Poprzednie częściPerełka cz 1

Perełka cz 3 i 4 (wersja trochę poprawiona)

Z przymkniętymi powiekami dryfowałam w czymś, co nasuwało na myśl tylko jedno, obrzydliwy, ostygły kisiel. Paskudztwo było dosłownie wszędzie, zdziwiło mnie jednak, że nie wdzierało się do dróg oddechowych. Z lękiem, nie mając pojęcia co zobaczę, otworzyłam oczy.

Maź miała jasnoróżowy kolor, gdzieniegdzie przetykany pasmami złota. Kojarzyła się z letnim niebem o wschodzie słońca i w innych okolicznościach zachwyciłby mnie ten widok. W obecnej sytuacji jednak wcale mi się nie podobał. Wyciągnęłam rękę i mocno uszczypnęłam się w ramię, mając nadzieję na przebudzenie we własnej wannie. Poczułam ukłucie bólu, ale dookoła nic się nie zmieniło. Panowała cisza.

Starałam się nie popaść w histerię i zmusić szare komórki do wytężonej pracy. Połacie obrzydliwej brei musiały mieć gdzieś swój koniec, musiałam tylko do niego dotrzeć.

Ruszyłam przed siebie niezdarną żabką, w myślach przeklinając brak kondycji i wieczory spędzone na kanapie. Po kilkudziesięciu metrach ręce omdlewały ze zmęczenia, a nadzieja na wybrnięcie cało z sytuacji odeszła, ze złośliwym uśmiechem machając na pożegnanie. Nie miałam pojęcia, ile czasu minęło, mogły to być minuty, albo całe godziny. Pod stopami ani nade mną nadal nie było nic, tylko różowawa substancja. Uczucie beznadziei tuliło się do mnie, jak nieustępliwy, acz czuły kochanek. Uchwyciłam w dłonie perełkę na łańcuszku, aktualnie jedyną rzecz, jaką miałam na sobie. Prawdopodobnie byłam jej ostatnią posiadaczką. Nie przekażę jej, idąc śladem babci następnemu pokoleniu.

Niespodziewanie moją uwagę przyciągnął nieoczekiwany ruch. Pasma złota przetykające róż poczęły kumulować się w jednym miejscu, splatając z sobą niczym w miłosnym tańcu, by utworzyć coś jakby różę w pełnym rozkwicie. Westchnęłam, porażona jej urodą i niemal natychmiast zapragnęłam dotknąć niesamowitego zjawiska. Wyprysnęłam do przodu z energią, o jaką nie podejrzewałabym się chwilę wcześniej. Miałam wrażenie, że kwiat emanuje jakąś dziwną siłą, ciepłem, które mogło wybawić mnie od szaleństwa. Ręka sama, jak gdyby bez udziału woli dotknęła jednego z płatków. Poczułam, jak gdyby w głowie eksplodowało mi milion słońc i po raz kolejny tego dnia wessało mnie. Pchana nieznaną siłą, płynęłam złotym tunelem z zawrotną prędkością. Minęła zaledwie chwila, a uderzyłam w błękitną przegrodę, która nie wiadomo skąd pojawiła się przede mną. Poczułam w ustach smak słonej wody. Najcudowniejszy, najwspanialszy, a przede wszystkim znajomy aromat morza. Nad głową, w niewielkiej odległości, przez taflę przebijały promienie słońca.

Plując i parskając, wynurzyłam głową ponad powierzchnie. Z radością odkryłam, że to coś, nie znajdowałam jeszcze określenia na to, co mi się przydarzyło, wypluło mnie blisko brzegu. Nie był to jednak żaden ze znanych mi kurortów. Piasek w oddali wydawał się zbyt jasny i czysty, a zieleń wydm zbyt soczysta, jak na polskie realia. Twierdzenie, iż dryfowałam w kierunku brzegu, byłoby jak najbardziej trafne, gdyż moich wyczynów w wodzie w żaden sposób nie można nazwać pływaniem. Czy to możliwe, żebym w jakiś magiczny sposób przeniosła się w pobliże egzotycznej wysepki, zastanawiałam się. Przed oczyma pląsały mi wizje skąpo ubranych ratowników, owocowych drinków z palemką i wygodnych leżaczków, by po chwili pierzchnąć przed powstałymi w wyobraźni rekinimi płetwami.

 

Dopiero po dotarciu na suchy ląd odetchnęłam z ulgą. Na czworakach odczołgałam się z dala od fal i zległam na mięciutkim rozgrzanym piasku. Postanowiłam chwilkę odsapnąć, a potem wyruszyć na poszukiwanie czegoś do ubrania, i pomocy. Dokładnie w tej kolejności. Był tylko jeden mały problem, już po kilku minutach powieki zaczęły mi ciążyć. Ukołysana śpiewem morza zasnęłam.

 

Obudziłam się, gdy ktoś potrząsnął mnie za ramię. Już miałam powiedzieć Tomaszowi, że wstanę za chwilę, pod plecami jednak nie wyczułam zwykłej sprężystości materaca. Kilka sekund zajęło również przypomnienie, że mąż mnie zostawił. Ostrożnie uchyliłam powieki. Z początku widziałam nad sobą jedynie trzy rozmazane ciemne plamy, które po chwili zmieniły się w pochylające się nade mną ludzkie twarze.

Młoda kobieta i dwaj mężczyźni wpatrywali się w..., mój Boże, moją nagą postać. Zerwałam się na równe nogi, usiłując dłońmi zakryć wszystko to, co kobieta może mieć do ukrycia, choć wziąwszy pod uwagę oszczędną budowę, nie było tego wiele.

Gwałtowny ruch wywołał niepokój wśród obcych. Faceci ukryli za plecami kobietę, czujni i gotowi do obrony. Nigdy nie przypuszczałam, że jestem taka groźna. Na szczęście jedyna z trojga, przedstawicielka płci pięknej wykazała odrobinę zdrowego rozsądku, kiedy to przepchnęła się do przodu i dźwięcznym głosem zażądała.

- Dajcie jej coś do okrycia.

Z niemałym zdumieniem zarejestrowałam, iż przemówiła w języku, którego nigdy wcześniej nie słyszałam, a mimo to rozumiałam każde słowo. W moją stronę wysunęła się ręka, ze sporym kawałkiem czarnej tkaniny, który to chciwie zagarnęłam. Peleryna, bo tym właśnie okazał się materiał, była mięciutka, pachnąca lasem, a przede wszystkim szczelnie okrywała moją nagość. Dopiero teraz nabrałam odwagi, by unieść głowę i przyjrzeć się nieznajomym. Nie dbając o to, że wyglądam mało inteligentnie, rozdziawiłam usta.

Z czystym sumieniem mogłam przyznać, że stojąca przede mną kobieta, była najpiękniejszą istotą, jaką w życiu widziałam. Kaskada ciemnobrązowych loków spływała aż do bioder, okalając buzię o lekko azjatyckich rysach i złotych, w wykroju podobnych do migdałów oczach. Ubrana w jasnozieloną suknię, kojarzyła się z wiosną, ciepłem i szczęściem. Gdy nasyciłam wzrok jej widokiem, zmusiłam się, by przenieść spojrzenie na mężczyzn. Obaj stosunkowo młodzi, zostali chyba dobrani pod kątem przeciwieństw, bo choć wysocy i postawni, różnili się od siebie jak dzień od nocy. Ten, który oddał mi swoją pelerynę, miał ciemną karnację, i czarne, sterczące we wszystkie strony włosy. Oczy w niedającym się określić kolorze spoglądały czujnie, bez przychylności. Drugi, jak łatwo się było domyślić, był blondynem, a włosy miękkimi falami opadały mu na ramiona. Ze szczerym, błękitnym spojrzeniem przypominał serfera. Brakowało jedynie koralików na szyi i deski. Obaj mieli na sobie czarne kurty, zapinane na srebrne troczki, obcisłe spodnie w tym samym kolorze i wysokie do połowy łydki buty.

Ludzie w strojach z innej epoki, uznałam. Mój wzrok powędrował w stronę połaci zieleni otaczających plażę, oczekując pojawienia się reżysera, który właśnie teraz powinien wyskoczyć za krzaków, drąc się, że psuję mu ujęcie. Żaden jednak się nie pojawił.

- Kim jesteś i co robisz na mojej plaży? - W tym dziwnym języku zapytała kobieta.

Chciałam odpowiedzieć, opowiedzieć o tych wszystkich niezrozumiałych rzeczach, jakie mi się przydarzyły, jednak milczałam. Bałam się przemówić, bo mogli nie zrozumieć mojego języka, choć ja doskonale rozumiałam ich mowę. Z drugiej strony, jeśli rozumiałam co mówią, to może i ja w tym dziwnym miejscu posługiwałam się tą mową. Postanowiłam to sprawdzić, ale dopiero gdy będę sama.

- Jesteś rozbitkiem? Czy ocalał ktoś jeszcze? - pytała kobieta zirytowana brakiem odpowiedzi – Dlaczego nic nie mówisz?

Co zrobić, zastanawiałam się gorączkowo. Przyłożyłam jedną dłoń do gardła i starając się, by moje spojrzenie wyrażało cierpienie, pokręciłam głową. Dziewczyna chciała podejść bliżej, ale ciemnowłosy ją wyprzedził, uważnie przyglądając się mojej szyi.

- Nie widzę żadnych widocznych ran, Pani.

Podszedł jeszcze trochę, a ja mimowolnie chciałam się cofnąć. Noga niestety zaplątała się w skraj peleryny i poleciałabym na ziemię, jak worek kartofli, gdyby nie silne ramiona, które utrzymały mnie w pionie.

- Może być w szoku – zwrócił się do swych towarzyszy – Powinniśmy ją zabrać do medyka.

Piękność w zielonej sukni skinęła głową, a ja właśnie zrozumiałam, że to ona wydaje polecenia, zaś mężczyźni to tylko straż przyboczna.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Angela 19.07.2019
    OOooo I któż to mnie tak lubi? : )
  • piliery 19.07.2019
    To oczywiście przyjaźnie nastawieni wielbiciele. :) Opowieść ładnie się rozwija. Czekam na kolejne odcinki.
  • piliery 19.07.2019
    Nie zauważyłem że dalszy ciąg jest :) Ciągle jestem tu jednak świeżakiem.
  • Angela 19.07.2019
    Spokojnie, nie zniknie. Kolejna część w niedzielę, jak tylko poprawię te najbardziej przerażające błedy.
    Bardzo się cieszę, że przypadło do gustu.
    Dziękuję
  • A. Hope.S 20.07.2019
    " reżysera, który właśnie teraz powinien wyskoczyć za krzaków, drąc się, że psuję mu ujęcie." - Cet! A panienkę co tu poniosło? Fale :D normalnie leje z tej wizji.
    Bardzo się podoba <3 V leci.
  • Angela 21.07.2019
    Cieszę się, że udało mi się Ciebie rozbawić.
    Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.
  • little girl 20.07.2019
    "Maż miała jasnoróżowy kolor" - Maź
    "jeśli rozumiałam co mówią , to może i ja w " - spacja ci się wkradła
    Czekam na więcej:)
  • Angela 21.07.2019
    Umknęło mi, dziękuję za wskazanie. Miło mi, że śledzisz ponownie.
    Pozdrawiam.
  • Pasja 21.07.2019
    Witam
    Obrazy oprawione w niewyobrażalne opisy. Dziewczyną z perłą na szyi, tylko dlaczego ostatnia posiadaczka... jeszcze może mieć potomstwo i może przekazać ten rodzinny klejnot. Zadziwiasz tym światem równoległym z rzeczywistym. Przebijające się pomiędzy fakty sprzed wejścia do wanny powodują rozdwojenie jaźni. Co stanie się u medyka? Ciekawa fabuła i bardzo tajemnicza.

    Pozdrawiam ciepło
  • Angela 21.07.2019
    Witaj
    W chwili kiedy bohaterka myślała, że nie przekaże perły dalej, podejrzewała iż nie wyjdzie z sytuacji cało.
    Co stanie się u medyka?- Przeczytać będzie można za kilka dni, jak poprawię.
    Miło mi, że jesteś.
    Pozdrawiam.
  • Nefer 22.07.2019
    Akcja rozwija się, można snuć różne przypuszczenia na temat dziwnego świata, do którego trafiła bohaterka. Z penością czekają ją różne przygody i zostanie wplątana w różnorakie intrygi. Ale na to przyjdzie czas. Czyta się dobrze, dopracowany język. Ponieważ na bieżąco aktualizujesz i poprawiasz starszą wersję tekstu, nie będę do niej zaglądać i poczekam na kolejne odcinki w nowej postaci.
  • Angela 22.07.2019
    I bardzo dobrze, nie zaglądaj, bo zostawiłam ją tylko po to, by sprawdzać, czy jest progres, a tam
    same byki : ( Masz rację, sporo się wydarzy i będzie z czego się pośmiać.
    Pozdrawiam cieplutko o dziękuję za uwagę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania