatów do stanowiska w Radzie Gildii – co jeden to lepszy.

 

Wybór nowego członka zawsze burzył kruchą równowagę, którą udawało mu się zbudować. Niestety po śmierci rektora Sarezedasa powstała wolna posada i ktoś musiał zająć jego miejsce. Zniechęcony odłożył dokumenty i przetarł zmęczone oczy. Oparł obolałe plecy o oparcie krzesła i pozwolił opaść na chwilę zmęczonym powiekom.

 

Rozległo się pukanie do drzwi. Sekretarz przewodniczącego Gildii Magów westchnął i podniósł się zza biurka. Na zewnątrz stał jeden ze służących. Twarz mężczyzny ściągnięta była w napięciu, oczy rozszerzone ze strachu.

 

Cholera, znowu jakieś kłopoty?

 

– Panie, musisz to zobaczyć – wyrzucił z siebie sługa, zduszonym głosem.

 

Zastępca pokiwał głową i pełen złych przeczuć ruszył za nim mrocznym korytarzem siedziby Gildii Magów. Zeszli dwa piętra niżej, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Po krętych, kamiennych schodach niosły się echa ich kroków. Igrasil zacisnął mocno szczękę, kiedy służący poprowadził go prosto w stronę pomieszczeń zajmowanych przez Fratela i jego grupę. Grupę, która już nie istniała. Jeszcze zanim weszli do środka, doleciała ich wstrętna woń kału i moczu.

 

Igrasil pchnął drzwi i zatrzymał się gwałtownie. Walnął ze złością w ścianę. Skrzywił się, czując przeszywający ból w zaciśniętej pięści. Fratel zwisał na sznurze uwiązanym do belki sufitowej. Jego twarz obrzmiała, a skóra przybrała niebieskawy kolor z licznymi krwawymi wybroczynami. Ręce wisielca były ciemnosine od plam opadowych, a ciało zdążyło zesztywnieć. Musiał zginąć już kilka godzin temu.

 

Igrasil zagryzł szczęki. Stracił kolejnego dobrego człowieka.

 

Powinienem się domyślić, że spróbuje czegoś podobnego. W końcu nie słyszałem jeszcze o żadnym czarodzieju, który po zniszczeniu kanałów energetycznych doszedłby do siebie.

 

Niestety Fratel nie należał do wyjątków. Mag, który nie mógł już czarować, był jak ptak niepotrafiący wzbić się w przestworza. Sekretarz czuł złość w stosunku do Tesseithy, chociaż zdawał sobie sprawę, że to irracjonalne. Stracił właśnie cały oddział specjalny, swoją tajną broń i asa w rękawie. Jego dowódca zdążył na szczęście złożyć mu szczegółowy raport, zanim odebrał sobie życie.

 

Igrasil musiał przyznać, że nie przyłożył dostatecznej wagi do tego, co działo się w folwarku. Sytuacja rodziła tyle pytań, że na samą myśl zaczynała boleć go głowa. Tesseitha z oddziałem łowców wróciła do swojego domu leczyć rany, porzucając ruiny bez ochrony. Z raportów Fratela i czarodziejki wynikało, że w starej posiadłości Sarezedasa powinna powstać strażnica, monitorująca stale stan zasłony i chroniąca przed ewentualnym pojawieniem się Upiorów Pustkowia.

 

Zresztą Tesa, jak się okazało, też ukrywała niezłe rewelacje. Dowódca oddziału podejrzewał ją o współpracę z nocnymi wędrowcami. Po wysłuchaniu jego raportu Igrasil musiał przyznać, że te zarzuty nie są bezpodstawne. Powinien wezwać ją teraz na przesłuchanie przed Radą Gildii, ale postanowił, że zachowa te informacje dla siebie. Na razie.

 

Niepokoił go również fakt, że tematem zasłony, Pustkowia i nocnych wędrowców zainteresowali się ich południowi sąsiedzi. Po śmierci króla Azgarra Istengardczycy zdecydowanie za bardzo panoszyli się w Trovii. Byli bardzo dyplomatyczni i układni, a te ich uprzejme uśmiechy nigdy nie schodziły im z twarzy. Sekretarz miał jednak wrażenie, że nadal by się tak uśmiechali, wbijając mu nóż w plecy.

 

Po zakończeniu koronacji Filippa, część członków delegacji przyjechała odwiedzić Gildię Magów. Pretekstem stała się propozycja utworzenia na dworze nowego władcy stanowiska nadwornego maga.

 

Z jakiegoś powodu Igrasilowi szczególnie zapadł w pamięć szczupły, młodo wyglądający istengardzki czarodziej, podający się za asystenta samego królewskiego maga. Od razu nie spodobał mu się ten człowiek. Nosił się z pewnością siebie i swobodą, sugerującymi wyższą pozycję niż zajmowane stanowisko. Potrafił wzbudzić zaufanie w członkach Rady, a przez tę jego ładną buźkę i wielkie zielone oczy nikt nie brał go na poważnie.

 

Igrasil miał nieodparte wrażenie, że to mężczyzna śliski jak węgorz. Uważał, że brak ostrożności w kontaktach z nim mógł być poważnym błędem. Z doświadczenia wiedział, jaką władzę może posiadać asystent.

 

Wspominał zwłaszcza jedną rozmowę z członkami Rady. Dyskutowali właśnie nad pozycją magów w polityce państwa, kiedy odezwał się Magnus – potężny czarodziej ze szlacheckiej rodziny, niemogący się pogodzić z brakiem realnego wpływu na politykę.

 

– To czarodzieje winni sprawować władzę i kontrolować królestwo. Nie rozumiem, jak twój mistrz mógł dać się kupić i omotać Hedrionowi. Służy mu jak pies na łańcuchu. Czy jest coś, co król mógł mu dać, czego ten nie potrafiłby zabrać sobie siłą? – grzmiał Magnus.

 

Młody mag uśmiechnął się uprzejmie, ale Igrasil dostrzegł błyszczące w jego w oczach szyderstwo.

 

– Dał mu cel i wyzwanie – padła dziwna odpowiedź. Asystent zaśmiał się, na widok zdziwienia malującego się na twarzy rozmówcy i dodał: – Mi wystarczył prestiż i pieniądze.

 

Igrasilowi nie pasowało coś w tej odpowiedzi, a dziwne wrażenie jeszcze się spotęgowało, kiedy napotkał zdecydowanie zbyt uważne i inteligentne spojrzenie Istengardczyka. Wzdrygnął się wtedy, czując, jakby mężczyzna docierał nim na samo dno duszy.

 

Po skończonym spotkaniu asystent odnalazł Igrasila i tonem niezobowiązującej rozmowy wypytał o bibliotekę, legendy opowiadające o starych królach, o Pustkowie i nocnych wędrowców. Sekretarzowi przyszło wtedy do głowy, że spotkanie z Radą zostało zaaranżowane tylko po to, żeby mogły paść te właśnie pytania. Odrzucił wtedy tę myśl jako zbyt nierealną, ale uparcie wracała. Zwłaszcza po tym, jak odkrył, że dokumentacja badań Sarezedasa zaginęła.

 

Na przypieczętowanie owocnej współpracy członkowie Rady zostali obdarowani przez Istengardczyków niezwykle cennymi artefaktami – kryształami mogącymi magazynować energię magiczną. Skarbiec Rady posiadał tylko jeden taki przedmiot, pochodzący z bardzo zamierzchłych czasów. Trudno się więc dziwić, że wszyscy zachowywali się jak dzieci, którym wręczono zabawki. I tym trudniej było Igrasilowi podjąć dyskusję na temat jego podejrzeń co do zamiarów delegacji. Nikt nie chciał go słuchać

 

Istengard jednak nigdy nie dawał niczego za darmo. Sekretarz miał nieprzyjemne wrażenie, że dzieje się coś, z czego nie zdają sobie sprawy i co może zagrozić im wszystkim.

 

Westchnął ciężko, odrywając wzrok od twarzy Fratela.

 

De Jamare – zdecydował nagle. – Ten człowiek siedzi cicho, nie bawi się w politykę i nie ma żadnych popleczników. Nie powinien za dużo bruździć. Zajął stanowisko Sarezedasa na Akademii, może zająć też w Radzie.

 

***

 

Stary człowiek prawie niknął w wielkim, wytartym fotelu. Przymknął powieki i oparł brodę na pięści. Gdyby nie skupienie malujące się na jego twarzy można by pomyśleć, że śpi. Pozostawał nieruchomo na tyle długo, że ze szpary przy podłodze wysunął się spiczasty pyszczek. Szczur poruszył nerwowo wąsikami i ostrożnie ruszył do przodu. Nagle zatrzymał się i czmychnął z powrotem.

 

Starzec otworzył oczy i wyciągnął z kieszeni wibrujący kryształ. Mruknął zadowolony, rozpoznając widocznego w nim mężczyznę.

 

– Norangon został już odpowiednio przygotowany? – zapytał Dion po krótkim przywitaniu.

 

Divor zapatrzył się w widoczny za plecami rozmówcy kamienisty stok, porośnięty iglastym lasem. Już od tak dawna przebywał w zamknięciu... Po chwili skupił się znów na Dionie wbijającym w niego ten swój zimny, nieruchomy wzrok.

 

– Tak, skieruję go niezwłocznie do ciebie – przytaknął.

 

– Świetnie, aktywuję zaklęcie teleportacyjne, które umieściłem w kryształ i będę na niego czekać. Przywołanie feniksa przebiegło bez komplikacji?

 

Staruszek rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. Jego oczy zalśniły.

 

– Wszystko odbyło się bez problemu. Zacząłem właśnie opracowywać różne warianty zaklęcia – powiedział.

 

– Dobrze, liczę na Ciebie – oparł Dion, kiwając głową na pożegnanie.

 

Divor wsunął kryształ do kieszeni i rozparł się wygodnie w fotelu. Już dawno nie był tak podekscytowany.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Vespera 30.03.2021
    Koniec części pierwszej - jakie to są ładne słowa :) Dobrze, że ta historia będzie mieć kontynuację, ten świat zasługuje na coś więcej niż tylko małą potyczkę na granicy. Intrygi, spiski, żądza władzy i śmiertelne zagrożenie - chcę więcej.
  • OsMiornicaDave 30.03.2021
    Cieszę się :) Część druga jest już napisana. Wisi na Wattpadzie. Niestety na razie nie będę jej tu wrzucać, bo nie została jeszcze zbetowana ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania