Poprzednie częściMoc Wspomnień - Wstęp

Moc Wspomnień - Rozdział 25

"(...) zamek spłonie do gołej ziemi, wraz z księciem z bajki. Potem siedmiu krasnoludkom coś odbije w styli ninja i na kopach wywalą Cię z królestwa." - Kami Garcia & Margaret Stonl "Niebezpieczne istoty".

 

Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, oceniając bluzkę, którą zamierzałam kupić. Leżała dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale jak na mój gust miała za duży dekold. Przechyliłam głowę w prawo mając nadzieję, że patrzenie na nią z tej perspektywy może coś zmieni, ale nie. Nadal było widać moje piersi. Zrezygnowana zdjełam ją, przebrałam się z powrotem w swoje ubrania. Odsunęłam zasłonę i wyszłam z przymierzalni. Udałam się na ponowne poszukiwania. Tym razem skierowałam się w stronę sukienek. Przekładałam wieszaki, błądząc myślami gdzieś indziej. Zastanawiała się o czym chciał porozmawiać mój ojciez z Luisem. Miałam nadzieję, że nie będzie mu groził (tak, zdarzało mu się). Może jednak trzeba było im powiedzieć prawdę, zamiast brnąc w to dalej? Istnieje szansa, że by nam uwierzyli. Bardzo mała, ale zawsze coś.

Kątem oka zobaczyłam jakiś ruch. Spojrzałam w tamtą stronę i poczułm jak serce mi zamiera. Za szklaną ścianą sklepu, stała dziwna postać w brązowej szacie. Odrazu ją rozpoznałam. Była to ta sama zjawa co w tej dziwnej wizji. Tak jak wtedy miała kaptur zasłaniający jej twarz, ale mimo to czułam, że się mi przygląda. Gdy otrząsnełam się z pierwszego szoku, szybko skierowałam się w stronę wyjścia, chcąc dowidziejć się o co chodzi. Wybiegłam na słońce i spojrzałam na miejsce gdzie parę sekund temu stała tajemnicza postać. Zmarszczyłam brwi, widząc puste miejsce. Rozejrzałam się dookoła. Przecież to niemożliwe, aby ktoś tak szybko się pzemieszczał. "Co się ze mną, do cholery dzieje?" Najpierw ta dziwna wizja, która była nie wiadomo czym. A teraz kiedy już o tym zapomniałam, mam zwidy. Czy to już podchodzi pod chorobę psychiczną? Mam już zacząć pakować się do psychjatryka?

- Nina? - poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Odskoczyłam i odwróciłam się spodziewając się, że zobarze oszpeconą twarz, przesłoniętą brązowym kapturem.

Pomyliłam się. Moje serce jednak i tak nie zwolniło, widząc osobę, któa stała na przeciwko mnie.

- Jasper.

********

 

#LUIS

Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywałem się w ekran telefonu. Dobre 5 minut temu wysłałem Ninie wiadomość, pytając się gdzie mam jej szukać i nadal nie dstałem odpowiedzi. Może trochę przesadzałem, ale czułem jakiś wewnętrzny niepokuj. Nie rozumiałem czym dokładnie był spowodowany, ale napewno miało to coś wspólnego z blondynką.  Westchnąłem i poszedłem w kierunku "centrum", gdzie mieściło się najwięcej slepów. Najwyżej będe mósiał się zwrócić. Miałem tylko nadzieję, że nic się jej nie stało. Tak wiem, że panikuję, ale po rozmowie z jej ojcem, każdy z was zacząłby sikać w majtki.

- Dam ci dobrął radę, bo nawet zacząłem cię lubić i byłoby mi cię trochę szkoda: ma się jej nie stać żadna krzywda. Jeśli zobacze u niej chodź zadrapanie to urwe ci jaja i zrobie z nich jajecznice. I nie obchodzi mnie tłumaczenie, że drapnął ją kot sąsiadów, jasne? - zastanawiałem się czy to JA mam jej nie skrzywdzić, czy aby mnie wykastrwać wystarczyłoby mu aby się potknęła, podczas gdy ja byłem 10km dalej.

Jakoś nie miałem ochoty tego sprawdzać, dlatego przyspieszyłem kroku. Oczywiści to nie były jego jedyne groźby skierowane w moją stronę. Kiedy po 20 minutach oznajmił, że mogę już iść ucieszyłem się bardziej, niż gdyby ktoś mi powiedział, że szkoła się spaliła i nie musimy do niej chodzić.

Dotarłem do centrum i z ulgą zauważyłem, że blondynka stoi przed jednym ze sklepów. Spiąłem się widząc, że nie jest sama. Rozmawiała z jakimś dobrze zbudowanym brunetem. Pczułem się jak wczoraj kiedy zobaczyłem ją z Derekiem. Nie rozumiałem co to za uczucie, ale nie podobało mi się ani trochę. Mając nadzieję, że im nie przeszkodzę (słyszycie ten sarkazm?) ruszyłem w ich stronę. Podeszłem do Niny i objąłem ją w talii.

- Hej kocie, czemu nie odpisywałaś? Martwiłem się. - odezwałem się i pocałowałem zaskoczoną dziewczynę w policzek.

- Zapo...

- Bo była ze mną. - przerwał jej ten pajac. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że jest równie zaskoczony co Mi. - Jestem Jasper. Chłopak Niny. A ty to....

Tym razem to ja spojrzałem na niego zdziwiony. Chłopak? Zwróciłem wzrok na brązowooką. Stała z razchyłonymi wargami i wytrzeszczonymi oczami patrzyła na bruneta.

- Chłopak? - powtórzyła - Przepraszam, ale chyba coś mnie ominęło. Od kiedy my jesteśmy znowu razem?

Wychwyciłem słwo: "znowu". Wydawało mi się, że Nina nie bawi się w związki. Przynajmniej tak mówiła.

- Oj no kochnie, nie złość się. Myślałem, że taki mały szczegół nie może nas rozdzielić.

- Mały szczegół? Mały kurwa? Chociaż biorąc pod uwagę twojego zdradziekiego fiuta to w sumie masz rację z tym MAŁYM.

Zdusiłem prychnięcie słysząc słowa dziewczyny. Co jak co, ale wiedziła jak zranić ego faceta.

- Kochanie...

- Nie Jasper, żadne kochanie. Nie dość, że naciskałeś mnie w sprawie seksu, co już powinno być powodem do zerwania, to jeszcze mnie zdradziłeś. Z moją przyjaciółką. - wstrzymałem oddech słysząc te rewelacje. A więc to on był tym największym dupkiem świata, który ją zranił. Miałem ochotę przejechać jego buźką po asfalcie. - Zdradziliście mnie oboje. - dodała ciszej.

Odwróciła się chcąc odejść, ale chłopak złapał ją za rękę. Zacisnąłem swje dłonie w pięści i poczułem wbijajaące się w skurę paznokcie. Blondynka wyrwała się z uścisku i z uniesioną wysoko brodą czekała na słowa sawojego byłego.

- Dlaczego nie możesz mi tego wybaczyć, zapmnieć?

- Wybaczyć i zapomnieć? Nie dzięki. Ani nie jestem Jezusem, ani nie mam Alzheimera.

- Czyli teraz mnie nie nawidzidzisz? Po tym wszystkim co razem przeszliśmy? - zrobił krok w jej stronę i wyciągnął rękę jakby chciał ją dotknąć.

- Odpuść stary. - warknąłem i złapałem jego dłoń - Nie widzisz, że ona nie chce cię znać?

- A ty niby kim jesteś, żeby to oceniać. - spojrzał na mnie groźnie, z wyrzszością.

Już chciałem powiedzieć, że jej chłopakiem, ale Mi weszła między nas.

- Uspokujcie się. Oboje. - dodała patrząc na mnie stanowczym wzrokiem. Zgrzytnąłem zębami, ale się wycofałem. Dziewczyna z powrotem odwróciła się do tego dupka.

- Jasper, to nie tak, że cię nienawidzę, ale gdybyś zaczął się palić, a ja miałabym wodę, to bym ją wypiła. - posłała mu czarujący uśmiech i łapiąc mnie za dłoń, skierowła się do najblirzszego sklpu.

- A więc to tak? Teraz dajesz dupy temu kolesiowi?! Słyszałem, że nie tylko jemu. Nie uważasz, że mi też się należy?! - usłyszeliśmy za sobą krzyk, a parę osób spojrzało w naszą stronę.

- A na jakiej podstawie uważasz, że masz do niej jakiekolwiek prawo? - warknąłem.

Zatrzymałem się i spowrtem spojrzłem na niego. Z zaciśniętymi pięśćmi ruszyłem na bryneta. Zatrzymałem się, czując drobną dłoń na swoim raminiu. Spojrzałem w czekoladowe oczy, a moja złość lekko zelżała.

- Zostaw go. Za takie gówno nie warto iść do więzienia.

Jedynie skinąłem głową i dałem się poprowadzić blondynce.

 

#NINA

Poraz kolejny stałam w przymierzalni i przyglądałam się swojemu odbiciu. Tym razem miałam na sobie krwiście czerwoną sukienkę, opinającą ciało. Sama nigdy nie wybrałabym takiego koloru. Pomysł był Luis i muszę przyznać, że panujące przekonanie, że faceci nie znają się na modzie jest mitem. Sukienka była idealna. Spróbowałam uśmiechnąć się do swojego odbicia, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że jest to pusty, nic niewarty uśmiech. Dlatego właśnie siedziałam w  przymieżalni już od dobrych 10 minut. Nie mogłam się tak pokazać Luisowi. Nie zamierzałam mu pokazywać, że ta sytuacja, aż tak bardzo wyprowadziła mnie z równowagi. Przecież nie powinna, w końcu mineło już tyle czasu.... A jednak, nadal boli. Uniosłam oczy do góry  i gwałtownie wciągnęłam powietrze. Za mną stał niebieskooki, a jego mina była równie posępna co moja, tyle że jego dodatkowo wyrażała gniew.

- Chcesz żebym dostała przez ciebie zawału? - spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszło mi to równie marnie co wcześniej.

- Wołałem, ale nie odpowiadałaś. - jego głos nie wyrażał żadnych emocji, a oczy cały czas wpatrywały się w moje odbicie - Myślałem, że coś się stało.

- Jak widzisz, nic mi nie jest - "a przynajmniej prawie nic"

- No właśnie nie widzę.

- O co ci chodzi?! - odwróciłam się gwałtownie w jego stronę.

- Nie udawaj, że nie wiesz! - rzucił oskarżycielsko - I nie udawaj, że wszystko jest w porządku, bo widzę że nie jest. Mnie nie okłamiesz. - dodał trochę ciszej.

- Wyjdź. - byłam w stanie powiedzić tylko tyle.

- Co? Dlaczego? Nina ja nie chciałem krzyczeć, po prostu...

- Po prostu wyjdź. Skoro nie mogę cię okłamać, to przynajmnie spróbuję to ukryć.

- Nina... - odwróciłam się spowrotem w stronę lustra czując jak do oczu powoli napływają łzy.

- Nie Luis. Poprostu wyjdź, idź do domu. Chcę być przez chwilę sama. 

- Nie powinnaś.....

- Proszę. - mój głos lekko się załamał, przez co nie byłam pewna czy chłopak mnie usłyszał. Jednak kiedy w końcu odwarzyłam się unieść zwrok jego już nie było. Zostałam sama. Czułam napływające fale bólu i żalu. W takich momętach zawsze szłam poćwiczyć - to pomgało, ale teraz nieczułam się nawet na sile ustać. Oparłam się o ścianę przymierzali i osunęłam się w dół. Poczułam na policzku łzy, ktore tak długo powstrzymywałam. Nie chciałam ich, ale wiedziałam, że tym razem ich nie powstrzymał. "Tylko ten jeden raz pozwole im popłynąć" - obiecałam sobie - "Tylko raz, żebym potem mogła dalej udawać, że wszystko jest w pożądku".

 

×××××××

Tak bardzo was przepraszam za długą przerwę. Chciałabym powiedzieć że to się więcej nie powtórzy, ale nie mogę. Cały czas coś się dzieje i po prostu nie mam czasu na pisanie. Dlatego nie będę obiecywać, że postaram się dodawać regularnie. Będę to robiła gdy będę miała czas.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania