Poprzednie częściPamięć Pustkowia - opis

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pamięć Pustkowia - rozdział 1.2

Nero otworzył gwałtownie oczy i od razu tego pożałował. Przeszywający ból głowy przyprawił go o mdłości. Przy każdym oddechu odzywały się pokiereszowane żebra. Przymknął pospiesznie powieki i spróbował ułożyć się trochę wygodniej. Nie mógł. Do jego wciąż otumanionego umysłu zaczęło docierać, że coś jest grubo nie tak. Napiął ręce i zorientował się, że były związane. Jak mógł nie wyczuć od razu tego wrzynającego się w nadgarstki sznura? Zmusił się do rozluźnienia i postarał zorientować w sytuacji. Docierały do niego emocje sześciu ludzi. Znajdowali się tuż obok.

 

Wrogość, żal, poczucie straty, zaciekawienie.

 

Nero leżał na ziemi, a w policzek wbijała mu się jakaś cholerna szyszka. Zapadała noc. Zadrżał z zimna. Powoli wracały do niego wspomnienia. Wyścig do bramy, ściągający ich jeźdźcy... Czy jego towarzyszom udało się zbiec?

 

Serce ścisnęło mu się z niepokoju. Terifel oberwał z kuszy, a Nelfi była tylko wiedzącą. Nie urodziła się ze zdolnościami strażników, nie umiała się bronić. Nie tego uczyła się przez całe życie. To z jej powodu musieli wykorzystać bramę, zamiast przejść przez zasłonę. Pozostali członkowie wyprawy byli młodzi i niedoświadczeni. Dopiero niedawno ukończyli szkolenie. Nero miał nadzieję, że sobie poradzą.

 

Spróbował rozluźnić więzy, niestety trzymały mocno.

 

– Zobaczcie, gnojek się obudził.

 

Nocny wędrowiec zacisnął zęby, serce zabiło szybciej. Usłyszał zbliżające się kroki. Czyjś bucior przewrócił go na plecy. Obite żebra zaprotestowały gwałtownie. Oczy zaszkliły się, a obraz rozmył. Zamrugał.

 

Niski, krępy facet, przyglądał mu się nienawistnym wzrokiem. Przypominał trochę złośliwego gnoma z książki dla dzieci, którą Nero pamiętał z dzieciństwa. Miał takie same rude kłaki, duży nochal i małe, wredne oczka.

 

– Wilard, posadź go. Pogadamy sobie – odezwał się spokojny, zdecydowany głos, nawykły do wydawania rozkazów.

 

Rudy gnom splunął. Szarpnął więźnia i pchnął pod drzewo. Nocny wędrowiec stłumił jęk. Zacisnął na chwilę powieki, pragnąc pozbyć się mroczków, tańczących przed oczami. Kiedy znów je otworzył, dostrzegł wpatrującą się w niego szóstkę ludzi. W zmęczonych oczach błyszczała wrogość. Na płaszczach widniały znienawidzone emblematy - skrzyżowane miecze i płomień. Łowcy czarownic. Gorzej nie mógł trafić. Nocny wędrowiec nie wiedział może za dużo o sytuacji w tym świecie, ale o zakonie i Gildii Magów nasłuchał się zdecydowanie za dużo.

 

Jeden z mężczyzn podniósł się i podszedł bliżej. Nero spojrzał w ciemne oczy człowieka, który tak zawzięcie ścigał ich przez ostatnie dni. Dostrzegł w nich skupienie i inteligencję.

 

– Dawno was tutaj nie widziano. Co robiliście w ruinach folwarku? – zapytał łowca.

 

Mówił cicho, ale w jego głosie było coś, co zmuszało do słuchania. Nero zwęził oczy. Milczał. Cisza przedłużała się. Mężczyzna przypatrywał mu się uważnie, analizował.

 

– Twoi towarzysze uciekli, zostawili cię na śmierć. Upór nie ma sensu. Zaoszczędzimy sobie wzajemnie problemów, jeśli zaczniesz mówić. W przeciwnym wypadku, kiedy dotrzemy do miasta, zajmie się tobą zakonny mag. W końcu wyciśnie z ciebie wszystko, co chcemy wiedzieć. Stracimy na tym tylko trochę czasu, ale to, co z ciebie zostanie, nie będzie miłym widokiem. – Łowca zamyślił się, po chwili dodał: – Ja nigdy nie zostawiłbym nikogo z naszych.

 

Nocny wędrowiec nie pokazał po sobie ulgi, którą właśnie poczuł. Reszcie udało się uciec! Rudy gnom syknął wściekle, zirytowany milczeniem więźnia i ruszył w jego stronę. Wzrok dowódcy usadził go na miejscu.

 

– Jak działa Brama? Dokąd prowadzi? – zapytał znów łowca.

 

Nero przeniósł spojrzenie na płonące ognisko. Rozjaśniało mrok, dodawało otuchy. Nie zamierzał niczego zdradzać i wiedział, że nic z niego nie wyciągną. Przynajmniej do momentu, aż przesłuchaniem zajmie się czarodziej.

 

– Twoja odpowiedź może wiele zmienić. Gildia Magów nie pozostawi cię przy życiu. Ja mogę dać ci szansę. W zależności od tego, co od ciebie usłyszę. – Zbrojny wciąż przemawiał tym samym spokojnym głosem.

 

Nocny wędrowiec spojrzał na niego uważnie. Ze zdziwieniem odkrył szczerość w słowach tego człowieka. Nie wiedział, co ma o tym sądzić. Dowódca musiał zauważyć zaciekawienie więźnia. Próbował ukryć satysfakcję. Nie zdawał sobie sprawy, że próba ta, w obliczu empaty, jest skazana na porażkę. Nero tym bardziej się zdziwił, gdy łowca zakończył rozmowę. Bez słowa wstał i wrócił do ogniska. Gnojek nazwany Wilardem podreptał za nim.

 

Nocny wędrowiec próbował się skupić, wymyślić jakiś plan. Ból głowy tego nie ułatwiał. Wzdrygnął się, czując chłodny powiew wiatru. Na czole przysiadł komar. Więzień podciągnął kolana. Spróbował potrzeć swędzącą skórę i pozbyć się natręta. Insekt odleciał, ale jego irytujące bzykanie było wciąż wyraźnie słyszalne.

 

Nero zrezygnowany opuścił wzrok i spróbował znaleźć dla siebie możliwie najwygodniejszą pozycję. Więzy na rękach wywoływały na zmianę uczucie wściekłości, frustracji i rezygnacji. Żebra bolały, pień drzewa gniótł w plecy. Srebrne światło rozświetlało noc. Nero, przyzwyczajony do obecności dwóch księżyców, czuł się obco pod tym niebem. W jego świecie gwiazdy też wyglądały inaczej. Układały się w inne wzory. Czy jeszcze kiedyś je zobaczy?

 

Wiedząc, że dziś raczej nie zaśnie, zaczął obserwować mężczyzn siedzących wokół ogniska. Było ich sześciu. Chudy drągal, dwóch bliźniaków, jakiś chłystek, rudy cham i gość od przesłuchania. Nocny wędrowiec zdążył się już przekonać, że są zgrani, doświadczeni i dobrze wyszkoleni.

 

Zakon Jasnego Światła, co za głupia nazwa – pomyślał, zgrzytając zębami.

 

Znowu spróbował zmienić pozycję i westchnął lekko, tłumiąc jęk. Dostrzegł, że dowódca oddziału zmierzył go zamyślonym spojrzeniem. Mężczyzna nie wpisywał się w wyobrażenia Nero na temat siepaczy zakonu. W spokojnych, brązowych oczach było coś, co potrafiło wzbudzać w ludziach zaufanie. Przynajmniej w tych, którzy nie byli przez niego ścigani. Regularne rysy szpeciła długa blizna z boku twarzy, ciągnąca się od oka aż do szczęki.

 

Łowcy zjedli kolację i zaczęli zbierać się do spania. Pomimo smrodu przypalonej owsianki, nocny wędrowiec przełknął zbierającą się w ustach ślinę. W trakcie szalonej ucieczki nie mieli czasu ani dobrze wypocząć, ani porządnie się najeść.

 

Poruszył ponownie rękami, sprawdzając więzy. Ruch, choć dyskretny, nie uszedł uwadze irytującego rudzielca. Gnojek splunął do ognia i wstał, przeciągając się.

 

– Trzeba przyszykować naszego gościa na noc. Filin, podaj linę – zwrócił się do najmłodszego z łowców - szczupłego chłopaka z potarganymi, jasnymi włosami.

 

Zbliżył się do więźnia i mało delikatnie sprawdził sznur. Nero zastanawiał się przez chwilę, czy nie przywalić mu czołem w ten jego czerwony nochal. Byłby to jednak tylko próżny gest, którym niczego by nie wskórał i na który właściwie nie ma siły. Łowca pociągnął więźnia i przewrócił na ziemię. Żebra zabolały jak cholera. Nero spiął się, powstrzymując jęk. Mężczyzna związał mu nogi w kostkach i przyciągnął bliżej ogniska.

 

Nie minęło wiele czasu, gdy zbrojni ułożyli się do snu. Na warcie pozostał tylko wkurzający rudzielec. Nero przekręcił się na bok i zwinął. Od twardej ziemi ciągnęło chłodem. Mężczyzna wiedział, że czas jest jego wrogiem. Mógł nie dopuszczać do świadomości bólu i zmęczenia, ale prędzej czy później jego ciało upomni się o swoje.

 

Jedną z pierwszych umiejętności, którą nabywali strażnicy, była technika kontroli umysłu. Dzieci zaczynające trening uczyły się, że strach i ból istnieją tylko w ich głowie. Nero zupełnie nie potrafił pojąć, o co właściwie chodzi. W końcu jednemu z instruktorów udało się wytłumaczyć mu to w zrozumiały sposób.

 

Przypomnij sobie, jak podrapałeś sobie nogi podczas zabawy w lesie. Biegałeś wtedy dalej, wcale tego nie czując. Dopiero wieczorem, kiedy próbowałeś zasnąć, zauważyłeś, że coś cię boli. Ten ból był obecny z tobą przez cały dzień, ale miałeś tyle innych wrażeń, że zepchnąłeś go na samo dno swojej świadomości. Ucząc się kontroli umysłu, musisz wybierać, jakie bodźce będą dla ciebie w danym momencie istotne, a jakie chcesz od siebie odsunąć.

 

Nocni wędrowcy byli świadomi swojego strachu i cierpienia, ale nie pozwalali im przejmować nad sobą kontroli. Umiejętności te były niezbędne, aby przetrwać w pustce.

 

Teraz jednak głód, zmęczenie i ból dawały o sobie znać coraz uporczywiej. Nero musiał wymyślić jakiś sposób i zwiać, zanim całkiem opadnie z sił. Niestety ucieczka na Pustkowie nie wchodziła w rachubę. W okolicy nie wydarzyła się żadna wystarczająco duża tragedia, żeby osłabić zasłonę i umożliwić mu przejście. Zresztą i tak musiałby wcześniej pozbyć się sznura.

 

Przynajmniej nie jest mi zbyt zimno – pomyślał z rezygnacją.

 

Nocny wędrowiec przymknął oczy, udając, że śpi. Zaczął macać ziemię skrępowanymi za plecami dłońmi, ze złudną nadzieją na znalezienie czegoś, co pomoże przeciąć więzy. Znalazł tylko szyszkę.

 

Szlag! – pomyślał i znowu zapatrzył się w ognisko. Widok płomieni hipnotyzował i uspokajał. W konarach drzew cicho szumiał wiatr. Noc królowała wokół mrokiem i pohukiwaniem sów.

 

Nero otworzył nagle sklejone oczy. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Coś go obudziło. Zmiana była dyskretna i przerażająca. Powietrze stało się zimne i nieruchome, ogień przestał nucić swoją wesołą pieśń, a sowy przestały pohukiwać.

 

– Zbudź wszystkich i dorzuć do ogniska! – krzyknął napiętym głosem, spoglądając na pilnującego go, wrednego gnoma.

 

Rudy łowca splunął i rzucił niewybredny komentarz o więźniach wydających polecenia. Do jego zakutego łba musiało coś jednak dotrzeć, bo Nero wyczuł pojawiający się u niego niepokój. Mężczyzna spojrzał nieufnie na nocnego wędrowca, rozejrzał się uważnie po okolicy i zaczął budzić towarzyszy.

 

– Co się dzieje? – spytał zaspany dowódca.

 

– Gnojka zapytaj – rzucił jego zastępca, wskazując głową w stronę więźnia.

 

– Upiór Pustkowia – warknął Nero.

 

Nie spodziewał się tutaj tego cholerstwa. Całe życie szkolił się do walki z nimi, ale nigdy nie natknął się na nie w materialnym świecie. W końcu na tym polegała praca strażników, żeby do tego nie dopuścić. Żeby niszczyć je tam, gdzie powstawały.

 

Szarpnął gniewnie więzy. Wątpił, żeby ta banda żołdaków poradziła sobie z nadchodzącym zagrożeniem.

 

– Co to takiego? – zapytał dowódca.

 

– Coś, czego nie powinno tu być – odpowiedział Nero. – Można odstraszyć je ogniem, ale zabić tylko runicznym mieczem.

 

– A taki miecz to z dupy se wezmę? – burknął gnom.

 

– Mój miecz ma takie runy – syknął nocny wędrowiec, mrużąc oczy. Czuł się paskudnie, proponując swoją broń łowcom, ale nie chciał zginąć rozszarpany przez upiora, będąc w dodatku związanym jak baran na rzeź.

 

Łowcy poczuli w końcu to, co zaniepokoiło nocnego wędrowca. Powietrze stężało i zapadła nienaturalna cisza. Pomimo że nie byli w stanie wyczuć płynącej od istoty nienawiści, na ich twarzach zagościł niepokój i lęk. Powietrze przeszyło opętańcze wycie.

 

– Uwaga! – wrzasnął Nero.

 

Jego krzyk pozwolił zbrojnym otrząsnąć się i sięgnąć po broń. Konie rżały niespokojnie, próbując zerwać się z uwiązów. Najmłodszy z łowców rzucił się w ich stronę i wyciągnął miecz więźnia. Nero nie potrafił powstrzymać gniewnego grymasu na widok własnej broni w obcej ręce.

 

– Zodan łap – krzyknął chłopak w stronę tyczkowatego towarzysza.

 

Mężczyzna złapał miecz, sprawdził wyważenie i zamachnął się na próbę. Na jego twarzy wypłynął uśmiech zadowolenia. Zbrojni ustawili się plecami do ognia. Oprócz broni trzymali też płonące gałęzie.

 

Nagle spomiędzy drzew wyłoniło się coś, co wyglądało jak pulsująca, przelewająca się ciemność, w której momentami można było rozpoznać zdeformowane ludzkie twarze i kończyny. Wybrzuszały się, jakby pragnęły wydostać się z okalającej je czerni. Liczne usta otwierały się, wydając okrzyki pełne nienawiści i gniewu.

 

Nero zerknął na łowców. Czuł ich strach i zdeterminowanie. Zdążył już doświadczyć na własnej skórze, że nie brak im umiejętności i doświadczenia. Tym razem jednak nie byli gotowi na to, z czym przyjdzie im się zmierzyć. Nocny wędrowiec zacisnął szczęki, czując narastającą wściekłość i bezsilność. Wolałby stanąć do walki nawet z kilkoma upiorami jednocześnie, niż leżeć na ziemi, przyglądając się, jak walczą z nim amatorzy.

 

W kierunku łowców wystrzeliły macki ciemności. Tyczkowaty zareagował błyskawicznie. Runiczne ostrze mignęło w powietrzu. Ciemność pojaśniała w miejscu trafienia. Upiór zawył i zaatakował ponownie. Nero skulił się i patrzył. Lśniący miecz ciął mroczne ramię. Pomknął w kierunku drugiego. Nie zdążył odrąbać trzeciego.

 

Smuga ciemności pofrunęła w stronę Filina. Chłopak zasłonił się odruchowo bronią. Macka przeniknęła przez nią, jak przez powietrze. Dosięgnęła ciała. Ranny osunął się na ziemię. Dobiegający z gardła charkot nagle się urwał.

 

Wystrzeliły kolejne ramiona. Chudy zaatakował stwora z półobrotu. Był szybki. Przeciął nadlatujące macki. Niestety nie wszystkie. Krzyknął z szoku i bólu, gdy smuga mroku wbiła się w jego bok. Pozostali próbowali pomóc. Ich broń była jednak w tej walce zupełnie bezużyteczna. Dowódca zamachnął się bez przekonania płonącą gałęzią. Ciemność usunęła się, zafalowała.

 

– To boi się ognia. Osłaniajcie Chudego, niech się wycofa. – Dowódca doskoczył do towarzysza, wyszarpnął z jego ręki miecz i odepchnął go w tył.

 

Tyczkowaty zachwiał się niepewnie. Przyciskał dłoń do boku. Jego twarz wykrzywiona była bólem.

 

Nero przyglądał się uważnie walce. Czułby się dużo lepiej, gdyby leżał po przeciwnej stronie ogniska. Serce biło szybko. Mięśnie napięły się, oczekując najgorszego. Poczucie bezsilności przytłaczało.

 

Dowódca radził sobie zdecydowanie gorzej od Chudego. Machał płonącą gałęzią i przypuszczał ataki runicznym mieczem. Skupił się na szybkich wypadach w kierunku upiora i unikach za linię ognia, rysowaną w powietrzu przez towarzyszy. Bliźniacy ustawili się po bokach, wymachując rozpaczliwie gałęźmi. W innej sytuacji te ich wyczyny pewnie by nocnego wędrowca rozbawiły. Niestety teraz zależało od nich jego życie.

 

Wystrzeliły kolejne ramiona. Wydłużały się, szukając ciepła i życia. Jedna z macek minęła walczących. Zmierzała w kierunku więźnia. Nero zacisnął kurczowo szczęki. Zamknął oczy, czekając na nadchodzący ból. Nic takiego nie nastąpiło. Rozchylił powieki. Dostrzegł szybkie spojrzenie dowódcy. Łowca zdążył. Odciął czarne ramię. Na jego miejsce pomknęły kolejne.

 

Nero uspokoił oddech i skoncentrował się na gałązce wystającej z ogniska. Musiał pozbyć się tego cholernego sznura. Ta walka nie miała szans skończyć się dobrze. Przysunął do płomienia węzeł na nadgarstkach. Przez chwilę się wahał, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy. Zamknął oczy i oczyścił umysł, odcinając się od bólu z oparzonej skóry. Napinał ramiona, starając się rozerwać więzy, jak tylko zostaną uszkodzone. Zbrojni nie radzili sobie najlepiej w starciu z upiorem, ale przynajmniej go zajmowali. Na razie.

 

Cholerny sznur trzymał mocno. Nero rzucił szybkie spojrzenie w stronę krępego typa. Łowca zajmował się rannymi i nie zwracał na niego uwagi. Gałązka dopaliła się i zgasła. Nocny wędrowiec zerknął w poszukiwaniu następnej. Nadgarstki piekły nieprzyjemnie.

 

Wtem jeden z bliźniaków krzyknął i zatoczył się w tył. Nero dostrzegł mackę przeszywającą jego nogę. Wilard rzucił się na pomoc i odciągnął go poza zasięg upiora. Czasu było coraz mniej.

 

– Jak można pokonać to cholerstwo?!! – Krzyknął dowódca łowców.

 

Musiało do niego dotrzeć, że nie mają wielu szans w starciu z tą istotą.

 

– Daj mi miecz, to ci pokażę – odparł Nero.

 

Dowódca prychnął i znowu skupił się na walce. Upiór atakował zaciekle, nie dając im chwili wytchnienia. Nocny wędrowiec słyszał coraz głośniejsze oddechy walczących.

 

– Wilard, rozwiąż naszego gościa. Zobaczymy, co potrafi! – krzyknął w końcu dowódca.

 

Nero powstrzymał triumfalny uśmiech cisnący mu się na usta. Rudy brzydal podszedł i sapnął zdziwiony, widząc poparzenia na nadgarstkach. Z wyraźną niechęcią przeciął sznur, po czym pomógł więźniowi wstać.

 

Roger wycofał się i oddał miecz właścicielowi. Nero nieporadnie złapał broń. Skupił się na rozruszaniu nadgarstków, nie zwracając uwagi na spojrzenie wymienione pomiędzy dowódcą a jego zastępcą. Zamknął oczy i skoncentrował się na runach wyrytych na głowni miecza. Kiedy ostrze zaczęło świecić bladym, niebieskawym światłem, ruszył do ataku.

 

Walka z Upiorami Pustkowia zawsze stanowiła wyzwanie. Nigdy nie można było przewidzieć, skąd zaatakują macki istoty, ani jaki będzie ich zasięg. Nocny wędrowiec przeciął dwa z nadlatujących w jego stronę ramion i przeturlał pod trzecim. Podniósł się błyskawicznie i zaatakował. Wykorzystując pęd, wykonał obrót. Ostrze zalśniło, wbiło się w mackę. Skręt nadgarstka, kolejny cios. Uskok i atak. Miecz śmigał w szaleńczym tempie, pozostawiając po sobie świetliste smugi. Zamach, odbicie. Nero wyskoczył w górę i ciął przez środek wijącego się mroku. Powietrze przeszył przerażający wrzask. Czerń zawirowała i zapadła się w sobie.

 

Gdy umilkł agonalny krzyk upiora, na polanie zapanował nienaturalny spokój. Nero czekał tylko na ten moment. Rzucił się pomiędzy drzewa. W tej samej chwili strzała wbiła się w pień tuż przy jego twarzy.

 

– Dokąd się wybierasz, ptaszku? – zapytał z wrednym uśmiechem rudy gnój.

 

Nero odwrócił się i zobaczył, że dowódca również celuje do niego z kuszy, a jego kumpel ponownie ładuje swoją. Przez chwilę się zawahał, jednak lepsza okazja mogła się już nie zdarzyć. Zgiął się i skoczył w pobliskie krzaki. Niestety nie docenił refleksu dowódcy i wyłożył się jak długi na ziemię. Ostry ból przeszył prawe udo. Wykończony organizm dał o sobie znać i nocnego wędrowca ogarnęła ciemność.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Zaciekawiła mnie ta historia, będę kontynuować czytanie ?
  • OsMiornicaDave 05.01.2021
    Cieszę się :)
  • Clariosis 17.01.2021
    Zastrzegałam, że wrócę… Ten dzień nastąpił. ?
    Pozwól, że zacznę więc od ogólnych wrażeń, po czym przejdziemy do szczegółowego narzekaństwa. ? Spokojnie, będę delikatna. ?
    Hm, szczerze i uczciwie muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się czegoś takiego… A mam tutaj na myśli poziom warsztatu. Przyznaję szczerze i uczciwie, że jest bardzo dobry jak na #1 tekst na Opowi, więc albo masz doświadczenie, albo wrodzony talent. Albo obydwa na raz i dobrze. To, że są jakieś potknięcia, dziwne zabiegi, etc, nie trzeba się aż tak bardzo przejmować mimo wszystko na tym poziomie. Nie zrozum mnie źle – nie tak, że olać totalnie (niżej będzie o tym mowa), potem najlepiej by większość rzeczy poszła do poprawy, ale na ten moment nie pędź z korektą, a po prostu dalej pisz i szlifuj warsztat już ze wskazówkami. Też będę musiała ponadrabiać, bo rozdziałów jest już trochę, więc spodziewam się powolnego rozkręcania zarówno fabularnego jak i pisarskiego, a nawet przeczuwam, że tak będzie. Jednym słowem, jest dobrze. ?
    Fabuła – jako nakreślenie wypada nieźle, znaczy się widać rozbudowany system świata i postaci, cały zamysł historii która brzmi naprawdę ciekawie. Mimo to jednak poczułam tutaj pewien przerost, że jest tego troooszeczkę za dużo jak na początek… A raczej, że jest to podane w dość chaotycznej formie, przez co czytelnik niby ogarnia, ale jest dość duża dezorientacja. Przejdźmy więc do szczegółów, bym mogła rozpisywać się w poszczególnych kwestiach.
    „Ścigali ich nieprzerwanie od kilku dni i tylko upór oraz poświęcenie Nero pozwoliły Nelfi i pozostałym uciec na pustkowie przez bramę utworzoną w zasłonie.”
    Okej, przedstawiłaś bohatera, więc rozumiem kto to jest Nero. Ale kto to jest „Nelfi i pozostali, którzy uciekli przez zasłonę”? ? Ok, niby wyjaśnia się później, ale nie tędy droga. Narrator jest wszechwiedzący, ale nie może rzucić imionami bez tła o co chodzi, a potem wyjaśnić to później, bo budzi to zamęt. Dlatego nawet późniejsze wyjaśnienia nie obraniają tego fragmentu. Lepiej byłoby to napisać bardziej neutralnie, np. „na szczęście zdołał pomóc przyjaciołom/towarzyszom uciec, przez co nie spotkał ich ten sam los”. To oczywiście tylko krzywy przykład, ale mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli. Jeszcze samo rzucenie hasła „zasłona” nie jest aż takie złe, bo jednak wprowadza to pewien mistycyzm, ale jednak bez napisania np. z dużej litery przywodzi na myśl taką o zwykłą zasłonę. I tak czytelnik siedzi i myśli, jaka kurde brama w zasłonie?
    „Zbrojni należeli do Zakonu Jasnego Światła, chociaż wszyscy nazywali ich łowcami czarownic.”
    Zdanie rozpoczęte nowym akapitem mówi o jakiś zbrojnych. Czyli kim? Ok, w zamyśle wiem o kogo chodzi… o tych, co pojmali Nero, tych sześciu mężczyznach, prawda? Jednak w układzie tekstu nic nie wskazuje na to, że chodzi o nich. ? Jest jedynie rzucone, że są dobrze wyszkolonymi i zgranymi mężczyznami, ale ani słowa o tym, że są to per „zbrojni”. W ogóle nie wiadomo kto to jest – łowcy nagród, barbarzyńcy, czy może wojownicy, bo nic nie jest napisane. Tylko, że wyszkoleni mężczyźni. Dlatego to następne zdanie, z punktu widzenia układu tekstu, mówi o czymś zupełnie innym.
    „Zakon był zbrojnym ramieniem Gildii Magów. Zajmował się głównie ściganiem dzikich magów, czyli czarodziejów uciekających spod kontroli Gildii, niewyszkolonych przez Akademię Magii. Coraz częściej był też wykorzystywany w grach politycznych Rady Gildii.”
    Konkrety fabularne – czyli mamy magów na tym świecie, Akademię i jakąś Gildię. Mimo wszystko nie broni się to jako opis i rozszerzanie świata. Dlaczego? Bo nie mieliśmy żadnego wprowadzenia czym jest Gildia Magów, dlaczego ściga dzikich magów, etc. Gdyby tym kwestiom poświęcić czas w innym rozdziale w ramach rozszerzenia, że np. bohaterowie przybywają do Gildii albo mamy spojrzenie od strony zakonu, wtedy byłoby super. Albo nawet wprowadzić to na zasadzie przemyśleń Nero – że ci mężczyźni to zbrojni z zakonu, który należy do Gildii magów, która jest… *wstawić jakieś informacje, nawet krótkie*. Tutaj rzuciłaś hasłami które niby coś rysują, ale jednak bez tła to pusto. ?
    „Został utworzony pół wieku temu, jako główna broń do walki z nocnymi wędrowcami. W tamtych czasach było wielu strażników pochodzących z tego świata.
    Kolejne informacje bez tła. Kim są nocni wędrowcy? O jaki świat chodzi? O jakich strażników?
    „Strażnicy istnieli po to, by chronić zasłonę oddzielającą świat od pustkowia i walczyć z istotami z tamtej strony, próbującymi przedostać się do świata ludzi. Byli wędrowcami prześlizgującymi się na granicy cienia, strażnikami ścieżek. Czas biegł dla nich innym rytmem.”
    To samo co wyżej, a szczególnie „tamtej strony’. O jaką stronę chodzi?
    „Nero nie rozumiał nienawiści drzemiącej w ludziach w stosunku do takich jak on.”
    Jeżeli powyższe to wspomnienia/wiedza Nero, to lepiej byłoby to opisać ze strony jego myśli. Np. Nero nie rozumiał nienawiści wobec swojej rasy (strażników?), która chroniła zasłonę oddzielającą świat od pustkowia i walczyła z istotami próbującymi przedostać się do świata ludzi. Kolejny krzywy przykład, trudno mi strasznie napisać jakikolwiek konkret, go informacji jest, ale jednak wiem, że nic nie wiem bez tła.
    „Nocny wędrowiec zdążył się zorientować, że miał na imię Roger i był dowódcą zbrojnych. Regularne rysy szpeciła długa blizna z boku twarzy, ciągnąca się od oka aż do brody.”
    Okej. Kto jest Nocnym Wędrowcem co ma na imie Roger? ? Bo tak wynika z tego zdania, że jakiś Nocny Wędrowiec się zorientował, że ma na imie Roger… A, czekaj, to może jednak Nero jest nocnym wędrowcem? Jeżeli tak… czemu do jasnej ciasnej nie jest to nigdzie napisane jak byk?? ? Czasem trzeba czytelnika potraktować jak dziecko we mgle, które trzeba prowadzić za rączkę, bo się pogubi. Szczególnie że przecież nigdzie nie jest napisane że Nero jest nocnym wędrowcem. Nawet określenie „strażnik” które połączyłam z „nienawiści do takich jak on” nie jest bezpośrednio związane z wędrowcem. Bo nie jest nigdzie napisane, że nocni wędrowcy byli strażnikami. Te określenia są oddzielone.

    „Nagle łowca pociągnął związanego silnie, przewracając go na ziemię i przygniatając jego plecy kolanem. Żebra, po niespodziewanym zderzeniu z podłożem, zabolały jak cholera. Nero spiął się cały, starając się nie jęczeć.”
    Zaczynasz nowym akapitem i tak naprawdę nie wiadomo jaki łowca mu to zrobił.
    „– Filin, zwiąż mu kostki, żeby nam ptaszek nie odfrunął w nocy – powiedział mężczyzna, uśmiechając się złośliwie.”
    Kto to Filin i który mężczyzna mówi? Ten Roger, czy ten rudy?
    „Roger patrzył na więźnia, mrużąc oczy. W trakcie pościgu nocni wędrowcy wydawali się przerażający, pojawiali się znikąd, siejąc śmierć wśród jego ludzi. Były chwile, że zastanawiał się, kto jest łowcą, a kto ofiarą. Wiedzieli, że muszą dopaść ich, zanim dojdą do bramy.”
    Nie za bardzo rozumiem to zdanie, szczególnie ostatnie. Czy to ostatnie nawiązuje do uczucia które towarzyszyło Rogerowi podczas wcześniejszego pościgu, czy tego, że muszą jeszcze złapać resztę? A pytam o to bo wcześniej przecież było:
    „poświęcenie Nero pozwoliły Nelfi i pozostałym uciec na pustkowie przez bramę utworzoną w zasłonie.” – Czyli już uciekli. Opis jest niejasny, o co mu chodzi. Na dodatek podczas pościgu byli przerażający, a jacy teraz są, mniej? Bo jeżeli o to chodzi, to trzeba to dopisać w tym samym akapicie, a nie później.
    „Dowódca przywołał w pamięci finał pościgu.” – Aha, czyli jednak to wspomnienia sprzed jakiegoś czasu. Więc opis powinien pójść do poprawki. ?
    „Uciekinierzy, biegnący w kierunku kamiennego kręgu, stanowili łatwy cel.” – Ponownie informacja bez tła. Nawet nie wiemy dobrze gdzie dzieje się akcja, więc informacja, że uciekali w kierunku kamiennego kręgu nie mówi nam nic. Gdzie ten krąg jest, czy przy zasłonie, czy nie, nie wiadomo.
    Ogółem cała ta wspominka wychodzi bardzo chaotycznie. To już lepiej było zacząć rozdział od całego pościgu, uchwycenie Nero i potem dopiero jak już jest związany. Bo takie wtrącenie flashbacku do rzeczy która stała się, zgaduję, góra maksymalnie kilka godzin temu od pierwszych opisów jest naprawdę dziwnym zabiegiem, który utrudnia czytelnikowi ogarniecie się o co w ogóle chodzi i kiedy to miało miejsce.
    „– Kurwa, zaraz nam uciekną! – krzyknął Sander”
    Kto to Sander?
    „Usłyszał tylko urwany krzyk i któryś z jego ludzi uderzył o ziemię.” – Ah, to chodzi o niego…? No właśnie o tym mówię, o tym skakaniu z jednego na drugie. Już lepiej było zachować chronologię zdarzeń od pościgu do uchwycenia i opisywać to ze strony neutralnej, a nie wspomnienia jednego, a nagle opis ze strony wszechwiedzącego narratora. Ja czuję, że już się gubię.
    „przestrzeni między głazami nazywanymi Bramą.”
    To zasłona to ten krąg kamienny? Znów musiałam się cofać wcześniej by to układać. To nie jest dobry znak, wprowadza zamęt i burzy płynność czytania.
    „Roger wiedział, że będzie odpowiadać przed komendantem, i że obecność więźnia może go nie uratować przed jego gniewem.”
    Powód dla którego będzie odpowiadał jest zrozumiały. Z drugiej strony kto to jest komendant, jego przełożony? Bo jednak ok, było wspominane że są ramieniem Gildii, ale to więc sugeruje, że pod kogoś podpadają. Czyli jakiegoś komendanta, jak tutaj wychodzi… Ale znów to informacja bez polotu, kto ich wysłał i po co.
    „Jednak odkąd jeniec odzyskał przytomność, nie odezwał się ani słowem. Teraz nie wyglądał wcale przerażająco.”
    O, jest dokończone przemyślenie, które nie było wcześniej! Powinno być wcześniej, tam gdzie napomknęłam. ?
    „Jeśli magowi nie uda się z niego nic wyciągnąć,”
    O jakiego maga chodzi?
    „Tylko Wilard sprawiał wrażenie nieporuszonego.”
    Kto to Wilard?
    „Roger wiedział jednak, że jego towarzysz i zastępca potrafi głęboko skrywać uczucia.”
    Ah… to trzeba było wprowadzić „Wilard, jego zastępca, sprawiał wrażenie nieporuszonego. Jednak Roger wiedział, że towarzysz potrafi głęboko skrywać uczucia”
    „Po raz kolejny zaczął zastanawiać się, co nocni wędrowcy robili tak daleko na południu. „
    Zdanie zaczęte nowym akapitem i nie wiadomo kto się zastanawia.

    „Nie widywano ich tutaj od kilku lat, a jeśli krążyły o nich jakieś pogłoski, nigdy nie widziano, aby przebywali w większej grupie.”
    To w końcu ich nie widywano, czy jednak widywano osobne przypadki? Czy chodzi tylko o pogłoski że jakiś jeden się trafił?
    „Nadchodziły dziwne czasy. Po latach spokoju i dobrobytu coś zaczynało się psuć. Król był już stary i widać było, że traci kontrolę nad państwem. Syn i następca króla, książę Filippe, był słabym i zepsutym dzieciakiem bez krzty charyzmy. Gildia Magów zaczęła coraz zacieklej walczyć o wpływy, zakon słabł, a wojsko po latach spokoju było rozlazłe, jak spita baba na zapiecku.”
    Kolejne informacje, które można byłoby wprowadzić później i bardziej dokładnie, np. przy spotkaniu w Gildii, bo znów mamy informacje bez konkretniejszego tła. Dlaczego dziwne czasy nagle wyszły, bo przybyli Nocni Wędrowcy? I co takiego się zaczęło psuć, że się lata dobrobytu kończą, może jakiś przykład? Dlatego właśnie lepiej wprowadzać po kolei, spokojnie, gdy jest na to czas, a nie rzucić po trochu wszystkim. W tym rozdziale najlepiej byłoby, w mojej opinii, skupić się na Nocnych Wędrowcach i zasłonie, wprowadzić też delikatnie tych łowców, zarysować, po co na nich polują etc.
    „Ludzie zaczynali szeptać między sobą jakieś idiotyczne przepowiednie, powtarzane przez bezzębne staruchy na targowiskach i pijaków po karczmach.”
    Jakie przepowiednie? Może jakiś konkrecik? ?

    „Trzeba rozdzielić warty, pomyślał. Za dwa dni powinniśmy dotrzeć do garnizonu. Wszystkim nam przyda się odpoczynek”
    No ok, mamy myśl. Ale gdzie jednak zmierzają? Nie wiemy gdzie ten garnizon jest, ani po co chcą się tam udać.
    „Filin prychnął pod nosem,”
    Nadal nie wiem który to jest. ☹
    „Magów od zawsze intrygował fakt istnienia bramy. W sumie nie była to brama w pełni tego słowa znaczeniu. Był to raczej niewielki, niezalesiony obszar, otoczony omszałymi głazami, na których były wyryte znaki. Wewnątrz nie znajdowało się nic nadzwyczajnego, rosły tam tylko chwasty. Można było tamtędy przejść i nic nie poczuć. Mimo wszystko cała okolica przyprawiała o dreszcz niepokoju, choć ciężko było stwierdzić, skąd to uczucie się brało. Ludzie powtarzali opowieści o nocnych wędrowcach, przechodzących tamtędy do innego świata. Roger myślał dotąd, że były to tylko bujdy wieśniaków. Wczoraj jednak ścigani przez niego ludzie dosłownie rozpłynęli mu się przed oczami.”
    Czyli jednak Brama to nie jest wiedza powszechna? Skoro tak, to skąd Roger wiedział, że trzeba gonić wędrowców zanim tam przejdą? Chodzi o to, że dopiero potem uwierzył? I widzisz, znów się wplątuje ta kwestia niewprowadzenia chronologicznego. Gdybyś poszła punktami, to dałoby radę to ładnie spiąć, a tutaj chaos goni chaos.
    „Najbardziej zdeterminowany w odkryciu tajemnicy bramy był Sarezedas, rektor Akademii Magii. Zasłynął kiedyś z badań, mających rozwiązać jej tajemnicę, oraz z zaciętości w przesłuchiwaniu pojmanych nocnych wędrowców. Chociaż po wypadku, w którym lata temu zginęła jego córka z rodziną, entuzjazm rektora mocno spadł.”
    O, tutaj już fajnie, zaznaczyłaś jak się nazywa i kim jest. Z drugiej strony takie nagłe wylecenie z nim chyba nie było tu potrzebne – może lepiej by to zabrzmiało, jakby bohaterowie spotkali się z tą osobą i wtedy napisać przez narratora taką ciekawostkę? ?
    „Ostatnimi czasy nie widywano już nocnych wędrowców w królestwie, dlatego spotkanie całej ich grupy było mocnym zaskoczeniem.”
    Nagły akapit o Wędrowcach, więc jednak nie byli widywani w całym Królestwie, czy tylko na południu? To już lepiej było ten fragment zostawić tam gdzie jest napomknięcie o południu, bo tutaj to tak nagle nie wiadomo czemu wtrącony akapit.
    Dalej mamy pewne konkrety o nocnych wędrowcach, ale jednak bez takiego większego tła nadal nie jest to zbyt porywające, a nawet wydaje się nieco sztuczne. Jednak wypada o wiele lepiej niż uwagi, które wypisałam wyżej. Jednak z tymi mocami wędrowców też bym poczekała na moment, w którym możnaby to jakoś bardziej spokojnie opisać, albo wprowadzała po kolei. Ale tutaj nie wyszło to źle, trochę sztucznie, ale całkiem swoją funkcje spełnia.
    „Wpływ na integralność zasłony miały silne emocje, zwłaszcza te wyzwalane przy tragicznej śmierci człowieka. „
    Więc ludzie tez mają jakiś wpływ na zasłonę. Ciekawa informacja, ale też bym to jakoś inaczej wprowadziła, bo jednak nadal żonglujemy informacjami i już trochę się zaczynam gubić… niczym ten ludzki zmysł za zasłoną. ?
    „Aby odnalezienie ścieżki było możliwe” – jakiej ścieżki, dokąd?
    „niezbędna była umiejętność odczuwania uczuć innych ludzi.” – Hm, to Nocni Wędrowcy to typ człowieka?
    „Każdy z nocnych wędrowców musiał być empatą, aby nie zagubić się w tym niezwykłym miejscu. Nie potrafili oni czytać w myślach, jak niektórzy podejrzewali. Po prostu czuli to samo, co czuły osoby z ich otoczenia. Robili to spontanicznie od urodzenia. Dopiero w trakcie szkolenia dowiadywali się, jak odróżniać własne emocje od obcych i odcinać się od tych niechcianych wrażeń.”
    A tutaj na osłodę po narzekaństwie powiem: Suuuuper pomysł, bardzo mi się podoba. ?

    „Krępy brzydal przy ognisku wpatrywał się w niego praktycznie bez przerwy, za to jego towarzysz sprawiał wrażenie, że nie widzi świata poza struganym patykiem.”
    Krępy to chyba ten rudy, a towarzysz to kto? Trzeba by było jakoś tych facetów dokładniej opisać, by można było ich zapamiętać…
    „Może przysmażę sznur w ognisku? Albo wmówię sobie, że jestem dżdżownicą i niezauważony odpełznę w las? Szlag!,”
    Czy z tym drugim chodzi o to, że Nocni Wędrowcy mogą zmieniać formę? Albo Nero posiada taką umiejętność? Bo jest to niejasne.
    „Nagle otworzył sklejone oczy. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Coś go obudziło. Zmiana była dyskretna i przerażająca. Powietrze stało się nagle zimne i nieruchome, ogień przestał nucić swoją wesołą pieśń, a sowy przestały pohukiwać. Nawet komary nagle gdzieś zniknęły”
    I… od tego momentu opisy są idealne. Naprawdę. Jest zachowana chronologia, napomkniecie o „runicznym mieczu” i opis bestii, wszystko się zgadza. A Nocny Wędrowiec, jak można było przeczytać wcześniej w krzywych opisach, zna się na bestiach i demonach. I od tego momentu do końca jest po prostu idealnie, tam mogłabym się czepiać już pomniejszych rzeczy, ale mi się już nie chce, bo jest po prostu dobrze.

    No cóż, szczerze powiedziawszy w tym rozdziale jest wiele nieścisłości które warto by było poprawić, ale ostateczną decyzję zostawiam tobie. Co do samych postaci czy fabuły, jak na razie nie wypowiadam się obszernie, bo to jeszcze nie jest na to czas. Będę kontynuować czytanie i dawać znać co sądzę z czasem – na razie masz listę moich uwag i oby Ci się przydały, bo się jednak postaram doradzić na ile potrafię i wypisać odczucia jako czytelnik. Na pewno widać, że masz jeszcze trochę do zaoferowania i świat jest bogaty, a to naprawdę lubię. Więc cóż, na razie to tyle ode mnie i niedługo się zobaczymy pod kolejną częścią. Oby tam było mniej mojego czepialstwa, a więcej pochwał. ?
    Dobranoc!
  • OsMiornicaDave 17.01.2021
    O rany, podziwiam, że chciało ci się analizować tak dokładnie pierwszy rozdział i dziękuję ? To jest faktycznie pierwsza rzecz, którą kiedykolwiek napisałam. Też mnie trochę gniecie, ale dotąd nie wiedziałam dokładnie co. Powoli uczę się więcej na temat pisania i prowadzenia narracji i zbieram się za ponowną przebudowę tego tekstu. Już wiem, że pojawi się prolog z małym wprowadzeniem do świata. Muszę też dokładnie przemyśleć co i w jaki sposób odkrywać. Twoje wskazówki bardzo mi pomogą ?
  • Clariosis 19.01.2021
    OsMiornicaDave A nie szkodzi. <3 W końcu obiecałam, że taki będzie.
    Zapraszam też do siebie, jeżeli masz czas na czytanie i lubisz fantasy~ ;)
  • OsMiornicaDave 05.04.2021
    Clariosis zabrałam się do poważniejszych poprawek tekstu. Piszę, żebyś wiedziała, że twoja opinia bardzo mi się przydła :) Wypisałam sobie twoje uwagi i rozpisałam ten przepełniony informacjami pierwszy rozdział na prolog i rozdziały 1.1 oraz 1.2. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)
  • OsMiornicaDave 20.01.2021
    Chętnie zajrzę ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania