Poprzednie częściPerełka cz 1

Perełka cz 19

Nie, nie, nie, jak mogłam zapomnieć o tajemniczej postaci, snującej się za mną po zamkowym dziedzińcu? Ubolewając nad własną głupotą, miałam ochotę przywalić głową w pień najbliższego drzewa, nie było jednak na to czasu. Uciekaj, podpowiadał instynkt. Nie zwracałam już uwagi na nisko wiszące nad ziemią gałęzie, drapiące po twarzy, pognałam przed siebie. Jeden z ukradzionych, przydużych buciorów zsunął się ze stopy i został gdzieś w tyle. Nie było czasu, by po niego wracać, dlatego pozbyłam się również drugiego i dalej popędziłam już tylko w atłasowych pantofelkach. Po kilkuset metrach zaczęło brakować mi powietrza, a w boku ulokował się kujący ból. Zaczynałam tracić nadzieję, że uda mi się umknąć. W głębi lasu, gdzie liściasty baldachim przepuszczał jedynie pojedyncze słoneczne promienie, pnie zaś były o wiele grubsze, było zdecydowanie ciemniej. Podniosłam z ziemi gałąź, jedną z tych, które nie wyglądały na spróchniałe, i ukryłam się. Usiłując uspokoić oddech, nasłuchiwałam niespiesznie zbliżających się kroków, tropiącego mnie człowieka.

Zbliżał się bardzo spokojnie, mając pewność, że jest lepszy i żadna kobieta nie zdoła mu się wymknąć. Nigdy, nawet za szkolnych czasów, nie zdarzyło mi się nikogo uderzyć, tym razem jednak postanowiłam się bronić. Nie chciałam zostać zabaweczką w rękach króla.

Kroki mojego prześladowcy niespodziewanie ucichły. Zmienił kierunek poszukiwań, ucieszyłam się. Z ulgą przymknęłam oczy i przytuliłam do siebie drewnianą broń.

- Panienko. – To jedno słowo, w leśnej głuszy zabrzmiało jak wystrzał z karabinu.

Instynkt przetrwania zadziałał. Uderzyłam przed siebie, nie otwierając oczu, kij natrafił na przeszkodę, a pod moje nogi runęło coś niby worek kartofli. Najchętniej nadal trzymałabym powieki mocno zaciśnięte, by nie widzieć efektów swoich działań, ale musiałam je otworzyć, choćby po to, by sprawdzić, czy napastnik został skutecznie unieszkodliwiony. Poczułam, że cała krew odpływa mi z twarzy, lokując się gdzieś na wysokości kolan, bo na wilgotnym mchu leżał Olaf. Był blady jak kreda i nieruchomy, a z rany na skroni sączył się szkarłat. Dlaczego to znowu musiał być on? Co prawda nie cierpiałam go szczerze, zwłaszcza od pamiętnej przygody z nalewką, ale zdecydowanie nie życzyłam mu śmierci. Patrząc na jego spokojną jak u śpiącego twarz, poczułam się naprawdę podle. Czy czułabym się lepiej, gdyby na jego miejscu był ktoś zupełnie mi obcy? Nie wiedziałam.

Klękając, starałam się zaobserwować, czy jego klatki piersiowej nie unosi choćby lekki oddech, niestety nic takiego nie zauważyłam. Jęknąłbyś chociaż, błagałam w myślach. Przyłożyłam głowę do jego piersi, rejestrując mimochodem, że jego mundur w odróżnieniu od szmat, które miałam na sobie, pachniał świeżo, czystością. Wreszcie ucho wychwyciło delikatne, miarowe bicie serca. Więc jednak żył, ulga wypełniła mnie po korzonki włosów. Musiałam się zmywać, nim odzyska przytomność.

- Czołem, żołnierzu, do niezobaczenia – wymruczałam, wstając.

Zanim jednak zdążyłam zrobić choćby dwa kroki, coś złapało mnie za kostkę i pociągnęło w tył tak, że zaryłam nosem w wilgotnej ściółce.

- Jeśli Panienka spieszyła po pomoc dla mnie, to zamek jest w drugą stronę. – Usłyszałam kpiący głos.

Obróciłam się na bok i rozejrzałam. Gdzie, do cholery, był mój kij!?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • wolfie 30.12.2015
    Świetny rozdział, z odpowiednią dawką humoru. Zauważyłam tylko dwa błędy - "przy dłórzych" i "ego". Zostawiam 5 :)
  • Angela 30.12.2015
    Bardzo dziękuję Wolfie, poprawione : )
  • Lucinda 30.12.2015
    Bardzo przyjemny rozdział. Ciekawe, że bohaterka przestraszyła się po tym, co zrobiła, zwłaszcza gdy rozpoznała Olafa, a na koniec zmieniła zdanie i chciała go jeszcze raz użyć. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej:)
    ,,Ubolewając nad własną głupotą (przecinek) miałam ochotę przywalić głową w pień";
    ,,przy dużych buciorów" - ,,przydużych";
    ,,Podniosłam z ziemi gałąź, jedną z tych, które nie wyglądały na spróchniałe (przecinek) i ukryłam się" - tu przecinek przed ,,i" wyjątkowo, bo jest to kontynuacja tego, co jest na początku, a część środkowa (zdanie podrzędne) jest wtrącona;
    ,,Nigdy, nawet za szkolnych czasów (przecinek) nie zdarzyło mi się nikogo uderzyć" - tu również zdanie nadrzędne jest rozbite. Wskazówką dla Ciebie, że tak jest, powinno być to, że na początku przed przecinkiem najczęściej jest jeden wyraz (ewentualnie z jakimiś zaimkami itd.), wiadomo wtedy, że gdzieś musi być dokończenie tego zdania zawierające orzeczenie;
    ,,Panienko – To jedno słowo" - jeśli narrację rozpoczynasz z wielkiej litery, to po wypowiedzi powinna być kropka;
    ,,Uderzyłam przed siebie (przecinek) nie otwierając oczu";
    ,,spokojną, jak u śpiącego twarz" - bez przecinka, to porównanie jest proste;
    ,,Klękając (przecinek) starałam się zaobserwować (przecinek) czy jego klatki piersiowej nie unosi choćby lekki oddech";
    ,,Jęknął byś chociaż" - ,,jęknąłbyś" razem, bo czasownik jest w formie osobowej;
    ,,w odróżnieniu od szmat (przecinek) które miałam na sobie";
    ,,Czołem (przecinek) żołnierzu" - wypowiedź i bezpośredni zwrot;
    ,,wymruczałam (przecinek) wstając";
    ,,pociągnęło w tył, tak" - bez przecinka;
    ,,zamek jest w drugą stronę – Usłyszałam kpiący głos" - tu też kropka po ,,stronę", bo dalej jest z wielkiej litery. 5:)
  • Angela 30.12.2015
    Serdecznie dziękuję Lucinda, Masz ze mną prawdziwe urwanie głowy. Błędy poprawione : )
  • Lucinda 30.12.2015
    Angela, nie jest tak źle. Błędy, które popełniasz, nie są zbyt skomplikowane, więc z ich korektą wcale tak długo się nie schodzi:)
  • KarolaKorman 31.12.2015
    Twoje opowiadanie zawsze poprawi mi humor. Jeszcze do tego czytałam wcześniej inne, w którym bohater sprawdzał bicie serca na łokciu i wszystko razem eksplodowało wielką dawką śmiechu. Wielkie 5 :)
  • Angela 31.12.2015
    Dziękuję Karola, cieszę się, że czytaniu towarzyszył uśmiech : )
  • Jan Potfforny 03.01.2016
    5 !
    JP
  • Angela 04.01.2016
    Dziękuję : )
  • Rasia 10.01.2016
    "Nie, nie, nie, jak mogłam zapomnieć o tajemniczej postaci, snującej się za mną po zamkowym dziedzińcu." - znak zapytania
    "nasłuchiwałam niespiesznie zbliżających się kroków, tropiącego mnie człowieka." - bez przecinka
    "zbliżających się kroków, tropiącego mnie człowieka. Zbliżał się" - zbliżających, zbliżał. Zmieniłabym to jakoś ;)
    "pod moje nogi runęło coś, niby worek kartofli." - bez przecinka
    "by sprawdzić czy napastnik został skutecznie unieszkodliwiony" - przecinek przed "czy"
    "że jego mundur, w odróżnieniu od szmat" - bez przecinka
    "wymruczałam wstając." - przecinek pomiędzy słowami
    "Gdzie do cholery był mój kij!" - jeszcze znak zapytania. I "do cholery" powinno być wtrąceniem :)
    Widzę, że umknęła mi jedna część, więc nadrabiam. Jestem ciekawa, co się właściwie stało. Na szczęście mam drugi rozdział, więc pewnie wszystko się wyjaśni :D 5 ode mnie.
  • Marzycielka29 10.01.2016
    Ten rozdział był jednym z lepszych. Stwierdzenia i porównania jakich używa bohaterka zwalają mnie z nóg :D 5 Lecę czytać dalej
  • Lubię mieć świadomość, że przede mną jeszcze kilka części w takich właśnie momentach, opowiadanie nadal przyjemnie się zarówno rozpoczyna jak i kończy. Ciekawi mnie czy Olaf bardziej zbliży się do Naly, czy zaciągnie ją do zamku? A może ucieknie razem z nią? Ah, jak przyjemnie znowu zasiąść do tej lektury :D Lecę dalej!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania