Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 6

Minęło już kilka minut, a starsza z pracownic nie kwapiła się do pojawienia na zmywaku. W końcu Matt wychylił się przez dziurę.

– Długo jeszcze mam czekać, żebyś zajęła się pracą? – syknął.

– Za chwilę! – Dobiegło z drugiej strony.

Chłopak tylko westchnął i wyjął mikser. Za chwilę Amber pojawiła się w kuchni. Matt od razu do niej podszedł.

– Za chwilę?! Latasz na skargę bez powodu, a sama jak się zachowujesz?! Myślisz, że masz tu większe prawa od innych?! Co ty sobie wyobrażasz?! – zagrzmiał na całe pomieszczenie.

– Spierdalaj. Nie będziesz mi mówił, co mam robić.

– Że co?!

– Gówno!

Rozdrażniony Matt chwycił dziewczynę za fraki i łupnął o ścianę.

– Dawno ktoś skopał ci dupę?! – Przycisnął ją mocno.

Laura stała jak wryta. Chłopak dalej trzymał Amber, która w końcu burknęła:

– Zabieraj łapy!

Szarpnął koleżankę, pociągnął w stronę zmywaka, chwycił za włosy i wsadził jej głowę do zlewu, przyduszając policzek do dna.

– Za dziesięć minut to wszystko ma być czyste, rozumiesz?!

– Puuuść mnieee – wydusiła Amber.

– Rozumiesz?! – szumiał rozgniewany chłopak, coraz mocniej gniotąc twarz dziewczyny.

– Spierdalaj! – pyskowała Amber. Nadal udawała bohaterkę, lecz głos już miała bardzo niewyraźny.

Puścił dziewczynę. Laura obserwowała to wszystko w niemałym osłupieniu. Matt chwycił za mikser i stanął obok.

– Chyba trochę przesadziłeś – oświadczyła nieco niepewnie nastolatka.

– Jeszcze jej bronisz? Naprawdę mnie zadziwiasz. Nawtykała na ciebie głupot, a sama przesiedziała dziś pół dnia, nie kiwnąwszy palcem – odparł cierpko i ruszył do zlewu.

Spłukał urządzenie, przyniósł z lodówki lody i mleko, po czym władował pół na pół do miksera. Dosypał lodu, wanilię w proszku i spojrzał na koleżankę.

– Może wolisz gęstszy? Ten będzie rzadki.

– Wypiję, jaki zrobisz.

– Ok.

Za chwilę płyn znalazł się w szklankach. Orzeźwiał znakomicie.

– Pyszny – stwierdziła dziewczyna.

– Starałem się. – Matt wyszczerzył zęby na całą szerokość twarzy i spojrzał na zegarek – trzynasta trzydzieści dwie. – Nudy, co? Znowu pustki. Choć może to i dobrze, nie chce mi się nic robić w tym zaduchu.

Amber ze złością układała naczynia na suszarce.

– Mocniej nimi walnij, nie słychać jeszcze na ulicy! – wrzasnął Matt.

– Daj spokój… – wtrąciła Laura.

Ten się tylko uśmiechnął i zaraz zapytał:

– Jedziesz na lotnisko?

Laurę przytkało.

– Nie – odparła, zaskoczona pytaniem.

– No dawaj. Frank pewnie pojedzie, zawsze jeździ. Te imprezy odbywają się tylko latem, udaje się zrobić raptem dwie, może trzy w roku, temu zawsze na nich jest. Jedź z nami, napijemy się piwa i porozrabiamy. Zobaczysz, jakie akcje się tam odbywają. – Zaśmiał się chłopak. – Kiedyś, gdy było bardzo sucho, wypitemu towarzystwu zachciało się największego wielkość ogniska w historii zlotu. Wszyscy prócz kierowców byli ostro wstawieni i nikt nie dopilnował porządku. Zabawa wymknęła się spod kontroli i trawa wokół zajęła się ogniem. Poszło jak burza. W kilka minut jarało się pół łąki obok pasów startowych, ale zanim przyjechała policja i straż, już nas nie było. Z odległości kilku kilometrów widać było łunę od tego pożaru. – Rechotał Matt. – No i mówili o nas w wiadomościach – dodał z dumą.

Laura się roześmiała.

– Dalej jeździmy na dziko, ale to stare, dawno nie używane lotnisko, więc raczej nikt się nim zbytnio tym nie przejmuje. Poza tym tylko tam można się bezpiecznie pościgać. W mieście tego nie zrobisz, zaraz policję mielibyśmy na karku Pojedziesz?

– Raczej nie.

– Aleś ty uparta. Korzystaj z lata, zimą będziesz przynudzać przed telewizorem. – Kumpel nie odpuszczał.

– Tam się wszyscy znają i pewnie są starsi, będę się nieswojo czuć – wyznała Laura.

– Przestań. Co roku jest ktoś nowy, poza tym znasz nas i Amy, którą widziałaś w barze. To fajna laska. Pewnie ta suka Amber też tam będzie, bo ponad rok była z Frankiem, więc zna jego towarzystwo, ale ona nie będzie nas zaczepiać. Teraz ma swoich znajomych i ich się trzyma. Naprawdę ich podziwiam, że znoszą tę zdzirę – podsumował Matt.

Gadkę przerwał dźwięk dzwonka przy barze. Chłopak ruszył po kartkę i leniwie włączył grill. Laura wzięła szklankę i stanęła obok.

– Pomóc ci? – spytała.

– Weź osiem bułek i rozłóż na nich warzywa. Widziałaś, jak Frank to robi. Ładuj na oko.

Nastolatka znalazła pieczywo i dodatki. Kotlety syknęły na grillu. Dziewczyna bardzo ostrożnie układała warzywa na bułkach. Matt co chwila na nią zerkał, w końcu zareagował:

– Nie musi być co do grama, aby mniej więcej tyle samo. Nie bądź taka nadgorliwa, to tylko kanapki. – Roześmiał się.

Po kilku chwilach wziął wszystkie usmażone hamburgery na wielką łopatkę i stanął obok Laury.

– No widzisz? Jest ok.

Dokończył hamburgery i zaniósł na bar. Zostały dwa, z których jeden wziął w rękę, a drugi umieścił na mniejszym talerzyku i podał dziewczynie.

– Pracujesz tu drugi tydzień, a jeszcze nie jadłaś naszych kanapek. To niedopuszczalne. Poza tym już późno, a ty zjadłaś tylko małą przekąskę. Smacznego – rzekł i zabrał się za swój posiłek.

Laura podziękowała i szybko zjadła hamburgera, bo faktycznie trochę zgłodniała.

– Jeszcze jedną? – zapytał kumpel.

– Nie, dzięki. Nie jem dużo, to wystarczy.

– Na pewno? Nie wstydź się, w końcu nie jesteś tu pierwszy dzień.

– Nie wstydzę się – wzburzyła się.

– W porządku. – Matt uśmiechnął się i zabrał jej talerzyk, który wstawił do zlewu na zmywaku.

Starszej dziewczyny już nie było, a naczynia stały umyte.

– Dobra! czas na trzecią kawę. Też wypijesz? – zapytał zaczepnie chłopak i włączył wodę.

– Dzięki! – burknęła.

– Jesteś jeszcze młoda, kiedyś polubisz kawę... tak myślę. Ja piję ze cztery dziennie, ale już przywykłem – poinformował, zasypując ciemnobrązowy proszek do szklanki. – Siadaj, wygodnie ci stać? Widzisz, że nie ma klientów. Szczerze mówiąc to się zdziwiłem, że Ben kogoś zatrudnił, widząc cię tu pierwszy raz. I tak siedzimy bezczynnie pół dnia. Gdyby jeszcze wywalił wywłokę, byłoby pięknie. Fajnie, że jesteś, wprowadziłaś trochę pozytywnego klimatu do tej kuchni. Tu jest strasznie drętwo – stwierdził Matt.

Nastolatka się zarumieniła i usiadła obok kumpla. Nieco swobodniej czuła się przy nim, niż przy Franku, być może temu, że był dwa lata od niego młodszy.

– Zostaniesz tu sam, jak Frank odejdzie, czy poszukasz innej pracy? – zapytała dziewczyna.

– Nie wiem. Raczej nie zostanę za długo, bo jeszcze mnie poniesie i kogoś pobiję. – Matt skazał głową w stronę baru. – Ale dopóki nie znajdę innej roboty, muszę tu tkwić.

Czajnik zakończył pracę i chłopak zalał kawę.

– To jak z tą imprezą? – wznowił temat.

– Nie wiem. Dlaczego się tak uparłeś? – Laura się uśmiechnęła.

– Bo lubię z tobą gadać. Nie myśl sobie, to żaden podryw, po prostu jesteś w porządku. Poza tym nie wcinam się kumplom w interes – rzekł z powagą Matt.

– Nic nie myślę.

– Dlaczego nie nosisz maści? Musisz smarować tę rękę. – Kumpel spojrzał na dłoń.

– Zapomniałam o nie...

Monolog przerwał Frank, wtargnąwszy do kuchni. Minę miał jeszcze bardziej zaciętą.

– I co?! – wyskoczył Matt.

– Lipa. Koleś żąda jednej trzeciej mojej wypłaty za czynsz, a chata jest tak obskurna, że jeszcze dziesięć razy tyle musiałbym włożyć na remont. W tym chlewie nie da się mieszkać. Poza tym widok z okna wychodzący prosto na drugi budynek też nie zachęca. Nora dobra dla handlarzy prochów albo dziwek, dziwię się, że facet ma odwagę pokazywać to coś ludziom. Straciłem tylko czas – syknął brunet.

– Znajdziesz coś, tylko sprawdzaj gazetę systematycznie, a nie raz na rok – rzucił Matt.

– To miasto wieje nudą, w życiu nie znajdę tu mieszkania. Nie jestem wybredny, ale żebyście zobaczyli tę dziurę... – Frank włączył czajnik.

Spojrzał na Laurę, która siedziała i milczała.

– Jadłaś coś?

– Tak, hamburgera.

Na tym zakończył tę jakże długą rozmowę i wsypał kawę do szklanki. Włączył grill i wyjął kotlety z zamrażarki.

– Robię żarcie, ktoś chce?!

Nie było chętnych, więc wziął tylko dwie bułki i zaraz poukładał na nich, co trzeba.

– Widzę, że pozmywane. Dobry ciebie szef – pochwalił Matta i w końcu się uśmiechnął.

– Chciałem ją przytopić, to szybko się ruszyła. – Zaśmiał się kumpel.

Kotlety trafiły na płytę i za kilka minut kanapki były gotowe. Frank zrobił czarny napar i wziął się za posiłek. Znowu milczał. Laura siedziała obok, przyglądając mu się od czasu do czasu, ale on nawet na nią nie spojrzał.

– Jedziesz na lotnisko? – zapytał Matt, siadając w kącie z papierosem.

– Nie wiem, o wpół do szóstej mam jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia. Choć już zaczynam wątpić w sens tej wycieczki.

– Jedź, zobacz, a nuż... Dojedziesz.

– Mała jedzie? – Brunet zerknął na Laurę.

– Nie mogę jej namówić.

– Słabo się starasz. – Znów się uśmiechnął. – Jak ręka? – spytał dziewczynę.

– Lepiej.

– Ściągaj bandaż, nasmarujemy i zawiniemy z powrotem.

– Nie mam maści.

– O to się nie martw.

Nic z tego nie zrozumiała, ale zaraz zrobiła, co kazał. Chłopak wcisnął do ust ostatni kęs kanapki i zabrał jej opatrunek. Zwinął go w rulon, wyjął tubkę z kieszeni i podał Laurze.

– Nasmaruj sama, nie chce za mocno nacisnąć – rzekł.

Zaskoczył ją totalnie. Po chwili wzięła lek i pomazała dłoń. Zaraz miała zawiniętą.

Podziękowała i ruszyła do łazienki. Załatwiła wszystko bardzo szybko, nie chciała znów nadziać się na Amber.

Do szesnastej czterdzieści pięć było jeszcze tylko trzech klientów, więc towarzystwo obijało się, jak mogło. Frank nadal nie pałał chęcią do rozmowy, rzucał tylko parę słów od czasu do czasu. W końcu przed Matt zakomunikował:

– Ok, zamykamy. Nie ma sensu tu siedzieć. Młoda. Przebieraj się i spadamy – rzekł do Laury wszyscy udali się do szatni.

 

– Jedziesz na imprezę? W domu raczej nie masz nic ciekawego do roboty – zapytał starszy chłopak, bawiąc się kluczykiem od auta.

– Dobrze, ale nie na długo – odparła Laura, nie chcąc znowu wyjść na wstydliwą dziką idiotkę.

– Dobra. To wy jedźcie, ja za godzinę dojadę. Kup mi kilka piw, potem oddam ci kasę –rzekł Frank do przyjaciela i wsiadł do Forda.

– Chodź. – Matt kiwnął głową.

Ruszyła za nim. Była odrobinę zdenerwowana tą wyprawą, ale starała się tego nie okazywać.

Za chwilę doszli do czarnej Hondy i chłopak otworzył drzwi pasażera.

– Zapraszam – rzucił i zaraz znalazł się za kółkiem.

Samochód nie był pomalowany jak sportowy, ale miał dość masywne koła i dwa wydechy z tyłu, więc dziewczyna domyśliła się, że też ma co nieco pod maską. Zapytała nieśmiało:

– Wszyscy macie sportowe auta?

– Kto ”wszyscy”? – Kierowca spojrzał na dziewczynę.

– No... ty, Frank i wasi kumple.

– Nie, tylko my i Max, fajny kumpel. Poznaliśmy się wszyscy na lotnisku, tam każdy przyjeżdża taką furą. – Chłopak się uśmiechnął i przekręcił kluczyk.

W porównaniu do silnika Franka ten wręcz zagrzmiał. Matt od razu włączył muzykę, tylko nieco ściszył. Nie kazał koleżance zapiąć pasa, więc tego nie zrobiła.

Jechali około pięciu minut i chłopak się zatrzymał.

– Dawaj, kupimy jakiś alkohol i kiełbaski. Już nie pamiętam, kiedy jadłem taką z ogniska. Uwielbiam je.

Weszli do sklepu, młody mężczyzna załadował do koszyka całą reklamówkę kiełbasy i udali się do alkoholi.

– Wolisz piwo czy drinki? Te z granatów są bardzo dobre i nie są mocne. Mają mniejszego kopa niż piwo, więc nawet jak wypijesz osiem, to nie odlecisz – Zaśmiał się chłopak.

– Nie wiem, nie piłam tego.

– Posmakują ci, są dość słodkie. Chyba, że wolisz cytrynowe lub pomarańczowe, ale mówię ci – te są najlepsze. Sam się dziś napiję, mam dość piwska. Zresztą weźmiemy wszystkie rodzaje, sama zdecydujesz, który ci pasuje.

– Dobrze, jednego mogę wypić.

– Jednego? – Powtórzył wesoło Matt. – Nie znasz chyba klimatu tych imprez.

Załadował po trzy butelki każdego koloru, dziewięć piw, dołożył dwie długie bagietki, ketchup i ruszyli do kasy. Po drodze towarzysz zapytał:

– A może wolisz musztardę lub majonez?

– Nie, lubię ketchup, ale pikantny.

– Wziąłem pikantny. – Kumpel uśmiechnął się prowokatorsko.

– Dołożę – zaproponowała nastolatka, dając mu banknot.

– Żartujesz sobie ze mnie? Chyba to my cię zaprosiliśmy, nie będziesz nic dokładać –

– oburzył się chłopak, odsuwając jej rękę.

Dziewczyna ustąpiła i za chwilę byli w aucie. Matt uruchomił sprzęt grający, z którego rozbrzmiało ostre techno, ale po chwili spojrzał na pasażerkę.

– Jeśli nie lubisz takiej muzy, w schowku są inne płyty – rzekł.

– Jest ok.

– Przy wyjeździe z miasta zapnij pas – pouczył Matt i ruszył.

Też jechał dość szybko, ale bez szaleństwa. Gdy byli przy końcowych budynkach, Laura zapięła pas, chłopak także. Teraz dopiero energicznie docisnął pedał gazu i Laurę delikatnie szarpnęło do tyłu. Zerknął na nią.

- Mam zwolnić?

- Nie.

Byli w drodze już kwadrans, w końcu dziewczyna zapytała:

– Czy to daleko?

– Jeszcze jakieś dziesięć minut. Docisnąłbym jeszcze, ale ta droga jest gdzieniegdzie strasznie parszywa.

Po chwili kierowca otworzył swoją szybę, odpalił fajkę i wystawił rękę za okno.

– Przeszkadza ci? – Spojrzał na koleżankę.

– Nie – Uśmiechnęła się.

Niedługo potem kumpel skręcił w prawo, na piaszczystą drogę otoczoną wysoką trawą. Po chwili wjechali do lasu. Gdy po kilkudziesięciu metrach drzewa się skończyły, minęli stary, nieduży budynek i wjechali na betonowe płyty. Z daleka nastolatka zauważyła palące się z boku nieduże ognisko, a przed sobą około dziesięciu, może dwunastu osób i kilka aut. Od razu się zmieszała. Matt spojrzał w jej stronę.

– Młoda, nie denerwuj się. To fajni ludzie – powiedział ciepło.

– Nie denerwuję się – wydusiła, zawstydzona swoim zachowaniem.

Pod nosem kolegi zagościł lekki uśmieszek i za chwilę zatrzymał się przy innych wozach. Otworzył schowek naprzeciwko dziewczyny i zaczął macać w nim ręką. Do auta podszedł wysoki koleś. Ze ściętymi na zapałkę włosami i tatuażu na całym prawym ramieniu od razu skojarzył się dziewczynie z jakimś marginesem.

– Cześć, Cieniu. Widzę, że nie śpieszy się wam do nas. – Zerknął na Laurę.

– Siema. Zaraz przyjdziemy, szukam moich drobiazgów.

Typ oparł ręce o otwartą szybę w drzwiach.

– Witaj. Sean – Podał rękę speszonej dziewczynie. Widzę, że przywiózł następną osobę, którą chce sprowadzić na złą drogę? – oświadczył ze śmiechem.

– Laura. – Dziewczyna odwzajemniła gest. - Ze mną raczej mu się nie uda – odparła nieśmiało.

– To działka Franka, nie moja. – Zaśmiał się Matt.

Nieznajomy jeszcze szerzej wyszczerzył zęby.

– Zostaw, nie szukaj. Mamy dość sporo takich drobiazgów, wystarczy dla każdego.

Wzięli zakupy, Matt znalazł koc i usiedli nieopodal ogniska.

– Pierwszy raz na lotnisku? – zapytał Sean.

– Tak.

– Jesteś laską Franka?

– Nie – Dziewczyna się zaśmiała.

– Ale cię wyrywa, jak słyszałem? – rzekł wesoło nowy znajomy.

Laura nie wiedziała, co powiedzieć, więc się tylko uśmiechała.

– Nie macie rusztu ani kijków? Jak mam upiec te kiełbaski? Jestem głodny i młoda pewnie też – rzucił Matt.

– Kevin miał przywieźć grilla, ale za dupą zapomniał.

– Masz jakiś nóż? – spytał Matt.

– Poczekaj, zapytam – Sean wstał i się oddalił.

– Zaraz zorganizuję jakiś badyl i zjemy. Wypijmy coś. Który chcesz? – zapytał Matt, otwierając torbę przed nosem dziewczyny.

– Czerwony.

– Ufasz mi, widzę. Zobaczysz, jest elegancki. W sam raz dla lasek, nie wyrywa z butów – Rozweseli się Matt i zaraz wręczył dziewczynie butelkę.

– Trzymaj i uważaj, bardzo ostry – rzekł nagle kumpel Matta, podając mu błyszczący nóż.

Matt szybko wykonał kijki. Poszedł, a Sean od razu zagadał do Laury, która od razu straciła odzyskaną przed chwilą pewność siebie.

– Gdzie zgubiliście Franka?

– Pojechał coś załatwić.

– Nie boi się zostawiać dziewczyny z Cieniem?

– Nie wiem – palnęła głupio, zastanawiając się przy okazji, skąd u Matta takie dziwne przezwisko.

– Uważaj, to podrywacz. Już niejedną tu zbałamucił. – Roześmiał się chłopak.

Laura zrobiła dziwną minę.

– Nie martw się, żartowałem. Matt to dobry chłopak, a że czasem rozrabia...

– Wiem – wycedziła.

– Krępuje cię ta sytuacja? – zapytał bez ceregieli Sean i zaraz dodał: – doskonale cię rozumiem. Jak przyjechałem tu pierwszy raz, też byłem jednym z najmłodszych. Wyluzuj, nikt się tym nie przejmuje – powiedział miłym tonem.

– Trzymaj! – wyskoczył nagle Matt, stanąwszy nad ich głowami. – Dobrze, że znalazłem jeszcze w wozie – podał Laurze plastikowy talerzyk i dwa sztućce

– Dzięki.

Matt połamał buki na kilka kawałków i wrzucił z powrotem do reklamówki. Otworzył ketchup i postawił obok.

– Dawaj to, bo będę czekał do jutra. – Zabrał koledze badyl z kiełbaskami. – Wysmażę mocniej, chrupiąca jest najlepsza – spojrzał na Laurę.

– Pytasz, czy informujesz? – zapytała kąśliwie dziewczyna i Sean uderzył głośnym śmiechem. – Ale cię zamiotła! – Śmiał się jak szalony.

Matt się uśmiechnął, ale dziewczynie zrobiło się trochę głupio.

– Sorry… – mruknęła.

– Przestań...

Po trzech minutach syczące kiełbaski znalazły się na talerzykach, w tym dwie polane ketchupem. Od razu jeden z nich podał koledze. Ten nie protestował.

– Ketchupu nalej sobie sama, nie wiem, ile chcesz. Smacznego! – rzucił Matt, podając Laurze ostatnią tackę i wgryzł się w swoją porcję.

– Dzięki.

Towarzystwo chyba zgłodniało, bo cała trójka uporała się z posiłkiem bardzo szybko. Nastolatka po ostatnim kęsie wykończyła swojego drinka i kumpel od razu zapytał:

– I jak?

– Pyszny.

Chłopak wyszczerzył zęby.

– Jaki teraz?

– Cytrynowy, ale to już ostatni.

– Jasne…

 

– Za dwadzieścia siódma, chyba zajechał do domu. Piwo się nagrzeje i będzie marudził – poinformował Matt w kwestii Franka.

Sean gdzieś zniknął i od kilku chwil siedzieli sami. Laura nawet nie zauważyła, kiedy odszedł.

– Widzisz? Niepotrzebnie się stresowałaś. Oni raczej nie siedzą przy ognisku, tylko gadają o samochodach albo wariują na pasie... – rzekł Matt.

Nagle doszedł ich głośny warkot silnika i po ich lewej stronie pojawił się granatowo-srebrny, sportowy motocykl. Laurę bardzo ekscytowały takie maszyny, ale fascynacja od razu jej przeszła, kiedy zobaczyła Franka zsiadającego tylnego siedzenia jednośladu. Jakież było jej zdziwienie, gdy kierowca motoru zdjął kask i okazało się, że jest nim dziewczyna. Kompletnie się zagubiła. Matt w mig to zauważył.

– Spokojnie, to Lucy., mieszkają obok siebie. Często go podwozi. Frank rzadko przyjeżdża samochodem, lubi wypić parę piwek. Poza tym ona od trzech lat jest z tym samym facetem.

– Nie chodzi o to, zapatrzyłam się na motor. Strasznie mi się takie podobają – tłumaczyła dziewczyna.

Kumpel widział, że nastolatka coś kręci, ale zakończył temat. Frank zaraz się koło nich pojawił, wziął piwo z torby i klapnął naprzeciw. Wydawał się jeszcze bardziej zły, miał bardzo zastanawiającą minę.

– Jak tam? – zapytał Laurę, otwierając butelkę.

– Dobrze.

– Kupiłem żarcie, rób sobie. Pieczywo jest w torbie – rzucił Matt.

– Nie chcę, zrób dla małej – odparł starszy chłopak i przywarł do butelki.

– Już jedliśmy. Bierz i wsuwaj, nic nie żarłeś – nalegał kumpel.

– Powiedziałem, że nie chcę – mruknął Frank i za chwilę wykończył piwo. Od razu złapał się za następne, pytając:

– Czemu kupiłeś tak mało?

– A bo ja wiem? Trzeba było powiedzieć, że chcesz więcej.

– Dobra, nieważne – mruknął brunet i wstał. – Idę pogadać z chłopakami – obwieścił z kompletną obojętnością, chwycił drugą, niezaczęta butelkę i poszedł w stronę aut. Matt znów spojrzał na milczącą koleżankę.

– Jest podminowany, nie zwracaj uwagi. Nie dziwię mu się, jego ojciec potrafi nieźle wkurzyć. Nie pierwszy raz Frank się z nim poszarpał – Uśmiechnął się.

– Zauważyłam.

Laura wypiła już połowę drugiego drinka i chcąc, nie chcąc, wciąż mimowolnie spoglądała w stronę sportowej Yamahy. Matt palił papierosa, przyglądając się dziewczynie, w końcu wyskoczył:

– Chcesz się przejechać?

Spojrzała dużymi oczyma, zaskoczona pytaniem.

– Zawsze chciałam, ale się boję.

Wiedziała, taka okazja może się więcej nie zdarzyć, lecz stojące przy maszynie starsze towarzystwo wstrzymywało ją od podjęcia decyzji.

– Chodź. – Matt chwycił butelkę z żółtym drinkiem i wstał.

Podeszli do właścicielki motocykla, która stała oparta o stojący obok samochód i paliła skręta. Młodsza dziewczyna rozejrzała się wkoło. Nieopodal były jeszcze dwa ogniska, a przy nich małe, kilkuosobowe grupki. Reszta kręciła się koło aut, szperając pod maskami. Frank jakby zapadł się pod ziemię.

– Cześć. Dlaczego się chowasz? – Zaśmiał się do palącej dziewczyny Matt i podał jej drinka.

– Cześć. Nie chowam się, podeszłabym do was niedługo.

Młody facet przedstawił sobie dziewczyny i rzucił do Lucy:

– Pożyczysz mi zabawkę na pół godziny?

– Jasne, ale mam tylko jeden kask – odparła i dała mu kluczyki.

– Spoko, nie będę szalał. – Chodź – skinął głową do Laury.

Gdy doszli do motoru, Matt dał jej kask i zajął miejsce za kierownicą.

– Wskakuj. – Uśmiechnął się.

Laura była nieco przerażona, ale zaraz założyła ochraniacz na i wsiadła na tylne siedzenie. Chłopak włożył kluczyk do stacyjki i przekręcił. Silnik warknął głośno. Odwrócił się.

– Trzymaj się mocno, trochę ciągnie do tyłu. Po kilku chwilach przywykniesz. Jak będzie za szybko, ściśnij mnie za brzuch.

Już miał odjeżdżać, kiedy usłyszał:

– Cieniu!

Podszedł do nich koleś, którego Laura już znała. – Trzymaj. – Rzucił chłopakowi czarny kask.

– Dzięki. – Matt go założył i ruszył wolno.

Laura czuła, że zaczyna się trząść, ale chłopak jechał dość spokojnie. Dopiero gdy byli już na wolnym pasie, zwiększył prędkość, postawił motor na tylnym kole, podjechał kawałek, po czym opuścił i jeszcze mocniej przekręcił gaz na kierownicy. Laura dopiero teraz odczuła, jakiego kopa ma ten sprzęt i faktycznie – nieco ściągało ją w tył.

Gdy chłopak przyśpieszył jeszcze trochę, a silnik zawył jak dziki, nastolatka mocniej objęła go w pasie, wręcz przyklejając się do kumpla. Bała się okropnie, jechali bardzo szybko. Po pokonaniu kilkuset metrów Matt chyba wyczuł, że towarzyszka panikuje, bo odrobinę zwolnił. Po niedługim czasie szeroki pas betonu skręcał w prawo, tam też chłopak skierował motocykl. Podjechali jeszcze kawałek i gdy beton zamienił się w gładki asfalt, znowu agresywnie przyśpieszył. Dziewczyną ostro szarpnęło. Przywarła do niego całym ciałem, wydawało się jej, że kumpel pędzi chyba ze trzysta na godzinę. Przejechali około pół kilometra i Matt się zatrzymał. Odwrócił głowę do koleżanki.

– W porządku? – zapytał.

– Tak - wyjąkała i chłopak się zaśmiał.

– Odsapnijmy chwilę, zapalę papierosa.

Zsiedli z motoru i Matt zaraz odpalił używkę. Laura dopiero stanąwszy na ziemi odczuła, że nogi trzęsą jej się jak galareta. Klapnęli na miękkiej trawie i Matt powiedział:

– Jeśli było za ostro, trzeba mnie stuknąć. Zwolniłbym.

– Wszystko ok. – Laura uśmiechnęła się niemrawo.

– Jechałem tylko sto sześćdziesiąt, ale to motocykl, nie samochód, dlatego zdawało ci się, że jedziemy szybko. Gdybyśmy pojeździli dłużej, przyzwyczaiłabyś się. Pierwsze wrażenie zawsze jest takie.

– Domyślam się.

– Ta Yamaha ciągnie prawie trzy stówy. Kiedyś mnie tak przewieźli. Gdy zlazłem z motoru, byłem cały mokry i blady, trzęsąc się jak galareta – Oświadczył wesoło chłopak.

– I tak nie wierzę, że jechałeś sto sześćdziesiąt, na pewno było szybciej.

– Nie, nie szaleję z nowicjuszami. Jak mi nie wierzysz, to pokażę ci różnicę między sto sześćdziesiąt, a dwieście trzydzieści. Chcesz?

– Chyba żartujesz! – burknęła.

– Przecież musimy wrócić, a to ja prowadzę, więc…?

– Spadaj.

– Czyli mam zgodę na dwieście trzydzieści? – przekomarzał się kumpel.

– Nie! – Nastolatka się zdenerwowała.

– Nie panikuj, przecież żartuję.

Chłopak spojrzał na zegarek – dziewiętnasta dziesięć. Wyrzucił niedopałek i spojrzał na nastolatkę.

– Wracamy, czy chcesz posiedzieć?

– Wracamy, ale nie jedź szybko.

– W porządku. Będzie tak jak poprzednio, ok?

– Dobrze.

– Trzymaj się mocno.

Wsiedli na motor i Matt ruszył, ale nie zawrócił, tylko pojechał przed siebie. Jechał spokojnie i dopiero, gdy po dość długim odcinku wylana droga dobiegała końca, chłopak zakręcił. Ponownie zwiększył prędkość, wydobywając z silnika głośny ryk. Laura mocno obejmowała faceta, ale już jakoby oswoiła się z prędkością, bo nie panikowała już tak bardzo. Jazda nie była szaleńcza, ale dziewczyna widziała, że Matt co chwilę przyśpiesza. Gdy ponownie dotarli do betonowego pasa, kumpel docisnął jeszcze ostrzej i brunetka znowu się wystraszyła. Nie reagowała jednak, tylko przyłożyła głowę do jego pleców, mocno ściskając chłopaka. Gdy w oddali ukazały się już stojące samochody, kierowca zwolnił. Po chwili byli na miejscu i opuścili maszynę. Matt zostawił kaski na siedzeniu, a kluczyki zaraz oddał koleżance.

– I jak przejażdżka? – zapytała Lucy.

– Świetnie, choć trochę przeraża – odparła Laura, usiłując zabrzmieć pewnie.

– Jeszcze dwa razy, a będzie cię woził po dwieście osiemdziesiąt – zakomunikowała z uśmiechem właścicielka jednośladu.

– Raczej bym się nie odważyła – odpowiedziała brunetka i na tym rozmowa się zakończyła.

Laura w czasie tej krótkiej wymiany zdań cały czas obserwowała ludzi wkoło, ale Franka nadal nigdzie nie było. Matt podziękował starszej dziewczynie i udali się na swoje miejsce.

Chłopak od razu otworzył Laurze trzeciego drinka.. Szybko umoczyła usta.

– Dwieście dziesięć, więcej nie miałem sumienia – przyznał Matt, szczerząc zęby od ucha do ucha.

– Domyśliłam się. Miałeś nie szaleć, więcej mnie nie oszukasz..

– Ale nie zrobiłaś nic, żebym zwolnił, więc chyba się podobało.

– Za drugim razem nie było już tak strasznie, tylko na końcu, jak przyśpieszyłeś – mruknęła dziewczyna.

Podszedł Sean i wręczył Mattowi skręta.

– Trzymaj. Mówiłem, że mamy „drobiazgi”. – Zaśmiał się.

Chłopak wziął cztery dymy i podał peta dziewczynie.

– Nie chcę, nie ciągnie mnie do trawy.

– A próbowałaś kiedyś?

– Nie i nie zamierzam.

– Założę się, że kiedyś zapalisz.

– Może kiedyś, ale na pewno nie dziś.

– Ok, nie namawiam. – Chłopak zabrał rękę i oddał peta starszemu koledze, który zaraz się oddalił.

Matt ledwie zdążył otworzyć swojego drinka, kiedy Frank do nich podszedł. Stanął nad nimi i Laura od razu zauważyła, że jest już podpity. Postał chwilę milcząc, wziął reklamówkę z piwami odszedł. Oparł się o stojący niedaleko samochód i zaczął gadać z jakimiś dwoma chłopakami.

– Chyba pożarli się na dobre, facet jest wściekły – tłumaczył Matt i znowu nabił dwie kiełbaski. Podrzucił do ognia, upiekł mięso i dał Laurze. Zaraz dostała też pieczywo. Nie stawiała się, tylko zjadła drugą porcję. Raz po raz obserwowała Franka, który plątał się między samochodami. Kompletnie ignorował znajomych, jakby ich tam nie było i powoli zaczęło ją to wkurzać. Piła drinka coraz szybciej, nie odzywając się do Matta. Gdy skończyła, poczuła już działanie procentów, przyjemny szumek zagościł w jej głowie. Przyjaciel palił papierosa, co chwila zerkając na kumpelę. Chyba zauważył, że sposępniała, bo za chwilę wstał.

– Chodź, pokażę ci coś! – zaproponował i pociągnął ją lekko za zdrową dłoń.

Dziewczyna się podniosła i ruszyli w stronę lasu.

– Poczekaj, wezmę latarkę z samochodu – rzekł chłopak. Obrócił w okamgnieniu. – Idziemy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Narobiłaś mi ochoty na jazdę motorem, dosłownie – a do prawdziwej wiosny daleko. Adrenalinka. 😊 Frank nabuzowany, jak gaz w butelce, a Laura przełamuje lody. Matt jest wporzo i jest mniej obciążony problemami niż Frank. 😉
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Zawsze chciałam się przejechać, niestety, nie znam posiadacza takiego motorku. ☹
  • Pasja 3 miesiące temu
    Bardzo tajemniczy Frank i zastanawiający. Rozumiem kłopoty z ojcem i poszukiwanie mieszkania, ale powinien coś wytłumaczyć dziewczynie. Laura chyba coraz bardziej wpada w związek z Frankiem. Podoba mi się Maty, jest bardziej towarzyski. No i przejażdżka? Mnie też kręcą motocykle. I też mam marzenie poczuć ten wiatr. Niestety nie ma na widoku żadnego harleyowca. Miała też być Amber?
    Zakończyłaś w lesie... niepokojąco?

    Pozdrawiam serdecznie
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Motocykle są odjechane, tu się z Tobą w pełni zgadzam. Buźka. ;*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania