Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 4

Gdy otworzyła oczy, miała wilgotną twarz. Ujrzała nachylonych nad nią chłopaków.

– Nic jej nie będzie. – Uśmiechnął się Matt.

Nie wiedziała, co się dzieje; dźwięki, które do niej docierały, były ledwo słyszalne. Po chwili doszła trochę do siebie.

– Chodź. – Frank chwycił ją pod rękę.

Gdy tylko wstała, machnęło nią. Chłopak ją przytrzymał.

– Spokojnie, trzymam cię.

Zaprowadził dziewczynę do szatni i dał butelkę wody. Nieco oprzytomniała.

– Jak się czujesz?

– Przepraszam – wymruczała, było jej tak głupio, jak chyba nigdy.

– Posiedzimy tu i za kilka minut odwiozę cię do domu. Mówiłem, żebyś coś zjadła.

Matt wszedł do pomieszczenia.

– Jak tam?

– W porządku – odparł Frank.

– Dobrze, że nie rąbnęła głową o szafkę. Było o mały włos – stwierdził chłopak, wyglądał na mocno przejętego.

Jego słowa sprawiły, że zażenowanie wrosło. Dziewczyna siedziała i milczała, nie patrząc na kolegów.

– Lepiej ci? – zapytał Frank.

– Tak.

– Przebieraj się, zawiozę cię do domu.

Nie protestowała, nie chciała narobić sobie jeszcze większego wstydu. Za chwilę była gotowa.

– Będę ci jeszcze potrzebny? – Brunet spojrzał na Matta.

– Nie, słaby ruch. Wywłoka pozmywa, a ja na kuchni dam sobie radę. Postawisz kiedyś piwo – kumpel się uśmiechnął.

– To na razie.

Frank chwycił nastolatkę pod rękę i wyszli. Idąc koło baru usłyszeli złośliwy śmiech barmana i starszej dziewczyny.

– Nie zwracaj uwagi – powiedział chłopak.

Wsiedli do auta, kierowca od razu włączył klimatyzację i ruszył. Laura nadal się nie odzywała.

– Nie przejmuj się. W kuchni jest taki zaduch, że nawet najtwardszy zawodnik mógłby zemdleć – oświadczył chłopak, próbując nakłonić koleżankę do rozchmurzenia się.

Po kilku minutach byli pod jej domem. Zaprowadził nastolatkę do jej pokoju i posadził na łóżku.

– Prześpij się, lepiej się poczujesz.

– Chcesz coś do picia? – Laura wstała z miejsca.

– Siedź, ja przyniosę.

Frank wyszedł z pokoju. Laura zauważyła, że koleś w ogóle nie krępuje się faktem, że jest w obcym domu. Za chwilę wrócił z gazowaną wodą i puszką coli. Podał dziewczynie butelkę, a sam otworzył napój.

– Zamówię coś do jedzenia. – Wyjął telefon.

– Nie jestem głodna.

– Nie ruszę się stąd, dopóki nie zobaczę, że coś zjadłaś.

– Nie chcę, jest za gorąco.

Chłopak nie zwracał uwagi na jej żale, tylko zapytał:

– A może coś ci ugotować?

– Nie, daj już spokój.

– Dobra, zjemy kurczaka. Znam knajpę, gdzie robią świetnego i mają dobry, ostry sos.

Zadzwonił i złożył zamówienie. Spojrzał na Laurę.

– Chodź do łazienki, spłuczemy twoją rękę i nasmarujemy maścią.

Nie protestowała. Podczas zabiegu kierowana wstydem dziewczyna nie pisnęła ani słowem, ale Frank dokładnie widział cierpienie w jej oczach.

– Jak się czujesz? – zapytał ponownie.

– Dobrze.

– Wiedziałaś, który pokój brać. Tu jest o wiele chłodniej, niż w pozostałej części domu. – Objął nastolatkę. – Może jutro zostań w domu? Powinnaś dać sobie spokój z tą pracą, po niedzieli zaczniesz nową. Poza tym masz problem z ręką.

– Nie wysiedzę tu – odparła Laura.

Zadzwonił dzwonek do drzwi i Frank spojrzał na dziewczynę.

– Nie wiem, czy to żarcie, czy nie.

– Travis i matka nie dzwonią, mają klucze.

– Zapłacę i zaraz wracam – rzekł Frank i wyszedł z pokoju.

Dziewczyna czuła się bezbronna, koniecznie chciała wykręcić się od posiłku. Chłopak zaraz wrócił i dał jej jasnożółte opakowanie.

– Smacznego. – Wygiął ust. – Uważaj na sos, jest naprawdę pikantny.

Otworzył swoje pudełko, namoczył mięso w czerwonej mazi i wsadził do ust. Dziewczyna zrobiła to samo, ale ugryzła bardzo znikomy kęs. Frank skończył w kilka minut, gdzie Laura zjadła tylko dwa kawałki.

– To żarcie jest genialne – stwierdził z dumą.

Zerknął na koleżankę – męczyła trzeci kawałek.

– Nie smakuje ci?

– Mówiłam, że nie mam apetytu.

– Zjesz cztery i dam i spokój. Przecież są małe.

Laura, po żmudnych staraniach, w końcu zjadła tyle, ile kazał. Odstawiła pudełko.

– Dzięki. Już nie dam rady.

Chłopak się uśmiechnął.

– Ok, niech będzie.

Znów ją objął, przycisnąwszy lekko do siebie.

– Prześpij się, dobrze ci to zrobi. – Pogładził jej policzek.

Dziewczyna siedziała i patrzyła przed siebie. Nie bardzo wiedziała, jak się zachować.

– O co chodzi? – Odwrócił jej twarz w swoją stronę.

– O nic.

Chłopak się roześmiał.

– Dlaczego mi nie powiesz, żebym się odwalił?

Rozweselił ją, ale nie odpowiedziała na pytanie. Obserwował przez chwilę malujące się na jej twarzy zakłopotanie, po czym musnął jej usta swoimi. Widząc, że Laura milczy, drugi zaraz ją pocałował, tym razem o wiele namiętniej. Objął dziewczynę mocniej, z każdą sekundą całując coraz głębiej. Laura nadal była lekko powściągliwa. Siedzieli tak dłuższą chwilę, w końcu Frank się od niej odkleił. Od razu uśmiech zawitał na jego twarzy.

– W porządku?

– Tak.

– Pojadę już, zdrzemnij się. – Chłopak pogładził policzek koleżanki. – Masz mój telefon, w razie czego, dzwoń. I jak już się wyśpisz i będziesz nudzić, też zadzwoń, zabiorę cię gdzieś. Ok?

– Dobrze.

– Dasz mi swój numer?

– Nie mam telefonu, ukradli mi miesiąc temu.

– Szkoda. Obiecaj, że nie będziesz się krępować i zadzwonisz. Powiesz mi przynajmniej, jak się czujesz, dobrze?

– Zadzwonię.

– Trzymam za słowo. Spadam. – Brunet ucałował ją w policzek i zniknął.

Dziewczyna za chwilę wstała i poszła zamknąć drzwi. Czuła się trochę lepiej, być może po tej marnej porcji kurczaka. Spojrzała przez okno i zdążyła jeszcze zobaczyć chłopaka, zanim ten odjechał.

Walnęła się na kanapie w salonie. Zerknęła na budzik stojący na regale – czternasta dziesięć. Usnęła.

 

Obudził ją dzwonek do drzwi, po którym usłyszała kroki. Otworzyła oczy i zobaczyła Travisa, stawiającego na stole brązowe pudełko.

– Twoja ulubiona, z potrójnym serem – rzekł do siostry, widząc, że nie śpi.

– Nie chcę jeść. Która godzina?

– Piąta. Czemu nie jesteś w pracy?

– Źle się czuję.

Dziewczyna leniwie udała się na górę, nasmarowała dłoń, niedojedzonego kurczaka zaniosła do lodówki i wróciła do brata.

– Zjedz chociaż trochę, pewnie łazisz głodna, znając twój apetyt – nalegał chłopak.

Wzięła kawałek placka. Był bardzo smaczny, więc zniknął w okamgnieniu. Travis się roześmiał.

– Widzisz? Wiem, co lubisz Wcinaj, specjalnie kupiłem dużą.

Zjadła trzy porcje i w końcu poczuła się syta. Poszła do kuchni po napój, lecz wróciła zawiedziona.

– Czemu nie ma nic do picia?

– Nie wiem. Możemy pojechać, kupić. Trochę padało, jest chłodniej.

Słowa chłopaka przerwał telefon. Laura odebrała i usłyszała damski głos:

– Wyjrzyj przez okno.

Poszła do kuchni i spojrzała na oddaloną od domu ulicę – stał na niej żółty, nieco podniszczony samochód.

– Widzę, że nadal masz problem ze zrozumieniem słów: „przestań za nim łazić”. Daję ci ostatnie ostrzeżenie! Pamiętaj – wiem, gdzie mieszkasz! – warknęła rozmówczyni i się rozłączyła.

Laura zdrętwiała i znów wyjrzała przez okno – wóz stał nadal. Teraz wystraszyła się już nie na żarty. Odniosła słuchawkę na miejsce i chciała iść do siebie, gdy usłyszała:

– Jedziemy po te napoje?!

– Nie! – rzuciła i szybko udała się na górę.

Skierowała się oczywiście do okna – auto wciąż tkwiło przy chodniku. Wpatrywała się w nie dłuższą chwilę, w końcu samochód ruszył wartko i zniknął za zakrętem. Dziewczyna jak kołek stała w miejscu.

– Co się stało? – Usłyszała za plecami i lekko podskoczyła.

– Pukaj, jak włazisz! Zawału można dostać! – huknęła.

– Chciałaś coś do picia, już nie chcesz? Jedziemy czy nie?

Laura nie chcąc, aby Travis zauważył, odrzekła:

– Zaraz zejdę i pojedziemy.

– Ok.

Gdy chłopak zniknął za drzwiami, nastolatka w mig znalazła się znów przy oknie – auto chyba odjechało na dobre. Przez to wszystko zapomniała o oparzeniu, ale gdy się trochę uspokoiła, rana ponownie dała o sobie znać. W końcu zeszła na dół. Travis stał w progu z kluczykiem w dłoni. Bez słowa minęła brata i wyszła przed dom. Ten zamknął drzwi i udali się w stronę czarnego pickupa. Laura zajęła miejsce na fotelu pasażera i włączyła muzykę na cały regulator. Chłopak wsiadł za kółko i szybko ściszył łomot. Znowu zrobiła głośniej, więc kierowca ponownie przekręcił pokrętło. Spojrzał na siostrę.

– Nie żałuję ci muzyki, ale czy to musi tak wyć?

– Jeśli tak ustawiłam, to widocznie musi – burknęła.

Zmierzył brunetkę surowym spojrzeniem.

– Co się z tobą dzieje?

– Nic. Chciałam się ogłuszyć, a ty mi zabraniasz.

– Odbija ci od tej pracy – podsumował cierpko i odpalił silnik.

Po kilku minutach zatrzymał się pod leżącym nieopodal sklepem. Dziewczynę sparaliżowało – pod lokalem stało auto sprzed domu. Nie wiedziała, co robić – iść i nie wzbudzać podejrzeń brata, czy szybko znaleźć jakąś wymówkę? Ale jaką?

– Laura! – Doszło do niej.

Spojrzała tępo.

– Śpisz? Idziemy! – Travis otworzył swoje drzwi.

– Nie idźmy do tego sklepu, nie mają tu dużego wyboru.

– Gadasz głupoty! Wyłaź! – rozkazał surowo chłopak, stojąc już na zewnątrz.

Nastolatka, chcąc nie chcąc, wysiadła z samochodu i poszła za młodym facetem. Weszli do środka. Od razu usłyszała śmiech kilku osób, ale nie rozglądała się po sklepie, tylko szła za bratem.

– Pewnie chcesz Sprite'a? – stwierdził Travis.

– Tak – odparła, delikatnie zerkając w stronę odgłosów.

Ukazała jej się Amber w towarzystwie jakiejś dziewczyny i dwóch chłopaków. Od razu odwróciła głowę, stanąwszy bliżej brata, który wyjmował puszki z lodówki. W kolejce do kasy ustawili się jako trzeci. Kilkanaście sekund później zadowolone towarzystwo stanęło za nimi i koleś, który znalazł się obok Laury, postawił piwo na ladzie. Osiemnastolatka była już cała mokra. Żadne z nich nie zaczepiało dziewczyny, zapewne dlatego, że nie była sama. Rozgorączkowana brunetka bacznie wsłuchiwała się w dochodzący z boku chichot i szepty obu dziewczyn, lecz te mówiły tak cicho, że Laurze udało się usłyszeć jedynie niewyraźny szmer.

– Młoda, chodź! – Szturchnął ją brat.

Odeszli od kasy i chłopak zaczął pakować napoje do reklamówki. Dziewczyna co chwila zerkała kątem oka na wesołków. Travis spojrzał na siostrę, na towarzystwo i znowu na nią.

– Co jest? – zapytał.

– Nic.

Nie kontynuował, aczkolwiek obejrzał się jeszcze przed wyjściem i zaraz byli w samochodzie. Przez całą drogę powrotną dziewczyna nie odezwała się ani słowem. Travis także nabrał wody w usta, ale co chwila przyglądał się pasażerce. Gdy weszli do domu, nastolatka zdjęła buty i z puszką w dłoni klapnęła na kanapie. Włączyła telewizor, zarzuciła nogi na łóżko i zaczęła skakać po kanałach. Nagle Travis zabrał jej urządzenie, wyłączył sprzęt i usiadł obok. Spojrzała na niego spod byka.

– Kto to był? – zapytał chłodno, patrząc siostrze prosto w oczy

– Kto? – Zrobiła głupią minę i natychmiast obleciał ją strach.

– Robisz ze mnie durnia? Dobrze wiesz, kto.

– Nie mam pojęcia, nie znam ich.

– Młoda, czy ty masz jakieś kłopoty?

– Niby jakie?

– Właśnie pytam.

– Przestań, nie mam żadnych kłopotów – bąknęła Laura, siląc się na sztuczny uśmiech.

– Laura, mów prawdę.

– Mówię.

– To dlaczego się z ciebie nabijali, skoro ich nie znasz?

– A dlaczego od razu ze mnie? Było tam sporo osób. A nawet, jeśli ze mnie, to co z tego? Pewnie może dla zabawy – przekonywała dziewczyna, coraz bardziej bojąc się tej rozmowy.

– Dlaczego nie chciałaś iść do tego sklepu? Wiedziałaś, że tam są, tak?

– A odwal się w końcu! – krzyknęła dziewczyna i chciała wstać, ale chłopak posadził ją na miejsce.

– Młoda, czemu nie chcesz ze mną pogadać? Jeśli ktoś robi ci krzywdę, powiedz.

Laura zamilkła, gdyż zbierało jej się już na płacz złości. Nie miała już argumentów na swoją obronę. Travis spokojnie czekał na odpowiedź, trzymając ramię siostry. Nagle zadzwonił telefon i młody mężczyzna ruszył się z miejsca. Brunetka migiem pobiegła do swojego pokoju. Za chwilę Travis mruknął zza drzwi:

– Do ciebie.

Laura wyjrzała, wzięła słuchawkę i zamknęła mu drzwi przed nosem.

– Halo – mruknęła.

– Cześć, mała. Nie dotrzymałaś słowa. Nie chciało mi się wierzyć, że tak długo śpisz, więc sam zadzwoniłem – rzekł Frank.

– Przepraszam. Byłam w sklepie i wyleciało mi z głowy.

– Lepiej się czujesz?

– Tak.

Chłopak w lot wychwycił jej łamliwy głos.

– Wszystko w porządku? Brzmisz, jakbyś płakała.

– Nie płakałam, ta cholerna łapa nie daje mi żyć – skłamała dziewczyna; skaleczona dłoń stała się już notoryczną i, zdawałby się, niezawodną wymówką.

– Chcesz gdzieś wyjść? Zapomnisz o niej.

– Nie mam ochoty.

– A może jednak? Dopiero wpół do siódmej – nalegał brunet.

– Nie dziś.

– Mam coś dla ciebie, to nie może czekać do jutra – powiedział zadowolony.

To od razu dało jej do myślenia i wzbudziło ciekawość.

– Mała, jesteś? Nie śpij, niedawno wstałaś – ironizował wesoło chłopak.

– Nie śpię!

Frank się roześmiał.

– Czuję przez słuchawkę, jak się fajnie wkurzasz. Jesteś wtedy bardzo urocza, wiesz?

– Spadaj.

– No to jak, spotkamy się?

– Jest późno, na godzinę nie ma sensu.

– Jeśli to nie chodzi o samo spotkanie, tylko o to, że ze mną, chciałbym to wiedzieć. –

– Frank momentalnie spoważniał, wprowadzając nastolatkę w zakłopotanie. – Nie chcę być nachalny. Jeśli nie życzysz sobie mojego towarzystwa, uszanuję to.

– Tu nie chodzi o ciebie, po prostu nie jestem w humorze.

– Na pewno?

– Tak. Lubię spędzać z tobą czas – przyznała Laura z zadziwiającą pewnością siebie.

– To wyjdź, chociaż na godzinę. Inaczej pomyślę, że nie jesteś ze mną szczera – nakłaniał chłopak.

Całkowicie ją zagiął tym tekstem, więc się trochę pogubiła.

– Dobrze, ale na godzinę – wydusiła w końcu.

– Świetnie! Będę za dziesięć minut!

Laura w trakcie tej rozmowy kompletnie zapomniała o groźbach, kumpel miał niesamowicie ciepły głos. Po chwili jednak niepokój wrócił. Dziewczyna postanowiła nie myśleć o tym na chwilę obecną i poszła wziąć prysznic. Zrobiła to w okamgnieniu. Na zewnątrz nieco się ochłodziło, nałożyła więc jasnoszare sztruksy i brzoskwiniową bluzkę na ramiączkach, marszczącą się nieco powyżej spodni. Wzięła telefon i zeszła na dół. Siedzący przed telewizorem Travis nie zwracał na nią uwagi. Zajęła miejsce obok i chwyciła puszkę z niedokończonym napojem.

– Wychodzisz? – zapytał, nie patrząc na siostrę.

– Tak.

– O dziesiątej masz być w domu.

– Ty mi będziesz ustalał godziny? – Zaśmiała się.

– Tak.

– A to z jakiej racji?

– Z takiej, że jestem o cztery lata starszy, a matki nie ma.

– Spieprzaj...

Zadzwonił dzwonek do drzwi i Laura ruszyła do wyjścia.

– Słyszałaś, co powiedziałem?! – krzyknął Travis.

– Słyszałam!

Rozdrażniona dziewczyna mocno trzasnęła drzwiami.

– Cześć – Dostała całusa w policzek. – Ładnie wyglądasz – pochwalił brunet.

– Dzięki, ty też – odparła, gapiąc się na jego jego świeżo ścięte, czarne włosy.

Teraz wydał jej się jeszcze przystojniejszy.

– Dobrze ci w jasnych spodniach.

Laura się uśmiechnęła i od razu puściła kolorki.

– Chodźmy stąd – mruknęła, ruszając przed siebie.

Za chwilę siedzieli w aucie.

– Pas – przypomniał kierowca, przekręcając kluczyk.

W trakcie podróży nastolatka co chwila przyglądała się facetowi, nie mogła się napatrzeć. Nadal pałała złością. Frank obserwował jej wzburzoną minę, ciesząc się pod nosem.

– Ktoś cię nieźle wkurzył, co? – zapytał luźno.

– Tylko trochę.

– Takie są uroki posiadania starszego rodzeństwa.

– Najwidoczniej.

Już nie podburzał dziewczyny, ale uśmieszek nie zniknął. Dojechali do miasta i zatrzymali się przed jakimś lokalem. Frank chwycił koleżankę za rękę i poprowadził w stronę knajpy.

– Zapraszam – rzekł, otwierając przed nią drzwi.

Weszła do środka i rozejrzała się wkoło. Od razu domyśliła się, co to za miejsce. Restauracja nie była powalająco obszerna, ale miała niesamowity klimat. Znajdowało się w niej kilkanaście srebrnych stolików, na cztery i sześć osób. Na ciemnowiśniowych ścianach wisiało kilka otoczonych szaro-białymi ramami luster, natomiast w każdym roku sali stały niepodłączone jeszcze do prądu, złote fontanny. Na podłodze leżały srebrno-czarne, błyszczące kafelki.

Widać było, że remont w toku, gdyż wszędzie porozwalane były podarte folie, kartony, puste butelki i inne tego typu śmieci, a znajdujący się po prawej stronie kamienny bar z ciemnobrązowym blatem, był cały zakurzony.

– I jak? – Frank objął dziewczynę, stając za jej plecami.

– Ładnie.

– Myślałem, że skończą do następnego tygodnia, ale chyba jednak nie. Przewiduję, że będziesz miała tydzień więcej na podleczenie łapki. Może to i lepiej. U nas możesz pozwolić sobie na luzy, tutaj tak nie będzie. Lepiej, żeby ręka wyzdrowiała – stwierdził, cały czas mocno tuląc nastolatkę, która mimo najszczerszych chęci, wciąż nie mogła odpędzić od siebie uczucia zawstydzenia. Była od niego o głowę niższa i do tego dość drobna, chłopak schował ją niemal całą w swoim uścisku.

– Chodź, wchłoniemy jakieś lody. Potrzebuję cukru. – Zaśmiał się Frank, chwyciwszy jej prawą dłoń.

Weszli do kuchni – była ze cztery razy większa niż w tym marnym przybytku, w którym pracowała. Od razu spojrzała na zmywak – także był obszerniejszy. Wszystkie urządzenia w pomieszczeniu wyglądały na nowe.

Posadził dziewczynę na stołku, wyjął wielkie wiadro lodów, dwa niebieskie pucharki i metalową, okrągłą łyżkę, którą zaraz pokazał brunetce.

– Musiałem wziąć z domu, z wiadra raczej niewygodnie jeść. Do tego to jedyna łyżka do lodów, jaką miałem. Jak Becky zauważy jej brak, oberwę! – Zaśmiał się, rozweselając Laurę.

Nałożył po cztery kulki i polał wszystko czekoladowym sosem. Postawił naczynie przed nosem towarzyski, kładąc obok łyżeczkę.

– Wiśniowo-waniliowe, mam nadzieję, że lubisz. – Uśmiechnął się.

– Lubię, ale za dużo nałożyłeś.

Chłopak po chwili usiadł obok.

– Cztery gałki to nie dużo, poza tym to mała łyżka.

Dziewczyna nie lubiła zbytnio jeść przy kimś, ale starała się wyluzować, więc zabrała się za deser. Frank dobrze odczytał jej skrępowanie, więc jadł w milczeniu, nie patrząc na dziewczynę. Szybko skończył i spłukał naczynie.

– Skoczę na chwilę do auta, zapomniałem czegoś.

Szybko zniknął. Laura obejrzała się za nim, ale zaraz powróciła do swojego zajęcia. Chłopak zaraz był z powrotem. Trzymał w dłoni małą torebkę. Laura właśnie skończyła deser, więc Frank sprzątnął naczynie, po czym usiadł bardzo blisko dziewczyny. Wyjął z reklamówki niewielkie pudełko, wydobył z niego srebrną komórkę z dużym wyświetlaczem i położył na stole.

– Ma niecały rok, więc będzie długo służył. To bardzo dobry telefon, musisz tylko poczytać instrukcję, bo na początku ciężko się połapać. Ale myślę, że szybko się nauczysz. Może dostarczyć niezłej rozrywki. Jak go używałem, zainstalowałem sporo aplikacji, no i masz w nim dostęp do sieci. Założyłem też nową kartę z numerem, zmienisz sobie, jak nie będzie ci odpowiadać. – Uśmiechnął się szeroko i podsunął urządzenie pod nos nastolatki.

Laura zaniemówiła.

– Nie mogę go wziąć – powiedziała zawstydzona, zwłaszcza, że sprzęt do najtańszych nie należał.

– Dlaczego?

– Bo nie. To drogi telefon, poza tym ja nie chcę jałmużny.

– To żadna jałmużna. Tak się złożyło, że miesiąc temu dostałem inny, więc czemu ten ma leżeć i się kurzyć, jeśli ktoś może z niego skorzystać? – uspokajał Frank, patrząc w oczy kompletnie zażenowanej koleżance.

– Nie wezmę go! – Dziewczyna się zdenerwowała.

Objął ją.

– Laura, dlaczego jesteś taka uparta? To niech to będzie prezent na twoje przyszłe urodziny. Poza tym będę miał jak do ciebie zadzwonić – nalegał chłopak.

Laura milczała, czuła się jak żebraczka. Przytulił ją jeszcze mocniej.

– Przepraszam, nie chciałem cię zawstydzić. Nie patrz na to, że jest droższy, innego nie miałem. Gdybym zamiast niego posiadał kilkuletni działający złom, też bym ci go zaproponował.

Nagle chwycił telefon, skierował go na dziewczynę i nacisnął guzik. Mignął flesz.

– I ma świetną jakość zdjęć – dodał, pokazując je Laurze.

Niemrawo się uśmiechnęła.

– No to jak?

– Za miesiąc kupię sobie telefon.

– Ale ja chcę, żebyś miała prezent ode mnie. Proszę cię...

Osiemnastolatka widząc, że nie da za wygraną, w końcu powiedziała:

– Dobrze. Ale jak kupię drugi, oddam ci go.

– Jasne…

– Nabijasz się ze mnie, nie wezmę! – oburzyła się.

– Nie nabijam się, wyluzuj. – Frank się zaśmiał, ucałował jej policzek, po czym zapakował wszystko z powrotem do reklamówki. – Instrukcja i reszta akcesoriów jest w pudełku. Nie kasowałem swojej muzyki, sama to zrobisz. Może coś ci się spodoba. – Położył torebkę obok Laury.

Sprawdził godzinę – dziewiętnasta czterdzieści.

– Szkoda, że jest tak późno, pojechalibyśmy popływać. Może jutro po pracy się wybierzemy? Znam odpowiednie miejsce, cisza i spokój. – Spojrzał na dziewczynę.

– Nie wiem.

– A może jesteś głodna?

– Nie.

– Zjadłaś kurczaki?

– Nie, ale Travis wmusił we mnie pizzę.

– Nie bardzo ci wierzę, marna z ciebie aktorka – Rozradował się chłopak.

– Może i marna, ale teraz akurat nie ściemniam.

– Chodź, pokażę ci, jak genialnie jest nad jeziorem. To piętnaście minut drogi – zaproponował Frank, chwytając dłoń nastolatki.

 

Siedząc już w aucie chłopak wskazał palcem na szybę, przed samym nosem dziewczyny.

– Będę musiał nakleć tu kartkę: ”Mała, zapnij pas!” – oświadczył, roześmiawszy się głośno.

Laura posłusznie to zrobiła i chłopak wyjechał spod lokalu.

– Sorry, zawsze zapominam. Travis też się o to na mnie drze. Poza tym nie lubię pasów – wyjaśniła dziewczyna.

– W sumie mógłbym ci odpuścić, bo jestem dobrym kierowcą, ale to nie o swoje poczynania na drodze się boję; kretynów nie brakuje. Jak twoją ręka?

– Tak sobie…

Nagle mustang się zatrzymał.

– Masz ochotę na piwo? Sam bym jedno wypił.

– Ok, ale małe.

– Idziesz ze mną?

– Nie, poczekam.

Frank wyskoczył z auta i zniknął w markecie. Szybko był z powrotem.

– Dobrze, że porządnie schłodzone. Nie ma nic gorszego, niż ciepły browar latem –

– zakomunikował, kładąc butelki z tyłu na podłodze.

Znów ruszył agresywnie. Gdy budynki się skończyły, wyjechali na otoczoną z dwóch stron lasem drogę. Brunet z każdą sekundą wciskał gaz coraz mocniej, a silnik warczał coraz głośniej. Na liczniku było już ponad sto siedemdziesiąt kilometrów na godzinę. Samochód, mimo dużej prędkości, bardzo gładko wchodził w nieliczne zakręty. Laurze zrobiło się gorąco. Kierowca co chwila zerkał na towarzyszkę.

– Mówiłem, że kiedyś się przejedziemy – oznajmił wesoło.

Po przebyciu następnych kilkuset metrów zwolnił i gwałtownie skręcił w prawo. Zarzuciło tyłem auta. Kiwnęło dziewczyną, zaparła się więc nogami, chwytając uchwyt w drzwiach. Niebawem zatrzymał się przy jeziorze. Spojrzał na brunetkę z uśmieszkiem.

– Żyjesz?

– Tak – wydusiła.

– Chodź.

Opuściła pojazd, nogi jej się trzęsły.

– Wystraszyłaś się? – Brunet przytulił nastolatkę.

– Nie.

– Nie? Ręce ci drżą.

Laura nie odpowiedziała.

– Przepraszam, trzeba było na mnie krzyknąć. Nie wiedziałem, że tak spanikujesz.

– Nie spanikowałam, po prostu nie jestem przyzwyczajona.

– Chodź, przejdziemy się.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    Amber nie odpuszcza – zaczątki stalkingu. Nie ma to, jak pracować w jednym miejscu z byłym. Epitetów to Frank Amber nie żałuje. Tak miedzy wierszami, to jak tak cały czas będą Laurę pytać, czy jest głodna, to za miesiąc przybędzie jej dycha.:) Frank nadopiekuńczy ciut, jak dla mnie i traktuje Laurę jak ofiarę losu, ale to tylko moje takie tam marudzenie. ;)
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Raczej widzi, że laska jest nieśmiała i temu trochę naciska. Choć być może jest tak, jak mówisz i trochę z tym nadskakiwaniem Laurze przesadzam (każde sugestie mile widziane i dziękuję za nie). Przemyślę, jak to zmienić, wrzucając kolejne części.😘
  • Pasja 3 miesiące temu
    Mam jakieś niespójne przypuszczenia w stosunku do Franka. Niby gość się zachowuje normalnie, ale wyczuwam jakby był nieszczery? Nie wiemy dlaczego zerwał z Amber? No i śledzenie Laury jest niepokojące. Powinna komuś powiedzieć o tym.

    Miłego dnia
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Hehe, wiesz, że nie jesteś pierwsza, która podejrzewa Franka o niecne zamiary?🤣 Gdyby powiedziała, nie byłoby opowiadania, a ja przecież muszę ją pognębić... jak na psychopatkę przystało.😁 Pozdrawiam.😉

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania