Perełka cz 3
. Maż miała jasnoróżowy kolor, gdzieniegdzie przetykany pasmami złota.
Kojarzyła mi się z letnim niebem o wschodzie słońca i w innych okolicznościach zachwyciłby mnie ten widok. W obecnej sytuacji jednak wcale mi się nie podobał. Wyciągnęłam rękę, i mocno uszczypnęłam się w ramię, mając nadzieję na przebudzenie we własnej wannie. Poczułam ukłucie bólu, ale dookoła nic się nie zmieniło. Panowała cisza.
Starałam się nie popaść w histerię, i zmusić szare komórki do wytężonej pracy. Połacie obrzydliwej brei musiały mieć gdzieś swój koniec, musiałam tylko do niego dotrzeć.
Ruszyłam przed siebie niezdarną żabką, w myślach przeklinając brak kondycji, i wieczory spędzone na kanapie. Po kilkudziesięciu metrach ręce omdlewały mi ze zmęczenia, a nadzieja na wybrnięcie cało z sytuacji odeszła, ze złośliwym uśmiechem machając na pożegnanie. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, mogły to być minuty, albo całe godziny. Pod stopami, ani nade mną nadal nie było nic, tylko różowawa substancja. Uczucie beznadziei tuliło się do mnie, jak nieustępliwy, acz czuły kochanek. Uchwyciłam w dłonie perełkę na łańcuszku, aktualnie jedyną rzecz jaką miałam na sobie. Prawdopodobnie byłam jej ostatnią posiadaczką. Nie przekażę jej, idąc śladem babci następnemu pokoleniu.
Niespodziewanie moją uwagę przyciągnął nieoczekiwany ruch. Pasma złota przetykające róż poczęły kumulować się w jednym miejscu, splatając z sobą niczym w miłosnym tańcu, by utworzyć coś jakby różę w pełnym rozkwicie. Westchnęłam, porażona jej urodą, i niemal natychmiast zapragnęłam dotknąć niesamowitego zjawiska. Wyprysnęłam do przodu z energią, o jaką nie podejrzewałabym się chwilę wcześniej. Wydawało mi się, że kwiat emanuje jakąś dziwną siłą, ciepłem które mogło wybawić mnie od szaleństwa. Ręka sama, jak gdyby bez udziału woli dotknęła jednego z płatków. Poczułam jak gdyby w głowie eksplodowało mi milion słońc, i po raz kolejny tego dnia wessało mnie. Pchana nieznaną siłą. płynęłam złotym tunelem z zawrotną prędkością. Minęła zaledwie chwila, a uderzyłam w błękitną przegrodę, która nie wiadomo skąd pojawiła się przede mną. Poczułam w ustach smak słonej wody. Najcudowniejszy, najwspanialszy, a przede wszystkim znajomy aromat morza. Nad głową, w niewielkiej odległości, przez taflę przebijały promienie słońca. Plując i parskając wynurzyłam głową ponad powierzchnie. Z radością odkryłam że to coś, nie znajdowałam jeszcze określenia na to co mi się przydarzyło, wypluło mnie blisko brzegu. Nie był to jednak żaden ze znanych mi kurortów. Piasek w oddali wydawał się zbyt jasny, i czysty, a zieleń wydm zbyt soczysta, jak na polskie realia. Twierdzenie iż dryfowałam w kierunku brzegu byłoby jak najbardziej trafne, gdyż moich wyczynów w wodzie w żaden sposób nie można nazwać pływaniem. Czy to możliwe żebym w jakiś magiczny sposób przeniosła się w pobliże egzotycznej wysepki, zastanawiałam się. Przed oczyma pląsały mi wizje skąpo ubranych ratowników, owocowych drinków z palemką, i wygodnych leżaczków, by po chwili pierzchnąć przed powstałymi w wyobraźni rekinimi płetwami.
Dopiero po dotarciu na suchy ląd odetchnęłam z ulgą. Na czworakach odczołgałam się z dala od fal, i zległam na mięciutkim rozgrzanym piasku. Postanowiłam chwilkę odsapnąć, a potem wyruszyć na poszukiwanie czegoś do ubrania, i pomocy. Dokładnie w tej kolejności. Był tylko jeden mały problem, już po kilku minutach powieki zaczęły mi ciążyć. Ukołysana śpiewem morza zasnęłam.
Komentarze (14)
,,Kojarzyła mi się z letnim niebem, o wschodzie słońca, i w innych okolicznościach zachwycił by mnie ten widok. " - tu nie powinno być żadnego z tych przecinków i ,,zachwyciłby" łącznie, bo jest w formie osobowej. 5:)
1. "musiały mieć gdzieś swój koniec, musiałam tylko do niego dotrzeć." - powtórzenie "musiały"
2. "Wydawało mi się, że kwiat emanuje jakąś dziwną siłą," - tutaj zaczęłabym nowy akapit po potem długo go nie ma ;)
3. "Pchana nieznaną siłą." - bez kropki, chyba znalazła się tu przypadkowo ;)
4. "Nad głową, w niewielkiej odległości, przez taflę przebijały promienie słońca." - tutaj również rozpoczęłabym nowy akapit
5. "ponad powierzchnie" - powierzchnię*
6. "Z radością odkryłam że" - przecinek przed "że"
7. "Twierdzenie iż dryfowałam" - przecinek przed "iż"
Ta część podobała mi się jakoś najmniej z tych, które napisałaś do tej pory. Chyba miałam co do niej nieco inne oczekiwania i taki obrót sprawy zdał mi się nieco... dziwny. Wraz z tymi fantastycznymi wydarzeniami zniknął też ten zgrabny dobór słów, jaki cechował dwie poprzednie części. Prawdopodobnie jestem też zmęczona i najzwyczajniej w świecie marudzę, więc mniejsza z tym ;) Tym razem 4, ale zajrzę na kontynuację :)
W sumie mnie się podoba inność w opowiadaniu, oderwanie od rzeczywistości i zastanawiam się, jak to się w ogóle stało (albo było już w tekście, a ja przez zmęczenie nie zauważyłam ;-;) XD Ciekawa wizja różowej wody. Zastanawia mnie do czego wszystko to zmierza.
Po raz kolejny Ci napiszę: fajnie że jesteś i dziękuję za komentarz :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania