Poprzednie częściMoc Wspomnień - Wstęp

Moc Wspomnień - Rozdział 5

,,Trzeba często pokazywazywać środkowy palec, bo w końcu swoje zdanie też trzeba mieć."

 

#LUIS

Niesmowicie. Właśnie tak całowała ta grzeczna dziewczynka. A może jednak nie taka grzeczna. Pogłębiłem pocaunek, nie chcąc, żeby się jeszcze skończył. Po chwili jednak poczułem jak dziewczyna się uśmiecha, a moja chwila szczęścia mija. Odsunąłem się od niej niechętnie. Nina znowu usiadła na swoim miejscu, a ja objąłem ją ramieniem, kontynuując nasze małe przedstawienie. Dziewczyna spojrzał na mnie z u śmiechem i puściła mi oczko. Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem się w tamtą stronę, gdzie w lusterku wsteczny, zobaczyłem zielone oczu Klaudiusza. Myliłem się - nie patrzył na mnie tylko na Mi. Przewrócił oczami i uśmiechnął się pod nosem.

Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłem z samochodu, stając obok Niny. Moim oczom ukazało się bardzo nietypowe ognisko. Owszem paliło się, ale mało kogo to obchodziło. Niektórzy siedzieli na ławkach, popijając coś z tak dobrze mi znanych, czerwonych, plastikowych kubeczków. Inni tańczyli w rytm, dobiegającej w tle, muzyki. Właśnie próbowałem zlokalizować jej źródło, gdy widok zasłoniło mi, nie co innego, jak tleniona czupryna Loli. Boże, czy ta dziewczyna nigdy nie odpuszcza? Spojrzałem na nią. Właśnie mierzyła wzrokiem mnie i Ninę.

- Wiecie, wedłóg mnie, do siebie nie pasujecie. Odrazu powinniście się roztać. Przynajmniej oszczędzisz sobie bólu dziewczynko - powiedziała z ,,troską" - Ale to tylko moje zdanie. - wzruszyła ramionami. Już chciałem jej coś odpowiedzieć, ale Mi mnie uprzedziła:

- Pewnie wzięłabym pod uwagę twoje zdanie, gdyby nie fakt, że ugrzęzło za głęboko w mojej dupie. - pokazała jej ,,pierścionek", który przypadkiem znajdował się na jej środkowym palcu. Złapała mnie za rękę i odeszła w stronę tłumu. Obejrzałem się do tyłu i uśmiechnąłem pod nosem, widząc osłupiałą dziewczynę. Muszę przyznać, że ja bym tego lepiej nie załatwił.

- Nina! - krzyknęła jakaś brunetka i podbiegla do dziewczyny przytulając ją do siebie, przez co Mi puścila moją dłoń. Poczułem jakiś dziwny chłód. Zmarszczyłem brwi - Chodź, musisz przywitać się z resztą! - próbowała przekrzyczeć muzykę.

Dziewczyny prawie zniknęłe mi z oczu, gdy Nina odwróciła się w moją stronę, pzypominając sobie o czymś.

- Pamiętaj, żeby nie pić z Kladkiem, jeśli nie masz naprawdę mocnej głowy. - i zniknęła, a ja nie rozumiałem o co jej chodzi. Kto jak to, ale ja umiem pić.

- To co idziesz się napić? - za mną stał rozbawiony Klaudiusz. Najwidoczniej słuszał ostrzerzenie dziewczyny.

- Jasne.

Podeszliśmy do jakiegoś stolika, z którego chłopak zgarną parę piw, szampana, wódkę, cole i kubeczki i poszliśmy do najbliższego stolika.

Po 2 godzinach zacząłem czuć lekki szum w głowie, a moje ruchy stały się niepewne. Za to Klaudiusz wydawał się być zupełnie trzeźwy, chociaż pił więcej ode mnie. Powoli zaczynałęm rozumieć słowa blondynki. Mijały kolejne godziny, podczas których zatańczyłem parę razy, ale głównie piłem z chłopakiem i tym kto akórt się przypałętał. Po pewnym czasie zacząłem grać, z kilkoma nieznanymi mi osobami, w pokera. Gra ta jednak okazała się zbyt skomplikowana dla naszych pijanych umysłów, więc graliśmy w coś innego. Nina za to prawie cały czas tańczyła. Żadko kiedy widziałem ją przy ,,barze".

- Ej, Klaudek - zwróciłem się do chłopaka.

- Co? - nareszcie wydawał się tak samo najebany jak ja.

- Skąd tak ksywka? - pokazałem na tańczącą blondyneczkę.

- Mi? - uśmiechnął się - A słyszałeś kiedyś o Małej Mi? - coś mi zaczęło świtać - Mała, wredna, ruda zołza.

- Mała - to się zgdza, ale wredna? - przypomniała mi się sytucja przed wyjściem, oraz ta przy samochodzie - No dobra, może jest trochę wredna.

- Teraz już rozumiesz. Mimo, że na zewnątrz jest blądynką, to w głębi duszy od zawsze była ruda. - wykonał jakiś nieokreślony ruch wokół klatki piersiowej.

- Mała, wredna zołza - powturzyłem, do końca nie wiedząc dlaczego.

- Ej-jej-jej - za nami pojawiła się Nina - Tylko nie zołza. Łajza jest lepsza. - puściła oczko do Klaudka.

- Kurwa, Klaudiusz, przedstaw mnie, bo chętnie bym ją zaliczył - ,,szepnął" do niego jakiś chlopak.

- A ja posuną.

-  Przelecę!

- Mogę ją bzyknąć?

- A ja puknąć? - Zaczeli pytać wszyscy po kolei. Klaudiusz zaśmiał się i potarł o siebie dłonie, jakby oczekiwał walki.

- Drodzy mężczyźni! - zawołała - Zaliczyć możecie egzamin, posunąć krzesło, przelecieć możecie się samolotem, bzykać może pszczoła, a puknąć możecie się w czoła. - razem z Klaudiuszem zaczeliśmy się śmiać, widząc zrezygnowane miny chłopaków. Jeden jednak się ockną:

- Mogę się z tobą kochać? - zapytał z pełnym zadowolenia uśmiechem. Dziewczyna jedynie przewróciła oczami i usiadła pomiędzy mną i swoim przyjacielem.

- Ostatni Luis, oky? - powiedziała nalewając do mojeg kieliszka, a następnie do swojego. Zamierzałem jej powiedziać, żeby się odwaliła, ale wiedziałem, że ma rację.

No i patrzyła na mnie tymi brązowymi oczami.

 

#NINA

Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby Luis dalej pił, gdyby nie to, że musieliśmy jakoś wrócić do domu, a ja nie zamierzałam, go taszczyć. O dziwo chłopak posłuchał się mnie i więcej już nie pił.

Po jakimś czasie Klaudiusz pomógł mi zaprowadzić niebieskookiego do samochodu. Droga powrotna minęła nam w ciszy. Dopiero kiedy wysadzili nas przed moim domeme, pojawił się problem. Musiałam zaprowadzić, ledwo trzymającego się na nogach, chłopaka do pokoju. Tym razem będę musiała skorzystać z drzwi. Jedyne co mogłam zrobić to modlić się o to, żeby rodzice spali, a Luis nie zachowywł się zbyt głośno.

Jakimś cudem dotarliśmy do jego pokoju, unikając większych wpadek. Nie licząc zbitego wazonu i mojej obolałej nogi (Definicja: Kość piszczelowa - urządzenie do znajdowania mebli w ciemnym pomieszczeniu).

Popchnęłam Luisa na łużko, a ten oczywiście pociągnął mnie ze sobą. Próbowałam oswobodzić się z jego uścisku, ale on jak jakieś piepszony bluszcz z filmów, przytulił mnie jeszcze mocniej. Zaczęłam uderzać go w klatkę piersiową.

- Spokojnie, Mi. Nie tak agresywnie.

- To mnie puść! Nie jestem twoim prywatnym miśkiem!

- Lubie kiedy dziewczyna udaje trudną do zdobycia. - powiedział, wogóle nie wzruszony moimi próbami wyrwania się.

- Po pierwsze: nie "trudną", tylko NIEMOŻLIWĄ do zdobycia. Po drugie: nie udaję!

- Napewno udajesz. W końu mnie się nie da oprzeć - arogacnki uśmieszek wykwitł na jego twarzy. Korzytając z jego nieuwagi, wyrwałam się, ale on w ostatniech chwili złapał mnie za nadgarstek.

- Zostń ze mną. Proszę - zaskomlał mi w ucho, niczym zbity pies.

Może to przez ten ton, a może przez słowo: proszę, ale położyłam się obok niego, obiecując sobie, że to tylko do czasu aż zaśnie. Moje postanwienie, jednak trafił szlag, kiedy poczułam jego ciepłe ramię, które mnie oplatało, a ja zasnęłam.

**************

Następnego dnia stanęłam nad jego łużkiem ze szklanką wody. Zawachałam się. Wiedziałam, że będzie naprwdę wkurwiony, ale pokusa była zbyt silna. Niczym wąż szepczący, do ucha Ewy. Zanim zdążyłam przemyśleć to drugi raz, zawartość szklanki, była już na jego twarzy.

 

#LUIS

- Co do.... - gwałtownie podnosłem się z łużka. Byłem cały mokry. Nic nie rozumiałem do puki nie usłyszałem śmiechu. Spojrzałem na dziewczynę stojącą nade mnął. Mój wzrok w tym momęcie mógł zabić. Ale nie. Ją rozbawiło to jeszcze bardziej.

- Lany poniedziałek! - krzyknęła

- Jaki, kurwa, lany poniedziałek?! - byłem naprawdę wkurzony - Żaden poniedziałek, a tym brdziej do cholery lany! - warknąłem. Na co ona jedynie wzruszyła ramionami. Pociągnąłem ją na łużko, tak aby była podemną - Gdybyś nie była dziewczyną, inaczej byśmy sobie porozmawiali - musnąłem ustami jej ucha.

- To była groźba? - unisła prowokująco brwi. Przytaknąłem - I tak się nie boję, więc szkoda strzępić język - przybliżyła się do mnie i szepnęła tuż przy moich ustach - W końcu nie wiadomo jakie rzeczy potrafisz nim zrobić - Powiedziała dwuznacznie. Czy ona naprawdę właśnie sugerowała......nie zdążyłem dokończyć myśli, bo poczułem jak moje plecy boleśnie stykają się z ziemią. Ta kruszyna właśnie zepchnęła mnie z łóżka!

- Tak łatwo was rozproszyć - zaśmiała się - Bądź gotowy za godzinę - i znowu zastawiła mnie osłupałego. Z tą różnicą, że teraz leżałem na ziemi.

O nie. Mnie się tak nie traktuje. Czas na zemstę.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania