Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 17

Wiedziała, że to jeszcze nie koniec tematu, ale poczuła się o wiele lżej. Nie chciała już spać, na powrót więc zasiadła w salonie, uruchomiwszy telewizor. Przeszło tylko kilka minut filmu, więc Laura do niego wróciła, lecz gdy po kilku następnych połapała, że już go widziała, znowu zaczęło się pstrykanie. Po krótkiej zabawie nie znalazła jednak nic godnego uwagi, wróciła więc do sypialni. Nie mając pomysłu na nudę, chwyciła telefon i chciała zapoznać się z obsługą, lecz zamiast tego zapoznała się z następującymi informacjami: „2 nieodebrane połączenia”, oraz: „Odebrano 1 wiadomość”. Przeszedł ją dreszcz, lecz po chwili odetchnęła. Połączenie było od Franka, a sms, nadany trzy minuty później, brzmiał: „Mała, dlaczego nie odbierasz? Właśnie wybieram się do domu, w czym dojazd powinien mi zająć do pół godziny. Wiem, że już późno, ale myślałem, że może się nudzisz i pojedziemy do mnie? Odpisz, jak nie śpisz. Całuję.

Sprawdziła godzinę – dwudziesta druga czternaście. Nie wiedziała, co zrobić, co napisać? Wlekący się czas skłaniał ją do pojechania z brunetem, lecz perspektywa zdenerwowania matki jej ewentualnym wyjściem z domu odsuwały chłopaka na boczny tor. Nie wiedzieć też, dlaczego w tej chwili pomyślała, że gdy będzie szła z brunetem do samochodu, stanie im na drodze ekipa Amber. Oświadczenie: „dzień się jeszcze nie skończył” uparcie tkwiło w jej głowie, przynosząc coraz to nowe scenariusze i niepokój. Nie chciała żadnych akcji przy chłopaku, lecz bała się także, że coś się wydarzy, gdy zostanie w domu. Jak się zachować przy matce, jeśli tu przyjadą i zaczną coś odpierdalać? – pomyślała, pełna obaw.

– Może choć raz łaskawie ruszysz dupę do telefonu?! – ryknął nagle Travis, wsadzając głowę do pokoju. – Do ciebie – warknął, wyciągając rękę ze słuchawką.

Nastolatkę natychmiast ogarnął strach, nikt nie miał w zwyczaju dzwonić do niej o tej godzinie. Rozgorączkowana wzięła telefon i przyłożyła do ucha.

– Halo? – wydusiła ciężko.

– Jak wrażenia po rance? – Rozbrzmiał nieznany jej, męski głos.

Zdenerwowanie momentalnie wzrosło, czemu pomógł fakt, że brat nadal tkwił w progu. Totalnie się pogubiła i nie wiedząc, co zrobić, wyłączyła rozmowę.

– Kto to? – zapytał bezzwłocznie chłopak.

– Nie wiem, coś przerwało – mruknęła Laura.

Telefon zadzwonił ponownie, przez co serce brunetki w okamgnieniu przemieściło się z piersi do przełyku. Rozgorączkowanie sięgnęło zenitu, do tego Travis, jak na złość, nie ruszał się z miejsca.

– Do cholery, musisz tu stać?! Czy mnie obchodzą twoje rozmowy?! – huknęła wreszcie dziewczyna, po czym wyminęła go i ruszyła na dół.

Telefon grał nadal. Błyskawicznie pokonała schody, oglądając się jeszcze po drodze i dopiero, gdy zniknęła w łazience na dole, rzuciła ciche: Taaak?

– Nie odkładaj słuchawki! – rozkazał złowrogo rozmówca.

Rozstrojona dziewczyna nie mogła wydusić słowa, a w głowie, od czasu pierwszego połączenia tkwiło tylko: Kto to?

– Pytałem, jak wrażenia po randce? Słyszałem, że lubisz mężczyzn, dlaczego więc tak szybko uciekłaś? Rozczarowałaś Chudego, wiesz o tym? Teraz siedzi smutny i płacze. Oj, Laura, nieładnie, nieełaadnieee... – Zaśmiał się nieznajomy, przy asyście innych, dobiegających z oddali głosów.

Nastolatka w dalszym ciągu milczała, z trwogą czekając na kolejny atak. Poza tym... cóż mogła powiedzieć?

– Laura, śpisz? Pogadajmy. Spóźniłem się nieco, ale słyszałem, że niezła z ciebie dupa, a ja lubię fajne suczki – brnął rozradowany chłopak, dołując brunetkę coraz bardziej.

W ciszy przyjmowała kolejne, ironiczne ciosy, co chwila spoglądając na drzwi, aby się upewnić, czy nikt jej nie słyszy.

– Hej, szmato, śpisz tam?! – warknął zniecierpliwiony stręczyciel, strasząc przy okazji nastolatkę.

– Nieee śpię.

– To jak? Jimbo ci nie pasuje, to może spotkasz się ze mną? Poprzytulamy się, zrobię ci dobrze... a rżnę ostro, wierz mi. Obiecuję, że będzie słodko, tak słodko, że szybko zapomnisz o swoim czarusiu. To jak, zabawimy się?

Przerażona dziewczyna była już bliska obłędu – telefon w dłoni ślizgał się coraz bardziej. Dzwoniący zamilkł, ze słuchawki dochodziły jedynie donośne śmiechy kilku osób.

– No jak tam? Czekam! – rzucił po chwili rozmówca.

Cisza.

– Kurwa, odezwij się, dziwko, bo zaczynasz mnie wkurwiać! – ryknął prześladowca. –Zadałem ci pytanie! Mam przyjechać i cię stamtąd wywlec, czy wyruchać przy matce?! A może posuniemy mamusię? Jak wygląda? Widziałem twoje zdjęcie i jeśli urodę masz po niej, to chyba wezmę was obie. – Zaśmiał się szyderczo. – I nie myśl, że ja to Jimbo, ja dotrzymuję słowa!

Umęczona już psychicznie brunetka zaczynała powoli chlipać, w dalszym ciągu nie mogąc wyrzucić z siebie jakiejkolwiek wypowiedzi.

– No co tam, młoda, płaczesz? Nie płacz, taka słodka dupa...

– Daaajj mii juuuż spoookój, prooszęęę cię – wyjąkała dziewczyna, rozpłakawszy się na dobre.

Trzęsła się cała, czując, jak powoli uchodzi z niej chęć do życia.

– Dlaczego? Umawiasz się z Jimbo, przyjeżdżasz na nasz stadion... widocznie szukasz wrażeń, więc proponuję ci rozrywkę – kpił nieznajomy.

– On mi kazał.

– Co ci kazał?

– Przyjechać.

– Więc ja też ci każę. No dobra, wyluzuj, nic ci nie zrobię, obciągniesz mi tylko i dam ci spokój – wyjechał wesoło chłopak i nieopodal rozległ się głośny śmiech.

Dziewczyn była już na skraju wytrzymałości.

– Dobra, maleńka, widzę, że nie masz nastroju na pogawędki. Ja też już muszę kończyć, bo piwko mi się grzeje. Zadzwonię jeszcze. Śpij dobrze i śnij o mnie – rzucił pieszczotliwie rozmówca, po czym cmoknął w słuchawkę i się rozłączył.

Ledwie żywa brunetka wtuliła głowę w zgięte kolana i uderzyła jeszcze większym płaczem. Tym razem jednak był tak intensywny, że miała wrażenie, że zaraz się udławi. Ciężko łapała powietrze, starając się uspokoić, lecz rozgoryczenie było zbyt silne. Nieznajomy szybko pomógł jej rozwiązać problem Amber, gdyż ta definitywnie zniknęła z jej głowy, została w niej tylko perspektywa zmuszającego jej do najróżniejszych rzeczy chłopaka.

– Laura, co tam robisz? – zapytał Travis, pukając w drzwi.

– Nic, zaraz wychodzę – odparła, starając się, jak może, zabrzmieć normalnie.

– Młoda, wszystko ok?

– Tak.

– Laura, otwórz – nakazał Travis.

Nie wiedzieć, czemu, od razu przekręciła zamek i wróciła pod ścianę. Chłopak wszedł do środka.

– Co się stało? Płakałaś? – Usiadł obok.

– Nieee.

– Jak to nie? Młoda, kto dzwonił?

Cisza.

– Laura...

– I tak nie znasz, więc po co pytasz? Pokłóciłam się, to wszystko. I nie myśl zaraz, że coś z Amber, gdyby tak było, na pewno nie otworzyłabym ci drzwi – skłamała dziewczyna, gdyż już pożałowała, że go wpuściła.

– Młoda, kłamiesz.

– Nie kłamię. Po za tym jak mogła dzwonić, skoro nie zna naszego numeru? Zresztą... myśl sobie, co chcesz.

Za nic w świecie nie mogła wyczytać z twarzy brata – uwierzył, czy nie? ale zaprzestała tłumaczenia. Travis nie kontynuował, mimo to bacznie obserwował siostrę, która wyglądała w tej chwili jak bezdomny na dworcu, trzymający w rozlatanych dłoniach pusty kubek.

Siedzieli w ciszy kilka chwil, w końcu nastolatka wstała.

– Idę spać – oświadczyła, wręczyła słuchawkę bratu i wyszła z łazienki.

Migiem znalazła się w pokoju, kładąc na łóżku na wznak. Miała nadzieję, że Travis nie postanowi ponownie przyjść z pytaniami. Zniknęło wszystko – od Amber zaczynając, na Mattcie kończąc. W środku tkwił tylko obłudny nieznajomy i pytanie: „kiedy następny telefon?”. Napaść, pobicie, a nawet gwałt – to wszystko nic, tylko to oczekiwanie...

Piknął sms-a i Laura wróciła do żywych. Z niemałym strachem sięgnęła po komórkę, oczami wyobraźni widząc oczywiście nieznany jej numer i przytłaczającą treść. Wiadomość była jednak od Franka i brzmiała: „Dlaczego nie odpisałaś? Wszystko w porządku? Nie będę naciskał, poczekam, aż sama się odezwiesz. Napisz tylko, czy wszystko ok, dobrze? Ściskam. Miłej nocy”.

Zrobiło jej się strasznie głupio, ale czuła się usprawiedliwiona – jak mogła myśleć o głupich sms-ach, skoro miała „ważniejsze sprawy”? Zastanawiała się chwilę nad treścią i w rezultacie napisała: „Sorry, spałam trochę i nie sprawdzałam telefonu. Zresztą i tak bym z Tobą nie pojechała, ponieważ już późno, a ja nie chcę denerwować matki. Zdzwonimy się jutro, tylko, że umówiłam się też z Emmą. Także życzę miłych snów".

Z jakąś niewytłumaczalną ulgą rzuciła telefon na łóżko, jakby przymus zrobienia „czegoś” miała już za sobą. Może mu jednak powiedzieć? – przeszło jej przez myśl, lecz szybko uznała, ze to nie najlepszy pomysł. Nawet, jeśli da się coś zrobić i dadzą mi spokój, a może ich zamkną, to na pewno mają innych znajomych. Jeśli ich wsypię, może być jeszcze gorzej. Poza tym oni się nie przyznają, a ja nie mam żadnych dowodów...

Ktoś cicho zapukał w okno, lecz Laura tego nie słyszała. Doszło do niej dopiero, gdy dźwięk rozbrzmiał po raz drugi. Zastygła w bezruchu, wstrzymując oddech. W pokoju było ciemno, więc stojący na zewnątrz osobnik nie mógł dojrzeć dziewczyny, lecz i ona nie widziała jego. Po chwili po drugiej stronie pojawiła się pogrążona w mroku sylwetka i rozległo się kolejne pukanie. Dziewczyna cicho wstała i na paluszkach zaczęła przemieszać się w stronę dźwięku, idą przy stojącej naprzeciw łóżka szafie. Dopiero gdy zbliżyła się nieco, rozpoznała postać. Z lekkim niepokojem, bezszelestnie otworzyła okno.

– Wystraszyłem cię? – szepnął brunet, uśmiechając się szeroko.

– Trochę – mruknęła zaskoczona.

Od razu wychyliła głowę, kierując wzrok na okno brata, lecz tam było ciemno. Travis zazwyczaj zasypiał ze słuchawkami na uszach, więc dziewczyna wywnioskowała, że nic nie usłyszy, lecz obawa była.

– Trzymaj – mruknął Jimmy, podając jej bluzę. – Sorry, że tak wpadłem, ale miałem po drodze.

– Dzięki – wydusiła nastolatka, kompletnie nie wiedząc, co w tej sytuacji zrobić.

Nie spodziewała się chłopaka i chciałaby, żeby już zniknął. Po dzisiejszym spotkaniu strach przed brunetem nieco zmalał, ale teraz zamienił się miejscami ze znajdującym się za ścianą dwudziestodwulatkiem.

– Co tu robisz? Mój brat jest obok, może cię usłyszeć – napomniała cicho dziewczyna.

– To mu powiesz, że to Święty Mikołaj. – Zachichotał Jimmy.

– Idź już – bąknęła Laura.

– Chodź ze mną.

– Nie mogę.

– Dlaczego? Nawet się nie zajarzą, że cię nie ma. Za godzinę wrócisz – nalegał brunet.

– Nie mogę – powtórzyła nastolatka. – Idź już, proszę cię.

– Dzwonili do ciebie? – wyskoczył nagle chłopak.

– Kto? – Laura zrobiła błazeńską minę.

– Czyli dzwonili. Co ci powiedzieli?

– Niv.

– Laura, mów prawdę. Znam ich i wiem, że to nie była przyjemna rozmowa.

Ciepły, lecz nakazujący ton głosu chłopaka sprawił, że po krótkim zastanowieniu opowiedziała mu wszystko.

– Byli nawaleni, szukali rozrywki. To wszystko nakręca Amber. Usadziła się na ciebie, choć cała reszta jest nie mniej pojebana. Nie będę ukrywał, koleś, z którym gadałaś, jest bardzo nieprzyjemny, a po pijaku jeszcze gorszy. Myślę, że jak wytrzeźwieje, przejdzie mu chętka na dowcipkowanie. Przypuszczam, że szybko znudzi mu się zabawa w straszenie, mimo to uważaj, to jeden z tych, którym nie wiadomo, kiedy coś odwali. Nie straszę cię, tylko ostrzegam. Ja w tej kwestii nie mogę nic zrobić, bo nawet, jeśli chciałbym, to wiem, że mnie nie posłucha. Zresztą... on nikogo nie słucha. Może jednak wyjdziesz? Na chwi...

Przerwał mu telefon, który zagrał piskliwą irytującą melodyjką. Chłopak przyklęknął i przyłożył słuchawkę do ucha. Laura natychmiast spojrzała w okno Travisa, ale nic podejrzanego się nie działo.

– Nie wszystko – szepnął brunet, spuściwszy nieco głowę, aby nie robić hałasu.

Za słuchawki rozległ się dość głośny monolog, a raczej nie monolog, tylko krzyk.

– Dobra, już wracam – mruknął Jimmy, otrzymując w zamian ponowny wrzask i po chwili wyłączył rozmowę. – Muszę spadać. – Spojrzał na nastolatkę, jednak w jego obecnym wyrazie twarzy nie było już nic pozytywnego. Miał bardzo zastanawiającą minę, wyglądał, jakby go coś wystraszyło. Laurę nieco zaskoczyła ta nagła zmiana.

– Spotkamy się kiedyś? Na piwo, nic więcej – zapytał Jimmy.

Głos także mu się zmienił.

– Nie wiem – mruknęła niepewnie brunetka.

– Dobra, nie będę cię zatrzymywał. Miłych snów. – Chłopak uśmiechnął się niewyraźnie i zeskoczył na dół.

Pobiegł tak szybko, że tylko mignął dziewczynie przed oczyma. Kompletnie zdezorientowana nastolatka cichutko zamknęła okno i wróciła do łóżka. Czuła się dziwnie, w oczach utkwił jej obraz jego niezrozumiałego wyraz twarzy nowego znajomego. Od razu pomyślała o towarzystwie z boiska, ale kompletnie nie pasowała jej opcja, aby miało ono związek zachowaniem Jimmy’ego.

 

Zbliżała się północ. Brak zajęcia, upiorna rozmowa i obaj bruneci – wszystko to spowodowało, że znów zaczęło się rozmyślanie. Nie chciała się katować, zapaliła więc lampkę, chwyciła instrukcję i zaczęła studiować funkcje telefonu. Pobawiła się nim nie dłużej niż dziesięć minut, gdyż stwierdziła, że nauka obsługi w totalnym rozkojarzeniu nie ma większego sensu. Odłożyła więc „zabawkę”, zagasiła światło i powróciła do pozycji leżącej. Słowa Jimmy’ego w kwestii nieprzyjemnego stręczyciela nieco ją uspokoiły, lecz w czasie refleksji uparcie figurował on jako przecinek między znanymi jej osobami, a sytuacjami z nimi związanymi.

Medytowała bardzo długo, krążąc myślami między Frankiem a Jimmym, lecz górował ten drugi, swoją niewytłumaczalną prezencją uporczywie zaprzątając głowę nastolatki. Czuła się dziwnie, gdyż widząc przed oczyma jego zastraszoną minę, zrobiło jej się go po prostu szkoda. Dręczyło ją nieodparte wrażenie, że brunet wcale nie jest takim, jakiego zna od tych „kilku chwil”, oraz to, o czym rozmawiał przez telefon, a przede wszystkim... z kim?

 

Zbudziły ją dochodzące z dołu niewyraźne odgłosy rozmowy, pomieszane ze szmerem nastawionej dość głośno muzyki w telewizorze. Rozpoznała charakterystyczny śmiech Travisa, lecz nadal nasłuchiwała, próbując wyłapać, kim jest druga osoba. Muzyka huczała, więc Laura nie była w stanie ustalić, do kto wypowiada wesołe, przerywane śmiechem słowa. Nie chciało jej się wstawać, zwłaszcza, że na zewnątrz znów paliło, o czym świadczyło niezmącone ani jedną chmurką, przejrzyste, błękitne niebo. Chwyciła telefon z zamiarem sprawdzenia godziny, lecz ten był rozładowany. Muszę w końcu wymienić tę cholerną baterię – zbeształa się w duchu , spojrzawszy na zegar ścienny, stojący na godzinie czternastej sześć od dobrych dwóch miesięcy.

Głosy z dołu były raz głośniejsze, raz zanikały, świadcząc o tym, że towarzystwo spacerowało z kuchni do salonu, i tak w kółko. Ciekawość w boju z lenistwem jednak zwyciężyła, więc brunetka szybko pomknęła do łazienki. Po krótkim prysznicu chwyciła komórkę, ładowarkę i ruszyła do salonu. Już na schodach poczuła miły zapach „czegoś”. Od razu pomyślała o Franku, lecz się pomyliła. Weszła do kuchni i zamarła... nie wierzyła własnym oczom.

– Emma! – wyjechała zaskoczona nastolatka i Travis natychmiast odsunął się od dziewczyny.

– Ooo... Czeeśććć – wybełkotała zmieszana przyjaciółka, patrząc dziwnie na koleżankę.

– Em, Travis, co wy wyprawiacie?

– No bo...nie wiem.. jakoś tak... – wydusiła zażenowana blondynka, uciekając wzrokiem.

– Młoda, wyluzuj... – mruknął Travis.

– Przecież masz faceta – drążyła osiemnastolatka i zerknęła na zegar, który wskazywał dziesiątą dwadzieścia trzy. – Poza tym co tu robisz tak wcześnie? – zwróciła się do kumpeli, podłączając komórke do ładowania.

– Dzwoniłam, ale masz wyłączony telefon. Potem dzwoniłam na domowy i dowiedziałam się, że śpisz. Myślałam, że może pojedziemy popływać, więc Travis powiedział, żebym przyjechała, że pewnie zaraz wstaniesz. No to przyjechałam. Po południu nie byłoby sensu już jechać, bo sam dojazd zajmie ponad godzinę – tłumaczyła się Emma, plącząc słowa.

Laura tylko westchnęła i zajrzała do lodówki, zapominając, że wypiła przecież ostatni napój.

– Znowu nie ma nic do picia? Nie mogłeś kupić, jak wcześniej wstałeś? – najechała na brata.

– A skąd mogłem wiedzieć, że wszystko wychlałaś? – warknął chłopak, lecz nastolatka dobrze widziała zakłopotanie na jego twarzy.

Nie skomentowała, tylko zajrzała do piekarnika, to z niego dochodził miły zapach.

– Robisz kurczaka z samego rana? – zapytała zdziwiona dziewczyna.

– Matka zaczęła, ale poszła do roboty. Idę do sklepu – oświadczył Travis, chcąc uciec od tej niezręcznej sytuacji.

Gdy zniknął, Laura spojrzała na stojącą przy ścianie, zagubioną przyjaciółkę.

– Zrobił ci chociaż kawy? – Uśmiechnęła się.

– Przyjechałam dziesięć minut temu.

– Nie mam nic zimnego, więc do wyboru masz kawę albo herbatę.

– Zrób kawę, tylko nie mocną, jedną już wypiłam – rzuciła blondynka, nadal unikając wzroku przyjaciółki.

– Siadaj, nie pobiję cię. – Zaśmiała się gospodyni i Emma zajęła miejsce przy kuchennym stole.

Laura włączyła wodę i zasypała proszek.

– Em... Co to było z tym pocałunkiem? – wznowiła temat, siadając obok.

– Nie wiem, jakoś tak...

– A co z twoim Eloyem?

– Już nie ma „mojego” Eloya – oświadczyła rówieśniczka, ściszając głos.

– Jak to „nie ma”?

– Nie wiem. Jak dzwoniłam, to nie odbierał, a dziś rano napisał, że nie możemy się spotykać i żebym nie pytała, czemu. Więc wiadomo, do czego tylko byłam mu potrzebna – wydusiła podłamana dziewczyna.

– No to szybko się pocieszyłaś – zakomunikowała Laura, kompletnie nie zastanowiwszy się nad tym, co mówi.

W oczach Emmy natychmiast pojawił się błysk i spojrzawszy niezrozumiale na kumpelę, zerwała się i wybiegła z kuchni.

– Em, zaczekaj! – krzyknęła po chwili brunetka, ruszając za nią, lecz w odpowiedzi usłyszała tylko trzask wejściowych drzwi.

Migiem znalazła się na zewnątrz, ale Jeep wyjeżdżał już z podjazdu i po chwili odjechał, przy donośnym akompaniamencie pisku opon.

– Kurwa! – wrzasnęła Laura, wykonując zamaszysty ruch rękoma. Stała tam chwilę, gapiąc się na ulicę, lecz przerwał jej Travis, wyłoniwszy się zza rogu z niewielką reklamówką.

– Co się stało, pokłóciłyście się? Dlaczego pojechała, do tego jak wariatka? – zapytał od razu.

– Nieważne – burknęła nastolatka i odwróciwszy się na pięcie, ruszyła w stronę domu.

Ciężko usiadła na kuchennym stołku, nie mogąc darować sobie, że tak chamsko palnęła.

– Młoda, co tu się stało? – dociekał Travis, stawiając przed siostrą zieloną puszkę.

– Nic, nie umiem trzymać języka za zębami – odparła z wściekłością Laura.

– No tak... Musiałaś zahaczyć o ten pocałunek, nie? I po co? Wyszło, jak wyszło, sam nie wiem, co się stało. Ona zawsze coś w sobie miała i zastanawiam się, czemu wcześniej do niej nie podbiłem? Zawsze latali za nią faceci, więc może myślałem, że mnie oleje...

Przerwał im brzęczyk piekarnika i chłopak zajrzał do środka.

– Godzina czterdzieści pięć. Wystarczy? – Spojrzał na siostrę.

– Nie mam pojęcia. A co to w ogóle jest? Dziwny zapach, jak na kurczaka.

– Nie wiem, robiony chyba w miodzie i z jakimiś ziołami. Matka mówiła, że bardzo dobry, ma przepis od jakiejś tam koleżanki. Dzwoń do niej, pojechała jak dzika, trzeba się dowiedzieć, czy wszystko ok – nakazał chłopak odnośnie Emmy, podając Laurze komórkę.

– Zaraz do niej pojadę, podwieziesz mnie?

– A skąd wiesz, że jest do domu?

– Wiem.

– Dobra, zjemy i pojedziemy. To jak z tym pieczeniem? – powtórzył ratownik, otwierając przed dziewczyną wrota piekarnika.

– Nie wiem, jest już złoty, to chyba wystarczy. Przydałby się tu Frank. – Zaśmiała się dziewczyna, lecz natychmiast posmutniała, gdyż właśnie dotarło do niej, że jednak tęskni.

Udała się do salonu, włączyła telefon i po kilkunastu sekundach wybrała numer bruneta.

– No cześć, mała – wyjechał od razu. – Już myślałem, że nie chcesz mnie znać – dowcipkował.

– Cześć – mruknęła Laura, lecz po tych słowach się zacięła, pomysł na rozmowę gdzieś wyparował.

– Laura, co jest? Znowu coś nie tak?

– Nie, wszystko ok. Ile czasu piecze się całego kurczaka? – zapytała, gdyż tylko to przyszło jej w tej chwili do głowy.

Frank głośno się roześmiał, ale zaraz zapytał:

– A ile waży?

– A skąd ja mam wiedzieć? Ale mały nie jest.

– Oceń na oko – rzucił chłopak, śmiejąc się w najlepsze.

– Oj, chyba ty chcesz w oko – mruknęła Laura, pałając zabawnym wzburzeniem.

– Mała znowu się wkurza, to fajnie – drwił humorystycznie brunet. – No dobra, a teraz bez żartów. Ile go już pieczesz?

– Prawie dwie godziny.

– To spokojnie wystarczy.

– Travis, wyłącz już! – krzyknęła Laura, chcąc chyba tym wrzaskiem obudzić umarłych.

– Mała, chcesz mnie zabić? – napomniał Frank.

– Sorry...

– Na dwunastą trzydzieści jadę w sprawie roboty i potem jestem wolny. Spotkamy się?

– Najwyżej później, najpierw muszę zajechać do Emmy, trochę narozrabiałam.

– To bierz ją i przyjeżdżajcie, zrobię coś dobrego.

– Na razie to nie wiem, czy w ogóle zechce ze mną gadać – mruknęła posępnie Laura.

– Nie będzie tak źle.

– Pojadę do niej i potem do ciebie zadzwonię.

– Dobrze, więc czekam na telefon.

– To cześć.

Laura odłożyła urządzenie i ruszyła do brata, lecz gdy weszła kuchni, stanęła się jak wryta i natychmiast uderzyła głośnym, nieposkromionym śmiechem.

– O, kurwa, coś ty z tym zrobił?! – Rżała, wlepiając wzrok w rozbabranego niechlujnie kurczaka, którego dość spora część leżała porozwalana naokoło talerza.

– Kurczę, chciałem to poporcjować i jakoś mi nie wyszło. Poza tym jest gorący – wyjaśnił zdeprymowany Travis, zbierając porozrzucane kawałki.

– Matka ci da! – oświadczyła Laura. – Oj, żeby Frank to zobaczył...! – szydziła i śmiejąc się coraz mocniej, zniknęła z pomieszczenia.

Po chwili wróciła z komórką w ręku, skierowała ją na potrawę i wcisnęła guzik. Z cichym szmerem mignął flesz i Laura na powrót uderzyła upiorną radością.

– Ale przecież może zobaczyć! – rzuciła kąśliwie, machając z zadowoleniem telefonem.

– Młoda, uważaj! – burknął poirytowany Travis.

Dziewczyna na powrót podłączyła iPhona, po czym podeszła do brata.

– Dobra, zostaw już to, wystarczająco go już zmaltretowałeś – rozkazała, zabierając mu pieczeń.

Nałożyła po trochu na dwa talerze, postawiła obok pieczywo i zasiadła naprzeciw brata. Specyficzny smak kurczaka od razu przypadł jej do gustu, lecz gdy w tej chwili spojrzała na stojącą obok, rozszarpaną pozostałość, na powrót uderzyła śmiechem, wypluwając przy okazji cząstki przeżutego jedzenia.

– Zamordowałeś go ponownie! Jak mogłeś?! – oznajmiła wesoło, łapiąc uciekające przez radość kęsy powietrza.

– Laura, nie przeginaj! – burknął chłopak.

– Sorry... no ale nie mogę! – kontynuowała dziewczyna, pałając radością.

– Spierdalaj! – syknął wkurzony Travis, zabrał talerz i zniknął z pomieszczenia.

Laura chichotała nadal, lecz zaraz się uspokoiła. Szybko zjadła, wstawiła naczynie do zmywarki i udała się na górę. Z bratem spotkała się w korytarzu.

– To co, zawieziesz mnie? – zapytała.

– Najpierw zadzwoń, czy jest w domu. Albo nie, i tak muszę podjechać w jedno miejsce. Idź do samochodu, zaraz przyjdę – mruknął zirytowany chłopak, wciskając kluczyk w dłoń siostry.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Coraz więcej osób pojawia się w życiu Laury i są to przeważnie niemiłe osobniki. Cud, że odważyła się powiedzieć prawdę nieznajomemu – widać, że pomimo tego, że ciut panikuje przy Jimmim, chłopak powoli przekonuje młodą do siebie.
    Podoba mi się, że dawkujesz zastraszanie i temu podobne, wprowadzając powoli inne zdarzenia, co utrzymuje napięcie. 😉 O kuźwa, jaki foch za stwierdzenie faktu. Obrażalska ta Emma. 😊. No, jak rodzeństwo dowcipkuje i zrywa boki ze śmiechu, to od razu lepiej niż dramy.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Lubię niemiłe osobniki, taka moja pisarska natura. 18 i 19 będą lżejsze, trochę dla funu. Dziś wrzucę więcej, bo nie wiem, kiedy potem zasiądę. Mam trochę zamieszania w chałupie. Hehe, znów jakiś mój psychofan daje po jeden, myśląc, że mnie "zrani". XD Tylko wypadałoby jakiś komentarz, czy cuś? Ząl mi niektórzych.
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi. Te jedynki to chyba wszyscy dostają, więc... szkoda zachodu. Na dzisiaj starczy czytania, cos na jutro trzeba zostawić, chociaż korci... :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Jasne, wszystko w swoim czasie. :D
  • Pasja 3 miesiące temu
    Ma adoratorów ta Laura sporo. I jakie propozycje? Jimmy niczym Romeo. Rozwiązły, a zarazem tajemniczy.
    No i języczek jej się wyostrzył.

    Miłego

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania