Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 7

Szli wolno. Laura coraz bardziej zastanawiała się, czy Matt nie ma jednoznacznych intencji. Dumała też nad tym, dlaczego Frank pokłócił się z ojcem, a zachowuje się, jakby to była ich wina. Poza tym jeszcze jedna kwestia nie dawała jej spokoju. Matt spędzał z nią czas od samego przyjazdu i miała wrażenie, że przeszkadza mu w kontaktach ze znajomymi. Czuła się jak piąte koło u wozu, nie mogąc odpędzić od siebie poczucia winy...

– Młoda! Co jest? – zapytał chłopak.

– Nic, zamyśliłam się.

– Coś nie tak? – dociekał.

Gryzło ją to do tego stopnia, że w końcu nie wytrzymała:

– Przeze mnie nie pogadałeś ze znajomymi Nie musisz ze mną siedzieć – mruknęła.

– Laura, o czym ty gadasz? A nie pomyślałaś, że chcę? – wzburzył się kumpel.

Dziewczyna się wyciszyła. Zrobiło jej się strasznie głupio, że tak idiotycznie wyjechała. W końcu nie wiedząc, co powiedzieć, zapytała:

– Która godzina?

– Za pięć ósma.

Po chwili doszli do starego pustostanu.

– Co tu robimy? – zapytała dziewczyna.

– Zobaczysz. – Matt się uśmiechnął.

Weszli do środka i znaleźli się w pustej hali, rozciągającej po całym wnętrzu. Tylko na końcu, w prawym rogu, były zniszczone drzwi do innego pomieszczenia, a z drugiej strony, przy samej ścianie, metalowe schody z wątłymi poręczami. Na wprost od wejścia na prawie całą powierzchnię rozciągały się wielkie okna, z których większość była wybita. Na ziemi walały się butelki po różnorakich alkoholach, oraz masa papierków i niedopałków. Hala była cała kolorowa, na każdej możliwej płaskiej powierzchni widniało jakieś malowidło.

Laura się uśmiechnęła, były naprawdę świetne.

– Lubisz graffiti? – zapytał chłopak.

– Pewnie.

Brunetka z niemałym ożywieniem przyglądała się pracom. Z prawej strony, na całej ścianie widniały kolorowe napisy z powykręcanymi literami. Zmieściło ich się tam chyba ze trzydzieści, jednak wzrok dziewczyny przykuło coś innego, mianowicie obraz po drugiej stronie.

Od części okiennej rysunek zaczynał się skąpanym w słońcu lasem. Promienie między drzewami były bardzo wyraźnie odzwierciedlone. Pośrodku graffiti namalowana była diaboliczna postać, idąca w prawo, w stronę okiennic. Ubrana w czarną pelerynę, trzymająca w ręku kosę zmora, pokonując drogę, zostawiała za sobą szary ponury krajobraz. Pod kapturem widoczna była biała czaszka osobnika i jego czarne oczodoły. Nad drzewami, w miejscu, do którego nie doszła jeszcze zjawa, szybowało kilka kolorowych ptaków, natomiast za jej plecami latały już tylko czarne kruki. Na dole malowidła umieszczone były trzy małe autografy.

– Podoba się? – walnął nagle Matt, strasząc dziewczynę, która się „obudziła”.

– Genialne. Ty to zrobiłeś?

– Ja i dwóch kumpli. Miałem wtedy szesnaście lat. Tu przynajmniej nikt nas nie ganiał. Miałem kiedyś obsesję na malowanie. Wszędzie gdzie wpadłem z puszką, zostawiałem swój ślad – poinformował z dumą Matt. – Malowaliśmy to kilka godzin. Po ciemku wygląda lepiej. Kontury drzew, płaszcza i sama czaszka namalowane są fosforyzująca farbą. Byłem tu kiedyś wieczorem ze swoją byłą, to mi o mało na zawał nie zeszła, jak jej uderzyło po oczach od samego wejścia. No i czacha... naprawdę można się wystraszyć, jeśli ktoś jest nieświadomy i nieprzygotowany. – zarechotał chłopak. – Te okna są ogromne, więc farba dobrze się naświetla. Od razu po zmroku świeci bardzo mocno, ale potem zanika.

– Zrób mi jakiś w pokoju, lubię mroczne klimaty – zażartowała nastolatka.

– Nie ma sprawy. Kupuj farby, a ja wymyślę rysunek.

Laura się zaśmiała.

– Przecież żartuję.

– A ja nie – rzekł chłopak i odpalił papierosa. – Mógłbym coś ci wrzucić, na calutką ścianę. Pokój świetnie wtedy wygląda. Ja mam granatowy sufit, planety z orbitami i obcego. Gwiazdki też namalowałem, ale robiłem je od szablonu, tak jest łatwiej. Wieczorem to wszystko fajnie się prezentuje – rzucił dumnie Matt. – Choć szczerze mówiąc – znudziły mi się i planuję zmienić – dodał.

– Dobra, wszystko rozumiem, jesteś artystą. – Zachichotała Laura.

– Pewnie, że tak – odparł z powagą chłopak, ale za chwilę sam głośno się roześmiał. – Chodź na górę, tylko uważaj, schody są trochę śliskie. Trzymaj się poręczy.

Powoli weszli na piętro. Układ budynku był identyczny, tylko śmieci było mniej. Podobnie jak piętro niżej, graffiti figurowało prawie wszędzie. Na jednej ścianie namalowany był koleś w brązowej sterczącej czapce, trzymający skręta w wyszczerzonych w uśmiechu zębach, na tylnej natomiast, przy wejściu, czarne Porsche, jadące po szosie, która zdawała się wchodzić w głąb ściany. Dawało to niesamowity, wizualny efekt.

– Trzymaj. – Matt podał dziewczynie otwartego drinka.

– A ty?

– Przecież siedzę za kółkiem. I tak wypiłem dwa.

Wzięła trunek.

– To mój autograf! – Rozradował się Matt, pokazując jej obraz po lewej stronie.

Wielki srebrny napis: ”Shadow”, rozprzestrzeniał się prawie po całej ścianie. Litery rzucały w dół ukośny czarny cień, a na końcu wyrazu, po prawej stronie drugi cień, przedstawiający sylwetkę człowieka. Najfajniejsze było to, że nie było osoby rzucającej odbicie.

– To też fosforyzuje, ale tylko napis. Za pół godziny zacznie się ściemniać. Poczekamy? – zapytał kumpel.

– Jasne. Muszę to zobaczyć.

– Chodź na zewnątrz, przejdziemy się. Pół godziny szybciej zleci. Uważaj na schodach – przypomniał chłopak.

Wyszli na powietrze i skierowali się na tyły budynku. Tu chłopcy także nie odpuścili budowli, wszędzie było coś kolorowego.

– Pomalowaliście cały budynek? – zapytała Laura.

– Tak. Dobrze, że nie pytasz, ile wydaliśmy na farbę. Swego czasu nie miałem na nic innego, bo wszystko wydawałem na spray'e – powiedział kumpel. – Siadaj. – Wskazał dziewczynie drewniany stolik, z ławkami po obu stronach.

Zajęła miejsce, a Matt wznowił temat.

– W mieście też trochę malowałem, aż mnie w końcu zgarnęli i kazali wszystko zamalować na biało. Przy okazji zrobili ze mnie darmowego robotnika do odnowienia zapuszczonych budynków – powiedział ze złością w głosie. – Teraz są już nie białe, a szare drętwe, a były kolorowe i fajne. Ludzie nie mają za grosz gustu. Smutasy, nic więcej – dodał i zapalił drugiego papierosa.

– Dlaczego się trujesz? Smakuje ci to? – wyskoczyła towarzyszka.

– Sam nie wiem. Nauczyłem się, bo koledzy palili, a potem wpadłem i palę. Teraz tego żałuję i kiedyś rzucę.

– Czy to ma jakiś smak?

Matt nie odpowiedział, tylko wyciągnął do niej rękę z fajką. Wzięła peta i pociągnęła delikatnie. Zaraz skrzywiła jej się twarz i migiem oddała mu papierosa.

– Smakuje spaloną podeszwą – podsumowała i chłopak wybuchnął śmiechem.

– A skąd wiesz, jak takowa smakuje? Próbowałaś? – wyszczerzył zęby w ironicznym uśmieszku.

– Nie, ale sobie wyobrażam..

Słychać już było lekki poalkoholowy głos dziewczyny i że jest odrobinę się wstawiona. Drink był już na wykończeniu.

– Mówiłem, że ci posmakują. Ja wiem, co lubią laski – poinformował z zadowoleniem Matt. – Mogłem wziąć dwa.

– Nie. Cztery to i tak o trzy za dużo – stwierdziła Laura, zadowolenie nie znikało jej z twarzy. Matt znowu się zaśmiał.

– Nie masz głowy do alkoholu, co? Dobrze, że nie zapaliłaś tego skręta, bo albo nie ruszyłby cię wcale, albo ruszył za mocno. Chciałbym zobaczyć, jak śmiejesz się bez opamiętania.

– Ty się nie śmiejesz.

– Mało zajarałem, ale nie bój się – dobitnie czuję te cztery chmurki.

Gadali jeszcze ponad pół godziny, w końcu zapadł zmrok, a kilka minut później kompletna ciemność. Laura bardzo dobrze czuła się w towarzystwie kolegi, była totalnie rozluźniona. Frank jednak nie zniknął z jej głowy.

– Idziemy? – zapytał nagle Matt.

– Tak.

Chłopak odpalił latarkę i po chwili byli już przed wejściem do hali.

– Nie przestrasz się, koleś naprawdę może napędzić stracha. – Zaśmiał się chłopak i zgasił światło.

Mimo iż dziewczyna przygotowana była na to, co zastanie w środku, to jednak jak spojrzawszy na ścianę, przeszedł ją zimny dreszcz. Świecąca czaszka wyglądała naprawdę demonicznie.

– Nie bój się! – krzyknął nagle za jej plecami Matt, łapiąc Laurę za ramiona i nastolatka podskoczyła. Kumpel roześmiał się głośno, ale zaraz dostał kuksańca w bok.

– Chcesz mnie zabić?! – huknęła.

– Sorry... Ale się fajnie zlękłaś. – Chłopak śmiał się coraz mocniej. – Chodź na górę, napis też fajnie wygląda.

Dał jej zapaloną latarkę i puścił przodem. Gdy doszli, Laura wyłączyła światło. Tekst świecił jak szalony i szczerze mówiąc, też trochę przerażał, mimo że nie było w nim nic nadzwyczajnego. Podeszli do okna i wyjrzeli przez szybę – w oddali kilkudziesięciu metrów widać było towarzystwo na lotnisku i jeżdżące auta. Nastolatka przysiadła przy oknie i przyglądała się napisowi.

– Za góra dwie godziny nie będzie już go widać – powiedział Matt, który stanął bardzo blisko dziewczyny, oparłszy się o parapet.

– Ale jest świetny. Też trochę straszy, ale to tylko pierwsze wrażenie.

Młody mężczyzna przypatrywał się towarzyszce z uśmiechem. Od razu pomyślała, że atmosfera jest odpowiednia i chłopak ponownie spróbuje się do niej zbliżyć, więc znowu się nieco spięła. Ale on nie zrobił nic, spojrzał tylko na zegarek.

– Wracamy? – zapytał.

– Tak.

Gdy doszli do zaparkowanych samochodów, nagle pojawił się przed nimi Frank. Był już pijany, a jego krok był mocno niestabilny. Podszedł do nich i mocno pchnął kumpla do tyłu.

– Co tam robiłeś?! – wydarł się wściekle.

– Stary, wyluzuj.

Starszy chłopak drugi raz go popchnął.

– Korzystasz z okazji, co?! – krzyknął.

Matt go odepchnął.

– O co ci chodzi?! Nawaliłeś się i już myślisz nie wiadomo, co?!

Laura stała i nie wiedziała, co zrobić. Frank jeszcze agresywniej pchnął kumpla.

– Wpierdalasz się tam, gdzie nie powinieneś! – grzmiał.

Młodszy facet nie wytrzymał i wrzasnął mu prosto w twarz, ponownie odpychając go do tyłu:

– A co?! Miała siedzieć sama?! W robocie walisz humory, potem pozwalasz, żeby ze mną jechała, następnie ignorujesz ją cały wieczór i jeszcze się dziwisz?!

Frank w odpowiedzi uderzył przyjaciela z pięści w twarz i chłopak zrobił kilka kroków w bok, pochylając się. Laura od razu wyskoczyła do bruneta, uderzając go w ramiona.

– Co jest z tobą?! – krzyknęła.

Ten nie odpowiedział, tylko machnął ręką, odwrócił się i odszedł, ledwo trzymając się na nogach. Osiemnastolatka od razu podeszła do kumpla.

– W porządku?

– Tak. Jest pijany, odwala mu. Nie chciałem się z nim bić, bo nie sztuka dziś go zlać. Chodź, odwiozę cię, chyba, że chcesz jeszcze posiedzieć – odparł Matt.

– Nie chcę. Jedziemy – powiedziała Laura. Była bardzo zła.

Wsiedli do auta i kierowca ruszył. Laura po kilku minutach głuchej ciszy w końcu zapytała:

– Na pewno nic ci nie jest? Dość mocno cię uderzył.

– Wszystko gra, mam odporną szczękę. Pół życia się biłem – powiedział z nutką dumy Matt i zaraz się uśmiechnął.

Laura dała spokój i ponownie zapadła cisza. W końcu kolega wyskoczył:

– Przyjechać jutro po ciebie? Wątpię, czy Frank to zrobi, będzie mu głupio.

– Nie, dojadę sama.

– Dlaczego? To żaden problem. W taki upał jechać autobusem to tragedia. Na pewno nie chcesz, bo wyciągasz pochopne wnioski, więc mówię – bez żadnych zobowiązań.

Dziewczynie zrobiło się trochę głupio, że od razu pomyślała o jednym, ale jej zdaniem to ewidentnie wyglądało na podryw. Nie wiedziała, co powiedzieć. Matt nie naciskał, tylko powrócił wzrokiem na drogę. Po niecałej pół godzinie dojechali pod jej dom. Dochodziła dwudziesta druga trzydzieści. Laura wysiadła i podziękowała, nachyliwszy się do szyby. Matt wznowił temat:

– To jak z tym transportem? Może jednak?

– Raczej nie.

– Laura, obiecuję, że tylko ten raz. Więcej nie będę nalegał. Jutro ma być jeszcze większy upał, będziesz w pracy w kilka minut. Autobusem będziesz wlec się godzinę.

– No dobrze, ale tylko raz – zgodziła się w końcu, choć wcale nie chciała.

– W porządku. Będę o wpół do dziesiątej. Dobranoc.

Nawet nie zdążyła odpowiedzieć, bo auto natychmiast zniknęło. Wolno udała się w stronę domu i po chwili weszła do środka. Od razu usłyszała:

– Młoda, chodź tu!

Poszła do salonu. Zimna mina Travisa natychmiast dała jej do myślenia.

– Dwie godziny temu ktoś wybił szybę w kuchni. Dalej będziesz twierdzić, że wszystko jest ok? – zapytał groźnie chłopak.

Nastolatkę zamurowało.

– Chodź – rozkazał i chwilę później wyjął spod zlewu kamień wielkości pięści. – Mama śpi, bo źle się czuje. Nie widziała go, ale widziała okno. Powiedziałem jej, że to pewnie jakiś ptak. Dobrze, że mam kumpla, który się na tym zna i jeszcze dziś wstawił nową szybę. Mów, co się dzieje?

– Nie mam pojęcia – wydukała wystraszona nastolatka.

Chłopak wyjął z kieszeni zmiętoloną kartkę z napisem: ”Z pozdrowieniami!”, którą podstawił jej pod nos.

– Więc to do mnie przyszła ta wiadomość?

– Travis... Ale... Ale nie wiem, o co chodzi. – Laura zaczęła panikować.

– A może do matki? – Travis ironicznie wyciągał prawdę.

– Daj mi spokój – bąknęła dziewczyna i chciała odejść, ale zagrodził jej drogę

– Laura! Gadaj do jasnej cholery i nie rób ze mnie debila! – huknął.

Ta stała i milczała, kompletnie nie wiedząc, jak się z tego wykręcić.

– Nie pójdziesz spać, póki nie dowiem się prawdy – oznajmił spokojnie chłopak.

Laura nie wytrzymała i uderzyła w płacz. Dwudziestodwulatek nie reagował, cały czas stał w milczeniu przed siostrą. Trwało to kilka chwil. W końcu dziewczyna miała dość i powiedziała mu o Amber.

– I jutro znowu wybierasz się do pracy, tak? – syknął chłopak.

Spuściła głowę.

– Dobra, leć do łóżka.

Natychmiast zniknęła na górze i znowu się rozpłakała. Długo nie mogła zasnąć...

 

– Obudziła się przed dziewiątą. Po kąpieli zabrała się za smarowanie rany. Tym razem opatrunek wyszedł jej o wiele lepiej. Od samego przebudzenia słyszała dochodzącą z domu muzykę i bała się zejść. Nie mogła jednak mogła przeciągać tego w nieskończoność, więc gdy tylko znalazła sie na dole, szybko umknęła do kuchni. Travis pojawił się w okamgnieniu

– Czyli nie odpuszczasz? – zapytał z wyraźnym niezrozumieniem.

– Jeszcze tylko kilka dni, potem idę do nowej pracy.

– A ja codziennie będę płacił za nowe szyby?

– Zapłacę za nią! – wybuchnęła dziewczyna.

– Daj mi adres ten speluny.

– Nie znam.

– Nie znasz adresu własnej pracy?

– Nie pamiętam.

– Ok, nie wyjdziesz z domu, póki go nie dostanę – oświadczył gorzko chłopak.

– Ciekawe, jak mnie zatrzymasz? – odpyskowała Laura, biorąc napój z lodówki.

Travis odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł. Po chwili odezwał się klakson Hondy i nastolatka skierowała się do wyjścia, ale zatrzymał ją w salonie, łapiąc za ramiona.

– Puszczaj mnie! – wrzasnęła, próbując się wyszarpnąć.

– Powiedziałem...

Stali naprzeciw siebie już dobrą minutę i Matt zatrąbił drugi raz. Ponownie chciała się uwolnić, nadal bez powodzenia.

– Puszczaj, mówię, nie wkurwiaj mnie! – ryknęła.

Chłopak milczał. Po trzecim klaksonie w końcu zapisała adres, rzuciła mu kartkę przed nosem i wyszła. Gdy wsiadła do auta, zbierało ją na płacz złości.

– Cześć. Sorry – mruknęła.

– Nie szkodzi, zapaliłem na powietrzu – uśmiechnął się i ruszył.

Dojechali w niecałe dziesięć minut. Amber aż otworzyła ust ze zdziwienia, widząc ją nie z tym facetem, co zawsze. Laura nie zwracała na nią uwagi, tylko poszła do szatni. Prześladowczyni natychmiast się tam znalazła.

– Działasz na dwa fronty, mała dziwko? – Uśmiechnęła się szyderczo.

Nie usłyszawszy odpowiedzi, chwyciła dziewczynę za ramiona i mocno uderzyła o ścianę.

– Znowu odjęło ci mowę? Igrasz z facetami, czy po prostu lubisz się puszczać?! – warczała.

Brunetka nadal milczała, więc Amber z całej siły kopnęła ją kolanem w brzuch. Dziewczyna zgięła się wpół.

– Pogadamy jeszcze! – zagroziła napastniczka i opuściła szatnię.

Laura skuliła się przy ścianie, próbując nabrać powietrza. Żołądek pulsował bólem. Siedziała tak dłuższą chwilę, w końcu Matt zapukał w otwarte drzwi przebieralni i zaraz ukucnął przy koleżance.

– Co się stało?

– Nic. – Przerywane słowa wypłynęły z ust nastolatki.

Chłopak natychmiast zerwał się z miejsca. Laura widząc, jak dziwnie zareagował, od razu wybiegła za nim. Matt wpadł do kuchni, szybkim krokiem podszedł do Amber i zaczął okładać ją pięściami po głowie. Zasłoniła się rękoma.

– Zatłukę cię, szmato! – Bił ją bardzo mocno, cios za ciosem.

Laura zaraz podbiegła i wcisnęła się między nich.

– Matt, przestań! – krzyknęła, odsuwając kumpla do tyłu.

Posłuchał. Amber najwyraźniej odczuła razy, bo zeszkliły jej się oczy. Ruszyła w stronę baru.

– Masz przejebane! – rzuciła jeszcze do chłopaka i zniknęła za drzwiami.

Ten znów się zerwał, chcąc biec za nią, ale Laura go zatrzymała.

– Proszę cię, zostaw... – Mocno trzymała kolegę.

Odpuścił. Usiadł i odpalił papierosa, był wściekły. Gdy skończył, włączył frytkownicę, poszedł do lodówki i po chwili postawił przed dziewczyną szklankę zimnego soku.

– Jadłaś śniadanie? – wybąkał przez zęby.

– Nie zdążyłam.

– Frytki mogą być?

– Nie jestem głodna.

Nie nalegał, gdyż w kuchni właśnie pojawił się Frank. Miał dziwny wyraz twarzy i zmęczone oczy. Nie odezwał się słowem. Włączył wodę, zajrzał do lodówki i powyjmował rzeczy do wyrzucenia. Następnie poszedł po worek i opróżnił wszystkie pojemniki. Matt właśnie wrzucił ziemniaki do oleju. Milczał, nie patrzył na kumpla. Atmosfera stawała się coraz gęstsza, przez co nastolatka czuła się coraz bardzo nieswojo. Wiedziała, że to przez nią. Frank zalał kawę i w końcu wydusił:

– Co się stało wywłoce? Mało nie ryczy.

Matt uśmiechnął się pod nosem.

– Dostała po pysku.

– Za co?

– Za wyciąganie rąk.

Brunet podszedł do przyjaciela.

– Sorry, nie wiem, co mi odwaliło. Zachowałem się jak dupek. Zrozumiem, jak się więcej do mnie nie odezwiesz.

– W porządku.

Wrócił i usiadł bardzo blisko Laury. Nie mówił nic, przypatrywał jej się tylko. Dziewczyna także milczała, czuła się coraz bardziej wyobcowana. Pojawiła się przed nią porcja frytek.

– To ma zniknąć – rzucił uśmiechnięty Matt i usiadł w kącie ze swoimi ziemniakami.

Znowu siedzieli bez słowa, a nastrój robił się coraz bardziej nieprzyjemny Dziewczyna nawet nie tknęła jedzenia, była kompletnie nieobecna. Myślała o Amber, Franku, pobitej szybie i o młodszym chłopaku, który tak ostro zareagował w jej obronie. Poza tym nie mogła odpędzić od siebie wyrzutów sumienia spowodowanych kłótnią chłopaków.

 

Dumała i dumała, w końcu wstała i poszła do łazienki. Usiadła na obudowie grzejnika i tam zastygła w bezruchu. Nawet nie pomyślała o Amber mogącej pojawić się w toalecie, głowę zaprzątał jej klimat panujący w kuchni. W końcu przepłukała twarz i wróciła do kolegów, choć najchętniej by stamtąd uciekła. Frank nadal obserwował brunetkę, w końcu zapytał:

– Wszystko w porządku?

– Tak.

– Na pewno?

– Tak.

Nie zdążył ponownie zagadać, bo zadzwonił dzwonek przy barze i chłopak poszedł po kartkę, po czym włączył urządzenia. Mimo przeprosin atmosfera nie uległa zmianie. Matt znowu robił jakieś sosy, więc Frank zwrócił się do Laury, wrzucając frytki:

– Pomożesz mi? Przypilnuj ich – poprosił, po czym wziął się za smażenie kotletów.

Po dłuższej chwili przygotowane bułki czekały na mięso. Dziewczyna skończyła pracę i odwiesiła koszyk.

– Przygotuj pudełka, wiesz, jakie – poprosił brunet.

Zrobiła to i w pojemnikach zaraz znalazły się przygotowane rzeczy. Matt po chwili dołożył do nich po jednym pojemniczku z białym sosem. Puścił oczko do Laury i poszedł przygotować kawę. Laura nie miała pojęcia, co miał oznaczać ten gest.

Zamówienie trafiło na bar i znowu zrobił się zastój. Frank usiadł z dużą miską.

– Chcesz sałatki? – zapytał dziewczynę.

– Nie, dzięki.

– Czemu nie zjadłaś frytek?

– Nie mam ochoty.

– Jak ręka?

– Trochę lepiej.

Starszy chłopak wziął się za posiłek, ale po kilku opornych kęsach odstawił naczynie do lodówki. Bardzo widoczne były jego dolegliwości po wczorajszych alkoholowych ekscesach. Matt zalał napój i wrzasnął w stronę wnęki:

– Amber! Bierz się za zmywanie!

Dziewczyna zaraz przyszła i bez słowa wzięła się do pracy. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Pozmywała i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

– Coś ty jej zrobił, że tak szybko wykonuje polecenia? – zapytał nieco odważniej Frank.

– Nic takiego. Dostała po łbie, to się ogarnęła – odparł Matt z wyraźną oznaką zadowolenia.

 

Znowu siedzieli bez zajęcia, zamieniając słowo od czasu do czasu, gdy nagle usłyszeli jakieś zamieszanie na sali. Po chwili ktoś krzyknął:

– Leż, kurwa!

Jak jeden mąż pobiegli do wyjścia z zaplecza. Zobaczyli leżącego na podłodze barmana, nad którym wisiał potężny koleś, a Travis przyciskał Amber do ściany i właśnie dostała w twarz.

– Nie wpieprzajmy się, to brat młodej – powiedział zaskoczony widokiem Frank i usiadł z Mattem przy stoliku.

Laura momentalnie ruszyła w stronę brata, ale stojący nad Jackiem olbrzym zaraz ją zatrzymał.

– Chris, puszczaj! – krzyknęła, ale on nadal stał jak dąb.

Travis dalej wrzeszczał na Amber:

– Pytam się, czy masz jakiś problem?!

– Nie mam – pisnęła dziewczyna, zrobiła się nagle strasznie „malutka”.

– Niszczysz mój dom, suko?!

Cisza. Drugi raz dostała z liścia.

– Travis, co ty wyprawiasz?! Wylecę z roboty! – krzyczała brunetka, próbując przepchnąć się przez potężnego znajomego.

Chłopak nie reagował. Spojrzała pretensjonalnie na kumpli, ale oni nie ruszali się z miejsca. Znów usiłowała się wyrwać, lecz bez powodzenia.

– Bujasz się do młodszych?! – kontynuował Travis.

– Nie – mruknęła Amber.

Jej odwaga już dawno zniknęła. Oberwała po raz trzeci – policzek był już dość mocno czerwony.

– Travis, dosyć! – apelowała nastolatka, ale on miał ją gdzieś.

Chwycił ofiarę za włosy i mocno pociągnął, wykręcając w bok jej głowę.

– Moja siostra jest dla ciebie nietykalna, rozumiesz?!

– Taaak – wybąkała niewyraźnie Amber.

Puścił dziewczynę.

– Więc pamiętaj o tym! – podstawił jej palec przed nos. – Spadamy – rzekł do kumpla i nie zwracając uwagi na pracowników, szybko opuścili lokal.

Laura go jednak dogoniła, i rzuciła na niego z pięściami.

– Ty duuupkuuu! Więcej nic ci nie powiem! – wrzasnęła, okładając go rękoma.

Bała się zemsty starszej dziewczyny.

– Wracaj do pracy – powiedział spokojnie Travis, uwalniając się od siostry i szybko wsiadł do auta, które zaraz odjechało.

Nastolatka wróciła do lokalu. Gdy przechodziła przez salę i zobaczyła minę prześladowczyni, przeszedł ją lodowaty dreszcz. Amber była ewidentnie wściekła, ale cóż się dziwić? oberwała dwa razy jednego dnia. Brunetka zamaszystym krokiem weszła do kuchni.

– Czemu nic nie zrobiliście, do cholery?! – wydarła się.

– A co mieliśmy zrobić.? Widziałeś tego kolesia? Wątpię, aby przepuścił któregoś z nas. Poza tym i tak nie zamierzaliśmy, szmata ma, na co zasłużyła – powiedział Matt.

– Nie wiedziałem, że Travis jest taki ostry – rzucił Frank. – I bardzo dobrze chłopak zrobił, też bym lał w mordę – dodał.

– Było was dwóch, nie dalibyście rady dla jednego Chrisa?! To mogliście chociaż coś powiedzieć! – wrzeszczała rozgniewana nastolatka.

– Ale nie chcieliśmy, Travis nie pojawił się tu bez powodu. Dziwię się, że jeszcze jej bronisz – rzekł Frank i chciał objąć dziewczynę.

– Nie dotykaj mnie! – huknęła i poszła z w stronę czajnika.

Włączył wodę i zasypała herbatę. Spojrzała na zegarek – trzynastą trzydzieści siedem.

– Zrobisz nam kawę z mlekiem? – zapytał Matt, który ponownie wziął się za robienie sosów, tym razem czerwonego koloru.

Nie odpowiedziała, ale wzięła dwie szklanki i nasypała ciemnego proszku. W tym momencie ponownie rozległ się dzwonek i straszy z facetów uruchomił sprzęty. Nastolatka sterczała nad szklankami, milcząc. Podszedł do niej Matt.

– Co jest? Przestań się tak przejmować. Szmata cię atakuje, a ty dalej za nią obstajesz? Nie rozumiem cię. Jak będziesz taka pobłażliwa, ona będzie to wykorzystywać i nadal się do ciebie przypierdalać.

Cisza.

– Gniewasz się za to, że się nie wtrąciliśmy? I może powiesz mi jeszcze, że suka nie uderzyła cię w szatni? – drążył.

Nadal głucho.

– No powiedz coś, do cholery! – Chłopak się zdenerwował.

– Skończmy ten temat, dobrze? Nie jestem zła na ciebie, tylko na Travisa.

Chwyciła czajnik i zalała napoje.

– Taaak? Jak to widzę inaczej – ciągnął Matt.

– Trudno. Źle widzisz – syknęła Laura.

Kumpel odpuścił, udał się do frytkownicy i za chwilę syknęły smażone ziemniaki. Laura dokończyła kawę i podeszła do chłopaków, stojących plecami do siebie.

– Co mam robić? – wymruczała.

– Przynieś frytki z chłodni– poprosił Frank.

Przytargała trzykilową torbę, która zabrał Matt.

– Przetrzyj sześć talerzy i postaw tu. – Frank wskazał blat, na którym robił hamburgery.

Nastolatka wykonała polecenie i po chwili za naczyniach zagościły kanapki, a pół minuty później frytki i czerwone sosy.

– Nieś to na bar. I bierz po jednym, nie katuj tej ręki – rozkazał brunet.

Zaniosła talerze i wróciła do Franka.

– To już wszystko, posiedź sobie. – Usłyszała, usiadła więc z kubkiem w dłoni.

Po chwili kumple do niej dołączyli. Starszy usiadł po jej lewej, a młodszy po prawej stronie, z papierosem w zębach. Cała trójka w ciszy popijała ciepłe trunki. Po chwili nastolatka wycedziła:

– Przepraszam was, wkurzyłam się.

Frank głośno zarechotał.

– I bardzo dobrze! Nie możesz być wiecznie grzeczną dziewczynką. Kurde, ależ byłaś groźna… jak lwica. Przeraziłem się, myślałem, że coś mi zrobisz. – Śmiał się na całego,

– Jasne. Żartuj sobie, a ja wylecę z pracy.

– Kurczę, mała, nadal tak się przejmujesz tą pracą? Czym? tym cyrkiem? Za tydzień i tak już cię tu nie będzie. Matta też spróbuję wkręcić, póki nie mamy pracowników. Nie zostawię go w tym chlewie – oświadczył brunet.

Dziewczyna zamilkła, w końcu miał rację.

– Dlaczego nie nosisz telefonu? – zapytał.

– Boję się. Nie chcę, żeby znowu mi ukradli.

– Nikt ci nie ukradnie.

– Nie, wolę mieć go w domu.

– Ok, jak chcesz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Tak to opisałaś, że chciałabym zobaczyć to graffiti, zwłaszcza, że motywem przewodnim jest śmierć. Sufit z pokoju Mattiego zabieram – taka mania na punkcie wszechświata. 😊 Dobry rozdział. Amber oberwała dwa razy, ale powiem ci, że ostre podejście, zważywszy, że to jednak dziewczyna. Matt mi jakoś bardziej do Laury pasuje, niż Frak. Zna laskę od niedawna, a już taka zazdrość – niegrzeczny chłopiec z tego Franka. Tak w sumie, wszyscy tacy są i to mi się podoba.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Graffiti jest mega, też czasem mażę, ale tylko napisy. Mażę też postaci z kreskówek(animki rządzą), ale, niestety, umiem tylko przerysować, z głowy nic.:( Matt jest jeszcze szalony, dlatego wybrałam Franka. Poza tym do Laury najbardziej pasuje... :D Poznasz go niebawem.;) A Amber? To suka.
  • Pasja 3 miesiące temu
    Rzeczywiście Laura zachowuje się jak mamałyga. Trzeba z niej wszystko wyciągać. Frank też przegiął swoim zachowaniem, a Matt najmłodszy, ale najbardziej rozgarnięty i zdolny. Amber chyba tak łatwo nie odpuści. Ciekawie opisałaś graffiti, że czytelnik czuje się tak, jakby tam był.
    Pozdr
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Dzięki, słońce. Pzdr.😘

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania