Śpij dzisiaj ze mną - rozdział dwudziesty pierwszy.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
-Jak nie masz czystych naczyń, to zakasaj rękawy i je pomyj, albo chociaż wstaw do zmywarki i ją nastaw, a nie gotujesz parówki w czajniku, tępa szczało – prawiłam kazanie mojemu bratu, który z rozbawieniem się przyglądał.
Zastanawiałam się, gdzie i kiedy podmieniono mi brata. Z przykrością musiałam stwierdzić, że przy Marcelinie, chociaż panował porządek i nikt nie wpadał na pomysł gotowania parówek w czajniku. Moja świeżo zaparzona ulubiona herbata smakowała obrzydliwie. Z odrazą wylałam ją do zlewu. Ciekawe, w czym będę teraz ją parzyła? Miałam ochotę ich zatłuc.
Od dwóch tygodni nie widziałam Jakuba. Nie przychodził do nas, z Michałem spotykał się na mieście lub u nas w firmie. Kompletnie nie rozumiałam jego zachowania, najpierw o mnie zabiegał, potem podrzucił miśka pod drzwi z karteczką, a teraz milczy. Czyżby to było pożegnanie? Pokręciłam przecząco głową, odganiając od siebie złe myśli. To nie miało być tak. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz – Sandra.
Umówiłam się z nią, że przyjedzie po mnie i zabierze do lekarza na zdjęcie gipsu, a później pojedziemy po samochód dla mnie. Bez samochodu nie umiałam funkcjonować, był mi niezbędny do normalnego życia. Ceniłam sobie niezależność, a samochód był jej namiastką. W przeciwieństwie do mojej przyjaciółki i brata, nie miałam problemów ze zdaniem – oni podchodzili kilka razy do tego. Moim zdaniem za bardzo się spinali, ja podeszłam do tego na luzie w dodatku w szpilkach. Egzaminator popatrzył tylko na moje buty, ale nic się nie odezwał. W przepisach nie ma słowa o odpowiednim obuwiu, gdybym chciała, mogłabym prowadzić nawet na bosaka i nikomu nic do tego.
Sandra miała znacznie gorzej od Michała. Gdy jeździłam z nią na egzaminy, widziałam, jak cala drży z nerwów i prawie mdleje. W końcu za moją namową złożyła podanie, że instruktor ma być obecny podczas egzaminu i jakoś poszło.
-Zdałam, rozumiesz, zdałam – krzyczała na cały ośrodek – mam prawko.
Rozumiałam jej radość, ja też skakałam do góry, ale nie krzyczałam bynajmniej nie tam. Dla tych, którzy tam siedzą z minami, jakby właśnie czekali na wyrok to pewnego rodzaju pocieszenie, że im być może tez się uda.
Odkąd właściwie Sandra ma prawo jazdy i gdzieś z nią jadę, zawsze trzymam rękę na hamulcu ręcznym. Zbyt późne i gwałtowne hamowanie, zbyt bliska jazda przy zewnętrznej krawędzi jezdni wprawia mnie w niepokój.
Dzisiaj, gdy jechałam z nią do szpitala na zdjęcie cholernej skorupy z ręki, nie mogłam przestać mówić, hamuj, zwolnij, ostry zakręt.
-Wiem, co robię – usłyszałam w odpowiedzi – nie musisz mi mówić, jak mam jechać.
Już miałam jej mówić, że gdybym nie musiała, to bym nie mówiła, ale ugryzłam się w język. Sama zaproponowała, że mnie zawiezie do lekarza, więc nie chciałam wyjść na niewdzięczną.
W głębi duszy cieszyłam się, że nareszcie nastanie koniec mojej męki i odzyskam swoją rękę. Teraz pozostało pojechać już tylko po nowe autko i cieszyć się z jazdy nim i uważać na drzewa rosnące przy drogach.
______________
Przepraszam za przecinki,
ale nigdy interpunkcja
nie była moją mocną stroną:(
Komentarze (11)
Bohaterka to hipokrytka, jeśli chodzi o jazdę samochodem z tego co widzę. :) Znowu mało konkretów, wiemy tylko, jak Sandra, braciszek oraz Kasia zdali egzamin. No, ważne to to raczej nie jest...
,,zakasaj rękawy i je pomyj, albo chociaż wstaw do zmywarki" - nie stawia się przecinków przed ,,ale";
,,przy Marcelinie, chociaż panował porządek " - bez przecinka;
,,oni podchodzili kilka razy do tego." - tu zmieniłabym szyk na: ,,oni podchodzili do tego kilka razy". Wspomnianego błędu nie powtarzam. Ode mnie 5:)
,, W końcu za moją namową zgłosiła, że instruktor jakoś poszło.'' - to zdanie to jest po prostu mistrzostwo :)
Fajny był ten rozdział, 4 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania