Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 2

– Śpieszysz się do domu? – zapytał brunet.

– Trochę

– Pójdziemy coś zjeść? Mam dość barowego żarcia.

– Muszę wracać.

– Laura, nie ściemniaj. Jest niedziela, pierwsza po południu.

– Chcę wziąć prysznic, rano nie zdążyłam. – Wykręcała się dziewczyna.

– Zrobisz to wieczorem. I tak jest upał, za godzinę po prysznicu zostanie tylko wspomnienie.

– No dobrze, ale zajdę do domu, nałożę coś lżejszego. Te jeansy mnie dobijają. – Laura ustąpiła, widząc, że chłopak brnie uparcie.

– Nie ma sprawy – Zadowolony Frank szeroko się uśmiechnął się i przekręcił kluczyk.

Szybko dojechał pod jej miejsce zamieszkania i dziewczyna wysiadła.

– Wejdziesz? – Nachyliła się do szyby.

– Nie, leć sama. Poczekam tu.

– Chodź, napijesz się czegoś zimnego.

Frank wysiadł. Weszli do domu i Laura posadziła kumpla w salonie.

– Mam piwo, Sprite'a i wodę. Co chcesz?

– Pasuje mi wszystko prócz piwa.

Dostał zimny napój i Laura rzekła:

– Może jednak wezmę prysznic? To potrwa pięć minut. Chata wolna, wszyscy są w pracy, nie musisz obawiać się najazdu. – Zaśmiała się

– Nie należę do ludzi, którzy boją się innych ludzi. – Rozradował się chłopak. – Jak chcesz, to idź, poczekam.

– Jak masz chęć, włącz telewizor. Zaraz wracam.

– Ok, poradzę sobie.

Dziewczyna szybko załątwiła sprawę i po kilku minutach stanęła przed brunetem ubrana w białe spodenki i krótki t-shirt z jakimiś bazgrołami.

– Ładnie wyglądasz – pochwalił chłopak.

– Dzięki.

– Kolczyk też ci pasuje. – Uśmiechnął się.

Laura od razu puściła kolorki.

– Czy wszystkie nastolatki mają manię na przekłuwanie pępków?

– Nie wiem, ale większość na pewno.

– Czy to boli?

– Nieee... – Zaśmiała się dziewczyna.

– Dobra, chodźmy. Dzięki za napój. – Frank wstał, oddając koleżance puszkę.

– Nie ma za co.

Wychodząc z domu natknęli się na matkę Laury. Brunetka od razu się zmieszała.

– Wychodzisz? – zapytała kobieta, spojrzawszy na Franka.

– Jadę na miasto.

Chłopak zaraz się wtrącił i przedstawił matce dziewczyny. Wiedział, że ta może się trochę niepokoić, widząc ją ze sporo starszym facetem.

– Nie wracaj późno – pouczyła kobieta.

– Dobrze.

– Miło było panią poznać – rzekł młody mężczyzna.

– Wzajemnie.

Jak odeszli już kawałek, dziewczyna rzekła:

– Przepraszam... Myślałam, że pracuje dłużej.

– Nie żartuj, przecież mnie nie pobiła – ironizował Frank.

Wsiedli do wozu i za kilka minut chłopak zatrzymał auto pod dużym budynkiem. Laura się zdziwiła, gdyż wczoraj pod tym samym domem wysadził dziewczynę, którą powoził. Teraz połapała, kim była. Po chwili byli w środku. Laura bardzo się speszyła, dom był ogromny. Kumpel w lot wyłapywał wszystkie reakcje nastolatki.

– Chodź, też nikogo nie ma. Starzy w niedzielę zawsze gdzieś jeżdżą, a Becky pewnie jest u faceta.

Ale się pomylił, siostra siedziała w salonie.

– Cześć – wybełkotała wstydliwie Laura.

– Cześć. – Becky wstała i podeszła do brata. – Rodzice pojechali do dziadków, wrócą jutro. Robimy imprezę?

– Jak chcesz. Na dziesiątą idę do roboty, ale kilka piwek mógłbym wypić. Czemu nie jesteś u Davida?

– Nie ma go, gdzieś pojechał.

Frank spojrzał na Laurę – stała zagubiona. Wziął ją za rękę i zaprowadził do kuchni.

– Czego się napijesz?

– Obojętnie.

– Ok, czyli chwilę poczekasz.

Posadził ją na stołku, umył ręce i udał się do lodówki. Wyjął michę truskawek, którymi załadował połowę miksera, dosypał sporo lodu, trochę cukru, dolał mleka i wcisnął sok z cytryny. Po kilkunastu sekundach przelał płyn do wysokiej szklanki, włożył do niej słomkę i postawił przed nastolatką.

– Smacznego.

– Dziękuję.

– Becky, chcesz koktajl, bo jeszcze szklankę mam?! – ryknął na cały dom.

Dziewczyna przyszła i zaraz dostała napój.

– Dzięki.

– Zaopiekujesz się Laurą? Wziąłbym prysznic.

– Pewnie, chodź – odparła z uśmiechem Becky i pociągnęła dziewczynę do pokoju.

Usiadły na sofie.

– Czy mój brat cię podrywa? – wyjechała.

Miała bardzo przyjazny wyraz twarzy i nastolatka trochę się wyluzowała, nadal jednak czuła lekkie skrępowanie.

– Nieee.

– Oj, nie byłabym taka pewna. Uważaj na niego.

Laura parsknęła śmiechem.

– Co się stało? – Becky wskazała na oparzoną rękę.

– Nic takiego, mały wypadek.

– To pewnie dokuczliwe? Współczuję ci.

– Nie, w porządku.

– Przyjdziesz na imprezę?

Laurę zatkało.

– Nie mogę, rano idę do pracy. Poza tym nikogo tu nie znam – odparła nastolatka, ale zaraz zrozumiała, jak głupio palnęła.

– Znasz mnie i Franka – rzuciła blondynka, kompletnie ignorując jej idiotyczną odpowiedź. – Potem już będzie z górki. Zapraszamy tylko kilka osób, nie robimy melanżu dla mas. Gdy raz taki urządziliśmy, zrobili nam z domu pobojowisko. Frank się wkurzył i powiedział, że nigdy więcej.

Nastolatka milczała, ale Becky nie odpuszczała.

– Ile masz lat?

– Osiemnaście.

– Tym lepiej. Myśmy już ostro balowali w wieku szesnastu. – Zaśmiała się.

Laura odpowiedziała uśmiechem, ale usilnie kombinowała, jak się wykręcić. Rozmawiały jeszcze kilka minut, gdy nagle obie podskoczyły ze strachu.

– Od razu lepiej! – krzyknął z tyłu Frank.

Stał w granatowych spodenkach i trzymał w dłoni jasną koszulkę.

– Nie strasz! – oburzyła się Becky.

– No jak tam? Nie zamęczyła cię? – Chłopak spojrzał na Laurę.

– Koleś, uważaj… – burknęła do niego siostra, roześmiawszy się.

Brunetka zachichotała.

– Widzę, że się dogadałyście – rzekł zadowolony brunet. – To świetnie. A teraz trzeba coś ugotować. A może chcesz zjeść coś na mieście? W końcu takie było początkowe założenie. – Nachylił się nad nastolatką.

– Obojętnie – mruknęła niepewnie Laura.

Frank poszedł do kuchni, ale zaraz wrócił.

– Gdzie są krewetki z zamrażarki? – fuknął na siostrę.

– Nie wiem, pewnie rodzice je wzięli.

– Mówiłem, żeby nie ruszać moich rzeczy!

– Dlaczego na mnie wrzeszczysz? Czy to moja wina?

– Sorry, nie wrzeszczę. Zrobiłbym żarcie, ale nie mam z czego – rzucił oburzony chłopak. – Jednak pojedziemy, bo nic nie mam, a chciałem ci zrobić coś dobrego – zerknął na Laurę i na jej pustą szklankę. – Jeszcze jednego?

– Nie, dziękuję. To było dość sycące.

– Na pewno? Nie krępuj się. Mam jeszcze banany, taki osobiście sam wolę.

– Nie krępuję się, naprawdę już nie dam rady.

Chłopak nie nalegał dłużej, tylko chwycił kluczyk od auta.

– Chcesz najpierw coś zjeść, czy pojedziemy do sklepu? Doradzisz mi z zakupami – poprosił Laurę. – Oczywiście, jeśli masz chęć ze mną połazić.

– Nie jestem głodna, śniadanie było dość spore. Mogę z tobą pojechać.

– Ok, chodźmy. – Frank chwycił dziewczynę za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.

Trzymał jej dłoń przez całą drogę do auta. Laura czuła się ciut nieswojo, ale starała się tego nie okazywać. Za chwilę byli w Mustangu.

– Zapnij pas – rozkazał.

Zrobiła to i chłopak gwałtownie ruszył. Co chwila spoglądał na pasażerkę, w końcu zapytał:

– Boisz się szybkiej jazdy?

– Raczej nie.

– Odnoszę inne wrażenie.

– Nie boję się, mój brat jeździ podobnie.

Frank mocniej wcisnął pedał gazu. Silnik warknął groźnie. Znów zerknął na dziewczynę – patrzyła przed siebie.

– Nie boisz się? – Uśmiechnął się zaczepnie.

– Nie.

– Ten samochód potrafi więcej.

– Domyślam się – odparła Laura, nieco onieśmielona ironią młodego mężczyzny.

– Kiedyś się przejedziemy – oznajmił Frank, zatrzymawszy się pod sklepem.

Wysiedli i bez pośpiechu ruszyli do środka. Market był bardzo duży, ale ludzi prawie w nim nie było.

– Zjedzmy jakieś lody, strasznie pali na zewnątrz – zaproponował chłopak, ponownie chwytając dłoń nastolatki.

Doszli do cukierni.

– Jaki smak? – zapytał brunet.

– Waniliowe.

Dziewczyna po raz kolejny poczuła zażenowanie. Nie lubiła, jak ktoś za nią płacił, zwłaszcza, że był to już drugi raz. Nie bardzo wiedziała, co zrobić, w końcu oświadczyła:

– Ja zapłacę.

– Nie ma mowy.

– W takim razie nie chcę.

– Dobrze, nie będę się sprzeczał – rzucił zaskoczony chłopak.

Zjedli bardzo szybko i ruszyli na sklep. Frank od razu skierował się do alkoholi i załadował do wózka potrzebne rzeczy. W drodze po mięso wziął jeszcze cztery opakowania chipsów i trzy duże napoje. Dotarli do lodówek. Chłopak wrzucił do koszyka kilka opakowań steków, po czym skierował wzrok na dziewczynę.

– Odpowiada ci? – zapytał, pokazując jej produkt.

Chyba go nie zrozumiała.

– Liczę na to, że przyjdziesz.

– Raczej nie.

Chłopak w lot wyłapał, co ją gryzie.

– Nie masz się czego obawiać, nie będziesz najmłodsza w tym towarzystwie. Sam ma osiemnaście lat, a jego laska dziewiętnaście, więc są w podobnym wieku.

– Ręka mi dokucza – stwierdziła dziewczyna i tym razem nie kłamała, dłoń zaczynała mocno boleć.

– Musimy wykupić maść, którą ci przypisał, ona schłodzi rękę. Za kilka dni nie będzie już tak piec. Wracając zajdziemy do apteki.

Nastolatka natychmiast się zestresowała, gdyż te dwadzieścia dolarów to były jedyne pieniądze, jakie miała. Była pewna, że po słodkościach ma niewystarczającą sumę. Zamyśliła się głęboko, namiętnie planując, jak uniknąć zakupu.

Podeszli w końcu do kasy i Frank uregulował rachunek. Gdy zatrzymał się przed apteką, Laura zakomunikowała:

– Kupię jutro, nie wzięłam kasy.

– Nie, kupisz dzisiaj. Zapłacę.

Nie zdążyła zaprotestować, bo wciągnął ją do lokalu. Nabył maść i wręczył nastolatce.

– Dzięki. Jutro się rozliczymy – mruknęła, było jej totalnie wstyd.

– Nie ma pośpiechu. – Frank się uśmiechnął się i spojrzał na zegarek – piętnasta trzydzieści. – Muszę wyczyścić grill, to zajmie trochę czasu. Odwiozę cię i przyjadę po ciebie za dwie godziny, ok?

Dziewczyna widząc, że nijak się nie wykręci, przystanęła na propozycję. Po niecałym kwadransie zatrzymali się pod jej domem.

– Nasmaruj rękę. W domu nie zawijaj, zrobisz to przed wyjściem – pouczył chłopak.

– Dobrze.

– To do zobaczenia.

Minutę później Laura była w kuchni.

– Co się stało? – zapytał od razu Travis.

– Oparzyłam się.

– I to chyba nieźle? Jak to się stało?

– Sama nie wiem. Łyżka wyślizgnęła mi się z ręki.

– Mówiłem, żebyś dała sobie spokój z tą knajpą.

– Dobra, przestań już. Nic się nie stało – burknęła dziewczyna, złapała zimny napój i uciekła na górę.

Usiadła na łóżku i spojrzała na rękę – bała się tego, co zastanie pod opatrunkiem. Po chwili jednak chwyciła za bandaż i zaczęła go odwijać. Gdy już rozwinęła całość, słabo się jej zrobiło – połowę dłoni pokryły bąble i wyglądały tragicznie. Nie mogąc za bardzo ruszać lewą ręką, z trudem odkręciła tubkę. Nałożyła maść, ale gdy chciała ją rozsmarować, tylko jęknęła z bólu. Najlżejsze muśnięcie było jak katorga. W końcu zacisnęła zęby i rozprowadziła lek po całej powierzchni, łkając pod nosem. Pieczenie było przerażające. Rzuciła tubkę na biurko i walnęła się na łóżko.

Leżała i cierpiała. Po kilku chwilach poczuła wreszcie lekki, kojący chłód maści. Tkwiła na łóżku, wpatrując się w sufit. Zamknęła oczy. Rozmyślała o tym nieszczęsnym grillu, czując okropną tremę, w końcu zasnęła.

– Wstawaj!

Nie kontaktowała zbytnio, więc nie reagowała.

– No rusz się, twój ukochany przyjechał. – Poczuła lekkie szarpanie.

To już do niej dotarło. Zaspana, podniosła się do pozycji siedzącej.

– Źle to wygląda – oświadczył Travis, podnosząc od spodu dłoń siostry.

– Zostaw! – Wyrwała rękę. – Powiedz, że zaraz zejdę – rzuciła do brata

Leniwie poszła do łazienki, przemyła twarz i wróciła do pokoju. Zegarek wskazywał wpół do siódmej.

Nakładanie spodni jedną kończyną trwało dobre dwie minuty. Koszulki nie zmieniała, uczesała tylko potargane włosy, ponownie nasmarowała ranę i udała się na dół. Travis z Frankiem śmiali się w najlepsze. Dziewczynie wcale nie było do śmiechu, poza tym nie obudziła się jeszcze do końca. Podeszła do nich.

– Przepraszam. Długo czekasz? – zapytała gościa.

– Nie.

– Zaraz wracam.

Poszła do kuchni i wyjęła z apteczki cienki bandaż.

– Travis, chodź tu! – ryknęła na pół domu.

Zaraz do niej przyszedł.

– Zawiń mi rękę.

– Byłaś z tym u lekarza?

– Tak

– Gdzieś ty wsadziła tę łapę? To nie jest zwykłe oparzenie.

– Mówiłam już! – krzyknęła dziewczyna, poczuwszy bolesny dotyk.

– Przepraszam.

– Dobra, już wystarczy – mruknęła, gdy chłopak zrobił cztery kółka wokół dłoni.

Przykleiła opatrunek i wróciła do salonu.

– Może nie powinnam jechać? Ręka mnie boli – zwróciła się do Franka.

– W domu nie będzie boleć? – Szybko ją przytemperował. – Jedziesz z nami? – zapytał Travisa.

– Nie, umówiłem się, ale dzięki.

Wrócił wzrokiem do nastolatki.

– Jesteś gotowa?

– Tak – mruknęła obojętnie.

– Wróć przed jedenastą – rzucił Travis.

– Wróci – odparł Frank.

Chwilę później Ford już mknął po asfalcie. Laura siedziała nieobecna, boląca rana nie dawała jej spokoju.

– Może pojedziemy jutro do lekarza, przypisze ci coś od bólu – zaproponował chłopak.

– Nie trzeba.

– Wolisz się męczyć?

– Samo przejdzie. Nie lubię brać tabletek.

– Teraz raczej nie masz za dużego wyboru.

Nastolatka milczała.

– Zresztą... jak chcesz.

Dojechali na miejsce. Laura była coraz bardziej zdenerwowana. Frank zamknął Forda i wziął ją za rękę.

– Nie denerwuj się, oni nie gryzą. Poza tym są tylko dwie osoby, reszta nie mogła przyjść.

Udali się na tyły domu. Gdy nastolatka zobaczyła przy grillu Matta, nieco odetchnęła. Stał bez koszulki, w mokrych spodenkach, co świadczyło o tym, że niedawno wylazł z basenu. Zauważywszy nastolatkę, od razu wyszczerzył zęby. Becky z chłopakiem, zajęci okazywaniem sobie czułości, nie zwracali uwagi na przybyłych. Nieznajoma dwójka to wspomniany Sam i jego dziewczyna Alex, o czym nastolatka dowiedziała się po chwili. Po chwili rozmowy Matt skinął głową do Laury. Podeszła do niego.

– Chcesz krwiste czy wysmażone?

– Nie jestem głodna, ręka mnie męczy.

– Mów!

– Wolę wysmażone.

– Wedle życzenia. Będzie za kilka minut – rzekł kucharz, popijając piwo.

– Miałeś już nie pić – Laura kąśliwie się uśmiechnęła.

– No widzisz? Zawsze namówią mnie do złego...

Przerwał im Frank, pojawiając się za plecami dziewczyny.

– Czego się napijesz? Polecam zimny browar, ale mogę zrobić ci też drinka. No i mam wino, ale wytrawne.

– Może być piwo.

Za chwilę lodowata butelka znalazła się w dłoni brunetki. Usiedli na drugim końcu kanapy stojącej w ogrodzie. Siostra chłopaka przestała już obcałowywać ukochanego i wdała się w rozmowę z nieznajomą dwójką. Laura upiła mały łyk i zrobiła dość osobliwą minę – piwo było bardzo zimne. Frank się roześmiał.

– Za kilka minut będzie w normie.

Postanowiła zaczekać, odstawiła więc butelkę. Chłopak znowu chwycił jej dłoń.

– Odprężyłaś się trochę?

– Tak.

– Zaraz będzie żarcie. Jestem głodny jak wilk, ty chyba też?

– Nie za bardzo.

– Jadłaś coś od czasu śniadania?

– Nie, nie mam ochoty.

– Matt robi świetne steki, wkurzy się, jak nie spróbujesz.

Za chwilę przyniósł talerze z jedzeniem.

– Chodź, usiądziemy przy stole.

Ruszyli do stojącego nieopodal, drewnianego stolika i Frank posadził nastolatkę.

– Pomogę ci. – Chwycił sztućce i pokroił jej porcję na mniejsze kawałki. Dziewczyna poczuła się jak kompletna idiotka.

– No co? – Zapytał, widząc, że się zawstydziła. – Laura, wyluzuj, nikt nie zwraca na to uwagi. Przecież sama tego nie zrobisz.

Faktycznie – nikt z obecnych na nich nie patrzył. Frank poszedł do domu i zaraz postawił przed nosem dziewczyny miseczkę z kolorową sałatką i koszyk z pieczywem.

– Smacznego – rzekł i nachylił się nad swoja porcją.

– Wzajemnie.

Dumała chwilę, w końcu zabrała się za jedzenie. Dopiero, gdy wzięła pierwszy kęs poczuła się głodna. Chłopak szybko zjadł i spojrzał na jej talerz – widniała na nim końcówka steka, a sałatka zniknęła. Uśmiechnął się.

– Chcesz dokładkę? Matt sporo usmażył. Zieleninę też jeszcze mam.

– Nie, dzięki, wystarczy.

– Na pewno? Jak zgłodniejesz, masz mi powiedzieć, rozumiemy się? – Objął ją za ramię.

– Tak.

– Piwo chyba już nie jest takie zimne. Chodź! – Wziął dziewczynę za rękę i ponownie zajęli miejsce na kanapie.

Laura przyssała się do butelki, wywołując zdziwienie na twarzy kolegi.

– No co? Lubię czasem wypić zimne piwo – oburzyła się pociesznie.

– Travis nie postarał się z tym opatrunkiem – rzekł brunet, spoglądając na rękę dziewczyny. Bandaż był coraz luźniejszy.

– Chodź do kuchni, poprawimy to.

Chłopak znalazł potrzebne rzeczy, chwycił rękę nastolatki i delikatnie odkleił plaster. Syknęła cicho. Powolutku odkręcił materiał i gdy zobaczył ranę, sam oniemiał. Nie sądził, że to tak źle wygląda. Wiedział, jaka zostanie po tym blizna, ale nie uświadamiał koleżanki. Złość targnęła chłopakiem.

– Smarowałaś ją? – zapytał.

– Tak.

– Ok, zawiniemy delikatnie, może trochę zaboleć.

Owinął dłoń bardzo dokładnie, od nadgarstka zaczynając, na połowie palców kończąc, po czym porządnie nakleił plaster. Dziewczyna nawet nie pisnęła, lecz miała grymas bólu na twarzy.

– Teraz będzie dobrze – rzekł Frank.

– Dzięki.

Pochował wszystko z powrotem, po czym stanął naprzeciw nastolatki, chwytając jej obie dłonie. Patrzył na nią przenikliwie, pesząc dziewczynę. Ona rzucała na niego tylko krótkie spojrzenia, co chwila uciekając wzrokiem to na ścianę, to znów na okno, lub w podłogę. Ujął jej twarz.

– Może jednak odpuścisz pracę? Nie chcesz stracić zarobku, tak?

– Potrzebuję kasy – wydukała.

Nadal trzymał brodę dziewczyny, więc już nie miała możliwości uniknięcia jego wzroku.

– Dobrze, jak chcesz. Coś wymyślimy. – Pogładził palcem jej dłoń, uśmiechając się ciepło. Lubiła ten wyraz twarzy, mimo to nadal była spięta.

Chłopak zauważywszy zmieszanie koleżanki, uwolnił ją i zapytał:

– Może coś obejrzymy? Towarzystwo jest trochę zakręcone, więc raczej z nimi nie pogadamy. – Zaśmiał się.

– Nie wiem.

– A może chcesz gdzieś pojechać?

– Obejrzyjmy coś. – Z dwojga „złego” wybrała film.

– Ok, chodź.

Posadził na kanapie, przyniósł butelki i paczkę chipsów.

– Co mam włączyć?

– Nie mam pojęcia. Lubię dramaty, ale faceci chyba nie – wyjaśniła, próbując się w końcu rozluźnić, co jak na złość, wychodziło zupełnie na odwrót.

Frank wyjął kilkanaście płyt, które podał dziewczynie.

– Same dramaty. Wybieraj. – Uśmiechnął się.

Laura wzięła pudełka i zaczęła czytać tytuły. W końcu dała mu jedno.

– Może ten? Nie oglądałam go.

– W porządku, to dobry film.

Chłopak wsadził płytę do odtwarzacza i usadowił się z pilotem obok dziewczyny, podając jej piwo.

– Też lubię dramaty, choć niektóre są totalną porażką. Pójdę, wezmę jeszcze browar, nie będę ci potem przeszkadzał – oznajmił i udał się do kuchni.

Po chwili wrócił z trunkami, które postawił pod stolikiem.

– Jak skończysz, powiedz, otworzę ci następne. Chyba, że zażyczysz sobie coś innego.

– Ok.

Klapnął po jej lewej stronie i włączył film. Po kilku minutach seansu spojrzał na osiemnastolatkę – wpatrywała się w ekran. Dość często przyglądał się jej skaleczonej dłoni, wreszcie objął dziewczynę i przysunął do swojego ramienia. Laura zastygła w bezruchu. Siedziała tak kilka chwil, lecz gdy końcu zrobiło jej się niewygodnie, położyła głowę na barku chłopaka. Frank był dość wysokim facetem, jego ręka objęła dziewczynę prawie całą.

Oparł swoją twarz o jej głowę. Wpatrywali się w ekran i chłopak powoli przysypiał.

– Ostrzegałam! – wrzasnęła nagle Becky, idąc do kuchni.

Nastolatka się poniosła i wróciła do pozycji siedzącej. Frank wstał.

– Skoczę do łazienki, zaraz wracam – mruknął.

Dziewczyna spojrzała na zegarek – dwudziesta pięćdziesiąt pięć. Chłopak za chwilę wrócił, ale był jakiś niewyraźny. Piwo nadal stało nieruszone.

– Pojadę do domu, jesteś zmęczony – rzuciła Laura.

– Jeszcze wcześnie. Chodź, przejdziemy się. A może chcesz coś jeszcze wypić? Piwo, drinka...?

– Dziękuję, wystarczy.

– Jak chcesz, nie musimy nigdzie iść.

– Nie, możemy się przejść.

Frank podszedł do drzwi prowadzących do ogrodu.

– Becky, wychodzę! Pilnuj chaty! – wrzasnął.

Gdy już opuścili dom, Frank tradycyjnie chwycił prawą rękę nastolatki i dziewczyna zaczęła dochodzić do wniosku, że Becky miała rację. Po chwili skręcili w lewo i poszli w kierunku końca zabudowań.

– Nudna okolica, prawda? Twoja bardziej mi się podoba – powiedział chłopak.

– Nie nudna, tylko spokojna.

– Bez różnicy, nie lubię. Tu są tylko sami nadziani pozerzy, usiłujący wywyższyć się nad drugiego. Jak widzę typa, który po trzech miesiącach zmienia samochód, bo sąsiad kupił droższy, rzygać mi się chce. A ja mieszkam wśród tych snobów i pewnie jestem tak samo postrzegany przez ludzi z innych stron.

– Na pewno nie – powiedziała dziewczyna, zaskoczona jego słowami.

– Jak znajdę jakieś odpowiednie mieszkanie, spadam stąd. Tylko, że to może potrwać. Cały czas szukam, ale nic mi się nie podoba. Widzisz? Też jestem bogatym dupkiem, bo wybrzydzam – rzucił podirytowany.

– Przestań...

– No co? Przecież szukam od roku, już powinienem coś znaleźć.

– Ja też zawsze wydziwiam, a nie jestem bogatym dupkiem. – Laura się uśmiechnęła.

Frank zarechotał tak głośno, aż się zakaszlał. Śmiał się chyba z pół minuty – rozbroiła go tym tekstem.

– Jesteś świetna – pochwalił, chichocząc.

Doszli do niewielkiego zalewu, naokoło którego stało mnóstwo ławeczek.

– Byłaś tu kiedyś?

– Być może, choć sobie nie przypominam.

Stanęli nad brzegiem. Chłopak objął nastolatkę, przez co znowu odczuła lekkie onieśmielenie. Faceci, wśród których się obracała, byli jeszcze nieco roztrzepani, Frank należał już raczej do tych bardziej rozgarniętych, więc chyba dlatego Laura czuła przy nim takie skrępowanie.

Milczała, gapiąc się na wodę.

– Mała, co jest? Znowu ręka ci dokucza? – zapytał, bo cisza już chwilę trwała.

– Trochę.

– Posmaruj ją jeszcze przed snem i odwiąż na noc.

– Wiem.

Znowu zapadło milczenie, lecz nagle Frank wyskoczył, strasząc koleżankę:

– Kiedyś się tu kąpałem, gdy miałem jakieś dziesięć lat. Nikt mnie nie uprzedził, że woda jest brudna. Potem dostałem czerwonej wysypki. Cholernie swędziało, ale miałem rekompensatę – nie musiałem chodzić do szkoły przez kilka dni. – Roześmiał się.

Laura rozradowała się po tym wyznaniu i chwilowo przestała zwracać uwagę na uścisk chłopaka.

– Zaraz trzeba wracać. Twoja rodzinka mnie udusi – oznajmił, odwróciwszy dziewczynę twarzą do siebie.

Ręce cały czas trzymał na jej talii. Miała krótką koszulkę, więc palce dotykały skóry. Wpatrywał się przez chwilę w oczy nastolatce, po czym się nachylił i delikatnie ją pocałował. Tą przeszły dziwne dreszcze. Przycisnął ją lekko do siebie. Czuł, że koleżanka jest bardzo ostrożna w swoich poczynaniach, mimo tego nie przerywał.

Stali tak dłuższą chwilę, w końcu jednak zażenowanie wzięło górę i Laura oderwała się od jego ust.

– W porządku? – zapytał.

– Tak. Wracajmy – wydusiła.

– Dobrze, chodźmy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    Imprezka najlepsza na przełamanie lodów. Mało stanowcza ta Laura i łatwo ją przekabacić. Frank kluczył... kluczył i uderzył - mała już jest ugotowana. :)
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Zobaczysz, jak się nasz Laura zmieni. Kto z kim przystaje... xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania