Poprzednie częściMoc Wspomnień - Wstęp

Moc Wspomnień - Rozdział 12

"Nigdy nie żałuj żadnego dnia swojego życia. Dobre dni dają szczęście. Złe dni dodają siły. Smutne dni nas uczą, a najlepsze dni dają wspomnienia."

 

#NINA

Stałam w kuchni oparta o blat, przodem do drzwi i kończyłam jeść jabłko. W mojej głwie kłębiło się tysiąc myśli na raz. Najgorsze jest to, że sama do nich doprowadziłam. To nie tak miało wyglądać. Na początku miałam go szybko pocałować i szepnąć to co miałam do powiedzenia. Potem jednak specjalnie nie odsunęłam się zbyt daleko prowokując go. To była moja pierwsza chwila słabości. Druga natomiast to to, że pozwoliłam aby to zaszło aż tak daleko.

Mimo wszystko byłam zadowolona z efektu końcowego i nie zamierzam tego żałować. Przecież nie musi wiedzieć, że nie do końca miałam taki plan. Moje przemyślenia przerwało krząknięcie.

Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam chłapaka, który przybrał, tak typowął dla siebie, maskę obojętności.

- I kto tu na kogo czeka.

Przewróciłam oczami. Uwierzcie, czasem nie warto się kłucić. Z debilem i tak nie wygrasz. Ruszyłam w stronę drzwi, a chłopak za mną. Zaczęłam kierowć się w stronę lodziarni. W połowie drogi chłopak w końcu przerwał ciszę. A było tak pięknie.

- Ty wogóle wiesz do kąd idziemy.

- Pfff - prychnęłam oburzona i stanęłam z założonymi rękoma, spoglądając na niego - Ja ZAWSZE znajdę drogę do lodziarni.

- No dobra, ale nie gryź - uniósł ręce do głowy, w obronnym geście, uśmiechając się przy tym ironicznie.

- Wolę podrapać - uśmiechnęłam się słodko i zamrógałam kilkakrotnie, niczym na tych tanich komedjach.

Luis zaśmiał się i ruszylśmy w dalszą drogę, aby odkryć magicznął kraine, w której można zatopić wszystkie swoje smutki. W końcu trafiliśmy na czerwony X, na naszej mapie - nasz cel.

Lodziarnia użądzona była w cukierkowym sylu. Przeważały tu pastelowe kolory. Głównie niebieski i pudrowy róż. Podeszłam do kasy aby złożyć zamówienie.

- Dwa lody, po dwa smaki. Pierwszy będzie....

- Dla mnie..... - chciał się wtrącić chłopak, ale go nie słuchałam, w końcu i tak mi już powiedział.

- ... czakoladowo pistacjowy. A dla mnie limonka i - spojrzałam na ofertę i odrazu wiedziałam co chcę - słony karmel.

Zapłaciłam i odwróciłam się do zdziwionego chłopaka.

- Zamknij buźkę, bo ci mucha wleci. Słonko - dodałam po namyśle i przyłożyłam rękę do jego szczęki.

- Skąd ty..... skąd wiedziałaś...... - zaciął się ze zmarszczonymi brwiami, co nie powiem, było słodkie..

- Co chesz? - dokończyłam - Przecież mi powiedziałeś. Wczoraj wieczorem - uprzedziłam jego kolejne pytanie.

Luis zacisnł usta w wąskął linnięł i zaczął się wpatrywać w widoczny tylko dla siebie, punkt. Po chwili dostaliśmy swoje zamówienie i poszliśmy do pobliskiego parku z fntanął. Zaczęłam się kierować do ławki jak najbliżej jej. Oczywiście chłopak nie byłby sobą, gdyby nie zaczął się kłucić, że on tam nie bedzie siedził, bo nie chce być mokry. Nie zamierzałam jednak odpuścić. Przy fontannach zawsze było chłodniej i lubiłam kiedy od czasu do czasu spadają na mnie delkiatne kropelki wody. W ostatecznej bitwie wygrałam i zajęłam upatrzone przez siebie mijsce. Luis po chwili dołączył do mnie z teatralnym westchnięciem. Naszczęście teraz był bardziej rozmowny.

Rozmawialiśmy o różnych sprawach, co chwila się o coś sprzeczając. Po prostu mieliśmy różne poglądy. W którymś momęcie, zaczeliśmy rozmawiać o Klaudku, a Luis poraz kolejny sugerował, że to musi być, mój chłopak, albo przynajmniej nim był.

- Nie istnieje coś takiego jak przyjaźń damsko-męska. Napewno nie przez tyle lat. - kłócił się ze mnął.

- W takim razie jesteśmy gatunkem wimierjącym. - wzruszyłam ramionami.

- Nie mogę uwierzyć, że niczego z tobą nie próbował. - prychnął. Co to miało znaczyć?

- A kto powiedział, że nie?

- Widzisz? Mówiłem, że....

- Nie dałeś mi skończyć - warknęłam - Okey, próbował. No i co z tego? Czy kiedy ty zarywasz do jakiejś dziewczyny, to odrazu się w niej zakochujesz? Nie, bo ona tylko pociąga cię fizycznie. - wymierzyłam w niego plastikowął łyżeczkął, którą dostaliśmy do ladów. Następnie ją oblizałam i mówiłam dalej - Po za tym... to był bal maskowy, a chłopak już nieźle się upił.

- Czyli co? Uważasz, że aby z kimś być, w sensie chłopak-dziewczyn, trzeba być zkochanym? - nie powiem dziwne pytanie, jak na niego.

- Nie trzeba. Ale owszem, JA właśnie do tej zasady się stosuje.

- Ale przcież miłość i przyjaźń są.... - jęknęłam zirytowana.

- Ja i Klaudiusz nie jesteśmy razem! Nigdy nie był moim chłopakiem! I nigdy nie będzie! - chłopak przez chwilę milczał, a potem zadał kolejne pytanie:

- Ty wogóle miałaś kiedyś chłopaka? Bo wiesz z takimi wymaganiami.....

- Jasne, że miałam. Moje życie przepełnione jest facetami. Piję Kubusia, jem Grześka i sypiam z Jaśkiem. - skończyłam wyliczać i zobaczyłam jak chłopak przewraca oczami.

- A tak poważnie? - zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedziął. W końcu postanowiłam, że powiem prawdę. Pomijając mój pierwszy związek, do którego nie chcę wracać.

- Nie. Nie taki jak ty to ująłeś....chłopak-dziewczyna. Można powiedzić, że to były "wolne" związki. O ile związkiem można nazwać to coś..... - urwałam. I po chwili w mojej głowie zaświtała pewna myśl - Czy ty w ten sposób, chciałeś się dowiedzić, czy jestem jezcze dziewicą? - zpytałam ze śmiechem.

- Nie! - szybko zaprzeczył. Czyli jdnak tak - Ale soro już, o tym mówisz.... Jesteś? - znowu się zaśmiałm, nie wierzą, że ten chłopak o czarnych włosach, bawi się ze mnął w jakieś podchody.

- Nie, nie jestem. Zresztą, czy dziewica potrafiłaby zrobić te wszystkie rzeczy? - uśmiechnęłam się chytrze i mrógnęłam do niego. Poraz pierwszy poruszyliśmy ten temat. Ja jennak nie zamierzałam udawć, że nic się nie wydarzyło. Oczwiście nie zamierzałam również robić wokół tego wielkiego halo. To przecież tylko pocaunek.

Oczy chłopaka groźnie błysnęły, a na jego ustach zagościł, chytry uśmieszek. Zanim zdąrzyłam się zorjentować co się dzieje, spadałam do fontanny. Pisnęłam czując chłodnął wodę, oblewającął mnie z trzech stron. Spojrzałam spod byka na chłopaka, który teraz zginał się w pół ze śmiechu. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, którął bez zastanowienia chwycił.

"Twój błąd kolego."

Pociągnęłam go w swoją stronę, a Luis wylądował obok mnie. Zaczęłam się smiać, niczym opętana wiedźma, ochlapując go przy tym jeszcze bardziej.

- Jesteś wredną, chamską, małą...

- .....a teraz też i rudą.....

- ...jędzą. - sończył wymieniać, a ja uśmiechnęłam się jakby mówił mi komplementy.

- Masz rację. I wiesz co? Dobrze mi z tym. - w końcu wyszłam z fontanny, a niebieskooki zaraz po mnie - A włosy w końcu odzwierciedlajął moją osobowość.

- Widzisz jakął przysługę ci zrobiłem. Myślę, że za to należy mi się jeszcze jedno podziękowanie - ułożył uta w dziubek, robiąc śmiesznł mine.

Oczywiście, zgodnie z mojął naturął, wypiełam mu język i pokazałam środkowy palec.

- Wsadź sobie tego palca w dupe.

- Mhriaał, Luis. Nie wiedziałam, że cię takie rzeczy kręcął. Co chwilę dowiaduje się o tobie czegoś nowego.

Mówiąc to zaczęłam się roglądać, a mój wzrok spoczął na rozwalonym na chodniku lodzie.

- To wszystko przez cibie, debilu! Moje lody to rzecz święta! Kupujesz mi nowego!

- Nie rozumiem jak ty wogóle możesz to jeść. Lodu powinny być słodkie. Masz dziwne upodobania.

- Mówi to facet, którego podnieca palec w dupie - uśmiechnęłam się wyzywjąco. Nagle zobaczłam coś za plecami chłopaka - O patrz, kto tam jest! Chodź, przywitamy się.

- Nie, nie zrobisz tego - powiedział widząc pracownika baru z hamurgerami.

- O to też chcesz się założyć - prychnęłam i ruszłam w stonę blondyna - Hejka

- O, cześć - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie - A co wy tacy mokrzy? - zdziwił się, kiedy naburmuszony Luis stanął obok mnie.

- Trzeba było jakoś ochłodzić tego liska. Tak się napaliła, że aż.... - chłopak nie skończył, bo dostał odemnie z łokcia w brzuch.

Spojrzałam na chłopak przed nami, który patrzył na nas z miłym uśmiechem. Podeszłam tu, abu wszystko mu wyjaśnić, ale teraz... sama nie wiem. Nie chce go zranić, bo wydaje się być naprawdę spoko gościem. Mogłam o tym pomyśleć wcześniej.

- Wiesz znam lepsze sposoby na ochłodzenie - szepnęłam, jakbym zdradzła mu jakąłś tajemnicę - Lody! - krzyknęłam mu do ucha i pokazałam na bydkę niedaleko nas.

Chłokak skrzywił się od mojego krzyku, ale posłusznie poszedł po moje słodkości. Spojrzałam na blondya i stwierdziłam, że jednak muszę powiedzić mu prawdę.

- Słuchaj. Bo ja ten.... chodzi o to, że...... w tedy, ja.... - nie mogłam się wysłowić. Bawiłam się swoją koszulkął.

- Skłamałaś, że twój kolega na mnie leci? - zapytała. Niepewnie spojrzałam na niego i pokiwałam głowął. Z ulgął stwierdziłam, że chłopak się uśmiecha.

- Ja nie chciałam cię obrazić. Nie mam nic do gejów. Po prosu chciała temu debilowi zrobić jakiś kawał, a ty byłeś.... - zczełam gadać jak najęta, ale blondyn uciszył mnie gestem ręki, śmiejąc się przy tym.

- Spoko. Doceniam to, że próbujesz to teraz wyjaśnić. Nie zmienia to jednak faktu, że wiedziałem od początku. Po prostu postanowiłem ci pomóc w tym twoim, dziwacznym planie.

- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów - Jak to wiedziałe od poczatku? Skąd?

- Ty się serjo pytasz? Gdy tylko ten przystojniaczek podszedł do waszego stolika, straciłem nadzieję, że to ja będę jego obiektem westchnień - złapał się za sece, a ja nadal nic ni rozumiałam. Widząc to, chłopak przwrócił oczami i wyjaśnił - Kurwa, on cie tam rozbierał wzokiem, mała.

- Wydaje ci się.

- Nie sądzę. Jetem gejem, wiec z regóły widzę takie rzeczy. Ale powiedz, czy tylko wzrokiem cię rozbiera? - poruszył znacząco brwiami, a ja zaczełam się śmiać.

- Nie - wyktusiłam pomiędzy chchotem - To nie tak.

- Co: nie tak? - podszedł do nas Luis, wręczając mi lody tuskawkowe - Nie było twojego ochydztwa. A więc, o czym gadaliście?

- Po prostu wyjaśniałm niektóre sprawy..... Tak właściwie to jak się nazywasz?

- Matt.

- Nina, a ten zjeb to Luis.

- A ja właśnie mówiłem Ninie, że wcale nie mósiała wyjasniać mi tych spraw - Matt kontynuował, wcześniejszy temat.

- Acha, czyli, że już wszystko jest wyjaśnione? - dopytywał Luis spoglądając na mnie porozumiewawczo. Zśmiałam się.

- Tak, słonko, możesz już iść na hamburgry - odpowiedziałam sarkastycznie.

Matt słysząc jak się do niego zwracam posłał mi TE spojrzenie. A ja tylko prychnęłam. Kolejny będzie mi wmawiał, że łączy mnie coś z chłopakiem, z którym nic mnie nie łączy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania