Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 59

Do starego, drewniano-betonowego parku dla deskorolek dojechali w ciągu dwudziestu minut. Znajdował się na obrzeżach miasta, kilkaset metrów od basenu, gdzie pracował Travis i wyglądał na całkowicie wymarły. Gdyby nie tony puszek, butelek, masy niedopałków, papierków, torebek po narkotykach i innych śmieci, oraz świecących gdzieniegdzie świeżością nowych graffiti, można by pomyśleć, że to zupełne odludzie lub zapomniał o nim świat.

– I co? – zapytał Frank, gasząc silnik.

– Nie wiem, chyba pójdziemy razem.

– Na pewno?

– Tak.

Wiedząc, jak jej zależy ustąpił, ale zaraz po wyjściu z auta kazał jej wziąć się pod rękę.

Kompleks nie był duży, po upływie zaledwie kilku minut obeszli cały dookoła, ale nie było tam żywej duszy. Sprawdzili także wspomniane przez Laurę budki, również bez powodzenia.

– Nie wiem, po co tu przyjechaliśmy, przecież to bez sensu – rzekła dziewczyna, której znowu zbierało się na płacz.

– Eeemmaaa! – Frank wrzasnął tak głośno, aż Laura podskoczyła.

– Nie krzycz, nie ma jej tu – mruknęła nastolatka. – Wracamy.

Gdy tylko zajęli miejsce w Toyocie, zadzwonił telefon Franka. Teraz już na spokojnie odebrał na głośnomówiącym.

– No co z tobą? – fuknęła Jenny. – Miałeś rano zadzwonić. Pytałeś Laurę?

– Zapomniałem, sorry.

– O co? – Brunetka natychmiast się zainteresowała.

– Czy przyjedziecie dziś. Laura, on po prostu oszalał, rozumiesz, nie wiem, co mu jest. Pół nocy piszczał… dobrze, że już nie wył – zaśmiała się z rezygnacją blondynka – łażąc w kółko jak lunatyk, nad ranem się chyba dopiero zmęczył, bo teraz leży jakiś otępiały. Ja już nie wiem, co mam robić, mój pies się w tobie zakochał – stwierdziła Jenny, wybuchając śmiechem rozpaczy.

– Jen, ale przecież jak przyjedziemy i potem pojedziemy, to nie uważasz, że będzie jeszcze gorzej – stwierdził Frank.

– To może… – Jenny się zacięła.

– Co?

– Najlepiej przyjedźcie, pogadamy. Laura, proszę cię, ja tu dostanę kurwicy – prosiła dziewczyna.

– Musimy zjeść śniadanie, młoda bierze prochy – oznajmił Frank.

– Zjecie u nas.

– Dobrze, zaraz przyjedziemy – rzuciła twardo nastolatka.

Żal jej się zrobiło dziewczyny, poza tym dużo jej zawdzięczała.

Zdrada bolała nieco mniej, lecz była i gryzła nadal.

– Dobrze, to czekam. Cześć.

– Uważasz, że to dobry pomysł? – zapytał brunet, chowając telefon.

– Nie wiem, zobaczymy. Jedź – rzuciła szorstko Laura, więc Frank już nie dyskutował, tylko odchylił osłonę przeciwsłoneczną, opalił silnik i miękko wyjechał na niezbyt zatłoczoną jeszcze drogę.

 

Ale wróćmy do Emmy.

 

– Kenny, wstąpisz na drinka? – zapytała Susan, gdy już dojechali do początku głównej ulicy w centrum.

– Nie mogę, mam trochę spraw.

– Ty masz sprawy? Od kiedy? No dawaj, na jednego, potem pozwolę ci odejść wolno. – Zaśmiała się dziewczyna.

– No dobra, zobaczymy.

Emma w milczeniu siedziała obok Jimmy’ego i cały czas zastanawiała się, czy nie zostawili jakichś podejrzanych śladów. Niepokoiła się trochę, bo nie sprawdziła tego nawet, choć zdawało jej się, że na pierwszy rzut oka wszystko było bez zarzutu. Od czasu zajęcia miejsca w aucie brunet także nie wypowiedział słowa, jakby zamyślił się nad czymś głęboko.

Nagle Ford gwałtownie się zatrzymał i Jimmy kolejny raz miał okazję uratować nastolatkę przed rozbiciem nosa. Mimo zamyślenia refleks go jednak nie opuścił.

– Kur… Kenny, ty też? – huknął, o dziwo, powstrzymując się od przekleństwa. – Jak wy jeździcie, do cholery? To ty uczyłeś Chrisa prowadzić czy on ciebie? W porządku? – Spojrzał na Emmę, którą dobitnie wystraszył tym nieoczekiwanym wrzaskiem.

– Tak. – Uśmiechnęła się.

– Dobra, chodźmy, gorąco w tej puszce – nakazała Sue i szybko wysiadła. – Kenny, chodź, na jedno piwko. – Wsadziła głowę w otwarte drzwi.

– Dobrze, idźcie, zadzwonię i przyjdę – odparł chłopak, wyłączając silnik i wyjmując telefon.

Sekundy później przekraczali już próg lokalu. Zrobiony na wzór mrocznej groty, z wiszącymi pajęczynami, stojącymi gdzieniegdzie różnorakimi monstrami i ozdobiony diabolicznymi maskami pub miał świetny klimat. Przy suficie widniało jedynie kilkanaście niewielkich lampek, większość światła dawały porozstawiane wszędzie świece. Było ich tak dużo, że zdawałby się, że upchnięto je, gdzie tylko się dało, w każdy możliwy zakamarek.

Podeszli do Chrisa, który siedział w samym kącie, przy wielkim kominku i sączył piwo.

– Jak tam? Gdzie chłopaki? – zapytał od razu brunet.

– Zmiana planów, dziś nigdzie nie jedziemy. Poza tym miał tu przyjechać ten głąb z moją kasą i też go nie ma. Czekam już miesiąc – odparł wkurzony przyjaciel.

– Więc jednak odwaga go nie opuszcza – stwierdził Jimmy.

– Zaraz do niego podejdziemy, skończyłem z nim zabawę. Żono, siadaj koło mnie – Chris się uśmiechnął i wstał.

Dziewczyna usiadła, Susan zajęła miejsce naprzeciwko i chłopak zapytał:

– Co chcecie?

Sue zażądała piwa, Jimmy także, Emma jednak ponownie się zawstydziła.

– Piękna, no co jest? – zapytał blondyn, opierając ręce o blat.

– Nic.

– Nadaj się krępujesz? – Szerzej wyszczerzył zęby. – Chcesz coś innego niż piwo?

– Nie, piwo może być – wystękała w końcu nastolatka.

– Trzymaj, ja stawiam – rzekła Susan, wręczając chłopakowi kilka banknotów.

– Spoko – Chris bez najmniejszych skrupułów wziął pieniądze i już chciał iść do baru.

– Mnichu. – Złapała go za ramię. – Masz coś?

Dał jej kokainę i poszedł po trunki, a Susan zniknęła w toalecie.

– Jimmy, zadzwoń jeszcze raz – poprosiła Emma, skrępowana tym ciągłym stawianiem, do czego doszedł teraz kwaśny humor Chrisa.

Chłopak się nie sprzeciwiał, tylko wykręcił numer Laury, lecz ta nadal nie odbierała.

– Nie odbierze, bo widzi, kto dzwoni, choć też niekoniecznie. Przecież ostatnio telefon miał jej brat. Może nadal go ma? – zerknął na blondynkę.

– Wątpię, wczoraj przecież z nią gadałam.

Do pubu wkroczył kierowca Forda i usiadł obok bruneta, operując miłym, skierowanym w kierunku dziewczyny uśmiechem.

– Jeśli nie jest sama, nie odbierze, wiedząc, że to ja, zwłaszcza po tym, co się stało – kontynuował Jimmy, któremu mina zrzedła. – Może napisać jej sms-a?

– Nie!

– Dlaczego?

– Bo z Travisem to jednak nic nie wiadomo. To raczej mało prawdopodobne, żeby wciąż miał jej komórkę, ale pewna do końca nie jestem.

– A co ci on?

– Nic… nieważne – mruknęła Emma, mając nadzieję, że Jimmy nie zacznie zagłębiać się w ten temat.

– Dobra, jak chcesz – rzekł chłopak i w tym momencie na środku stołu zagościło pięć kufli.

– Dlaczego my w ogóle tu siedzimy? Ciemno tu, idziemy do ogródka – zarządził Chris.

– Ale do tego na tyłach – wtrąciła natychmiast nastolatka.

Nie chciała, aby ktoś widział ją w ich towarzystwie, tym bardziej, że matka przez Hilton wracała z pracy.

– Bo? – zapytał Chris, szorstkością swego głosu wywołując u nastolatki dość niemiłe odczucia.

– Bo moja matka tędy jeździ – odparła uznając, że wyznanie prawdy będzie najlepszym rozwiązaniem.

– To dobrze, będę miał okazję nakopać do dupy za twoje oko. – Roześmiał się trzydziestolatek.

– Kogo nakopać, czyją dupę? – zapytała wesoło Sue, zawisając nad głową Emmy.

– Idziemy – rozkazał Chris, biorąc dwa kufle i ruszył w kierunku wyjścia.

Usiedli w gąszczu poustawianych za pubem stolików, z których na chwilę obecną było wolnych zaledwie dwa lub trzy. Nie zdziwił ich ten tłok, było gorąco, dlatego też sporo ludzi uciekało w cień parasoli, racząc się zimnymi trunkami. Mieli szczęście, w innych lokalach miejsc na zewnątrz już było wcale.

Blondyn usiadł obok nastolatki, stawiając przed nią kufel i odpalił papierosa, podobnie Sue, która zajęła miejsce po prawej stronie dziewczyny. Jimmy usiadł z boku stołu, przestawiając krzesło i przyssał się do piwa. Emma poszła w jego ślady i także upiła łyk, po czym spojrzała przed siebie i… nagle jej wzrok zatrzymał się w miejscu. Zastygła w bezruchu. Jimmy spojrzał na nią, pogubiwszy się nieco w sytuacji, nie reagował jednak. Nastolatka nadal siedziała jak zahipnotyzowana i w asyście dość nieodgadnionej miny, gapiła się jak najęta w jeden punkt.

– Emma. – Szturchnął ją w końcu, także inwigilując wzrokiem sąsiednie stoliki, niestety, w ogródku było mnóstwo ludzi i chłopak nie mógł zorientować się, na kogo patrzy dziewczyna. – Ej. – Wystawił twarz przed jej nosem, wtedy się obudziła. – Co jest, kogo tam widzisz?

– Nic… nieważne… Nikogo, pomyliłam się – wypaplała Emma i czym prędzej przykleiła usta do szkła.

Eloy, sprawca jej niedawnych smutków, siedział z kumplem sześć stolików dalej i także już zauważył nastolatkę. Wezbrała w niej żal i złość. Chłopak wyglądał na niewzruszonego, do tego, gdy tylko zobaczył dziewczynę, z miejsca zaczął tłumaczyć coś koledze, chichocząc pod nosem. Zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro, a złość zmieniła się w chęć natychmiastowego rozpłakania się. Eloy ponaśmiewał się jeszcze chwilę, po czym machnął w jej kierunku głową w geście ironicznego powitania. To już maksymalnie rozstroiło nastolatkę. Dupek – pomyślała. Dobrze się bawisz? – zirytowała się, chcąc jednak zapobiec niepotrzebnym zdarzeniom, starała się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Spojrzała na Chrisa i Susan – chłopak siedział z kuflem w dłoni i rozprawiał o czymś z Kennym, Sue natomiast klikała coś w telefonie. Uspokoiła się nieco. Siedziała, w milczeniu popijając piwo, lecz chcąc nie chcąc, jej wzrok raz po raz kierował się w stronę swojego „chwilowego” chłopaka; za nic nie mogła opanować tego głupiego odruchu. Jimmy uważnie przyglądał się to Emmie, to stolikom po jego lewej stronie, w końcu zorientował się, kogo tak bacznie obserwuje dziewczyna.

– Emma, co się stało, co to za koleś? – zapytał wreszcie, patrząc krzywo na Eloya.

– Nikt taki, nieważne.

Bała się reakcji chłopaka, widząc, jak jego mina z chwili na chwilę wyraża coraz to większe niezadowolenie.

– Znasz go? Czy on przypadkiem się z ciebie nie nabija? – drążył brunet – nie był przecież głupi.

– A niech się nabija, olewam. Nie ma się czym przejmować – mruknęła dziewczyna, zdobywając się na niepewny uśmiech, lecz ton jej głosu mówił chłopakowi całkiem co innego.

– Ty! – Jimmy nachylił się nad stolikiem i szturchnął Chrisa. – Widzisz tam? Koleś ma chyba jakiś problem do twojej żony. – Upalony podburzał kumpla, wskazując wesołka.

– Jaki koleś? – Chris natychmiast skupił uwagę na sąsiednich stolikach.

– Jimmy, dajcie spokój – zareagowała natychmiast Emma, patrząc na przemian na obu towarzyszy.

– Jaki koleś, gdzie on jest? – powtórzył Chris.

Na milę wyczuwalny był jego zły humor, podobnie, jak widoczne działanie używek.

– O tam, ten pedał w białej czapce. – Zaśmiał się Jimmy i zupełnie olewając, iż jest w miejscu publicznym, odpalił skręta.

Emma siedziała jak sparaliżowana, nie myślała, że Jimmy wykręci taki numer. Chris wstał z miejsca, okrążył stolik i po chwili stał już nad Eloyem. Nastolatka nie miała odwagi go powstrzymać, przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Rozmowa Sue i Kenny’ego w okamgnieniu się urwała i teraz już cała czwórka siedziała i w ciszy gapiła się w stronę kumpla, czekając, co nastąpi. Chris oparł ręce o mebel i zaczął coś mówić do chłopaka.

– Jimmy, kurwa. – Emma nie wytrzymała i mocno szturchnęła chłopaka, widząc, że mina Eloya uległa natychmiastowej zmianie, podobnie mina jego kolegi.

Nie dziwiło jej to wcale, bo mimo, że Chris wyglądał dość sympatycznie, to ozdabiające sporą część jego ciała tatuaże mogły nasunąć jednoznaczne skojarzenia i wywołać lęk.

– Nie panikuj, on mu nic nie zrobi – rzekł spokojnie brunet.

– Oj… nie byłabym taka pewna! – Roześmiała się Sue, denerwując Emmę jeszcze bardziej.

Nadal obserwowali blondyna, który powiedział jeszcze kilka słów, wystawiając palec przed nosem Eloya i ruszył w kierunku swojego stolika.

– No co za typ, co za wynalazek. Nawet nie umie odpowiedzieć pełnym zdaniem, tylko pluje coś przez zęby. – Szybko zdał relację, siadając obok Emmy. – Znasz go? Bo on twierdzi, że cię nie zna… a raczej bełkocze przeszył dziewczynę wzrokiem.

– Chris, odpuść już, to nieważne – wyjąkała nastolatka, nie wiedząc, co mu powiedzieć i jak uniknąć tematu.

– Jak to „nieważne”? Koleś siedzi i drwi z ciebie w żywe oczy, a dla mnie twierdzi, że cię nie zna. To jak to jest? Masz coś do niego? Bo jeśli tak, zaraz go stąd wywlokę. Nie lubię takich cwaniackich imbecyli – warczał.

– Dobra, Mnichu, wyluzuj już. Nie chce, więc zostaw to – wtrącił w końcu Jimmy widząc, że Emma totalnie się pogubiła.

– Wypijmy, bo mam wrażenie, że zaczyna cię nosić – ogłosiła Susan, podnosząc kufel.

Poddenerwowana Emma coraz szybciej wykańczała piwo, nadal dyskretnie obserwując Eloya, który przestał chichotać i nie patrzył już także w jej stronę.

– Żono moja! – wrzasnął nagle Chris, obejmując dziewczynę.

Podskoczyła, wystraszona, o mało nie rozlewając piwa. Widząc jednak, że chłopak ma w tej chwili o wiele weselszą minę, ulżyło jej trochę. Uśmiechnęła się delikatnie.

– Olej typa, co się łamiesz? Nie chcesz, żebym go łamał, to może chcesz pogadać? Wujek Chris zawsze znajdzie radę – trajkotał blondyn, pałając coraz lepszym humorem.

Nagle Eloy wstał i skierował się do wnętrza pubu. Chris dyskretnie kiwnął głową na Jimmy’ego i wstał, więc brunet także się podniósł i obaj ruszyli w stronę lokalu.

– Jimmy! – krzyknęła Emma, w okamgnieniu zorientowawszy się, co jest grane.

Nastolatka chciała wstać i pójść za chłopakami, lecz Susan wystawiła przed nią rękę, stopując dziwczynę.

– Siedź!

Twardy, zdecydowany wydźwięk, z jakim to powiedziała, spowodował, że nastolatka natychmiast zaniechała kolejnych prób i w milczeniu chwyciła kufel. Zerknęła na starszą dziewczynę, lecz z jej kamiennego wyrazu twarzy nie potrafiła nic wyczytać. Znów ganiła się w myślach, że z nimi została, że tu z nimi przyszła, bała się tego, co może dziać się teraz z Eloyem. Mimo że ją zranił i oszukał, nie chciała, aby coś mu się stało. Niepokoiło ją, że chłopaków może ponieść, zwłaszcza, że trzeźwi nie byli. Nie miała odwagi się ruszyć, siedziała więc grzecznie na tyłku, co chwila spoglądając w stronę wejścia do lokalu w nadziei, że już wyjdą. Miała bardzo złe przeczucia

– Dobra, spadam – rzekł nagle Kenny, podnosząc się z miejsca.

– Już? – mruknęła Susan, wyraźnie zawiedziona.

– Mam jeszcze trochę spraw. Pożegnaj chłopaków i przeproś, że tak zniknąłem. Miło było cię poznać. – Uśmiechnął się, podając Emmie dłoń, ucałował Sue w policzek i zaraz go nie było.

– Co tam, młoda? – zapytała od razu starsza dziewczyna, kładąc rękę na barku nastolatki. – Przestań smucić, oni nic mu nie zrobią, pogadają tylko. Chris się nieco wkurzył, on naprawdę nie lubi takich kolesi, zwłaszcza tych, nie mających szacunku do lasek. No i jesteś przecież jego żoną, musi walczyć o twój honor – tłumaczyła radośnie. – Wyluzuj – Mocniej ścisnęła ramię dziewczyny.

Ton jej głosu zrobił się o wiele cieplejszy, lecz to wcale nie uspokoiło nastolatki, nadal gapiła się na szklane, prowadzące do pubu drzwi, prosząc losu, aby już się pojawili. Jej życzenie spełniło się bardzo szybko, obaj panowie po chwili pojawili się na horyzoncie i szybko podeszli do stolika.

– Spadamy – rzekł Chris, nie zatrzymując się i skręcił w stronę wyjścia, zostawiając pół niedopitego piwa.

Emmę przeszło kolejne, lodowate mrowienie; pośpiech i wyraz twarzy chłopaka były bardzo niepokojące.

– No ruszaj się! – ponaglił głośno blondyn, odwróciwszy się w stronę nastolatki, która zastygła w miejscu, wciąż czekając na wyjście Eloya.

Wstała i ruszyła za Susan, obejrzawszy się jeszcze po drodze i zanim gródek zniknął im z oczu, zdążyła jeszcze dojrzeć wychodzącego z budynku „byłego”. Spojrzał na nią demonicznym wzrokiem, lecz mimo tego spojrzenia, stutonowy głaz spadł z jej serca – chłopak był cały i zdrowy.

Wyszli na ulicę i Chris pod razu machnął ręką na taksówkę. W czasie jazdy Emma notorycznie przyglądała się Jimmy’emu, czekając, że może w końcu coś jej wyjaśni, rozwieje jej obawy, lecz on milczał jak głaz, podobnie pozostali. Zastanawiała ją mina Eloya i to, co się stało wewnątrz, niezdrowa ciekawość targała dziewczyną na wszystkie strony. Nie pytała jednak, wiedza, że chłopakowi nie się nie stało, uspokajała ją.

Dziesięć minut później przekroczyli próg domu i Jimmy w końcu zabrał głos, siadając przy stole.

– Młoda, co jest? Nie bój się, nic mu nie zrobiliśmy. – Uśmiechnął się, chwytając wódkę. – Czemu nikt nie schował jej do lodówki? – pokazał Susan butelkę.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– Wiem – odparła Emma.

– Skąd wiesz?

– Widziałam go, zanim wyszliśmy.

– No, więc sprawa załatwiona! – rzucił Chris i chwycił pierwszy z brzegu kieliszek.

– Nie zjedliśmy nic – stwierdził Jimmy. – Może zadzwonimy po pizzę? Jesteś głodna? – spojrzała na Emmę.

– Trochę.

– A ja nie! Uroki proszku! – Ucieszyła się Susan. – Jimbo, polewaj szybciej, nic mnie nie łupie!

– Chwila – rzekł brunet i wybrał numer pizzerii.

Zamówił jedzenie i dopiero wtedy uzupełnił braki w szkłach. Emmę ponownie opanował spokój i alkohol zaczynał ją powoli ścinać. Pominęła drugi i trzeci kieliszek, dopiero, kiedy do drzwi zadzwonił dostawca i na stole zagościła pizza, wypiła. Chris z Sue do spółki nie ruszyli nawet kawałka, za to Jimmy z nastolatką zjedli jedną prawie całą.

– Dobrzy jesteście, gdzieście to upchnęli? – zapytała wesoło starsza z dziewczyn.

Emma się uśmiechnęła, po tym posiłku poczuła się nieco lepiej, lecz procenty nadal działały. Mało spała, wypiła dość sporo, do tego obfity posiłek i żar na zewnątrz – to wszystko sprawiło, że dziewczynę zaczęło powoli mulić. Jimmy natychmiast zauważył jej maślane oczy.

– Chcesz się zdrzemnąć? – Objął nastolatkę.

– Nie wiem – odparła wstydliwie, głupio jej było spać u niego, do tego w biały dzień.

– Chodź. – Pociągnął ją za rękę i poprowadził do swojej sypialni.

Nie sprzeciwiała się. Weszli do pokoju, w którym było o wiele chłodniej, chyba najchłodniej w całym domu.

– Dobra, kimnij się, do ósmej jeszcze kupa czasu. – Gospodarza wskazał jej łóżko.

Usiadła i chłopak już chciał wychodzić.

– Jimmy! – Zatrzymała go przy drzwiach.

Odwrócił się.

– Ona naprawdę chcę jechać na tę dyskotekę? – zapytała.

– Nie wiem, chyba tak – Jimmy .usiadł obok. – Ale to jeszcze nic pewnego. To przecież Susan, jej „widzimisię” może się dzisiaj zmienić jeszcze dziesięć tysięcy razy. Mam tylko nadzieję, że nie wpadnie na jakiś durny pomysł, ona potrafi… – Chłopak się uśmiechnął.

– Kiedyś tak się nawaliła z Mnichem i koleżanką, że wykąpały się obie w miejskim stawie, w ubraniach, w butach, w środku miasta. Za daleko im było nad najbliższą wodę. – Zarechotał Jimmy. – Ale Cicha była jeszcze młoda i głupia, miała jakieś siedemnaście czy osiemnaście lat. Choć to o niczym nie świadczy, teraz jest starsza, ale czy mądrzejsza? Chyba raczej odwrotnie. – Śmiech się nasilił.

Emma skromnie wygięła usta.

– Dobra, zdrzemnij się, wstaniesz, to może weźmiesz prysznic. – Chłopak wstał.

– Prysznic? – Nastolatka się wystraszyła.

– No tak, prysznic? Przecież wzięłaś czyste ciuchy.

– Ale ja nie chcę, przecież głupio tak…

– Nic nie głupio, nie panikuj. A teraz się kładź, bo już cię trochę pogięło. Jak nie wstaniesz do siódmej, to cię obudzę. Dobranoc. – Jimmy puścił oczko do dziewczyny i wyszedł, przymykając drzwi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Mówiłam, że pies będzie najbardziej tęsknił za Laurą. 😁 No i dziewczyna już zostanie żoną Chrisa dla wszystkich.
    Myślałam, że będzie mordobicie, a tu tylko pogadanka. Emma nie nawykła do takiego picia, ale o dziwo dobrze jej to wychodzi i daje radę, zwłaszcza że jest gorąco. Niby by opuściła towarzystwo, a jednak coś ją tam przytrzymuje. Pomimo lęku, jaki odczuwa, bo nie wie, co któremu do głowy przyjdzie i co odwalą, jednak polubiła towarzystwo i chyba tak szybko jej nie wypuszczą. :)
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Są dwie opcje - albo jej głupio i trochę boi się wyjść, albo chce poimprezować. Emma to nie Laura, całkiem inna liga, a zabawa, jakby nie było, kusi. xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania