Poprzednie częściMoc Wspomnień - Wstęp

Moc Wspomnień - Rozdział 15

Już na początku chcę wyjaśnić, że nie pomyliliście rozdziłu. Jeśli jesteście ciekawi kto wygrał zakład musicie poczekać, bo okaże się to dopiero pod koniec , więc proszę o cierpliwość.

 

"Po imprezie: NIKT nie wie co się działo. WSZYSCY wiedzą ile wypili."

 

#NINA

Ból. To pierwsze co poczułam. Myślałam,że zaraz rozsadzi mi głowę. Czułam się jakby ktoś robił mi walonął, operację mózgu bez znieczulenia. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to pzeraźliwe światło. Tykająca bomba w mojej glowie właśnie wybuchła.

Kiedy w końcu odzyskałam zdolność widzenia rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na szczęście rozpoznałam biało-różowe barwy mojego pokoju. Uspokoiłam się, ale to uczucie zniknęło, kiedy zobaczyłam w jakim stanie on jest. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to porozrzucane do okoła szafy ubrania. Począgałam się w tamtą strone i znalazłam męskął koszulkę, całął uwalonął w pomarańczowej mazi. Przyjrzałam się jej, ciekawa co to i dostałam olśnienia. Farba do włosów. Nie mogłam się nad tym dłużej zastanowić bo z mojego łóżka, dobiegły jakieś pomrukiwania. Drgnęłam przestraszona i chwyciłam pierwszą lepszą rzecz. Padło na lampkę. Na drżących nogach podeszłam do łóżka. "Niech to nie będzie nagi chłpak. Już wolę, żeby to była panda z kolorowym rogiem. Już wolę oszaleć, tylko niech to nie będzie nagi...." - modliłam się w duchu. Ściągnęłam z tego czegś kołdrę i odetchnęłam z ulgął. Tego nagiego od pasa w górę chłopaka, mogłam znieść. Chociaż tak w sumie nie był goły. Przyjrzałam się Luisowi. Miał na sobie bokserki w uśmiechnięte buźki. Wyżej, mniej więcej na wysokości pępka, miał narysowanął strzakę, która wskazywała na jego krocze, a obok niej napis głosił: "Wielki L". Z przerażeniem stwierdziłam, że to mój charakter pisma. Potrząsnęłam głowął. "Byłam pijana. Po pijaku ludzie robią dziwne rzeczy. Ja robie kurewsk dziwne rzeczy". Usprawiedliwiłam się i zaczęłam przesuwać wzrok wyżej. Prychnęłam, powstrzymując śmiech. Miał na sobie mój różowy, koronkowy stanik. Nie wiem jakim cudem się na nim zapiął. Już miałam odejść, ale mój wzrok przyciągnął jeszcze jeden szczegół. Jego wołosy miały teraz ten sam odcień rudości co moje. Teraz już nie wytrzymałam i wybuchnęła szaleńczym śmiechiem.

Luis zerwał się przestraszony, ale zaraz znowu opadł na łóżko, zakrywając sobie uszy dłońmi i zaciskając powiek.

- Kurwa, kobieto, ciszej - wyszeptał. Uspokoiłam się, bo i mnie głowa zaczęła pękać od nowa - Co cię tak bawi? I dlaczego się tak na mnie gapisz? - musiał wyczuć na sobie mój wzrok, bo oczy nadal miał zamknięte. Zaczisnęłam usta, aby tylko znowu nie zacząć się śmiać. Nieusłyszawszy mojej odpowiedzi otworzył jedne oko i mruknął - Wiem, że jestem gorący i bez koszulki, ale nie musisz zaraz, porzerać mnie wzrokiem.

Uśmiechnęłam się szeroko.

- Uwierz mi, w tej chwili twoje "gorące" ciało, to ostatnie co rzuca się w oczy.

- Co chcesz przez to owiedzieć? Mi jest ranek, a ja jestem skacowany, więc nie baw się ze mnął w podchody - warknął.

- Ale nie gryź. Po postu idź się obejrzeć w lustrze.

Patrzyłam jak chłopak powoli wstaje i podchodzi do magicznego zwierciadła.

- Lustereczko powiedz przecie, kto jest najbardziej zjebany na świecie. - mruknęłam kiedy chłopak zaczął się oglądać. Obserwowałam jego reakcję.

Kiedy zobaczył swój nowy "tatuaż" tylko podniósł jednął berew i z zadziornym uśmiechem spojrzał na moje odbicie. "Kurwa. Domyślił się, czyje to pismo". Zaczął oglądać się dalej. Gdy zauważył mój stanik zmarszczył brwi. "Teraz będzie się działo" - pomyślałam kiedy jego wzrok przesynął się do włosów. Jego twarz wykrzywił grymas zaskoczenia i niedowierzania. Następnie przerodził się w złość. Spojrzał na mnie.

Wystraszyłam się, chociaż to nie była moja wina. To nie ja go pomalowałam. No, przynajmniej tego nie pamiętam. Ale skoro byłam niewinna to dlaczego właśnie uiekałam przez drzwi? Złyszałam jak chłopak wybiega za mną. Gonił mnie. Dobiegłam do kuchni i zatrzymałam się przy wysepce kuchennej. On zrobił to samo po drugiej stronie, na przeciwko mnie.

- Czy możesz mi to wyjaśnić? - zapytał spokojnie. Albo ochłonął, albo to jakiś pieprzony podstęp.

- Uwierz, chciałabym, ale nic nie pamiętama. - powiedziałam ostrorznie. Mam nadzieje, że mi odpuści.

- Podobnie jak ja. - mruknął - Kiedy urwał ci się film - zapytał i usiadł na jednym z krzeseł. Ale mu się chumorki zmieniajął. W jednej chwli jest mega wkurwiony i ściga mnie po domu, a w drugiej jest całkowicie opanowany i ze mną rozmawia. Nie zamierzałam jednak narzekać. Postanwiłam, że grzecznie odpowiem:

- Jakoś jak zaczeliśmy grać.

- My w coś graliśmy? - zmarszczył brwi, kiedy próbował sobie coś przypomnieć.

- Na imprezie - podsunęłam mu.

- Coś mi świta - umilkł na chwilę - A jak wróciliśmy do domu i skąd to.....wszystko - pokza na siebie rękął - I dlaczego ty jesteś nienaruszona. - powiedział z wyrzutem.

- Nie wiem. - odpowiedziałam i zabrałam się do przygotowywania lekarstwa na kaca. Trochę mi zajęło znalezienie aspiryny.

- Jestem ciekawy jak do tego doszło. W szczególności co to tego "tatuażu" - nadal stałam do niego tyłem ale mogłam się założyć, że właśnie się uśmiecha. Przewróciłam oczami.

- Nie rób tego, bo zstanie ci na zawsze. - usłyszałam śmiech chłopaka. Odwróciłam się do niego z pytaniem w oczach

- Nie przewracaj oczami.

Zmarszczyłam brwi. Nie wnikam skąd to wie. Postawiłam na blacie dwie szklanki wody i aspirynę. Kiedu wrzuciłam je do szklanek, usłyszałam jak tabletka obija się o szklankę, a następnie znajome syczenie.

- Boże, dlaczego to mósi być takie głośne. - jęknęłam kiedy poczułam ból w skroniach.

Chłopak jedynie się uśmiechnął i wypił całą zawartść szklanki. Poszłam w jego ślady. Następnie chwyciłam oba naczynia, wypłukłam je i nalałam wody. Zanim podałam ją chłopakowi zapytałam:

- Do połowy pusta, czy do połowy pełna?

- O co ci chodzi? Dawaj bo zaraz tu uschne, tak jak każdy kwiat mojej matki. - jęknął i zabrał mi szklankę. Kiedy wypił wyjaśniłam:

- Nie słyszałeś tego? - postawiłam szklankę na przeciwko nas i ją wskazałam - Pesymista powie, że jest do połowy pusta. Optymista, że do połowy pełna. Ja za to powiem: "Mam nadzieję, że to wódka". - skończyłam i sama wychyliłam całął zawartość. Usyszałam jak Luis się śmieje.

- Chciaż dzisiaj takiej nadziej nie mam. - mruknęłam i skrzywiłam się czując pulsowanie pod czaszkął.

- Już nigdy wiecej nie piję - mruknął niebieskooki. Spojrzałam na niego zaskoczona - Tych słów nigdy odemnie nie usłyszysz. - dokończył, a ja wyszczerzyłam się w uśmiechu.

Nagle usłyszeliśmy szczęk przekręcanego kluczyka w drzwiach. Oboje spojrzelimy w tamtął stronę, a następnie na siebie. Luis nadal miał na sobie ślady imprezy.

- Kurwa. Wypieprzaj na górę, bo będziemy mieli przesrane jak cię takiego zobaczął. Powiem im, że jeszcze śpisz. - chłopak bez słowa pobiegł do swjego pokoju. Zniknął w tej samej chwil, w której rodzice weszli do domu.

Chwyciłam szklanki i zaczęłam je zmywać.

- Nina! - usłyszałam krzyk Toda, a już po chwil mały był przyklejony do mojej nogi. "Boże za co? Dlaczego dzieci są takie głośne?"

- Czaść skarbie - Usłyszałam swojego ojca, więc odwróciłam się w tamtął stronę. Przyglądał mi się dziwnie - Co zrobiłaś z włosami? - "Co? Co z nimi nie tak? Pomaowane flmastrem? A może mam w nich zużytął prezerwtywe?" - zastanaiałam się gorączkowo. Po chwili jednak się uspokoiłam, bo pzypomniała sobie, że rodzice jeszcze mnie nie widzieli w nowym kolorze. Odetchnęłam z ulgą.

- Nic. Przefarbowałam. W końcu mamy wakacje. Chciałam trochę zaszaleć. - tłumczyłam.

- No nie wiem, czy to dobry.... - zaczął.

- Daj spokuj, kochanie. My, kobiety, potrzebujemy czasem takich zmian. - wtrąciła się moja matka. Posłałam jej nieme "dziękuję", a ona w odpowiedzi puściła do mnie oczko.

- A gdzie Luis? - zapytała pani Lee.

- Chyba jeszcze śpi. - mruknęłam obojętnie.

- O tej porze? - dpoytywali.

- Tak...bo ten...wczoraj.....wczoraj do puźna oglądaliśmy filmy. - jąkłam się - Ja chyba też, położe się jeszcze spać.

Widziałam jak wszysy się uśmiechajął i posyłajął sobie znaczące uśmieszki. Jedynie mój ojciec patrzył na mnie spod byka. Uciekłam od tych chorych ludzi i pobiegłam na górę.

- Oglądanie filmów. To tak to się teraz nazywa. - usłyszałam jeszcze śmiech pana Lee.

No rzesz kurwa. Teraz wszyscy myślął, że my wczoraj....Kurwa! Już chyba wolę, żeby wiedzieli, że byliśmy na imprezie.

 

Pierwsze co zrobiłam po powrocie do pokoju to odnalezienie telefonu. Oczywiście rozładowany. Podłączyła go pod ładowarkę, usiadłam po turecku na łóżku i czekałam aż się włączy. Zobaczyłam, że mam jakąś wiadomość. To Derek do mnie napisał. Wiadomość brzmała: "Stwierdziłem, że będziesz tym bardzo zainteresowana." Zmarszzyłam brwi i otworzyłam filmik, który był w załączniku.

"- A może, żeby podkręcić atmosfere, założymy się" - usłyszałam z ekanu swój głos.

W głowie zaczęło mi coś świtać. Przypomniała sobie chwilę zakładu, a potem.... nic. Kolejna czarna dziura. Wróciłam do filmiku. Obserwowałam jak idziemy łeb w łeb, aż w końcu zostały nam po dwa kubki. Luis trafił mi w pierwszy, wypiłam. Zacisnęłam kciuki, kiedy rzucał drugi raz. Nie trafił. Odetchnęłam i dalej przyglądałam się swoim poczynaniom. Trafiłam pierwszy. Jeszcze tylko jeden i.... WYGRAŁAM!! Tak, kurwa!

Pisnęłam ze szczęścia i zerwałam się z łóżka. Szybko odpisała Derekowi: "Jasne, że jestem zainteresowana!!! Dzięk. Jesteś njlepszy! :*" Wyrwałam telefon spod ładowarki i w tanecznym kroku pobiegłam do pokoju przegranego.

 

Zapukałam i nie czekając na odpowiedź otworzyłam drzwi. Chłopak spojrzł na mnie i poraz pierwszy nie robił z tego problemów. Chyba w końu dotarło do niego, że i tak się niczego nie nauczę. Już chiałam mu pokazać telefon, ale zaczął pierwszy:

- Mi, mósisz mi pomóc się tego pozbyć. Szampon nie pomaga.

- Jasne, że nie pomaga. To farba idjoto - zaśmiałam się widząc jego przerżenie - spokojnie da się to zmyć. To tylko szamponetka, a nie prawdziwa farba. A teraz patcz - zniecierpliwiona pokazałam mu filmik.

Widzaiłam jak się uśmiecha. Pewnie doszedł do momętu kiedy to on rzuca. "Już niedługo przestaniesz się tak szczerzyć, kocie."

No i stało się. Jego uśmiech powoli bledł, kiedy tfafiłam pierwszy, a potem kompletnie zgasł gdy wygrałam. Znowu zaczęłam krzyczeć ze szczęścia i wyrwałam mu telefon.

- Byliśmy pijani...Zakład jest nie warzny. - zazął tłumaczyć.

- O nie! Jest ważny! Nie odpuszczę takiego zwycięstwa! - zaczęłam krzyczeć - Zresztą wiesz, że potrafię być naprawdę uparta - dodałam. Luis westchnął i spuścił głowę. Spojrzał na mnie zrezygnowny. Uśmiechnęłam się zwycięsko.

- W takim razie, miejmy to za sobął. Co mam zrobić?

- Coś się napewno wymyśli. - uśmiechnęłam się groźnie.

 

××××××

Witam w kolejny rozdziale. Jeśli jesteście ciekawi co wymyśli Nina to zapraszam do czytania następnych rozdziałów :*

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania