Poprzednie częściMoc Wspomnień - Wstęp

Moc Wspomnień - Rozdział 17

"Zmień strach przed nieznanym w ciekawość."

 

#NINA

Pobiegłam na górę i weszłam do swojego pokuju. Zaczęłam szukać jakiegoś cieplejszego ubrania, którego oczywiście nie spakowałam. "No bo po co pakować takie rzeczy na wakcje?" Moją uwgę zwrócił jakiś przedmiot lerzący w kącie pokoju. Okazało się, że to bluza Luisa. Pewnie zostawił ją tu po imprezie. Wzruszyłam ramionami, stwierdzając, że nic lepszego nie znajdę. Ściągnęłam z siebie mokre ubrania  i nałożyłam granatową bluzę z napisem: "Avada Kedavra Bitch". Mój organizm powoli zaczął się uspakajać, czując przyjemne ciepło. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że cały czas drżałam. Mokre włosy związałam w coś, co miało być kucykiem. Podeszłam do lustra. Uśmiechnęłam się na swój widok. Bluza sięgała mi prawie do kolan, a jej rękawy były dłuższe o conajmnie 6 cm. Do tego długie skarpetki w kolorowe paski.

Usłyszałam ciche pukanie i zgrzyt otwieranych drzwi. Odwróciłam się do chłopaka, który jeździł po mnie wzrokiem z wielkim bananem na ustach i iskierkami rozbawienia w oczach.

- Czy to moja bluza?

- Nie. Wydaje ci się. - odpowiedziałam i przygryzłam wargę.

- Nie rób tego. - zaczął do mnie podchodzić. Odwróciłam się w stronę lustra.

- Tego? - powturzyłem ten sam gest.

- Owszem.

- Dlaczego? - dopytywałam, przyglądając się mu w odbiciu w lustrze. On zrobił to samo, stojąc za mnął. Zignorował moje pytanie.

- Na tobie leży lepiej. - znowu zmierzył mnie wzrokiem. Znowu przygryzłam wargę. Spojrzał na moje usta.

- We wszystkim, będę wyglądała lepiej od ciebie. - odpowiedziałam zgryźliwie, chcąc rozładować napięcie, które utworzyło się między nami.

- Naewt w bokserkach? -oczywiście moje starania zostały zniszczone przez szepczącego mi do ucha Luisa.

- Nawet w nich - odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem, czyjąc miękkie usta chłopaka na mojej szyi.

Jego dłonie objeły mnie w tali i przyciągnęły do siebie. Moje plecy dotykały twardej klatki piersiowej. Chłopak nadał sunął ustami od ucha do obojczyka, zatrzymując się w miescuj moich czułych punktów. Mimowolnie odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o jego ramie. Poczułam, że Luis się uśmiecha, ale nie przestaje mnie całować. Jego ramiona przytuliły mnie jeszcze mocniej. Kiedy dotarł do obojczyka, zassał skórę. Poczułam pieczenie. Chłopak oderwał się ode mnie i dmuchnął lekko na wrażliwe mijesce. Przysunął się do mojego uch i wyszeptał:

- Spójrz w lustro - słyszałam chrypę w jego głosie.

Niechętnie wyknałam polecenie i podniosłam głowę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nasze oczy. Moje ciemne, brązowe i jego jasne, niebieskie. Tak różne od siebie, a jednak błyszczały w ten sam sposób. Podążyłam za jego spojrzeniem, na mojął szyję i zamarłam. "Cholera, ten chuj, zrobił mi malinkę". Już otwierałam usta, aby mu to wykrzyczeć, ale ponownie poczułam jego usta na swojej skórze. Tym razem pocaunek złożył na brzegu mojej szczęki. Obserwowałam w lustrze, jak kieruje się do moich ust całując policzek.

- Luis! - usłyszałam krzyk z dołu. Chłopak jednak to zignorował i pocałował kącik moich ust - Luis! Na dół, ale już!

Chłopak oderwał się ode mnie z westchnieniem i spojrzał na moje odbicie. Rzucił szybkie spojrzenie na moje pzygryzione usta.

- Bo to ja chciałbym je przygryzać. - odpwiedział cicho na moje wcześniejsze pytanie i opuścił mój pokuj.

Zdezorientowana patrzyłam przez chwilę na swoje odbicie i pamiętkę, którął mi zostawił. Z westchnieniem rzuciłam się na łóżko. Zakopałam się pod kołdrął i przytuliłam twarz do ciemnego futerka pluszaka.

Próbowałam zrozumieć co tu się wcześniej stało. Zaczęłam się zastanawić czy to nie jest jego kolejna gra, zmsta? Przecierza sama tak robiłam. "Tylko, że ty nie szeptałaś mu takich słodkich słówek" - odezwał się głos w mojej głowie. Przypomniała mi się sytuacja, zarówna ta sprzed kilku sekund, jak i ta w łazience. Od kiedy Luis satł się taki troskliwy i czuły wobec mojej osoby? Oczami wyobraźni ponownie zobaczyłam jego pocaunki. Nie były namiętne tylko słodkie, a i tak wzbudzły we mnie dreszcze. Do tego jego silne ramiona, które mie przytulały. Właśnie PRZYTULAŁY, a nie zachłanie jeździły po moim ciele. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Ziewnęłam, zmęczona tym wszystkim. Potem pomyślę co z tym dalej zrobić. Narazie chcę się tylko zdrzemnąć.

*********

 

#LUIS

- Słucham, mamo? Co chciałaś? - zapytałem na pozór znudzonym głosem, kiedy zeszłem do kuchni. Mam nadzieję, że nie widać po mnie tego co robiłem, bo biorąc pod uwagę ich przypuszczenia..... Miał bym przerąbane.

- Nic. Chciałm po prostu zobaczyć w końcu mojego synka. - zaczęła ciągać mnie za policzki.

- Mamooo - jęknąłem.

- No co? Dlaczego się przed nami chowłeś?

- Nie chowałem. Po prostu byłem zmęczony. Mówiłem, chyba coś mnie złapało.

- Masz rację. Jesteś cały rozgrzany. - pisnęła przerażona i podeszła do szfki z lekami. "Żebyś tylko wiedziała, glaczego?" Mała podpowiedź: nie ma to nic wspólnego z chorobął, a raczej małął, rudął istotkął, siedzącą na gurze"

Moja rodzicielka podała mi lekarstwo i kazła je pąłknąć. Zrobiłem to i czekałem.

- Co dzisiaj robiliście? - spytała nie patrząc na mnie. Zwróciłem uwagę na liczbę mnogął.

- Ja prawie przez cały dzień leżłem w łóżku. A co do Niny, to sama ją zapyatj. Ja nie mam zielonego pojęcia.

- A wybieracie się gdzieś może? No wiesz na jakieś ognisko, czy imprezę? A może jakaś kolacja? - nadal nie patrzyła mi w oczy. Jęknąłem. Czyli jednak przypuszczenia Niny się sprawdziły.

- Mamo jeśli sugerujesz, że mnie i Mi coś łączy to... - urwałem widząc, jak moja matka podnosi na mnie wzrok i się uśmiecha, szłysząc w jaki sposób nazwałem dziewczynę. "Cholera!". - ...jesteś w błędzie. - dokończyłem.

- Synu nie musicie się z tym kryć, my.....

- Mamo. Nas nic nie łączy. - czułem się jakbym kłamała, ale przecież mówiłem prawdę. Te wszystkie pocaunki nic nie znaczyły. Prawda?

- Dobrze. Już dobrze. - czarnowłosa kobieta unisła dłonie w obrnnym geście - Ale gdyby, jednak, coś kiedyś się zmieniło...

- Momo! - krzyknąłem zły, że nie może odpuścić już tego tematu.

- Czy to coś złego, że chcę aby mój syn znalazł zobie jakąś PORZĄDNĄŁ dziewczynę?! - ona równierz zaczęła krzyczeć z wyrzutem. Teraz już wiem po kim się tak szybko denerwuję. Westchnąłem zrezygnowany.

- Mamo. Znalazłem już swojął miłość. Stoi w kuchni i nazywa się lodówka.

Zobaczyłem uśmiech na twarzy rodzicielki. Podeszłem do niej i pocałowałem w czoło.

- Przepraszam, że wcześniej się uniosłem.

- Nic nie szkodzi, to moja wina. - spojrzałem na niął zaskoczony - W końcu odziedziczyłeś to po mnie. - puściła do mnie oczko.

Uśmiechnąłem się do niej i chciałem już wyjść z kuchni, ale zatrzymało mnie jej pytanie:

- Kochnie, dlaczego pachniesz truskawkami?

- Jadłem je niedawno. Miałem na nie strasznął ochotę. - naszczęście technikę kłamania miałem opanowanął perfekcyjnie.

Wycofałem się z pomieszczenia i pobiegłem do pokoju. Rzuciłem się na łóżko i powąchałem swoją koszulkę. Faktycznie. Utrzymał się na niej, tak dobrze mi znany zapach owoców, który zawsze towarzyszył dziewczynie. Uśmiechnąłem się do siebie jak głupi i zacząłem wspominać.

Kiedy wszedłem do jej pokju stała przed lustrem. Miała założonął mojął bluzę, w której mogłaby się utopić. Wygldała seksownie i słodko jednocześnie. Nie mogłem powsztrzymać uśmiechu. Podeszłem do niej. Rozmawialiśmy o czymś, a ja cały czas patrzyłem na jej odbicie. Nie potrafiąc się dłużej powstrzymać, zacząłem całować ją po szyi. Słyszałem jej przyspieszony oddech, czułem jak odchyla głowę, opierjąc ją o moje ramię, materjał MOJEJ bluzy na jej ciele, które obejmowałem. Wszystko to sprawiał, że nie mogłem oprzeć się myśłi, że ta krucha, seksowna, wygadana dziewczyna jest moja i tylko moja. Nie zamierzałem się nią dzielić z jakimś lamusem, który na niął nie zasługuję. Dlatego zobiłem jej malinkę. Widziałem złość w jej oczch, która znikła kiedy ponownie złożyłem pocaunek na jej skurze. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. W końcu to ja sprawiłem przyjemność jej, a nie na odwrót.

Zerwałem się z łóżka i niewiele myśląc poszedłem do jej pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i zcząłem szukać dziewcznę. Nigdzie jej nie było. Może jednak zeszła na dół? Zrezygnowany spowrotem odwróciłem się w stronę drzwi. Chwyciłem za klmkę, ale moich uszu dobiegło ciche mruknięcie. Spojrzalem na łóżko, gdzie leżała mała księżniczka. Była zakopana pod kołdrął i jedyne co było widać to jej zamknięte oczy i kawałek nosa. Obok niej, oczywiście, leżał Gieniuś. Wyglądała słodko. Miałem ochotę tam podejść i pocałować ją w czoło. Nie zrobiłem tego, bojąc się, że ją obudzę. Stałam wiec jak głupi i przyglądałem się jej  z bezpiecznej odległości. Słyszałem jej miarowy oddech i delikatnie falujące ciało, gdy oddychała. Jej nos marszczył się uroczo, jakby śniło się jej coś nieprzyjemnego.

Zcząłem się zastanawiać, po co tu tak właściwie pzyszedłem. Napewno nie dlatego, że liczyłem na ciąg dalszy. Teraz, gdy się jej przyglądam, zrozumiałem co zrobiłem. Zburzyłem, to, co udało się nam zbudować do tej pory. W którymś momęcie, nasze docinki przestały mieć na celu poniżenie tej drugiej osoby. Były po prostu zabawnymi komętarzami, których nikt nie bierze na powarznie. Zaprzyjaźniliśmy się. Powoli zacząłem przyzwyczajać się do naszej nowej relacji, a teraz to wszystko zniszczyłem, bo nie potrafiłem powiedzieć: STOP. Ale mimo wszystko, nie żałowałem tego co zrobiłem. Bałem się przyszłości i tego co przyniesie, ale strach mieszał się z ciekawościął i nadzijął, że będzie to coś dobrego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania