Poprzednie częściPerełka cz 1

Perełka cz 15 i 16 (wersja trochę poprawiona)

Ognisty płyn palił gardło, ale gdy już przedostał się do żołądka, poczułam dające pociechę ciepło. Odgłosy chłosty dochodziły teraz do mnie jakby z odległości, przytłumione lekko, przez krążącą w moich żyłach krew i alkohol. Chcąc odgrodzić się jeszcze bardziej od rzeczywistości, zanim butelka została mi odebrana, pociągnęłam kolejny, solidny łyk.

- Wystarczy, Pani – Mężczyzna wyrwał mi piersiówkę i ukrył w kieszeni kurtki, zupełnie nieczuły na tęskne spojrzenia, jakie posyłałam za przedmiotem.

Zadziwiające, jak taka mała ilość, w tak szybkim czasie, mogła uderzyć mi do głowy.

Chyba że …, butelka zawierała nie tylko alkohol. Narkotyki?

- Co to było? - Schwyciłam czarnowłosego za ramię, na tyle mocno, na ile pozwalał mój obecny stan i spróbowałam skoncentrować na jego twarzy rozmazujące się spojrzenie.

- Jesteś w szoku, Pani – powiedział cicho. – Odprowadzę cię do powozu, tam odpoczniesz nieco i wszystko będzie dobrze. Tylko pierwsza chłosta robi na człowieku takie wrażenie.

Potrząsnęłam głową, by myśli jakoś się w niej poukładały, efekt niestety był dość mizerny.

Pierwsza chłosta? Jeśli myślał, że jeszcze kiedyś wezmę udział w czymś takim, świadczyło niezbicie, że musiał upaść na głowę z któregoś z tych olbrzymich wierzchowców.

- Map, poinformuj Panią, że lady Nala źle się poczuła – rzucił polecenie, a jeden z żołnierzy natychmiast ruszył, by je wykonać.

Chwilę później siedziałam już na wyścielanej ławie, a mężczyzna okrywał mnie lekkim kocem. Czułam się dziwnie, ten stan bardzo mi się nie podobał. Wsparłam głowę o poduszki i przyglądałam się krzątającemu się wokół człowiekowi, nie do końca mogąc zrozumieć jego zachowanie. Żaden inny żołnierz nie przejmował się tym, że stojąc w tłumie, za moment zwrócę własny żołądek, tylko on, co oczywiście poczytywało mu się na plus. Na minus zaś, napojenie mnie tym specyfikiem, po którym czułam się trochę jak po narkozie, wyprana z chęci podejmowania jakichkolwiek działań, jak choćby uniesienia ręki.

Głupia, odezwał się wewnętrzny głos, choć i on był jakiś bardziej niemrawy, przecież do gardła ci tego na siłę nie wlewał. Sama chciałaś. Niby tak, musiałam przyznać ze wstydem. Chciałam zapytać żołnierza o jego imię, bo nawet nie wiedziałam jak się do niego zwracać, ale otwieranie ust przychodziło mi z coraz większym trudem. Świat dookoła wirował w coraz szybszym, obłąkańczym tempie, więc mocno zacisnęłam powieki, by tego nie widzieć.

 

Leżałam na niewielkiej polanie pośrodku lasu, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca, leniwie muskającymi odsłonięte fragmenty ciała. Wciągałam głęboko w płuca zapach świeżej trawy i jakichś słodko pachnących, nieznanych kwiatków. Smakowałam w głowie słowo, które najlepiej, na chwilę obecną, oddawało mój stan. Błogość. Nie chciałam się zastanawiać, skąd się tu wzięłam, po prostu byłam. Co jakiś czas, pod błękitnym baldachimem nieba, upstrzonym lekkimi jak wata cukrowa obłoczkami, grupkami lub w pojedynkę przelatywały ptaki. Odrobinę zazdrościłam tym skrzydlatym wędrowcom, jakby to cudnie było ot tak wzbić się w przestworza, rozmarzyłam się. Jeden z ptaków wyraźnie zniżył lot i wydawał się krążyć leniwie nad moją głową. Miałam wrażenie, że jego pióra skrzą się złociście, jest też sporo większy od pozostałych, bardziej dumny, majestatyczny. Przypominał sokoła, widzianego kiedyś na pokazie sokolnictwa. Nie mogłam przestać się w niego wpatrywać, był piękny. Wiedziałam, że nie zaatakuje, nie wyglądałam przecież na królika, był zwyczajnie ciekawy mnie tak jak ja jego.

Uniosłam się odrobinę, wsparta na łokciach, gdy z ponad drzew otaczających polankę wystrzelił ciemny kształt. Kolejny sokół, tym razem o czarnych piórach, z przeraźliwym wizgiem rzucił się na tego pierwszego. Sczepiły się z sobą szponami, a na ziemię poleciało złote i czarne pierze. Pewnie jeden z nich bronił swojego terytorium, pomyślałam.

- Oj, ci młodzi, porywczy, nic w ten sposób nie załatwią – Niemalże wyskoczyłam ze skóry, słysząc obok kobiecy łagodny głos.

Poderwałam się na nogi i spojrzałam z góry na umoszczoną na trawie nieopodal starszą kobietę. Jakim cudem podkradła się tak blisko, zupełnie niezauważona?

- O kim pani mówi? - zapytałam, wpatrując się w jej twarz i rozpoznając staruszkę z chatki.

Za odpowiedz musiało wystarczyć spojrzenie w niebo, oraz lekki pobłażliwy uśmiech, jak gdyby obserwowała bawiące się dzieci, a nie parę drapieżników.

W tym momencie sen się urywał.

 

Obudziłam się we własnej komnacie i niemal natychmiast zapragnęłam powrócić do krainy snów. Głowa bolała koszmarnie, jednak nie był to zwykły ból, jaki często towarzyszy nadmiernemu spożyciu alkoholu. Miałam wrażenie, że ktoś otworzył mi czaszkę i grzebał w środku olbrzymią łyżką.

- To nie miało być tak – Usłyszałam gdzieś obok głos Elisabeth.

Ostrożnie obróciłam głowę na poduszce, by spojrzeć na dziewczynę. Siedziała na taborecie obok łóżka, niczym kupka nieszczęścia, z bladą, napiętą twarzą, na której malowało się poczucie winy. Widząc, że się obudziłam, przyłożyła do moich ust kawałek materiału, nasączonego wodą. Płynu było mało, wystarczył jednak, by zwilżyć wysuszone wargi i gardło.

- Co miało być inaczej?- zdołałam wychrypieć.

- No, z tą nalewką – wybąkała, a jej twarz, jeśli to możliwe, zrobiła się jeszcze bledsza – Miałaś dostać tylko jeden, maleńki łyczek, Olaf powiedział zaś, że wypiłaś dwa solidne hausty, zanim udało mu się odebrać ci piersiówkę. Taka ilość mogłaby powalić dorosłego mężczyznę, nawet konia by uśpiła.

No i cudnie, pomyślałam, moja nowa przyjaciółka chyba usiłowała mnie otruć. Patrząc jednak na jej smutne oblicze, natychmiast odrzuciłam ten pomysł. Nie siedziałaby przecież wtedy przy mnie, zajmując się tak troskliwie.

Zmarszczyłam lekko brwi, co niestety wywołało kolejną falę bólu i zapytałam.

- Ale dlaczego i co to za specyfik? Wytłumacz mi, proszę, bo nic nie rozumiem.

Odpowiedź Elisabeth poprzedziło głębokie westchnienie.

- To wywar podawany rannym żołnierzom, na przykład, przed amputacją kończyn. Uśmierza ból, wywołuje ogólne zobojętnienie. To było pierwsze takie widowisko, jakie widziałaś i kazałam Olafowi mieć cię na oku. Miał zareagować, gdyby z tobą coś się działo.

No i zareagował, psia jego mać, gdybym tylko mogła, zgrzytnęłabym zębami ze złości, niestety poruszanie żuchwą również nie należało do przyjemnych. Mimo wszystko odetchnęłam z ulgą, kiedy dotarło do mnie, że nikt nie chciał mnie zabić, a jedynie pomóc i osłonić. Kolejną, być może przydatną, informacją było imię żołnierza, Olaf, brzmiało całkiem przyjemnie.

- Czy macie tu może coś na ból głowy? - zapytałam, mając nadzieję, że nie spróbują znowu napoić mnie nalewką, W tym konkretnym przypadku, zasada mówiąca: czym się strułeś, tym się lecz, wydawała się całkowicie nie na miejscu.

- Zupełnie zapomniałam – Elisabeth pacnęła się ręką w czoło, robiąc przy tym dosyć zabawną minkę – Trojan kazał ci to podać, gdy się obudzisz.

Na małym spodeczku leżały trzy pomarańczowe listki jakiejś rośliny i dziewczyna wyraźnie głowiła się, jak mi je podać. Wyciągnięta po naczynko dłoń lekko mi drżała jak po wysiłku fizycznym lub przepiciu. Z trudem, za to z olbrzymią determinacją, wsunęłam zielsko do ust.

Byłabym skłonna pożreć nawet kaktusa, byle tylko pomogło. Listki miały przyjemny, lekko orzechowy posmak. Przymknęłam oczy i opadłam z powrotem na poduszkę. Po kilku minutach ból zaczął ustępować, listki działały zdecydowanie szybciej niż aspiryna.

- Dzisiaj nie powinnaś już wstawać – zarządziła Elisabeth, wyraźnie już spokojniejsza.

Słońce za oknem chyliło się ku zachodowi. Ponieważ nauczyłam się już, rozpoznawać godziny obserwując tylko położenie słońca, czy księżyca, doszłam do wniosku, że dochodzi osiemnasta. W żołądku zaburczało mi donośnie, przypominając, że dziś jeszcze nic nie jadłam. Byłam wściekle godna, mój biedny Potwór pewnie też.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Nefer 03.10.2019
    A już pomyślałem, że ktoś zapragnął bohaterkę porwać, dla sobie wiadomych celów. A tu tylko "nadużyła lekarstwa". :-) Oczywiście, musi posiadać zdolności magiczne (kolejna wizja) i to z pewnością uczyni ją dla wielu cenną. Co dalej, zobaczymy. Językowo bez zarzutu.
    Pozdrawiam
  • Nefer 23.01.2020
    Hej. Zamierzasz kontynuować? Bo chwilę już czekamy. :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania